czwartek, 23 maja 2013

Trzy zasady


Moje wątpliwości, co do sensu pisania tego tekstu zrodziły się, kiedy przez kilka kolejnych dni, będąc na spacerze z Heliosem widziałem głównie starsze osoby wychodzące z aptek, które trzymały w rękach przezroczyste woreczki foliowe wypełnione lekami. Przychodzi mi na myśl obiegowe powiedzenie, że emeryci w Najjaśniejszej wydają pieniądze na opłaty i na... lekarstwa, a pozostałe "grosze" muszą im wystarczyć na zaspokojenie podstawowych potrzeb - jedzenie, czy ubrania. Dotarcie do świadomości starszych ludzi jest prawie niemożliwe, ale doszedłem do wniosku, że klientami aptek są coraz młodsi ludzie, którzy "trują się" różnymi specyfikami, głównie przeciwbólowymi. Chociażby, dlatego warto spróbować coś zmienić na lepsze. Na marginesie dodam, że apteki bardziej przypominają sklepy drogerii, w których można dostać setki tzw. suplementów diety, szampony i inne kosmetyki. 

W ubiegłym roku, w maju napisałem posta "Szlachetne zdrowie", który nie spotkał się z jakimś, szczególnym przyjęciem, na co mówiąc szczerze w ogóle nie liczyłem. Dodam, że prowadzę bloga z czystej przyjemności, a pisane teksty mają utrzymywać moje szare komórki w aktywności, by nie obumierały zbyt szybko, w myśl zasady: "Organ nieużywany zanika". Ponadto blog daje mi możliwości poznania ciekawych ludzi, z którymi mogę wymienić się poglądami, czegoś nowego nauczyć się od nich.

We wspomnianym poscie dość ogólnie pisałem o niekonwencjonalnych metodach leczenia. Między innymi, wspomniałem o pani Carolinie Myss, której zdaniem, utrzymanie organizmu w stanie równowagi (w zdrowiu) bądź przywrócenie równowagi (wyzdrowienie) można ująć w trzech punktach, które są głównym tematem tego posta.

Wcześniej zacytuję słowa Awiessałom'a Podwodnego, rosyjskiego ezoteryka, który w swoim czterotomowym dziele - Astrologii Kabalistycznej, w tomie "Ciała subtelne" zadaje pytanie:

"Co to jest zdrowie? Przed rozpoczęciem omawiania tej kwestii należy określić, co jest dla nas ważniejsze - zdrowie czy choroba. Mianowicie, czy należy rozpatrywać zdrowie, jako brak chorób, czy chorobę jako zaburzenie zdrowia.  Ogólnie rzecz biorąc, autor opowiada się za poglądem drugim: zdrowiem należy nazywać taki stan (dowolnego) ciała subtelnego, przy którym wytrzymuje ono bez istotnych uszkodzeń obciążenia, których doświadcza w organizmie, nie doznając przy tym znaczniejszego zaburzenia równowagi i uszkodzenia pozostałych ciał".

Cała batalia o zdrowie ciała fizycznego, które możemy dotknąć, zmierzyć, rozgrywa się w pozostałych ciałach (subtelnych), ale głównie na linii ciało eteryczne - ciało fizyczne. Niestety, ale przeciętny człowiek o tym nie wie, z prostego powodu - jego wiedza o ciałach subtelnych jest znikoma lub... żadna! Człowiek skupia się na chorobie konkretnego narządu, co zostaje potwierdzone diagnozą lekarską. Z receptą pacjent kieruje się do apteki, gdzie przy okienku opróżnia portfel i wychodzi z reklamówką firmową pełną lekarstw. Leczenie farmakologiczne często polega na prostej zasadzie - prób i błędów. Powtórzę zdanie z posta "Szlachetne zdrowie", że leczenie farmakologiczne polega na zamianie choroby ze stanu ostrego w stan przewlekły, nad czym pacjenci w ogóle się nie zastanawiają. Z ust znajomego usłyszałem, że lekarz powiedział mu, że lek przeciw nadciśnieniu, który mu zapisał będzie musiał zażywać do końca życia!  Z całym szacunkiem odnoszę się do lekarzy, ale coraz częściej niektórzy z nich są na "usługach" firm farmaceutycznych, od których otrzymują tzw. "prezenty". Ładnie brzmi, nie powiem.

