czwartek, 27 stycznia 2011

Wibracje



Dzisiaj chcę zająć się tematem podwyższonych wibracji w skali mikro.

Każdy z nas, spotyka się z podwyższonymi energiami, które są wszechobecne. Trudno wyobrazić sobie stan pełnej równowagi przez dłuższy okres czasu, chociażby kilkunastu godzin, w warunkach środowisk zurbanizowanych. Ruch uliczny - jadące samochody, przemieszczający się ludzie, wymieszane z hałasem, dla przybysza z prowincji są chwilami nie do zniesienia. Ktoś może powiedzieć, że do tego się można przyzwyczaić. Tak to prawda, ale to nie zmienia stanu rzeczy. Ktoś może zapytać, co to ma wspólnego z ezoteryką? Według mnie, ma wiele wspólnego. Podstawowymi niewidzialnymi zjawiskami, którymi zajmuje się ezoteryka, są energie.

Wibruje wszystko. Źdźbło trawy, wędrująca gąsienica po drzewie, rzucony na chodniku niedopałek papierosa, pies biegnący na smyczy i wiele, wiele innych rzeczy, ale… na końcu tej listy nie możemy pominąć CZŁOWIEKA.

To głównie my – ludzie mamy kardynalny wpływ na zjawisko podwyższonych wibracji. Wystarczy na ulicy [najlepiej rano] popatrzeć przez chwilę na ludzi, i korzystając z języka niewerbalnego odczytać na ich twarzach nastrój, emocje, zdenerwowanie, przygnębienie, chociaż rzadko, ale zdarza się uśmiech, pogodne spojrzenie. W takiej chwili warto zastanowić się, do których my się zaliczamy. Żeby to sprawdzić, wystarczy przystanąć przed witryną sklepową, spojrzeć w szybę. Jakże często możemy zobaczyć kogoś, kto ma na twarzy wypisaną złość, który szuka podobnego do siebie ,,typa”, by z nim się ściąć. Daje się od niego odczuć jakby powiew wiatru, typowy dla tarotowego Rycerza Mieczy, w złym aspekcie. Podświadomie przechodzimy na drugą stronę ulicy, by po chwili doświadczyć zmiany języka niewerbalnego – w werbalny w brutalnym wydaniu. Nie chcę urazić Rycerzy Mieczy, którzy spieszą do pracy z głową pełną pomysłów, które chcą wdrożyć w życie.

Można powiedzieć, że nic się nie stało. A jednak STAŁO SIĘ i to wiele złego. Takich sytuacji w różnych miejscach i w różnym czasie dzieje się niezliczona ilość. Efekt jest skrajnie zły. Może ktoś powiedzieć, że jest rzeczą normalną to, że ludzie się sprzeczają. Tylko nie są świadomi faktu, że w powietrzu aż po astral zapaliła się czerwona lampka ostrzegawcza. Nie pozwólmy by nasza przestrzeń życiowa była zaśmiecana, by stawała się publicznym chlewem, w którym dominuje słowny wulgaryzm i chamstwo. Oczywiście, może się zdarzyć i zdarza się, że ktoś, a może ja, przeklnie – coś się ,,wymsknie”. Każdy z nas, bez wyjątku ma w sobie instynkt zwierzęcy, no i dobrze. Hermann Hesse, powiedział, że Bez pierwiastka zwierzęcego w nas, bylibyśmy jak wykastrowany anioł. Możemy w tym miejscu przywołać Piętnasty Wielki Arkan Tarota w umiarkowanym wymiarze.   

Jako, że z jedną z zasad praw kosmicznych jest biegunowość, pozwolę sobie przywołać tą zasadę. Naszym zadaniem – ludzi zgłębiających ezoterykę – jest między innymi, niesienie dobra, współczucia, przyjaźni, pomagania sobie wzajemnie. Ci, co wytrącają energię z równowagi, nie są dla nas partnerami. Jakże często zdaje się słyszeć powiedzenie: On wytrącił mnie z równowagi. Z kimś takim, nie jest możliwa, świadoma przyjaźń. W ten właśnie sposób ,,pozbyłem się” wielu ,,pseudo-przyjaciół”. Zostało ich naprawdę niewielu. Taka jest cena, a może raczej przywilej, wynikający ze zgłębiania ezoteryki.

Przede wszystkim, kiedy otworzymy oczy, nie zapominajmy, że ten nowy dzień jest niepowtarzalny, inny, niosący coś nowego. Mówiłem wiele razy, ale powtórzę jeszcze raz – uśmiechajmy się do siebie. To, że chwilowo leci zimna woda z kranu, nie może być powodem frustracji. Wychodząc z domu, pozostawmy w nim nasze troski, by nie zarażać innych, którzy podobnie jak my mają ich wystarczająco dużo. Jak ktoś nas potrąci na ulicy, nie patrzmy na niego jak na wroga. Obserwujmy co się dzieje wokół nas. Prawdopodobnie zobaczymy coś, co uchodziło do tej pory naszej uwadze, a jest tego godne. Nieraz drobny detal, może nas zadziwić. To wszystko jest ezoteryka, to jest nauka Tarota. Tarot to obok rozkładów, dywinacji, a może przede wszystkim – to tajemnica życia.

Tu warto przywołać dwa posty Ani, które niezwykle dobrze korespondują z opisywanym tematem:
http://nauroczysku.blogspot.com/2011/01/znaki.html   http://nauroczysku.blogspot.com/2011/01/pokochac-siebie.html.  Myślę, że ich autorka nie potraktuje mnie, jako idącego na ,,łatwiznę”, podpierającego się Jej postami jak protezą.  

Dodam jeszcze jeden z ,,rytuałów” z mojego dnia codziennego [oprócz niedzieli]. Rano wychodzę z Heliosem [cavalier king charle spaniel] na spacer. Kiedy dochodzimy do głównej ulicy, Helios skręca w stronę pawiloniku z pieczywem. Nie biegnie po bułkę, bo jest głodny, lecz po to, żeby przynajmniej przez szybę, kiedy są klienci, przywitać się z panią sprzedawczynią. Mój gest pomachania ręką sprawia, że cała trójka się uśmiecha. Niby nic, a jednak wibracje wyraźnie się poprawiają. W sercu czuję szczerą radość. Kilka dni, kiedy przebywałem w szpitalu, z Heliosem na spacer wychodziła Danusia. Zapomniałem przekazać Jej którędy ma chodzić. Była zdziwiona, że Mój Przyjaciel ciągnie Ją w stronę pawilonu z pieczywem. Pani sprzedawczyni wyjaśniła Danusi powód zachowania Heliosa. 

To wszystko dzieje się w skali mikro. Wystarczy odrobina wyobraźni, by pojąć, jakie to ma znaczenie w skali makro. Czy codzienne rozdrapywanie ran katastrofy w Smoleńsku, nie wpływa na zmianę wibracji w skali Kraju? Ktoś powiedział, że motyl w Meksyku, zrywający się do lotu, może wywołać wiatr na Alasce.  


Ez[o]