poniedziałek, 31 stycznia 2011

Mój apel



Dzisiaj, kiedy wyszedłem z Helisem na spacer, zobaczyłem nowy bilbord.  Wreszcie zniknęła wrzeszcząca nienawiścią propaganda partyjna, a w jej miejscu pojawiło się szlachetne hasło.

Wałbrzyskie hospicjum jest jedyną placówką tego typu działającą na terenie miasta.  Prawie w całości utrzymuje się z pieniędzy otrzymanych od darczyńców.

Nie zapomnijmy o osobach, które oczekują od nas pomocy,
zmagają się ze śmiertelną chorobą.  

Przyczyńmy się do tego, by każdą godzinę Ich życia wypełnić naszą troską i darem serca.

Najczęściej ich głos jest mało, albo wcale niesłyszalny. Odchodzą w ciszy, często zostawiając dzieci, które potrzebują szczególnej troski, jak ta dwójka z bilbordu.


Czyniąc dobro, naprawiamy ŚWIAT!


Prawdopodobnie mój post nie zostanie przeczytany, ale WIEM NA PEWNO, że energia w nim zawarta, ma odpowiednio dużą moc, która dodatkowo została wzmocniona szczerą, intencyjną medytacją.


Ez[o]

czwartek, 27 stycznia 2011

Wibracje



Dzisiaj chcę zająć się tematem podwyższonych wibracji w skali mikro.

Każdy z nas, spotyka się z podwyższonymi energiami, które są wszechobecne. Trudno wyobrazić sobie stan pełnej równowagi przez dłuższy okres czasu, chociażby kilkunastu godzin, w warunkach środowisk zurbanizowanych. Ruch uliczny - jadące samochody, przemieszczający się ludzie, wymieszane z hałasem, dla przybysza z prowincji są chwilami nie do zniesienia. Ktoś może powiedzieć, że do tego się można przyzwyczaić. Tak to prawda, ale to nie zmienia stanu rzeczy. Ktoś może zapytać, co to ma wspólnego z ezoteryką? Według mnie, ma wiele wspólnego. Podstawowymi niewidzialnymi zjawiskami, którymi zajmuje się ezoteryka, są energie.

Wibruje wszystko. Źdźbło trawy, wędrująca gąsienica po drzewie, rzucony na chodniku niedopałek papierosa, pies biegnący na smyczy i wiele, wiele innych rzeczy, ale… na końcu tej listy nie możemy pominąć CZŁOWIEKA.

To głównie my – ludzie mamy kardynalny wpływ na zjawisko podwyższonych wibracji. Wystarczy na ulicy [najlepiej rano] popatrzeć przez chwilę na ludzi, i korzystając z języka niewerbalnego odczytać na ich twarzach nastrój, emocje, zdenerwowanie, przygnębienie, chociaż rzadko, ale zdarza się uśmiech, pogodne spojrzenie. W takiej chwili warto zastanowić się, do których my się zaliczamy. Żeby to sprawdzić, wystarczy przystanąć przed witryną sklepową, spojrzeć w szybę. Jakże często możemy zobaczyć kogoś, kto ma na twarzy wypisaną złość, który szuka podobnego do siebie ,,typa”, by z nim się ściąć. Daje się od niego odczuć jakby powiew wiatru, typowy dla tarotowego Rycerza Mieczy, w złym aspekcie. Podświadomie przechodzimy na drugą stronę ulicy, by po chwili doświadczyć zmiany języka niewerbalnego – w werbalny w brutalnym wydaniu. Nie chcę urazić Rycerzy Mieczy, którzy spieszą do pracy z głową pełną pomysłów, które chcą wdrożyć w życie.

Można powiedzieć, że nic się nie stało. A jednak STAŁO SIĘ i to wiele złego. Takich sytuacji w różnych miejscach i w różnym czasie dzieje się niezliczona ilość. Efekt jest skrajnie zły. Może ktoś powiedzieć, że jest rzeczą normalną to, że ludzie się sprzeczają. Tylko nie są świadomi faktu, że w powietrzu aż po astral zapaliła się czerwona lampka ostrzegawcza. Nie pozwólmy by nasza przestrzeń życiowa była zaśmiecana, by stawała się publicznym chlewem, w którym dominuje słowny wulgaryzm i chamstwo. Oczywiście, może się zdarzyć i zdarza się, że ktoś, a może ja, przeklnie – coś się ,,wymsknie”. Każdy z nas, bez wyjątku ma w sobie instynkt zwierzęcy, no i dobrze. Hermann Hesse, powiedział, że Bez pierwiastka zwierzęcego w nas, bylibyśmy jak wykastrowany anioł. Możemy w tym miejscu przywołać Piętnasty Wielki Arkan Tarota w umiarkowanym wymiarze.   