Co możemy zrobić, żeby pomóc sobie i ułatwić leczenie specjaliście, o którym nie możemy zapominać?

Pani Caroline Myss, która jest specjalistką od diagnoz intuicyjnych, w swojej książce "Anatomia duszy" w szczegółowy sposób przekazuje swoją wiedzę - uczy, w jaki sposób odczytywać energię, która ma wpływ na nasze ciało fizyczne i sygnalizuje wszelkie zmiany chorobowe. Jak wspomniałem wcześniej skupię się na trzech zasadach, które za panią Caroline Myss zacytuję prawie w całości. Wszelkie wyróżnienia (tekst pisany kursywą, czy pogrubiony) pochodzą ode mnie, w celu zwrócenia uwagi na rzeczy moim zdaniem najbardziej istotne.   


ZASADA PIERWSZA  -  Biografia staje się biologią.

Zgodnie z medycyną energetyczną wszyscy jesteśmy żywymi księgami. Nasze ciało zawiera całą naszą historię – rozdział, akapit, wers każdego wydarzenia z naszego życia i każdej znajomości. Gdy życie płynie, nasze zdrowie biologiczne staje się żywym, oddychającym obrazem biograficznym zawierającym nasze zalety, wady, nadzieje oraz nasze lęki. 
Każda myśl, która pojawia się w naszej głowie, przemierza układ biologiczny i wzbudza reakcję fizjologiczną. Niektóre z tych myśli są jak głębokie wstrząsy i wywołują zmiany w całym ciele. Strach, na przykład, jest czynnikiem pobudzającym każdy układ twojego ciała: czujesz ściskanie w żołądku, serce bije ci szybciej i oblewasz się potem. Myśl przepojona miłością sprawia, że się odprężasz. Niektóre myśli są ledwo zauważalne, a inne zupełnie nieświadome. Wiele jest bez większego znaczenia; przelatują przez ciało jak wicher i nie zaprzątają uwagi, a ich wpływ na nasze zdrowie jest znikomy. Natomiast każda świadoma myśl - i wiele nieuświadomionych - wywołuje reakcję fizjologiczną.
Wszystkie myśli, niezależnie od swojej treści, najpierw przedostają się do naszych układów, jako energia. Te spośród nich, które mają ładunek emocjonalny, mentalny, psychiczny lub duchowy, wytwarzają reakcję biologiczną, która następnie jest przechowywana w naszej pamięci komórkowej.  W ten sposób nasza biografia stopniowo, powoli, dzień po dniu, wplata się w nasze układy biologiczne. [...]
Ustawiczne, narastające zmęczenie, które przytępia umysł i emocje, jest energetycznym symptomem wskazującym, iż w ciele występują jakieś zaburzenia. Większość osób nie zauważa tych objawów, bo w gruncie rzeczy są bezbolesne. Ale poprzez ciągłe zmęczenie, które nie ustępuje nawet przy większej ilości snu, ciało stara się zasygnalizować, że człowiek jest chory "energetycznie". Reagując na tę informację, często można zapobiec rozwojowi choroby.
Depresja to inny symptom, że coś jest nie w porządku. W środowisku medycznym depresją uważa się na ogół za zaburzenie emocjonalne i mentalne. Przedłużająca się depresja często poprzedza chorobę fizyczną. W języku energii mówi się, że depresja w sensie dosłownym jest wyzbywaniem się energii - lub, inaczej, siły życiowej - bez udziału świadomości. Jeśli porównać energię do pieniędzy, to depresja przypomina otwarcie portfela i oświadczenie: "Nie obchodzi mnie, kto weźmie moje pieniądze i na co zostaną wydane". Trwająca długo depresja nieuchronnie prowadzi do chronicznego zmęczenia. Jeśli nie dbasz o to, kto i jak wydaje twoje pieniądze, z pewnością zbankrutujesz. Tak samo bez energii nie możesz zachować zdrowia. [...]
Bardzo łatwo nauczyć się czegoś i stosować potem tę wiedzę tylko od czasu do czasu. Myśl, że biografia staje się biologią, zakłada, że w pewnym stopniu uczestniczymy w procesie powstawania choroby. Ale - i jest to bardzo ważne - nie powinniśmy obwiniać o chorobę ani samych siebie, ani pacjentów.  Ludzie rzadko świadomie wywołują chorobę. Choroba jest raczej konsekwencją schematów zachowań i postaw, dopóki nie odczujemy ich skutków. Dopiero, gdy choroba zmusza nas do przeanalizowania sytuacji, zaczynamy rozumieć, że nasze codzienne lęki zgorzknienie to substancje biologiczne szkodliwe.
Oczywiście, wszyscy mamy negatywne uczucia, ale nie każdy negatywizm powoduje chorobę. Aby powstało zaburzenie, negatywne emocje muszą dominować, a cały proces przyśpiesza świadomość tego, że negatywna myśl jest toksyczna, i równocześnie przyzwolenie, aby trwała ona w twoim umyśle. Na przykład, możesz zdawać sobie sprawę, że powinieneś komuś wybaczyć, a mimo to uznać, że chowanie urazy daje ci więcej siły. Obsesyjny gniew stwarza większe niebezpieczeństwo, że rozwiniesz w sobie chorobę, ponieważ energetyczną konsekwencją negatywnej obsesji jest bezsilność. Energia jest siłą, a gdy wysyłasz ją w przeszłość, rozpamiętując bolesne wydarzenia, wówczas odbierasz siłę swojemu teraźniejszemu ciału i może to prowadzić do choroby.
Siła jest podstawą odzyskiwania i zachowywania zdrowia. Poczucie bezsilności nie tylko prowadzi do niskiej samooceny, ale również pozbawia ciało energii i ogólnie osłabia organizm. Dlatego kolejna zasada mówi o podstawowym znaczeniu, jakie dla naszego zdrowia ma siła wewnętrzna.

