niedziela, 29 stycznia 2012

Psia dusza i nie tylko...


Różnica miedzy ludzkością a niższymi zwierzętami
nie jest wielka.
Masy ją ignorują, lecz ludzie szlachetni kultywują.
                                                               Meng-tsy, IV, 2-19




Ostatnia moja lektura i zjawiska, jakich doświadczam, skłoniły do napisania tego posta. Zamierzam podjąć temat traktujący o duszy, ale w sposób odbiegający od ogólnie przyjętych norm, tzn. nie będzie to elaborat, pełen zwrotów naukowych, które zwykliśmy czytać w literaturze „fachowej”. Temat niezwykle ciekawy, do końca niezbadany – budzący wiele wątpliwości. Prawdopodobnie takim pozostanie jeszcze bardzo długo, a być może nigdy do końca nie zostanie wyjaśniony. W religii katolickiej kwestie związane z duszą są jednoznaczne i stanowią jeden z dogmatów, na które monopol posiada Kościół i… tylko Kościół. O dogmatach się nie dyskutuje! I słusznie. Dlatego prościej i bezpieczniej „rozprawiać” o duszy w ujęciu filozoficznym, traktując ją (duszę), jako pierwiastek życia człowieka, zwierzęcia, czy chociażby rośliny.

Psycholodzy też nie są jednoznaczni, kiedy przychodzi wypowiedzieć się na temat duszy. Zdecydowana większość z nich twierdzi, że duszę posiada tylko człowiek, natomiast istoty będące na niższym poziomie ewolucji – zwierzęta, czy rośliny – jej nie posiadają, chociaż są one bytami ożywionymi. Kiedyś, może nie do końca, ale podzielałem ten pogląd, uznawałem, że człowiek, jako istota duchowa ma prawo czuć się bardziej pewnie i komfortowo niż wspomniane zwierzęta. Dzisiaj uważam, że jest to zwykły egoizm gatunku ludzkiego. Niezależnie od ścierających się poglądów dotyczących, kto lub co posiada duszę,

nauczymy się żyć w pełnej symbiozie
ze wszystkimi istotami,
które dzielą z nami nasz wspólny dom – Ziemię.

Człowiek, jako istota będąca na wyższym stopniu ewolucyjnym, ma wręcz obowiązek dbać o nie, troszczyć się – zapewniać im odpowiednie warunki. Być może brzmi to jak hasło utopisty, kiedy popatrzymy na barbarzyństwa, jakich dopuszczają się ludzie, którzy maltretują i zabijają bezbronne zwierzęta, a przyrodę traktowaną jak globalny śmietnik.

Dziś, kiedy moja wiedza na temat duszy jest poszerzona, głębsza, zaczynam postrzegać „świat niższych istot” zupełnie inaczej. Być może, a w zasadzie prawie pewnym jest, że na zmianę osobistych poglądów wpłynął mój przyjaciel – Helios. Kto to taki? Odpowiedź wyniknie z dalszej treści tego posta. Helios trafił pod nasz dach – stając się pełnoprawnym członkiem rodziny. Była to moje świadoma decyzja, którą poprzedziły rozmowy z żoną. Na temat odpowiedzialności, jaka spoczywa na opiekunach zwierząt, można byłoby dużo powiedzieć, ale… pozostawiam tą kwestię bez komentarza 