Jako, że z jedną z zasad praw kosmicznych jest biegunowość, pozwolę sobie przywołać tą zasadę. Naszym zadaniem – ludzi zgłębiających ezoterykę – jest między innymi, niesienie dobra, współczucia, przyjaźni, pomagania sobie wzajemnie. Ci, co wytrącają energię z równowagi, nie są dla nas partnerami. Jakże często zdaje się słyszeć powiedzenie: On wytrącił mnie z równowagi. Z kimś takim, nie jest możliwa, świadoma przyjaźń. W ten właśnie sposób ,,pozbyłem się” wielu ,,pseudo-przyjaciół”. Zostało ich naprawdę niewielu. Taka jest cena, a może raczej przywilej, wynikający ze zgłębiania ezoteryki.

Przede wszystkim, kiedy otworzymy oczy, nie zapominajmy, że ten nowy dzień jest niepowtarzalny, inny, niosący coś nowego. Mówiłem wiele razy, ale powtórzę jeszcze raz – uśmiechajmy się do siebie. To, że chwilowo leci zimna woda z kranu, nie może być powodem frustracji. Wychodząc z domu, pozostawmy w nim nasze troski, by nie zarażać innych, którzy podobnie jak my mają ich wystarczająco dużo. Jak ktoś nas potrąci na ulicy, nie patrzmy na niego jak na wroga. Obserwujmy co się dzieje wokół nas. Prawdopodobnie zobaczymy coś, co uchodziło do tej pory naszej uwadze, a jest tego godne. Nieraz drobny detal, może nas zadziwić. To wszystko jest ezoteryka, to jest nauka Tarota. Tarot to obok rozkładów, dywinacji, a może przede wszystkim – to tajemnica życia.

Tu warto przywołać dwa posty Ani, które niezwykle dobrze korespondują z opisywanym tematem:
http://nauroczysku.blogspot.com/2011/01/znaki.html   http://nauroczysku.blogspot.com/2011/01/pokochac-siebie.html.  Myślę, że ich autorka nie potraktuje mnie, jako idącego na ,,łatwiznę”, podpierającego się Jej postami jak protezą.  

Dodam jeszcze jeden z ,,rytuałów” z mojego dnia codziennego [oprócz niedzieli]. Rano wychodzę z Heliosem [cavalier king charle spaniel] na spacer. Kiedy dochodzimy do głównej ulicy, Helios skręca w stronę pawiloniku z pieczywem. Nie biegnie po bułkę, bo jest głodny, lecz po to, żeby przynajmniej przez szybę, kiedy są klienci, przywitać się z panią sprzedawczynią. Mój gest pomachania ręką sprawia, że cała trójka się uśmiecha. Niby nic, a jednak wibracje wyraźnie się poprawiają. W sercu czuję szczerą radość. Kilka dni, kiedy przebywałem w szpitalu, z Heliosem na spacer wychodziła Danusia. Zapomniałem przekazać Jej którędy ma chodzić. Była zdziwiona, że Mój Przyjaciel ciągnie Ją w stronę pawilonu z pieczywem. Pani sprzedawczyni wyjaśniła Danusi powód zachowania Heliosa. 

To wszystko dzieje się w skali mikro. Wystarczy odrobina wyobraźni, by pojąć, jakie to ma znaczenie w skali makro. Czy codzienne rozdrapywanie ran katastrofy w Smoleńsku, nie wpływa na zmianę wibracji w skali Kraju? Ktoś powiedział, że motyl w Meksyku, zrywający się do lotu, może wywołać wiatr na Alasce.  


Ez[o]