Mój komentarz
Zbyt wielkim uproszczeniem byłoby powiedzieć: "Jak żyjesz, takie masz zdrowie", niemniej jest w tym stwierdzeniu cząstka prawdy, powiem więcej: Za część stanów chorobowych, jakie spotykają ludzi w dorosłym życiu, odpowiadają rodzice. Wiem, że brzmi to, jako zrzucenie winy ze swoich barków, obarczeniem ojca czy matkę. Być może się mylę, ale uważam, że Polska jest ewenementem w Europie, gdzie rodzice na kawałku papieru piszą zwolnienie swojego dziecka z zajęć... wychowania fizycznego, bądź usprawiedliwienie jego nieobecności w szkole, ponieważ bolała go głowa, w czasie, gdy koledzy pisali sprawdzian. Pozornie, sprawy błahe, nie warte by się nimi zajmować. W prawej półkuli mózgowej dziecka zostaje zakodowana informacja, że można uniknąć "trudnych sytuacji", do której podświadomie ono sięgnie po kilkunastu latach, jako dorosły człowiek. Za każdym razem, kiedy przyjdzie się zmierzyć z "trudną sytuacją" - wezwanie do sądu, rozliczenie się z fiskusem itp. będzie odczuwał silny ból głowy. A wspomniane zwolnienia z zajęć fizycznych, "zaprocentują" otyłością, której skutki zdrowotne bywają niezwykle poważne.
Wiele osób kończy szkołę, zdobywa zawód, którego nie lubią. Ojciec był kolejarzem, to syn musi także pracować na kolei. Taki los spotkał mojego kolegę. Wracał z pracy męczony, załamany psychicznie. Pracował w zawodzie jeden rok, który był dla niego katorgą. Opuścił rodzinny dom i... został kadetem szkoły "Orląt w Dęblinie. Został pilotem wojskowym, później cywilnym. Obecnie jest na emeryturze. Myślę, że gdyby dłużej pracował jako kolejarz, jego organizm by się zbuntował - odmówił posłuszeństwa.
Trwanie w trudnych związkach partnerskich, prowadzi do poważnych zaburzeń zdrowia, a mimo tego znaczna część ludzi w nich pozostaje. Najczęściej doświadczają tego stanu kobiety, które niejako "poświęcają się" by wychować dzieci. Jest to raczej masochizm, niż poświęcenie.
Przykładów, które można przyporządkować pierwszej zasadzie "Biografia jest biologią", jest bardzo wiele i dotyczą różnych sfer życia, których dość często doświadczmy "na sobie".


