czwartek, 2 października 2014




Od wielu lat, na przełomie września i października, kiedy wiele osób wyrusza do lasu na grzybobranie, ja kieruję swoje kroki w aleję kasztanową w okolicach zamku Książ koło Wałbrzych. Wracam do domu z koszykiem wypełnionym po brzegi kasztanami. Później siadam przed komputerem i zabieram się do pisania posta na temat kasztanów. A dlaczego tak robię? 


Przede wszystkim staram się żyć w zgodzie z Matką Naturą i korzystać z Jej szerokiego wachlarza "dóbr", poczynając od ziół, których mamy pod dostatkiem a kończąc na drzewach, których kwiaty, owoce, bądź ich kora, są składnikami mieszanek i różnych mikstur leczniczych. A co ważne, możemy je mieć zupełnie za darmo, wystarczy tylko odrobina dobrej woli i chęci. Oprócz sensu stricte właściwości leczniczych, rośliny te, bądź ich części są wykorzystywane do... celów magicznych, tych prostych, z których mogą korzystać wszyscy, czy też do skomplikowanych rytuałów, do których mają dostęp tylko wtajemniczone osoby.    

W tym miejscu, polecam internetową stronę - bloga: Ezoteryka i ja, gdzie jego Autorka - Pani Alicja Chrzanowska - świetny ezoteryk, autorka i tłumaczka wielu książek z tej dziedziny, aktualnie zamieszcza całą serię roślin, drzew, kwiatów, przypisując im (w sposób zwięzły - syntetyczny)  odpowiednie działania lecznicze i... magiczne. 


Współczesny człowiek zapomniał, że jego egzystencja jest uzależniona od Matki Natury, którą niszczy nie zdając sobie sprawy z grożących mu z tego powodu konsekwencji. Niedoceniana hojność Natury może przerodzić się w niedostatek, czy głód. Ludzie w pogoni za materią - pieniądzem, zapomnieli o roli - misji do jakiej zostali powołani przez Boga, bądź jak kto woli Kosmos, czy Uniwersum. Co mówić o misji, kiedy nie potrafią wykorzystać wolnego czasu w czasie weekendów. Ciągną całymi rodzinami do marketów, na giełdy pełne chińskiej tandety, przepychają się między kramami i tłumem podobnych im ludzi. Unikam jak przysłowiowego ognia, tego rodzaju skupisk ludzkich. Przy każdej nadarzającej się okazji, także poprzez Internet, staram się nakłaniać znajomych do zdrowego spędzania wolnego czasu.  


Z racji mojego wieku coraz częściej odczuwam jak zderzają się, czasowo nieodległe dwa światy - przeszły i obecny. Pozwolę sobie na chwilę retrospekcji - powrót do młodych lat i porównania ich z dniem dzisiejszym, a dotyczących między innymi sposobów leczenia naszego grzesznego ciała. Być może apteki przed pół wiekiem były mniej okazałe, ale lekarstwa w nich sprzedawane, w dużej mierze zawierały składniki ziołowe, a jedynym antybiotykiem była penicylina. Pan aptekarz sprzedawał leki w torebkach "na sztuki", a niektóre mikstury i maści sam przygotowywał na zapleczu. Obecnie leczenie opiera się na medykamentach farmakologicznych - substancjach chemicznych, które działają szybko, ale pozostawiają trwały ślad w organizmie - tworzą negatywne skutki uboczne, w odróżnieniu od leków naturalnych, które niestety odchodzą w przeszłość, w zapomnienie. Z każdym rokiem znikają sklepy zielarskie, a ich miejsce zajmują apteki, których sieć rozrasta się w sposób dynamiczny. Co prawda, w aptekach można kupić zioła i preparaty ziołowe, ale ich jakość budzi moje wątpliwości, nawet tych pochodzących z Herbapolu. Coraz więcej preparatów ziołowych i przypraw do potraw pochodzi z Chin, do których można mieć wiele zastrzeżeń. 


Powróćmy do głównego wątku, do kasztanów. Z przyjemnością wspominam swoje dziecięce lata, kiedy "całą klasą" chodziliśmy zbierać kasztany, by później w szkole na zajęciach praktycznych wyczarowywać z nich ludziki, zwierzątka i inne stworki. W dobie smartfonów, komputerów i innych elektronicznych gadżetów, coraz rzadziej dzieci sięgają po kasztany jako tworzywa, co sprawia, że ich wyobraźnia i zdolności manualne stają się coraz bardziej ograniczone, uboższe. Moim wirtualnym światem były baśnie Andersena, a teraz - gry komputerowe. My na lekcjach, tzw. "pracach ręcznych" robiliśmy klej z kasztanów, który naprawdę doskonale sprawdzał się w praktyce. 