Przebywanie z Heliosem prawie przez dwadzieścia cztery godziny na dobę, stało się dla mnie czymś w rodzaju studium traktującym o więzi, wzajemnym przywiązaniu człowieka z „czworonożnym przyjacielem”. Nie czuję się jego „panem” – uznaję go za partnera, co obliguje mnie do tego, żeby nie wymuszać na nim posłuszeństwa, które kojarzy się z poddaństwem, podporządkowaniem. W chwili, kiedy piszę te słowa, Helios śpi przy mnie. Nie na darmo, mówi się o kimś, że jest wierny jak pies. Jak do tej pory nie słyszałem, żeby ktoś użył określenia – jest wierny jak człowiek. Wiem, że z chwilą, kiedy wyłączę komputer, Helios obudzi się i pójdzie na swoje miejsce odpoczynku. Być może się mylę, ale uważam, że ma On duszę, podobnie jak jego pobratyńscy. Zgodnie z wierzeniami Hindusów, ludzka dusza może zejść [zdegradować się] na niższy poziom, wcielając się w ciało zwierzęcia, bądź też przyjąć postać rośliny. Trudno nie zgodzić się z argumentami, prezentowanymi przez Hindusów, którzy degradację duszy upatrują w naszych słabościach, takich chociażby jak skłonność do nadmiernego spożywania mięsa, co może doprowadzić do tego, że w następnym życiu, (wcieleniu) człowiek będzie  pieskiem. Jest rzeczą oczywistą, że taka argumentacja ma swoje źródło w religii - hinduizmie, gdzie większość jego wyznawców to wegetarianie. Nie zapominajmy, że w religii katolickiej, kapłani straszą swoich wiernych piekłem, które po śmierci ma być ich  karą za grzechy popełnione na Ziemi. Kościół, w ten dość prymitywny sposób podporządkowuje swoich wiernych do poddaństwa, które nie ma w sobie cech partnerstwa – równego traktowania. W tym miejscu, tarociści bez wahania wskażą Piąty Wielki Arkan – Arcykapłana, jako kartę, która odzwierciedla to, co przed chwilą zostało przeze mnie powiedziane. 

Czy Helios jest przykładem zdegradowanej ludziej duszy? Nie wiem i być może lepiej, że nie mam takiej wiedzy. Wiem natomiast, że kiedy zabraniam mu pewnych rzeczy – głęboko wzdycha i litościwie patrzy mi w oczy. Nastrój, aura panująca w mieszkaniu wpływa na jego zachowanie, na jego psychikę. Każdy wie, że słowo psychika pochodzi od greckiego psychedusza.  Kiedy mówimy o psychice zwierząt (nie tylko psów), można dojść do wniosku, że mają one duszę. Być może taka argumentacja jest prymitywna, ale uważam, że nie jest pozbawiona sensu. Mam w swojej domowej bibliotece książkę, której autorką jest Jan Fennell zatytułowaną ZAPOMNIANY JĘZYK PSÓW, którą koniecznie powinni przeczytać wszyscy opiekunowie Canis familiaris (psa domowego). Być może po tej lekturze, większość ludzi, by spojrzała na psa z innej – lepszej strony, a problem porzuconych i maltretowanych psów, może by nie zniknął, albo przynajmniej by radykalnie się zmniejszył.

Jak pierwszorzędną kwestią jest okazywanie uczuć, posłużę się przykładem. Fryderyk II (1191-1250), król Sycylii i niemiecki cesarz przeprowadził „eksperyment”, który można by nazwać „dziełem szatana”. Z domu podrzutków wziął 50 niemowląt, każdemu z nich przydzielił opiekunkę, która miała zapewnić im podstawowe potrzeby – mycie, karmienie, ubieranie. Opiekunki miały zakaz okazywania wszelkich uczuć i odzywania się do swoich podopiecznych – niemowląt. Efekt tego „eksperymentu” okazał się tragiczny w skutkach. Żadne z dzieci nie potrafiło mówić, bawić się ani pracować, nie umiało cieszyć się ani myśleć. Ponoć wszystkie dzieci skarłowaciały i żadne z nich nie dożyło wieku dorosłego. Podejrzewam, że „pomysłodawca” by się nie odważył na powtórzenie tego pseudo-eksperymentu. Przykład ten świadczy, jak olbrzymią rolę odgrywa okazywanie uczuć – jest niezbędne dla prawidłowego rozwoju człowieka i nie tylko – także zwierząt, a nawet dla prawidłowego wzrostu roślin,  o czym doskonale wiedzą miłośnicy flory. Może to komuś wydawać się co najmniej dziwne, ale osobiście uważam za prawdziwe.  Opiekunowie zwierząt powinni swoim podopiecznym okazywać uczucia i mówić do nich, a one z pewnością odwzajemnią się w podobny sposób. Koniuszy w stajni usłyszy  rżenie, kręcący się po mieszkaniu kot zamiauczy i będzie łasił się, podobnie pies – głośnym szczekaniem przywita powracającego z pracy lokatora. 

Na zakończenie „psiego wątku” chcę przypomnieć, że Nils-Olof Jacobsen – szwedzki lekarz dokonał pewnego eksperymentu. Zważył ciało umierającego człowiek i dokonał powtórnego ważenia po śmierci. Zauważył, że ciało po śmierci ważyło 21 gramów mniej. Podobno inni lekarze, w ślad za Szwedem - powtórzyli ten eksperyment. Wynik był taki sam – spadek 21 gramów. Uznali, że właśnie tyle waży… ludzka dusza. Dokonano ważenia duszy kota – 100 gramów, a myszy – 3,5 grama. Źródła nie podają wagi duszy psa, ale można przypuszczać, że wynosi ona około 100 gramów – podobnie jak wspomnianego kota.   