ZASADA DRUGA   Siła wewnętrzna jest niezbędna dla zdrowia. 

Rozważmy pierwszą zasadę - że biografia staje się biologią - w porównaniu z drugą zasadą - że siła wewnętrzna jest niezbędna dla zdrowia. Siła ta łączy nasz świat wewnętrzny z zewnętrznym, przemawiając językiem mitów i symboli. Weźmy na przykład najbardziej znany symbol władzy i siły: pieniądze. Gdy ktoś w głębi duszy przekonany jest, że pieniądze symbolizują siłę, wówczas ich zdobywanie i posiadanie staje się dla niego równoznaczne ze zdrowiem; gdy zdobywa pieniądze, jego układ biologiczny otrzymuje sygnał, że oto do ciała napływa siła. Jego umysł przekazuje podświadomości informację: ,,Mam forsę, jestem więc bezpieczny. Jestem silny, wszystko u mnie w porządku”. To pozytywne stwierdzenie, przesyłane do całego układu biologicznego, tworzy zdrowie.
Oczywiście zarabianie mnóstwa pieniędzy nie daje zdrowia, lecz nieuchronnie wiąże się z udręką, bezsilnością i chorobą. Gdy zaczynasz mieć kłopoty ze zdobywaniem pieniędzy, albo nagle je tracisz, twój układ biologiczny może osłabnąć. [...]
Każdy z nas zna wiele symboli siły, a wszystkie mają swoje biologiczne przeciwieństwo.  [...]  Nasze życie obraca się wokół symbolów siły - pieniędzy, władzy, tytułów, urody bezpieczeństwa. Ludzie obecni w naszym życiu i wybory, których co chwila dokonujemy, są wyrazem i symbolem naszej siły wewnętrznej. Często nie chcemy przeciwstawiać się osobie, która, jak sądzimy, ma więcej siły niż my, i niejednokrotnie zgadzamy się na pewne rzeczy, czując, że nie jesteśmy dość silni, by odmówić. W bardzo wielu sytuacjach i związkach czynnikiem dominującym jest ocena siły: kto nią dysponuje i w jaki sposób możemy mieć w niej swój udział.  
Poznanie symboliki języka energii oznacza, że musimy nauczyć się oceniać siłę swoją i innych. Informacje energetyczne są zawsze zgodne z prawdą. Chociaż ktoś może publicznie mówić, że się z czymś zgadza, to jego energia pokaże, jakie rzeczywiście są jego odczucia, a owe odczucia znajdą sobie drogę by ujawnić się w jakiejś symbolicznej formie. Nasze układy biologiczny i duchowy zawsze chcą wyrażać prawdę i za każdym razem znajdą na to właściwy sposób.
Musimy wiedzieć, co daje nam siłę. Łatwiej wyjdziemy z każdej choroby, gdy rozpoznamy swoje symbole siły oraz swój symboliczny i fizyczny z nimi związek i będziemy śledzić wszystkie informacje, jakie na ich temat przesyła ci twoje ciało i intuicja.

Mój komentarz
Powyższy cytat (druga zasada) jest na tyle wyczerpujący, że skupię się na jednym, ale niezwykle ważnym wątku - dopasowaniu ciała fizycznego z (subtelnym) ciałem eterycznym. Swoją wiedzę na ten temat czerpałem z wielu źródeł, między innymi z hinduskiego systemu (Siedmiu Świętych Czakr); z Kabalistycznego Drzewa Życia (Dziesięciu Świętych Sefir), czy wreszcie z Kabalistycznej Astrologii (Ciał subtelnych).
Jak wspomniałem wcześniej, najbardziej odczuwamy "swoje" ciało fizyczne, o które należycie nie troszczymy się, a wręcz je maltretujemy. Ciałem subtelnym, które bezpośrednio sąsiaduje z fizycznym, jest ciało eteryczne. Według A. Podwodnego ciało eteryczne jest matrycą, czyli wzorem, według którego jest zbudowane ciało fizyczne. Energia ciała eterycznego odbierana jest przez człowieka, jako energia życiowa oraz siła fizyczna. Dobra energetyka eteryczna oznacza doskonałą ochronę ciała fizycznego. I odwrotnie - uszkodzone ciało eteryczne powoduje trudno uleczalne choroby narządów fizycznych. Niestety, ale tzw. "kultura eteryczna" u ludzi jest na bardzo niskim poziomie, a niezgrabne ruchy, potykanie się o krawężniki, obijanie się o przedmioty i innych ludzi, są tego przykładem. Kiedy patrzymy na akrobatów, sportowców, tancerzy, widzimy ich zgrabne ruchy, co oznacza, że ich ciała: eteryczne i fizyczne są dobrze dopasowane. Z czego pobieramy energię ciała eterycznego? Można by powiedzieć, że prawie ze wszystkiego, ale głównie: z  Przyrody, ruchu na świeżym powietrzu, prawidłowego odżywiania, a nawet z dobrze  dobranych kosmetyków i ubrań. Nie możemy zapominać, że główną siłę wewnętrzną (ciała eterycznego) czerpiemy ze Słońca.
Oczywiście pozostałe ciała subtelne odgrywają bardzo ważną rolę w utrzymaniu ciała fizycznego w należytym stanie (w zdrowiu).