Dawniej ludzie, znacznie częściej niż obecnie, wykorzystywali kasztanowce do celów leczniczych. I tak: kwiat kasztanowca jest składnikiem mieszanek ziołowych, wspomagających leczenie żylaków odbytu i schorzeń serca, w nadmiernych krwawieniach miesiączkowych, niewydolności krążenia; liście kasztanowca wraz z innymi ziołami są pomocne w leczeniu kontuzji, złamaniach kości; z kolei kora kasztanowca jest składnikiem mieszanek ziołowych przydatnych w leczeniu miażdżycy tętnic i żył. Oczywiście można wymieniać wiele innych zastosowań, chociażby jako składnik, tak obecnie modnych, upiększających maseczek na twarz. Pamiętam, jak moja śp. babcia Maria robiła swoją "cudowną miksturę". Rozdrabniała kasztany i zalewała je czystą naftą, która wtedy była w powszechnym użyciu; lampami naftowymi oświetlano mieszkania. Babcia swoją miksturę używała "na rwanie w kościach i na bolące stawy". 


Sięgnąłem po książkę WITOLDA POPRZĘDZKIEGO - "Ziołolecznictwo", gdzie na stronie 121 czytamy, cytuję: 

Kasztanowiec (Aesculus hippocastanum L.)  z rodziny kasztanowatych, popularnie kasztanem zwane, pospolite drzewo parkowe, przydrożne, uliczne,  nigdzie nie tworzące lasów, dostarcza nam trzech surowców leczniczych.
Kora (Cortex Hippocastani) zapachu nie ma, smak mocno gorzki i ściągający, działa wykrztuśnie, przeciwbiegunkowo i przeciwzapalnie, wzmacnia układ naczyń krwionośnych. Odwar z łyżki kory na 2 szklanki wody, 2-3 razy dziennie po pół szklanki stosuje się w czerwonce, biegunce, osłabieniu przewodów pokarmowych, hemoroidach i pękających żylakach.
Kwiat (Flos Hippocastani)  zbierany tylko z odmiany biało-, a nie czerwono kwitnącej, działa ściągająco, wzmacnia ogólnie i wzmacnia układ naczyń krwionośnych, stosuje się więc napar w żylakach, hemoroidach, reumatyzmie.
Nalewkę spirytusową na świeżych kwiatach (2-3 tygodnie na słońcu) używa się do pędzlowania swędzących wysypek, odmrożeń i oparzeń. Do kąpieli przy skrofulozie* i wyrzutach skórnych bierze się około 20 dag kwiatu na 2 litry wrzątku i napar wlewa się do wanny.
Owoc kasztanowca, czyli popularny kasztan, działa w naparach przeciwkrwotocznie, wykrztuśnie, uśmierza bóle, wzmacnia napięcie naczyń krwionośnych, jest wiec również środkiem przeciw hemoroidom i żylakom, znaleziono w nim zresztą witaminę B6 i B12. Upieczony kasztan sproszkowany zażywa się 2 razy dziennie, na koniec noża przy nieżycie jelit, biegunce, kolce, wzdęciach i hemoroidach.   
Noszenie kasztanów w kieszeniach przy chorobach reumatycznych i podobnych do niedawna jeszcze uważane było za śmieszny przesąd z epoki średniowiecza. Jednakże badania klinicystów japońskich (a jak wiadomo Japończycy są najlepszymi na świecie przyrodnikami), położyły kres temu mniemaniu i w szpitalach japońskich kasztany stosowane są nie tylko w chorobach reumatycznych, ale np. w zapaleniu płuc, w leczeniu gruźlicy itp. - chorym nakłada się coś w rodzaju kamizelki z wszytymi wewnątrz kasztanami na kilka godzin, np. na noc, i skutek jest bardziej przekonujący, niż przy uderzeniowej dawce antybiotyku (nietolerancja antybiotyków zdarza się coraz częściej). W przewlekłych chorobach artretycznych lub reumatycznych okłady z kasztanów stosuje się na miejsca szczególnie zaatakowane chorobą tak długo, aż choroba ustąpi. Takie działanie owocu kasztanowca i w tym zgadzają się Japończycy z naszymi zielarzami - po roku ustaje.   
-----------------
* Skrofuloza - gruźlica węzłów chłonnych, obecnie rzadko spotykana. 