poniedziałek, 24 stycznia 2011

Rafy i mielizny


Każdy, ktoś decyduje się wejść na ścieżkę poznania prawdy o życiu – poznawania nauk tajemnych, winien być przygotowany na różne niespodzianki, które go spotkają. Najczęściej adept na początku drogi niesiony ciekawością, zapomina o bożym świecie, co może być odebrane przez jego otoczenie, w najlepszym wypadku, jako dziwactwo, natomiast w krańcowych sytuacjach – postrzegany jako ,,nawiedzony”, ,,nienormalny", ,,psychiczny” itp. Czy może się on ustrzec takich sytuacji? Teoretycznie  - tak. Jednak realia życia zmuszają nas do funkcjonowania wśród ludzi, którzy mają przeważnie inne, odmienne zdanie od naszego, o pojmowaniu życia w ogóle, nie mówiąc o życiu duchowym. Stąd wniosek, żeby zachować umiar i selekcję naszych słów, kiedy jest mowa o duchowości, religii czy światopoglądach. Możemy wpaść w pułapkę, którą zafundować nam mogą koledzy, znajomi, a nawet członkowie rodziny.                      
Jednak z czasem, kiedy nasza wiedza się rozszerza, zaczynamy mniej mówić, wyciszamy się, co jest zauważane przez otoczenie. Znaczy to, że nasza ,,inność” już została ,,prawie” zaakceptowana. Wydaje mi się, że tak naprawdę, do końca będziemy traktowani inaczej niż ci ,,pozostali’. Każdy, kto poważnie podchodzi do ezoteryki wie, że znajdzie się ktoś, kto będzie chciał nas sprawdzić, przeegzaminować z naszej wiedzy. Gorzej wygląda sytuacja, tych, którzy traktują ezoterykę, jako pewnego rodzaju rozrywkę, takim praktykom byłem i jestem przeciwny. Pseudo ezoteryków łatwo ośmieszyć, przez ich ignorancję, a co za tym idzie – narażają na szwank ezoterykę i jej uczciwych badaczy.

Przedstawię przykłady, które najlepiej zobrazują próby podważające prawdziwość naszych ezoterycznych prawd i wykorzystania ich w praktyce.

Pracowałem w jednym z banków, gdzie zatrudnieni wiedzieli, że zajmuję się Tarotem. Trudno byłoby to ukryć, ponieważ na zapleczu, w wolnych chwilach robiłem zapiski związane z ezoteryką. Był to dla mnie bardzo dobry okres, ponieważ poprzez język niewerbalny miałem możliwość poznawania osobowości ludzi – klientów banku. Własne spostrzeżenia weryfikowałem z rzeczywistością. Była to szczególna nauka Tarota. Jedna z pracownic, a konkretnie dyrektorka innego banku poprosiła mnie bym ustalił jej godzinę urodzenia. Do tego celu postanowiłem użyć środków radiestezyjnych. Podświadomość mówiła mi, bym zachował ostrożność, co potwierdziły karty Tarota. Z niebywałą dokładnością dokonałem pomiarów, dzięki czemu ustaliłem dokładnie godzinę i minutę urodzenia owej pani. Na jej twarzy pojawiło się zdziwienie, kiedy położyłem przed nią kartkę z dokładną godziną i minutami. Wówczas usłyszałem, że godzinę to znała, ale w przybliżeniu, że dziękuje mi, ale skąd taka dokładność? – Niech pani zachowa tą kartkę, ponieważ, może się przydać do sporządzenia kosmogramu urodzeniowego. Chciała mnie sprawdzić. Co by było, gdybym się pomylił? Łatwo się domyśleć.

W tym samym banku, innym razem, kasjerka [nazwijmy ją ,,koleżanką z pracy”] poprosiła mnie bym powiedział jej co może oczekiwać jej bliska osoba w danym roku. Podała mi dane tej osoby. Kiedy obliczyłem rok osobisty, powiedziałem, na co ta osoba ma zwracać szczególną uwagę. Wówczas z rozbrajającą szczerością, z uśmiechem na ustach powiedziała mi, że taka osoba nie istnieje, że jest to wytwór jej wyobraźni.  – Faktycznie wyobraźnię ma pani bardzo rozwiniętą jak mało kto - odpowiedziałem. Wiedziałem, że polemika z nią nie ma najmniejszego sensu. Był to chwyt ,,poniżej pasa”. Powiedziałem – Jeśli ktoś taki by istniał, wówczas taka prognoza byłaby dla niego właściwą. Poczułem się urażony - moja duma i godność zostały narażone na szwank. Teraz, po latach, uważam, że zachowałbym się inaczej, ale wtedy zareagowałem niemal natychmiast. Wówczas były w powszechnym użyciu czeki. Wziąłem swój czek, wypisałem na nim dużą sumę pieniędzy do wypłaty. Kiedy stwierdziła, że czek jest prawdziwy, poprosiłem o wypłatę bez sprawdzania stanu mojego konta. Była zdziwiona, takim obrotem rozmowy. - Jeśli jest prawdziwy, to nie widzę powodu by odmawiać mi wypłaty. Przypomniałem jej wówczas rozmowę sprzed godziny na temat fikcyjnej osoby. Zachowałem się analogicznie jak ona wobec mnie. Później jej stosunek do mnie zmienił się radykalnie – traktowała mnie z dystansem. Kiedyś po latach, spotkałem ją na ulicy, przeprosiła mnie za swoje zachowanie sprzed lat.