ZASADA TRZECIA   Sam możesz sobie pomóc wyzdrowieć.

Medycyna energetyczna to filozofia holistyczna, która mówi: ,,Ponoszę odpowiedzialność za swoje zdrowie. A więc do pewnego stopnia przyczyniłem się do powstania tej choroby. Mogę uczestniczyć w pozbyciu się jej, uzdrawiając sam siebie, to znaczy uzdrawiając jednocześnie swoje emocjonalne, psychiczne, fizyczne i duchowe ja".
Uzdrowienie i wyleczenie to nie to samo. ,,Wyleczenie” następuje wówczas, gdy człowiek skutecznie kontroluje i hamuje fizyczny postęp choroby. Wyleczenie dolegliwości fizycznej niekoniecznie musi oznaczać, że ustąpiły także napięcia emocjonalne i psychiczne będące częścią choroby. W takim przypadku istnieje duże prawdopodobieństwo jej powrotu.
Proces leczenia ma charakter bierny, co oznacza, że pacjent skłonny jest oddać władzę nad sobą lekarzowi i poddać się przepisanej terapii, zamiast aktywnie stawić czoła chorobie i odzyskać zdrowie. Uzdrawianie natomiast jest procesem aktywnym i wewnętrznym, wymagającym przeanalizowania własnych postaw, wspomnień i przekonań - po to, aby porzucić wszelkie negatywne wzorce, które uniemożliwiają pełny powrót do zdrowia duchowego i emocjonalnego. Taka wewnętrzna analiza nieuchronnie prowadzi do przyjrzenia się okolicznościom zewnętrznym i do próby rekonstrukcji własnego życia w sposób pozwalający rozbudzić swoją wolę - wolę, by dostrzec i akceptować prawdę o sobie i o korzystaniu z własnej energii; oraz wolę, by zacząć korzystać z tej energii do tworzenia miłości, wiary i zdrowia.  
Język medycyny niekonwencjonalnej przypomina żargon wojskowy. Mówi się: ,,Pacjenta zaatakował wirus”, albo: "Tkanki zostały zatrute toksynami, co doprowadziło do powstania guza". Filozofia medycyny tradycyjnej uważa pacjenta za niewinną - lub całkowicie bezsilną - ofiarę ataku, którego w żaden sposób nie sprowokowała.
W leczeniu konwencjonalnym pacjenci realizują program przepisany przez lekarza, toteż odpowiedzialność za rezultaty spada na niego. Współpraca pacjenta w procesie leczenia jest mile widziana, ale jego postawa nie ma znaczenia - główną rolę mają odegrać lekarstwa i zabiegi. W terapii holistycznej jest odwrotnie – aby leczenie zakończyło się sukcesem, konieczne jest, by pacjent gotów był w pełni uczestniczyć we własnym uzdrowieniu.
Medycyna holistyczna i tradycyjna prezentują dwa różne podejścia do kwestii siły: aktywne i pasywne. W medycynie konwencjonalnej stosowanie leków nie wymaga od pacjenta świadomego uczestnictwa, natomiast techniki holistyczne w rodzaju wizualizacji zakładają jego aktywne zaangażowanie. Innymi słowy, pomiędzy świadomością pacjenta a skutecznością terapii czasem nawet samym terapeutą pojawia się łączność energetyczna. Gdy pacjent jest bierny - z nastawieniem: "Róbcie, co do was należy" - nie wyzdrowieje w pełni; może wyleczyć się w sensie fizycznym, lecz nigdy nie upora się do końca ze źródłem swej choroby.
PODEJŚCIE PASYWNE Matka cierpiąca na depresję oraz przewlekły ból szyi i pleców to przykład kogoś, kto ma tylko siłę bierną. Taka zależna od innych osoba czuje się, że musi czerpać siłę z otoczenia zewnętrznego, od kogoś innego albo za jego pośrednictwem. Myśli, świadomie lub nie: "Sama jestem nikim". Chce zdobyć siłę poprzez pieniądze, status towarzyski, władzę polityczną, społeczną, wojskową lub religijną czy znajomości z wpływowymi ludźmi. Nie wyraża swoich potrzeb otwarcie, lecz staje się mistrzem manipulacji lub tolerowania sytuacji niewygodnych. [...]
Skrajnym przykładem człowieka pasywnego jest nałogowiec. Bez względu na rodzaj uzależnienia takiego człowieka - czy są to narkotyki, alkohol, czy potrzeba kontrolowania innych - jego obwody energetyczne są tak mocno złączone ze źródłem siły, że nie potrafi on już posługiwać się rozumem. [...] Ponieważ zdrowia nie można wynegocjować, jego odzyskiwanie jest dla ludzi pasywnych o wiele większym wyzwaniem niż dla osób aktywnych. [...].