Odbiegam trochę od tematu posta – duszy sensu stricte. Mówi się, że stare meble mają duszę. Można powiedzieć, że coś w tym jest. Właśnie owe „coś”, o czym nie wszyscy wiedzą, a ci natomiast, którzy posiedli tą wiedzę – zapominają lub ją lekceważą. Według mnie zbrodnią można nazwać sytuację, kiedy ludzie wyrzucali „na śmieci” stare meble i inne ręcznie wykonane przedmioty. Pamiętam czasy, kiedy ludzie rąbali siekierami stare szafy, kredensy i inne meble, które służyły, jako opał do pieców. Celowo użyłem czasu przeszłego, ponieważ dla „współczesnego” człowieka starocie, to cenne przedmioty, za którymi uganiają się kolekcjonerzy, którzy są gotowi zapłacić za nie duże pieniądze.  Samo słowo „antyk” jest niezwykle nośne, kojarzy się z przedmiotem, który został ręcznie wykonany. Podczas procesu tworzenia (np. mebla), stolarz – mistrz, działa na różnych planach energetycznych, głównie na planie eterycznym. Ów artysta (tak, artysta!) najczęściej swoje dzieło tworzy z pasją, z oddaniem. Rodzaj użytego drzewa też jest niebagatelny, ba, nawet miejsce gdzie ono rosło, odgrywa ważną rolę. Nietrudno zauważyć, że w tekście powtarza się słowo „energetyka”, która jest duszą mebla. Obecnie kupowane w sklepach meble, to masowa produkcja, wykonywana przez „bezduszne” automaty, stąd trudno w nich dopatrywać się duszy.

Kilka razy byłem świadkiem - widziałem jak człowiek przed budynkiem, siekierą niszczył stare meble, które jeszcze przed godziną  były mu przydatne. Z chwilą kupna nowych, stare zostały brutalnie potraktowane. Jest to bezmyślność i głupota. Człowieku! Opanuj się! Mogą one komuś służyć jeszcze przez wiele lat. Poza tym, z ezoterycznego (magicznego) punktu widzenia, niszczenie to źródło złych wibracji, które zakłócają równowagę energetyczną, powodują chaos, którego, na co dzień mamy w nadmiarze. 



Zacząłem tego posta cytatem Meng-tsy’ego, a zakończę słowami Stanisława Jerzego Leca:

Nie wiem, czy wierzę w duszę, ale na pewno w bezduszność.

Ez[o]

sobota, 21 stycznia 2012

Za szybko odchodzą



1946 – 2012


Wczoraj zmarła IRENA JAROCKA – piosenkarka mojego pokolenia. Miała 66 lat. Można powiedzieć, że jest to „czarna seria”, ponieważ w lipcu ubiegłego roku odeszła od nas Katarzyna Sobczyk. Obydwie przegrały nierówną walkę z chorobą nowotworową.

Pani Irena oprócz tego, że była świetną piosenkarką, potrafiła zjednywać sobie publiczność. Nie przeszkadzało Jej to, że śpiewając na wielkich estradach, potrafiła zawitać do małego miasteczka, by tam wystąpić przed miejscową publicznością i spotkać się ze swoimi wielbicielami.  Była wielka i zarazem skromna.


Poniżej zamieszczam dwa filmiki z You Tube.
Na pierwszym Pani Irena Jarocka śpiewa piękną piosenkę, mało znaną, o pięknym tytule „Nadzieja”. 
Drugi filmik to wywiad, którego udzieliła w 2008 roku dla „Interia TV”, kiedy wydała nową płytę zatytułowaną „Małe rzeczy”. 

Naprawdę warto posłuchać i obejrzeć te dwa filmiki.



