środa, 2 lutego 2011

Pyłek w Kosmosie

Kim jestem?
Dlaczego się tu znalazłem?
Dokąd zmierzam?

Są to pytania ,,stare jak świat”, które zadają sobie ludzie i padają na nie różne odpowiedzi. Ateiści odpowiadają krótko – jestem człowiekiem, znalazłem się na Ziemi z wyboru moich rodziców, pracuję, by zapewnić przyszłość moim dzieciom, a zmierzam do śmierci, by później moje ciało uległo rozkładowi, zamieniając się proch. Jednak na świecie zdecydowaną większość, stanowią ludzie, którzy wyznają jakąś religię, która głosi kult Boga, niezależnie, w jakiej On przejawia się formie. Obrzędy, rytuały, dogmaty, oraz inne czynniki, kształtują wyznawców religii. Kiedy padną pytania, które zadałem na samym początku, wówczas odpowiedzi też nie okażą się jednoznaczne, ze zrozumiałych względów. Spektrum różnic jest duże. Chcę skupić się na reinkarnacji i wynikającymi z tego powodu konsekwencjami natury egzystencjalnej. Stanowisko kościoła katolickiego jest jednoznaczne. Watykan odrzuca wiarę w ,,wędrówkę dusz”. Po V Soborze w Konstantynopolu, który odbył się w roku 553, kościoły chrześcijańskie odrzuciły wiarę w reinkarnację. Hinduizm jest wiarą, w której reinkarnacja występuje w rozbudowanej formie.
   
Stawiam siebie w trudnej sytuacji, ponieważ jestem zmuszony zmierzyć się ze sprzecznościami, które rodzą się w momencie włączenia ezoteryki, jako okultyzmu, do religii katolickiej. Chodzi o to, że znaczną część badaczy ,,nauk tajemnych” w naszym kraju stanowią katolicy, którym Kościół grozi palcem za wiarę w reinkarnację. Moim zdaniem, trudno ezoterykowi odrzucić istnienie ,,wędrówek dusz”, ponieważ jest ona silnie eksponowana w ,,naukach tajemnych”. Czy można w pełni popierać naukę Kościoła i wierzyć, w to cen Kościół odrzuca [reinkarnację]? 

Na postawione trzy pytania, postaram się odpowiedzieć korzystając z ezoteryki, jako głównego narzędzia. Ezoteryka jeszcze do niedawna była dostępna dla osób uprzywilejowanych, dla grona wybrańców, dla wtajemniczonych. Nie zawaham się stwierdzić, że stanowiła wiedzę hermetyczną. Obecnie uległa radykalnym zmianom. Wydaje mi się, że decydujący wpływ na nie, odegrały tzw. środki masowego przekazu, a Internet w szczególności. Uważam, że dobrze się stało, ale z drugiej strony, zainteresowali się ezoteryką ludzie, którzy usiłują zarobić na niej pieniądze, często w sposób nieuczciwy. Co gorsze, do tego ,,procederu” używają różnych działań magicznych, które są zarezerwowane dla tych, którzy wykorzystują je do własnego rozwoju duchowego. Poglądy poszczególnych grup, czy szkół ezoterycznych często są ze sobą sprzeczne. Dlatego wybrałem ,,drogę środka”, by przynajmniej szczątkowo odpowiedzieć na powyższe pytania. Zdaję sobie sprawę, że jest to zadanie trudne i mogące spowodować krytykę inaczej myślących. W ezoteryce, tak do końca nic nie jest pewne. Drogę tą buduję z materiału, który jest mi przystępny i w miarę nieźle przeze mnie sprawdzony.
Prześledzę ,,wędrówkę duszy”, która opuszcza Ziemię by po pewnym czasie powrócić z powrotem na Ziemię. Tu pojawia się temat śmierci, która u ludzi wywołuje strach, przez co, często jest pomijana milczeniem, co sprawy nie załatwia, wręcz utrudnia. Śmierć została przeniesiona z domu do szpitali i hospicjów. Niepokojące jest to, że śmierć została obdarta ze swej godności, przez pokazywanie jej w telewizji w sposób drastyczny a nawet okrutny.