Mój komentarz (z życia wzięty)
W miejscowości Rybienko, 50 kilometrów za Warszawą, w latach 70-dziesiątych był ośrodek terapii dla narkomanów. Mój krewny prowadził w nim zajęcia muzyczne z grupą młodych ludzi, które polegały między innymi na kontaktowaniu się z rówieśnikami z pobliskiego liceum. Stworzyli zespół muzyczny, dorabiali finansowo grając na różnego rodzaju imprezach. W ośrodku zjawił się były "podopieczny", który szukał pracy. Przyjęto go z otwartymi rękoma, ponieważ jego wymagania finansowe były nadzwyczaj skromne. Zadawalał się zakwaterowaniem, wyżywieniem i drobną kwotą "kieszonkowego". Pracował jako kierowca - zaopatrzeniowiec. Kadra pedagogów, psychologów i pozostały personel znali go dość dobrze, jeszcze z czasów, kiedy leczył się a później został wypisany, jako "zdolny do samodzielnego życia". Po pewnym czasie zaskarbił sobie pełne zaufanie. Miał dostęp do narkotyków, jeździł po nie do Warszawy. Przez jakiś czas był kontrolowany. Uśpił czujność personelu. Po kilku latach okazało się, że był uczciwy na samym początku, a później podkradał narkotyki, a nawet był ich dealerem. Zaistniał spór między kierownikiem ośrodka a personelem. Psycholog wypominał kierownikowi, że przestrzegał przed przyjmowaniem tego człowieka do pracy. Sprawa niejako ucichła - "przyschła".
Rodzi się we mnie pytanie: Czy ludzie uzależnieni od narkotyków są w stanie sobie pomóc w wyleczeniu? Być może się mylę, ale uważam, że nie.   

  
l

Na zakończenie, po raz drugi przypomnę, że cytaty pochodzą z książki pani Caroliny Myss - "Anatomia duszy - siedem poziomów siły i uzdrawiania" i myślę, że nikt mnie nie posądzi o kryptoreklamę, kiedy zarekomenduję jej przeczytanie, tym wszystkim, którym leży na sercu zdrowie i dobre samopoczucie. Szkoda tylko, że książka, która jest w moim  posiadaniu od kilku lat, jest wykonana w miękkiej oprawie.  

ez[o] 

niedziela, 5 maja 2013

Stanowcze "nie"

W grudniu 2o12 roku napisałem posta o wampiryzmie energetycznym. Jak można było się spodziewać - pojawiły się komentarze - kilka osób podzieliło się ze mną swoimi cennymi przemyśleniami, uwagami. Nie ma w tym nic szczególnego, ale po kilku miesiącach pojawiły się dwa podobne do siebie komentarze, otrzymałem trzy e-maile związane z tym tematem oraz kilka epizodów w moim życiu skłoniły mnie do napisania tego artykułu.