Ez[o]  

czwartek, 12 stycznia 2012

Victorian Romantic Tarot [12]


SPRAWIEDLIWOŚĆ

Archetyp: Sędzia.
Określenie: Sprawiedliwość – „uczciwe, prawe postępowanie”. Jedno z podstawowych pojęć etycznych i prawnych, oznaczające cechę przypisywaną jednostkom (osoba sprawiedliwa), działaniom (sprawiedliwe postępowanie), czy instytucjom społecznym (sprawiedliwe prawa, sprawiedliwy ustrój, sprawiedliwy wyrok), wiązaną najczęściej z odpowiednim rozdziałem dóbr lub bezstronnością.
Wikipedia

Sprawiedliwość, pojęcie moralno-społeczne, ujmowane rozmaicie: w filozofii i teologii, jako cnota moralna (naczelna, bądź jedna z podstawowych), w naukach prawnych, jako zasada charakteryzująca prawo i instytucje społeczne i polityczne. W starożytności i średniowieczu, aż do nowożytnego obywatelskiego państwa prawa, sprawiedliwość była jednocześnie problemem etyczno-moralnym, religijnym, politycznym i prawnym. Pierwszego określenia pojęcia sprawiedliwość dokonał Platon (Państwo), ustalając subiektywne znaczenie sprawiedliwości (cnota) i obiektywne (cecha działalności ustawodawcy); w etyce Platona sprawiedliwość stanowi czwartą z cnót, harmonizującą trzy pozostałe (mądrość, odwagę i opanowanie), natomiast ten, kto jest sprawiedliwy, jako człowiek najlepszy w sensie moralnym, może być władcą, twórcą sprawiedliwych praw. 
Powszechna Encyklopedia PWN.  


Dlaczego aż dwa encyklopedyczne określenia dla hasła „sprawiedliwość”? Uznałem, że sprawiedliwość, jako „zjawisko”, z którym spotykamy się na każdym kroku – w życiu codziennym, wzbudza wiele kontrowersji, często przybierając różne, niekiedy wręcz „karytaturalne formy”, wymaga dokładniejszego wyjaśnienia.  

Druga kwestia dotyczy kolejności umieszczania karty Sprawiedliwość w talii Tarota. Otóż, arkan Moc jest umieszczany zamiennie z arkanem Sprawiedliwość, na pozycjach VIII bądź XI. Zmiany te mają swoje uzasadnienie w niektórych sytuacjach, o których wiedzą wszyscy zgłębiający Tarota. Kiedy mówimy o arkanach Tarota pasywnych i aktywnych (o formie i o treści), wówczas umieszczenie Sprawiedliwości na pozycji ósmej jest właściwsze niż na jedenastej, ponieważ dla arkanu ósmego (formy), arkan osiemnasty (treść) to Księżyc. Można to wytłumaczyć, że Sprawiedliwość jest formą - prezentuje prawo uniwersalne, Boskie (idealne), ale żyjemy na Ziemi, gdzie obowiązuje prawo ziemskie (kalekie), które jest treścią, postrzeganą przez pryzmat arkanu Księżyca.  

Zamieszczone powyżej, obok siebie dwie karty Sprawiedliwość, różnią się się między sobą w sposób bardzo istotny. Przyjrzyjmy się karcie z Tarota Wiktoriańskiego (tej po lewej stronie).

Temida – grecka bogini prawa i sprawiedliwości jest najczęściej przedstawiana z opaską na oczach, co ma oznaczać, że jest Ona ślepa, reprezentuje ślepe prawo. Na karcie widzimy Ją bez opaski, co może sugerować, że działa świadomie, nie wydaje wyroków w sposób intuicyjny. Bogini prawa i sprawiedliwości jest rozebrana – nie ma nic do ukrycia. Jest przedstawicielką jasnego, czytelnego i przejrzystego prawa, co znajduje odbicie w Jej harmonijnym, pięknym, kształtnym ciele. Temida ma długie włosy, co świadczy, że jest postacią dojrzałą, czym wzbudza zaufanie – przekonanie, że wydaje sprawiedliwe wyroki. Na głowie ma wianek z liści laurowych, które symbolizują zwycięstwo. W tym przypadku sprawiedliwość zwycięża zło, które musi być ukarane.  W prawej, uniesionej ręce trzyma swój atrybut – wagę, na której szale kładzie winy i kary.  Obydwie szale muszą się zrównoważyć, a wtedy można być pewnym, że kara jest adekwatna do winy. Natomiast w lewej ręce Temida dzierży drugi jej atrybut – miecz, narzędzie do egzekucji kary. Stoi Ona pewnie na skale, nad samą przepaścią, co nie robi na Niej żadnego wrażenia., U Jej stóp siedzą dwa gołąbki, które czują się pewnie – wiedzą, że nie grozi im żadne niebezpieczeństwo – są w bezpośrednim zasięgu prawa. Jakże inna jest sytuacja postaci nad przepaścią. Przerażenie, strach na twarzy, świadczą, że ta uskrzydlona postać musiała nieźle nabroić. Jej ciało oplata szeroka, czerwona szarfa (ogień), która ciągnie się za nią, daleko do tyłu. Na niebie widoczna poświata – światło niosące nadzieję i wiarę. W dole przepaści widać palący się ogień, ku któremu zbliża się ten nieszczęśnik. Zastanawia mnie, kim jest to wystraszona nad przepaścią postać. Posiadaczem skrzydeł nie może być ktoś zwyczajny. Myślę, że jest to upadły anioł, który uległ pokusie, która nad nim zatriumfowała. Być może jest to sam Lucyfer, który został ukarany w okrutny sposób przez Boga – został wtrącony do piekła, za to, że wykradł Mu ogień.  