Życie i śmierć, przeplatają się ze sobą, są dwoma biegunami tego samego. 

Śmierć rodzi życie,
Życie prowadzi do śmierci.

â

Na chwilę przeniosę się do Nigerii, gdzie w dwudziestym wieku mieszkał mężczyzna, który cierpiał z powodu niedożywienia. Nie posiadał domu, żył z datków, które otrzymywał w zamian za udzielanie duchowych porad i pracy fizycznej. Przegrał tą nierówną walkę – zmarł w młodym wieku śmiercią głodową. W krajach afrykańskich śmierć głodowa jest zjawiskiem powszechnym, nierobiącym na ludziach większego wrażenia.
Możemy się tylko domyślać jak wyglądało pochowanie jego zwłok. Zmarli, którzy posiadają rodzinę, mogą liczyć na godny pochówek, w tym sensie, że będzie przebiegał on zgodnie z tradycją typową dla tego regionu świata. Prawdopodobnie jego ciało zostało pogrzebane w ciszy, bez obecności większej liczby ludzi. Można by powiedzieć: jakie życie, taka śmierć i taki pogrzeb.

Tu przytoczę obszerny fragment książki dra Michaela Newtona  Przeznaczenie dusz.

W momencie śmierci dusza opuszcza ciało, w którym przebywa­ła. Jeżeli jest starsza i ma doświadczenie z wielu poprzednich wcie­leń, orientuje się natychmiast, że zyskała wolność i powraca do domu. Jednak większość dusz, z którymi miałem do czynienia, spotykała się z przewodnikami tuż poza ziemskim planem astralnym. Młoda dusza, czyli inaczej dziecko, które wcześnie zmarło, może być nieco zdezo­rientowana, dopóki nie pojawi się ktoś, kto się nią zajmie. Są dusze, które przez pewien czas pragną pozostać na miejscu swojej śmierci. Większość woli odejść natychmiast. W świecie dusz czas nie ma zna­czenia. Istoty bezcielesne, które wolą pocieszyć rozpaczających bli­skich lub też z jakichś innych powodów pragną pozostać jeszcze przez chwilę w pobliżu miejsca swojej śmierci, nie mają poczucia utraty cza­su. Staje się to po prostu przeciwieństwem czasu linearnego.
Oddalając się od Ziemi, dusze postrzegają wokół siebie coraz ja­śniejsze światło. Niektóre mogą na mgnienie oka ujrzeć szarawą ciem­ność i odczuć przemieszczanie się przez tunel lub przekraczanie bramy. Różnica między tymi dwoma zjawiskami zależy od tempa poruszania się duszy, co z kolei ma związek z jej doświadczeniem. Dusza może od­nosić wrażenie, iż przewodnik ciągnie ją łagodnie lub mocno, zależnie od jej dojrzałości i zdolności do nagłej przemiany. Na wczesnych eta­pach odchodzenia wszystkie dusze napotykają wokół siebie jakby „ob­łoki waty", lecz wkrótce wszystko się przejaśnia i dusze mogą widzieć na wielkie odległości. W tym właśnie momencie przeciętna dusza do­strzega zbliżanie się przypominającej ducha formy energii.

Zaczęła się wędrówka duszy, która w końcu zakończyła się spotkaniem z innymi duszami, które ją przywitały. Nastąpił okres, w którym przechodziła różne fazy doskonalenia. Nie sposób opisywać ze szczegółami całego proces jej rozwoju.
Odsyłam do literatury, która bardzo szczegółowo taktuje ten temat, chociażby do cytowanej powyżej książki. Autor swoje hipotezy opiera na badaniach przeprowadzanych na ludziach, którzy poddawali się eksperymentom, głownie seansom hipnotycznym i nie tylko, a wyniki badań były później weryfikowane z rzeczywistością, a te potwierdzają ich prawdziwość.