â

Mogą zaistnieć nieumyślne pomyłki w prognozowaniu. Podkreślam – w prognozowaniu. Przyczyn tego stanu może być bardzo wiele. Niedostateczna ilość danych i ogólnikowość dotycząca badanego problemu, może wypaczyć cały odczyt z rozkładu. To najczęstsza przyczyna pomyłek w dywinacji karcianej, np. Tarota.

Posłużę się przykładem z ,,własnego podwórka”. Wiem, że stawianie kart najbliższej osobie jest niewskazane. Jednak często ulegamy z różnych powodów. Żona Danusia czekała na komisję lekarską, która miała zadecydować o przyznaniu jej renty. Karty Tarota jednoznacznie, bez żadnych wątpliwości wskazywały, że sprawa będzie załatwiona pozytywnie. Termin komisji został przesunięty o miesiąc. Jakież było zdziwienie, kiedy odmowa przyznania renty stała się faktem. Wówczas Danusia przyznała się, że oprócz mnie, o odpowiedź w tej sprawie poprosiła jedną z najpopularniejszych tarocistek w Polsce. Ot, taki niedowiarek. Otrzymała taką samą odpowiedź, stąd zdziwienie żony było tak duże. Nikt się nie pomylił  - diagnoza dotyczyła konkretnego terminu, który uległ zmianie. Po zmianie daty prognoza byłaby zupełnie inna.

Ciekawszą historię usłyszałem w Czarnowie na farmie wyznawców Kriszny. Jednym z gości, którego tam spotkałem, był człowiek światły, wykładowca na jednej z renomowanych uczelni w Europie. Powiedział mi, że podczas pobytu w Kalkucie, na jednym z targów poprosił jednego z astrologów, których tam wielu ,,świadczy usługi”, by ten przedstawił mu dokładnie co się wydarzy w jego życiu w najbliższym roku. Astrologia wedyjska według mnie jest o wiele bogatsza, dokładniejsza, ponieważ posługuje się  Zodiakiem stałym, czyli gwiezdnym, natomiast astrologia zachodnia zwrotnikowym, czyli ruchomym. Okazało się, że prognozy prawie wcale się się nie sprawdziły. Podczas następnej bytności w Indiach, mój rozmówca udał się z ,,reklamacją" do tego samego astrologa, której ten nie chciał uwzględnić. Był bardzo zdziwiony, nie dowierzał, że się pomylił, i miał rację. Nastąpiło nieporozumienie. Diagnoza dotyczyła geograficznie Indii, a nie Europy. W ramach ,,reklamacji", nieodpłatnie otrzymał horoskop dla siebie ,,na Europę”. Tym razem wszystko było w porządku – horoskop sprawdził się prawie w stu procentach.

â

Przedstawione przykłady ukazują niebezpieczeństwa jakie na nas czyhają ze strony ,,życzliwych”, którzy są w stanie użyć różnych forteli, by nas ośmieszyć, a tym samym ezoterykę, oraz pomyłki nieumyślne, których przyczyn może być bardzo wiele.   

Mentalność ludzka jest nieprzewidywalna. Lekarz posiada nowoczesne instrumenty do diagnozowania pacjenta oraz dodatkowo sporządzone badania analityczne. Na ich podstawie decyduje o dalszym leczeniu. Kiedy okaże się, że pacjent został ,,okaleczony” na skutek błędu lekarza, wówczas najczęściej słyszymy, że nastąpił błąd w sztuce lekarskiej.

Kiedy prognoza wróżby okaże się nie do końca prawdziwa, wówczas możemy usłyszeć, że wróżka, astrolog, tarocista jest do d..y. Tu musiałem użyć mocnych słów, ponieważ zarzuty też padają mocne. Kiedy porównamy możliwości jednych i drugich, to okaże się, że ci drudzy, z góry stoją na straconej pozycji. 

Jeżeli ktoś decyduje się na pracę związaną ze świadczeniem ,,usług ezoterycznych” - brzmi to nieładnie, ale jest prawdziwe – niech dołoży wszelkich starań, by przez niego nie ucierpiała ezoteryka, a tym samym wszyscy my zgłębiający nauki tajemne  [wróżki, astrologdzy,  tarociści]  będący jej ,,pokornymi dziećmi”.  