Nie mam zamiaru powracać do szczegółów zawartych w grudniowym "Wampiryzmie energetycznym", ponieważ to, co miałem do przekazania, już napisałem. Nie zaprzeczam, że za jakiś czas wrócę do niego, ale na dzień dzisiejszy odkładam go ad acta, by skupić się głównie na dwóch ostatnich komentarzach, a pochodzą od osób, które nie ujawniają swojej tożsamości - występują, jako Anomimowy. Ich wola, mają do tego prawo, chociaż osobiście nie jestem zwolennikiem skrywania się pod "płaszczykiem anonimowości". Obydwa komentarze napisały kobiety, które spotkał podobny los - stały się ofiarami wampiryzmu. Na tym kończy się podobieństwo obydwu historii. Jedna z pań potrafiła wyplątać się z sieci zła - odzyskała chęci do życia, wskazała źródło całego nieszczęścia. Oto cytat z komentarza:

"Pracuję dalej nad sobą. Uczę się zawzięcie asertywności. Sztuka mówienia NIE  nie jest wcale aż tak trudna. Muszę wyzbyć się jeszcze tłumaczenia z moich decyzji. To wszystko proces, ale warto. Nauczyłam się jeszcze jednego, kiedy intuicja mówi nam NIEEEEE, ta osoba NIE, to słuchajmy jej, bo robienie jej na przekór - próba "przekonania" się do kogoś "dania mu szansy" zawsze się zemści".*


Natomiast druga - w dalszym ciągu szamocze się, traci siły i chęć do życia, co jest wielce niepokojące. Oto cytat z drugiego komentarza:

"...Koleżanka, która mimo licznych prób odcięcia sie od niej wraca jak bumerang, ona kwitnie a ja lecę i gdzie się nie obrócę tam są osoby z problemami i chorobami a ja nie umiem powiedzieć NIE i nie umiem się wziąć w garść".*  


W cytowanych komentarzach, obydwie panie wspominają o krótkim, ale jakże ważnym słowie NIE, o którym można śmiało powiedzieć, że urasta do miana słowa magicznego. Często ludzie dla przysłowiowego "świętego spokoju", robią coś wbrew własnej woli, niekiedy wbrew rozsądkowi - poddają się w obawie, że mogą narazić się innej osobie, często towarzyszy temu strach. Wystarczy powiedzieć krótkie słowo - "nie". Zapewnie każdy z nas miał możność spotkać się z podobną sytuacją, niezależnie, czy dotyczyła ona błahostki, czy też spraw poważniejszych. Wytwarza się niewidoczny mur, nie do przekroczenia a słowo "nie", które chcemy wyartykułować, grzęźnie w gardle - zostaje niewypowiedziane, co oznacza, że w tym momencie stajemy się ofiarą! Nie jestem psychologiem, ale uważam, że dużą rolę w tej kwestii mogą odegrać rodzice, którzy powinni uczyć swoje dzieci wartościowania: dobre - złe; akceptuję - mówię "tak", nie akceptuję - mówię "nie". Uważam, że tego rodzaju braki edukacyjne w połączeniu ze złymi wzorcami, jakie lansuje telewizja oraz gry komputerowe, sprawiają, że wiele dzieci nie odróżnia dobra od zła. Takie dzieci zaczynają wszystko negować, co w życiu dorosłym najczęściej wykorzystają, by podporządkować sobie wszystkich i wszystko. Tacy ludzie to potencjalni kandydaci na... wampirów energetycznych. Jak jest kat, znajdzie się ofiara.

Wracając do komentarzy, pierwsza z kobiet uważa, że stosując odpowiednio ułożoną afirmację w połączeniu z nauką mówienia "nie" wystarczyło jej, by uwolnić się od złych energii a życie powoli powraca do stanu równowagi. Afirmacje posiadają niezwykłe magiczne moce, o czym doskonale wiemy. Miałem możność ich sprawdzenia na sobie, kiedy inne środki okazały się mało skuteczne, o czym pisałem w jednym z wcześniejszych postów. Chcę przypomnieć, że skrypty (treści) afirmacji powinny być krótkie, zwięzłe i co najważniejsze - nie mogą w żadnym wypadku zawierać słowa "nie".