Po pewnym czasie dusza zaczęła przygotowywać się do powrotu na Ziemię. Jak długo trwa proces przygotowywania duszy do powrotu? Wszystko to jest uzależnione od różnych czynników, ale najczęściej można spodziewać się powrotu po kilku latach.
Wyjątek stanowi osoba, która dopuściła się aktu samobójstwa, powraca z powrotem na Ziemię prawie natychmiast, to znaczy, nawet po upływie kilku dni. Można wysnuć z tego jeden wniosek, że akt samobójczy, który jest ucieczką przed problemami życiowymi, faktycznie nie rozwiązuje problemu, a wręcz go komplikuje. Powrót następuje prawie natychmiast, a do tego z balastem, który dodatkowo obciąża desperata złą karmą, którą trzeba będzie dodatkowo przepracować.

â

 Teraz wchodzimy w obszary bardziej ,,namacalne", to znaczy, które dotyczą powrotu duszy na Ziemię. Oczywiście nie może tu być przypadkowości, związanej z wyborem czasu i miejsca wcielenia. Dusze dobrowolnie wybierają mniej doskonałe ciała i trudne życia, by wyrównać długi karmiczne lub pracować nad róż­nymi aspektami lekcji, z którymi miały w przeszłości kłopoty. Dusze wchodzą w przypisane im ciała w łonie matki mniej więcej po upływie trzeciego miesiąca ciąży, by móc praco­wać z rozwijającym się mózgiem jeszcze przed porodem. Choć stanowią część płodu, nadal są w stanie myśleć jak nieśmiertelne dusze, podczas gdy przyzwyczajają się do zespołu obwodów w mózgu i alter ego [drugie ja] swojego gospodarza. Po narodzinach włącza się amnezyjna blokada pamię­ci, a dusza stapia swój nieśmiertelny charakter z tymczasowym ludzkim umysłem, by utworzyć kombinację cech dla nowej osobowości.
W odpowiednim momencie, z dokładnością, co do sekundy dziecko rodzi się. Krzykiem oznajmia Światu swoje przyjście na Świat. Jest to dla niego traumatyczne przeżycie - zostało wyrwane z łona matki, z którą tworzyło całość, czuło się bezpiecznie.

Całe nasze życie jest związane z czteroma Żywiołami. Najwcześniej, bo już w łonie matki doświadczamy żywiołu Wody. Dziecko otoczone wodami płodowymi, jest chronione, niczym w kokonie. Po urodzeniu musi nabrać powietrza w płuca, co powoduje u niego szok. Ciemności w łonie matki, zostają zakłócone – światło [Ogień] zaczyna razić, niemal oślepiać. Po umyciu [Woda] i owinięciu w kocyku, trafia do łóżeczka, wyścielonego materacem [Ziemia]. 

Przychodzimy na Świat nago – nago z tego Świata odchodzimy. Nie zabieramy ze sobą żadnych rzeczy, gromadzonych z taką pieczołowitością, zostawiamy domy, konta bankowe, samochody, zostawiamy rodzinę i przyjaciół. Zabieramy ze sobą bardzo ważną rzeczdoświadczenia, które powinny wynieść nas na wyższy poziom rozwoju duchowego, który jest sensem naszego życia na Ziemi.

â
  
Powracam do mojego ,,Nigeryjczyka„ z poprzedniego wcielenia.

Był 29 dzień lipca 1945 roku. Na czternaście minut przed północą, w miejskim szpitalu, na Mazowszu przyszedł na Świat Jan Nowak [nazwijmy go tak umownie]. Słońce stało wtedy w pierwszym dekanacie Lwa. Kończyła się niedziela - dzień Słońca. Jeszcze nie był świadom tego, co miało go spotkać w najbliższych godzinach. Nie docierał do niego fakt, że w rodzinie, do której przyszedł jest już dwóch chłopców. Jeden z nich miał cztery lata, natomiast drugi - dwa lata.

(Ciąg dalszy nastąpi)