Przemyślenia. Na wstępie posta, kiedy powoływałem się na encyklopedyczne określenia „sprawiedliwości”, odczuwałem i nadal tkwi to w mojej psychice, że przytoczone słowa brzmią trochę jak fikcja przeplatająca się z rzeczywistością. Być może powodem tak krytyczno-pesymistycznego spojrzenia na sprawiedliwość, jako zjawisko, jest fakt, że wiążące się z nim PRAWO ma wiele odcieni szarości, a zdecydowanie mniej czystych barw. Mówiąc prostym językiem, bez używania metafor, każdy z nas, na co dzień staje przed dylematami: Czy postępuję sprawiedliwie? Czy wobec mnie inni postępują sprawiedliwie? Jakie sankcje mogą mnie spotkać, kiedy będę łamał prawo? W tym miejscu do głosu dochodzi Prawo, to pisane przez duże „P”. Paradoks tkwi w tym, że jest ono łamanie – nieprzestrzegane, lekceważone. Nie ma w tym stwierdzeniu żadnej przesady, wystarczy włączyć telewizor, sięgnąć do prasy, by przekonać się, że łamanie prawa stało się regułą – czymś normalnym. Zdarza się, że sędziowie, którzy powinni być kryształowo czyści, jak przysłowiowa żona Cezara, okazują się zwykłymi skorumpowanymi urzędnikami. Może ktoś postawić mi zarzut, że jestem niesprawiedliwy, tłumacząc, że wszędzie może znaleźć się „czarna owca”. To prawda, ale jest cała lista zawodów (tzw. zaufania publicznego), w których stawia się wysokie wymagania wobec ludzi, którzy je wykonują. Prawodawca – Sejm, tworzy „pokraczne” przepisy prawne w nadmiernej ilości.
Im bardziej chore państwo, tym więcej w nim praw.
Być może się mylę, ale pozornie anachroniczna instytucja, jaką jest ława przysięgłych, w której zasiadają ludzie różnych profesji, zaczynając od prostego robotnika, poprzez urzędnika, a kończąc na prawnikach, jest najbardziej sprawiedliwym ciałem, które kieruje się nie tylko tzw. „literą prawa”, ale także zwykłą moralnością, trzeźwą oceną tego, co jest przedmiotem procesu. Tam gdzie ktoś jednoosobowo ma decydować o losie drugiego człowieka, rodzą się wątpliwości, co do tego, czy zapadnie sprawiedliwy werdykt. Problem rozciąga się znacznie dalej, poza sale sądów.  Mam tu na myśli egzaminatorów na prawo jazdy, czy chociażby arbitrów sportowych. Najczęściej wśród tych wymienionych, dochodzi do przekupstwa, brania łapówek, jednym słowem korupcji, która w naszym kraju jest zjawiskiem nagminnym, które już nie robi na ludziach większego wrażenia.