O otrzymanych e-mailach nie będę pisał, ponieważ ich Autorki (także kobiety) prosiły o zachowanie anonimowości. Dodam, że w wyniku wymiany korespondencji udało się im pomóc, a to między innymi za sprawą owego magicznego słowa NIE. Rodzi się pytanie, czy mężczyźni nie są podatni na "złe energie"? Otóż są, tylko często nie zwracają uwagi na to zjawisko, tkwią w nim, np. są uzależnieni od alkoholu. Kobiety są znacznie "delikatniejszej konstrukcji" niż mężczyźni, są bardziej delikatne i wrażliwe.  

I jeszcze jeden epizod, który zaważył o napisaniu tego artykułu. Kilkanaście dni temu, po dłuższej przerwie, spotkałem kobietę, którą znam co najmniej dwadzieścia kilka lat. Po kilku minutach rozmowy "o wszystkim i o niczym", nawiązał się dialog, którego końcowy fragment w przybliżeniu przebiegał w taki oto sposób:

- Dobrze, że cię widzę. Miałam dzwonić do ciebie. Spadłeś mi jak z nieba. Musisz położyć mi karty Tarota.
- Czy coś złego dzieje się w twoim życiu?
- No, wiesz, mam kłopoty ze swoim mężem?
- Może powinniście iść do lekarza, a może do psychologa?
- No, wiesz, tam trzeba zapłacić, a ty położysz karty za darmo.
- Moja droga, mylisz się. U mnie też byś musiała zapłacić, ale po tym, co usłyszałem to nawet za "duże pieniądze" nie uzyskasz u mnie wsparcia.
- To, co, odmawiasz?
- Odmawiam, nie położę kart.

Po chwili znajoma odwróciła się na pięcie i bez słowa pożegnania odeszła. W ten oto sposób straciłem "koleżankę", ale zachowałem twarz. Jej tupet, pewność siebie, częściowo wynikał z mojej winy. Przed wieloma laty, kiedy zacząłem zgłębiać ezoterykę, kiedy na tyle poznałem Tarota, że trafnie odczytywałem Jego znaczenie, kładłem karty znajomym osobom, nie żądając za to zapłaty. Po prostu powielałem błąd, który jest charakterystyczny dla większości adeptów nauk tajemnych. Chęć "popisania się" z czasem maleje, wygasa, w miarę jak wchodzimy na wyższe szczeble tej niekończącej się transcendentalnej drabiny, by po latach zamknąć się całkowicie. Niech będzie to przestrogą dla przyszłych "tarotowych mistrzów". Musimy pamiętać, że za wykonaną pracę, a taką jest dywinacja, sporządzanie horoskopów, itp., należy się zapłata. Nie konieczne muszą to być pieniądze. Zapłata ma inne, ważniejsze niż materialne znaczenie - jest to jeden ze sposobów odcięcia się od kanału łączącego nas z "klientem".

Doskonale wiem, że łatwiej doradzać innym ludziom niż samemu sobie. Podobnie jest w wypadku "uczenia się" korzystania ze słowa "nie". Znam to z autopsji. Posłużę się moją ulubioną numerologią, którą poznaję i dalej niewiele o niej wiem. Jako karmiczna Jedynka miałem problemy z siłą woli, która jest pomocna w omawianej kwestii. Wiele lat żmudnej pracy nad sobą dało rezultat. Podobny problem najczęściej mają karmiczne Szóstki a także Dziewiątki. Coś na ten temat wiedzą zodiakalne Ryby, Raki czy Wagi. Słabe punkty wymienionych wibracji mogą być wykorzystane przez nazwijmy je - energie destrukcyjne.


Na zakończenie cytat Beaty Bishop, który warto wziąć sobie do serca:

 Nie powinieneś pytać: "Dlaczego to mi się zawsze przydarza?",
ponieważ w głębi swej duszy wiesz, że ty sam te zdarzenia 
mimowolnie przyciągasz do siebie,
jakie by one nie były.


* Wyróżnienia tekstu (pogrubienia) są wprowadzone przeze mnie.  


Poniżej link do posta "Wampiryzm energetyczny":
http://umiarkowany-eremita.blogspot.com/2012/12/wampiryzm-energetyczny.html

ez[o]