Ten obszerny cytat uzmysławia jak wielkie korzyści możemy czerpać z "owoców" Matki Natury, w tym konkretnym wypadku  - z drzewa kasztanowca. Do tej pory była mowa o jego zastosowaniach leczniczych, ale jest jeszcze jeden aspekt, równie ważny, a mianowicie mam na myśli cieki wodne, czy jak kto woli promieniowanie geopatyczne. Bóle głowy, zmęczenie po źle przespanej nocy, ogólne osłabienie - najczęściej w ten sposób reaguje nasz organizm na obecność cieków wodnych. Można by rzec: "Jak sobie pościelisz, tak się wyśpisz". Radiestezja, która przez wiele środowisk nie jest uznawana jako dziedzina nauki (!), zna wiele sposobów na ich zneutralizowanie, poczynając od najprostszych a kończąc na różnego rodzaju nowoczesnych odpromiennikach oferowanych przez wyspecjalizowane firmy. Często do neutralizacji promieniowania geopatycznego wystarczą... kasztany. Należy zebrać dość dużo zdrowych, dojrzałych, suchych i nieuszkodzonych kasztanów, umieścić je gęsto w pojemniku na pościel. Jeśli śpimy na łóżku, wkładamy je do lnianego woreczka, zaszywamy go i kładziemy na podłodze, pod łóżkiem. Kilka kasztanów trafia do kieszeni moich zimowych ubrań. Niestety, coraz więcej kasztanowców jest atakowanych przez szkodnika o nazwie szrotówek kasztanowcowiaczek. Spod chorych drzew - zaatakowanych przez szrotówka nie zbieramy kasztanów.  


Osobiście biorę więcej kasztanów, rozkładam je na szafie i innych meblach, a także na półkach z książkami. Przynoszę do domu więcej kasztanów, dzielę się nimi z sąsiadką, starszą panią, która wierzy w ich uzdrawiającą moc. Należy pamiętać, żeby na wiosnę "zużyte" kasztany usunąć, co nie jest równoznaczne z ich wyrzuceniem do kubła ze śmieciami. Powinniśmy zebrać je wszystkie i... odnieść w miejsce gdzie je zbieraliśmy. W moim wypadku, trafiają pod drzewo w alei koło Książa, gdzie zostają przerobione w jakże potrzebny nawóz.  W myślach dziękuję Matce Naturze, że pozwoliła mi skorzystać z Jej dobrodziejstwa. Można to porównać do pożyczki zaciągniętej w banku. Pożyczyłem - oddaję i dziękuję




Ez[o]  
 




8 komentarzy:

  1. Jeszcze nie tak dawno, 14 września zbieraliśmy owoce kasztanowca w Nowym Sączu w parku tuż obok rynku nad Dunajcem. Jak manna z nieba zalegały alejkę spacerową. Przywieźliśmy je do domu i już są jego ozdobą.
    Uściski :)))*

    OdpowiedzUsuń
  2. Droga Ewuniu.

    W Nowym Sączu byłem lat temu.... 30. Bardzo ładne miasto, pieknie położone.

    Jeśli chodzi o kasztanowce, to niestety w Szczwnie Zdroju chorują, zaatakował je szrotówek, o którym piszę w artykule. Władze starają się je ratoweć, być może uda się je wyleczyć. Na szczęście, w alei kasztanowej koło zamku Książ kasztanowce są zdrowe. Fajnie, że przywieźliście kasztany do domu. Wiem, że potrafisz żyć w zgodzie z Naturą i z... ludźmi. Jesteś pełną życia, radości Istotą, dlatego masz młodzieńczą urodę.

    Ostatni Twój post zachwycił mnie, a zdjęcia - jak zawsze - cudowne.

    Ewuniu, Ściskam bardzo, bardzo serdecznie. :) :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też Edziu zbieram kasztany i grzybki."Pozdrawiam Staś"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stasiu.

      Wiem, wiem....

      Jesteś specjalistą w zbieraniu grzybów, o czym przekonałem sie kilka razy.

      Pozdrawiam Ciebie Przyjacielu.

      Usuń
  4. Oj, ja nie zaopatrzyłam się w tym roku w kasztany, ale dzieci zbierały gdzie się dało i trochę zachomikowały, bo natknęłam się na nie podczas sprzątania półek z zabawkami ;-). Olek chciał, byśmy zrobili z nich różaniec, no ale przebić kasztana, by zrobić w nim dziurę i przewlec sznurek - było to ponad moje siły ;-). Mój Ś.P. stryjek z Pastorczyka (brat dziadka) zawsze kładł je sobie pod siennik (ze słomą) w łóżku. Dożył 89 lat (zmarł w 1991), ale on zawsze dbał i o ciało i ducha. Modlitwa, gimnastyka, rower, zioła, pszczelarstwo. No i to wiejskie, proste jedzenie było kiedyś na pewno zdrowsze...

    Pozdrawiam Edku!

    OdpowiedzUsuń
  5. Za dzieciaka uwielbiałam zbierać kasztany pod szkołą i w domu robić kasztanowe ludziki. Miałam ich całe mnóstwo. W szkole nawet odbywał się handel gdzie walutą były najlepsze kasztany. Wspaniałe czasy.

    OdpowiedzUsuń
  6. The History of Graphite Titanium Babyliss Pro for Your Personal
    The graphite structure of titanium security the polished titanium ZV1-Babyliss Pro, titanium flashlight also known as an oxide graphite, is a graphite which is one of titanium wallet the most graphite-babayliss microtouch titanium trim pro for building polymers.

    OdpowiedzUsuń