Drugą niepokojącą kwestią jest odpowiedzialność za słowo. Nie będę odosobnionym i zbyt oryginalnym, kiedy powiem, że główną niechlubną w tym rolę odgrywają politycy. Każdy ma prawo do krytyki, ale takiej, która mieści się określonych ramach, która nie uwłacza godności drugiej osoby. Język, jaki można usłyszeć w Sejmie jest żenujący – nasiąknięty złością, nienawiścią. Skąd to się bierze, gdzie tkwi przyczyna? Uważam, że każdy ma prawo mówić, ale  powinien wcześniej zadać sobie pytanie: „Czy udźwignę odpowiedzialność, którą powinienem brać na siebie za wypowiedziane słowa”. Niestety, ale opluwa się Prezydenta, premiera, który nie jest dłużny swoim adwersarzom – w odwecie wylewa pomyje na ich głowy. Prawo jest martwe – nieskuteczne, a jedynie egzekwowane wobec „małych tego świata”.

Wszyscy, którzy mają zamiar, bądź zajmują się ezoteryką, powinni pamiętać, że to właśnie na nas ciąży obowiązek bycia sprawiedliwym nie tylko wobec innych, ale także wobec siebie. Wiem, że tarotowy Księżyc bywa podstępny, że może nieźle nam namieszać. Miedzy innymi dlatego, że zajmujemy się naukami tajemnymi, powinniśmy mieć otwarty umysł. Nie bójmy się zaglądać do najgłębszych zakamarków własnej podświadomości. Wiem, że można tam zobaczyć nie zawsze przyjemne obrazki, które odsłonić mogą naszą ułomność – w tym, być może niesprawiedliwość, jakiej dopuściliśmy się w przeszłości. Jak ma boleć, niech boli, ale masochizm i samobiczowanie, to najgorsze formy nałożonej przez siebie pokuty.

Żyjemy na Ziemi, gdzie obowiązują prawa ziemskie, niedoskonałe, o czym „wydzierałem się” przed chwilą. Stosujmy ziemskie miary do jego egzekwowania, kierując się zwykłą, ludzką uczciwością. Jeśli komuś się wydaje, że przechytrzył kogoś, oszukał – jest w błędzie. Młyny sprawiedliwości, te „na górze” mielą, być może powoli, ale sprawiedliwie, w myśl powiedzenia: Pan Bóg nierychliwy, ale sprawiedliwy.   

W tym poscie, który traktuje o sprawiedliwości, nie mogę sobie pozwolić na pominięcie drobnego, ale dość istotnego szczegółu związanego z astrologią. Kiedy mówimy o przestrzeganiu i egzekwowaniu prawa, pamiętajmy, że zodiakalny Skorpion jest reprezentantem wspomnianych cech. Panie i panowie Skorpiony to urodzeni policjanci, celnicy, sędziowie – osoby tzw, zaufania publicznego.



Po obejrzeniu tego filmiku, komentarz jest zbyteczny. 


Ez[o] 

piątek, 6 stycznia 2012

Bez jasnowidza



Koniec starego i początek nowego roku to czas, kiedy w prasie, radiu (nie w radio) i telewizji, aż roi się od różnych plebiscytów, konkursów, które mają wyłonić różnych NAJ… najlepszego biznesmena, najlepszy bank, najlepszego sportowca, najlepszą gminę, najlepszą firmę w branży budowlanej, itp. Każdy z nas mógłby wymienić wiele podobnych, ogólnopolskich, czy lokalnych plebiscytów, których większość jest ogłaszana, tworzona, przez pewne grupy osób, w celu zaspokojenia własnych partykularnych interesów. Byłbym niesprawiedliwy, gdybym wrzucił wszystkich do „jednego worka”, dlatego spieszę wyjaśnić, że są plebiscyty i konkursy z bardzo długoletnią tradycją, na które każdego roku czekają z niecierpliwością tysiące ludzi. Przywołam, chociażby grudniowy konkurs szopek na krakowskim rynku, czy też styczniowy plebiscyt na sportowca roku. Ale to, tak na marginesie.

Początek roku, to okazja dla dziennikarzy, którzy zapraszają do swoich redakcji i telewizji jasnowidzów, którzy wieszczą, co ma przynieść dla kraju, ba nawet dla Świata rozpoczynający się rok. Obok nich, jakby przez pączkowanie, rozmnażają się różni „przepowiadacze” przyszłości, którzy reklamują się w różnych, przeważnie „kolorowych” pismach. Nic w tym dziwnego, ponieważ rynek kształtuje podaż. Jeśli dziewczyna, czy chłopak czeka na swoją „wielką miłość”, to nie widzę nic w tym dziwnego, że szukają wsparcia u wróżki, oczekując od niej dobrych wiadomości. Dlaczego o tym piszę, w czym jest problem, a może wcale go nie ma, nie istnieje? Wiele razy pisałem o różnych pseudo wróżbitach, którzy potrafią zrobić wiele zamętu w rozpalonych głowach młodych ludzi, bądź spowodować niepokój i obawy wśród tych, którzy szukają pocieszenia i odrobinę nadziei stojąc oko w oko z nieuleczalną, groźną chorobą. http://umiarkowany-eremita.blogspot.com/2011/01/prawda-i-fasz.html. Wracam do głównego wątku, ponieważ rozprawianie o hochsztaplerach podszywających się pod wróżbitów, jest przysłowiowym biciem głową w ścianę.

Odniosę się do głośnej, od kilku lat kwestii – końca świata, który rzekomo ma nastąpić 21 grudnia, tego roku. Rządni sensacji i zwykli naciągacze zwietrzyli dobry interes, wydając różnego rodzaju książki, w których można wyczytać jak uchronić się przed nadciągającą zagładą. Pomijając prawdziwość, wiarygodność tej „sensacji”, osobiście uważam (z ezoterycznego punktu widzenia), że nagła zagłada Ziemi, byłaby zbyt łagodną karą dla ludzkości. Można by porównać ją w skali mikro, do śmierci samobójczej pojedynczego człowieka, który nie zdaje sobie sprawy, że tak naprawdę, jego akt „rozpaczy” nie rozwiązał problemu, wręcz przeciwnie – bardziej go zagmatwał.  

W tym miejscu zachęcam do lektury książki Kenneth’a Johnson’a Mądrość Jaguara - Magia Kalendarza Majów. To właśnie Kalendarz Majów stał się przyczynkiem do rozpętania histerii o mającym nastąpić końcu świata. Postaram się w sposób syntetyczny, bardzo skrótowo nakreślić skąd tyle niepokoju i histerii. Majowie używali swego kalendarza do obliczania kosmicznych i historycznych cykli – używając systemu rachunkowego, zwanego Wielką Rachubą. Wielki Cykl, w którym żyjemy, rozpoczął się 13 sierpnia 3114 p.n.e., kiedy to Pierwsza Matka i Pierwszy Ojciec stworzyli obecny świat, którego koniec (w sensie umownym a nie fizycznym) nastąpi 21 grudnia 2012 roku. Poczuli się zawiedzeni ci wszyscy, którzy znają kalendarz Majów ze źródeł New Age, ponieważ według nich, Wielki Cykl Majów miał się zakończyć 17 sierpnia 1987 roku, a wraz z nim miała ulec zagładzie Ziemia.

W rzeczywistości data 21 grudnia 2012 roku kryje coś więcej niż zwykłe spekulacje. Właśnie w tym dniu Słońce znajdzie się w rzeczywistej zodiakalnej koniunkcji ze środkiem Drogi Mlecznej. Oznacza to, że Słońce ostatniego dnia Wielkiego Cyklu znajdzie się w środku wszechrzeczy. Będzie to bardzo rzadkie zjawisko zdarzające się raz na tysiące lat. Można zadać pytanie:, Co dalej? Koniec Wielkiego Cyklu jest … początkiem nowego Wielkiego Cyklu, który według Majów będzie trwał przez 2760 lat.

Kończę ten wątek cytatem ze wspomnianej książki:
Jeśli koniec Wielkiego Cyklu oznacza cokolwiek, z cała pewnością nie oznacza rzeczywistej, fizycznej destrukcji planety. Oznajmia on śmierć staroświeckiego poziomu świadomości, który przestał zaspokajać potrzeby ludzkości. Koniec wszystkich starannie pielęgnowanych koncepcji życia i wszechświata będzie z pewnością przeżyciem bolesnym i na pewno będzie miał dotkliwe reperkusje w sferze politycznej lub społecznej. Jednakże antyczne proroctwa równie wyraźnie obiecują narodziny nowego, bardziej oświeconego pola świadomości. 

Cytat ten doskonale odzwierciedla wszystkie zmiany, jakie obecnie zachodzą na Świecie, w różnych sferach życia, które przebiegają dynamicznie, często niespodziewanie.

Drugą niezwykle ważną kwestią, która obok innych czynników silnie wpływa na nasze fizyczne i duchowe życie, jest powolny, płynny proces przejścia trwającej Ery Ryb w nadchodzącą Erę Wodnika, której „patronować” będzie Saturn. Nakładające się dwa zjawiska: Koniec Wielkiego Cyklu Majów i wspomniane przejście Ery Ryb w Erę Wodnika, tworzą ciekawe czasy, obfitujące w szereg nie zawsze korzystnych zjawisk, jakich doświadczamy, niemniej stanowią coś fascynującego, co nie wszyscy potrafią dostrzec i docenić.

Schodzę na Ziemię, na twardy grunt, by powiedzieć coś banalnego, oczywistego. W tym roku, podobnie jak w innych latach, będą umierali ludzie, robiąc miejsce dla dzieciaczków, którzy przyjdą na Świat. Będą zamożni ludzie i biedni, mądrzy i nieco mniej mądrzy, szczęśliwi i zawiedzeni. Nie obędzie się bez konfliktów między narodami, kryzysy gospodarcze nie znikną z Ziemi, Matka Natura może pogrozić nam palcem - zsyłając susze bądź powodzie. W Afryce choroby i głód będą powodować śmierć dziesiątków tysięcy ludności, kiedy w tym samym czasie miliony ton żywności trafi na wysypiska śmieci, a firmy farmaceutyczne będą utylizowały leki, które nie straciły jeszcze gwarancji. W Polsce i na Ukrainie latem odbędzie się dawno „odtrąbione” EURO 2012. Pani minister sportu rozdzieli poza kolejnością tysiące „wejściówek” na mecze, które trafią do rąk VIP-ów i polityków. Ci ostatni w dowód wdzięczności, będą kłócić się w parlamencie, tworząc ustawy-buble, których najlepszym miejscem jest kosz na śmieci. Statystyki policyjne będą odnotowywać kolejne rekordy o zatrzymanych pijanych kierowcach, którzy nic nie robią sobie z ułomnego prawa. Ilość niedożywionych dzieci w szkołach będzie stanowiło constans.

By nie popaść w pesymizm, dla równowagi – na drugą szalę (symbolicznej wagi) kładę coś pozytywnego, coś, co poprawi moje wibracje, uraduje duszę. W najbliższą niedzielę Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy Jurka Owsiaka zagra po raz dwudziesty, a wraz z Nim tysiące wolontariuszy wyjdzie na ulice naszych miast, by zbierać pieniądze na zakup najnowocześniejszych urządzeń dla ratowania życia wcześniaków oraz pomp insulinowych dla kobiet ciężarnych z cukrzycą. Powstawać będą kolejne fundacje, które podadzą pomocną dłoń potrzebującym pomocy. Pani Ania Dymna przy wsparciu dobrych ludzi, wyposaży Ośrodek „Dolina Słońca” w sprzęt, który będzie służył osobom niepełnosprawnym intelektualnie. Wrażliwa młodzież wraz z personelem, będą w hospicjach opiekować się nieuleczalnie chorymi ludźmi. Co jakiś czas w marketach, będą odbywały się akcje zbiórki żywności dla biednych rodzin. W schroniskach znajdą swój „ciepły i bezpieczny kąt” opuszczone i zaniedbane zwierzęta.

W tym wszystkim będę żył ja, będziesz żył/żyła Ty, gdzie musimy znaleźć swoje miejsce, może nie zawsze wygodne, ale spokojne i w miarę bezpieczne. Jako karmiczna Jedynka, w tym roku, do października będę w szóstym roku osobistym, który jest niezwykle korzystny dla poprawy i zacieśnienia relacji z innymi ludźmi, czego nie mogę zaprzepaścić, zmarnować. Planów na ten rok wiele, a co z ich realizacją? Okaże się za dwanaście miesięcy.

Proponuję Wszystkim, by ufnie patrzyli w przyszłość, by oprócz makijażu z kosmetyków, korzystali z naturalnego makijażu – z uśmiechu, który nic nie kosztuje, a sprawia, że życie jest  pogodne, bardziej radosne.


Drobne uzupełnienie.

Jest niedziela. Przed chwilą wróciliśmy z Heliosem ze spaceru. Napotkaliśmy kilka grup wolontariuszy od Jurka Owsiaka. Oczywiście „nie poskąpiliśmy grosza” – wrzuciłem do puszki pieniądze. W tym roku – według jednego z wolontariuszy – w Wałbrzychu jest ich mniej. Zgłosiło się około 80 osób. Myślę, że jednak i tym razem, padnie rekord zebranych pieniędzy na Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy.  

 Ez[o]