Ez[o] 

środa, 19 stycznia 2011

Post scriptum do RYZYKOWNA GRA



Muszę się odnieść do otrzymanego maila, a dotyczącego posta ,,Ryzykowna gra”.

Jestem gotów polemizować z każdym, wszakże pod jednym warunkiem, a mianowicie, że będziemy mieli równe szanse. Ktoś stojący w cieniu, anonimowy, czuje się komfortowo. Jednak przywołany do wyjścia z cienia i stanięcia twarzą w twarz, traci rezon, natomiast argumenty, gdzieś znikają.

Ponoć, nie rozumiem innych ludzi.      Być może.

Przywołany do tablicy, muszę odpowiedzieć.

W swoim życiu dwukrotnie przysięgałem na sztandar z Białym Orłem. Pierwszy raz w wojsku, drugi raz, rozpoczynając pracę w instytucji, gdzie jest to wymagane. Przysięgi dotrzymałem. Trzeci raz przysięgałem, ale tym razem nie przed sztandarem, ale przed samym sobą.  Tej przysięgi też dotrzymam, dlatego właśnie będę bronił jak niepodległości zasad, które obowiązują w ezoteryce. Jeśli ktoś myśli, że tu można dowolnie postępować, to się grubo myli.

Powtarzam po raz kolejny, że ezoteryka, to nie jest zabawa dla ,,dużych dzieci”. Jeśli piszę o [mówiąc najdelikatniej] ,,nieprawidłowościach”, które dostrzegam w Internecie na temat ezoteryki, to nie jest z mojej strony wymądrzanie się. Jak ktoś nie wie, to podpowiadam, że tu obowiązuje niepisane prawo, pewien kodeks, gdzie między innymi można dowiedzieć się, że: Jeśli stoisz wyżej – podaj rękę temu na dole.

Pokora jest potrzebna każdemu, kto jej nie ma, lepiej niech stroni od ezoteryki. Nie zapominajmy, że prawo karmy jest tym prawem, które jest zbliżone do prawa idealnego, prawa kosmicznego. Nikt się od niego nie wymiga tłumaczeniem, że nie jest świadomy swoich czynów. Ignorantia iuris nocet  [nieznajomość prawa szkodzi].

Przed powstaniem Internetu, zamęt energetyczny wywoływali, przeważnie młodzi ludzie, którzy ,,zabawiali się” przez tak zwane ,,wywoływanie duchów”. Nie wiedzieli, że swoim działaniem, narażają siebie i innych na niebezpieczeństwo. Wywołane energie, trudno jest później zamknąć, ujarzmić. Często taka zabawa kończyła się bardzo nieprzyjemnie.

Internet stał się dla nas, z jednej strony dobrodziejstwem, z drugiej natomiast śmietnikiem, do którego jest wrzucane wszystko – nienawiść, zło, a między nimi zadomowiły się całe grupy ignorantów, którzy upodobali sobie ezoterykę, która jest dla nich rodzajem rozrywki, zabawy. Mylą się. Jest to najgorszy wybór.

Druga sprawa, dotyczy, tzw. Eksperymentowania w ezoteryce.

Powtarzam, po raz drugi, [za słowami z poprzedniego posta] że Tarot to nie obrzęd andrzejkowy - ,,lanie wosku”. W ezoteryce, pewne działania są niedopuszczalne.

Co jest sacrum, niech pozostanie sacrum, co jest profanum – niech pozostanie profanum.

Oczywiście eksperymenty w ezoteryce są potrzebne, ale jest jedno, ale… Operator musi mieć świadomość tego, co robi.

Na ten temat można mówić godzinami.
Brak ruchu, to zastój. Kiedy wystąpią napięcia, naprężenia - wywołają ruch, który oznacza postęp. Flauta na morzu – żaglowiec stoi nieruchomo, a wystarczy wiatr, by wprawić go w ruch [postęp]. Przecież wiatr to nic innego jak napięcie, które powstaje na skutek różnicy temperatur. [To jest lekcja ezoteryki].  

Cały Wszechświat jest w ciągłym ruchu, cały czas następuje Jego rozwój. Ten rozwój dotyczy wszystkiego, co istnieje, nie wyłączając ezoteryki, a tym samym i Tarota. Przecież nie jest tajemnicą, że Tarot na przestrzeni wieków zmieniał się i nadal ten proces trwa. Dawno zapomniano, że XIII Wielki Arkan nie miał nazwy, z tego powodu, że obawiano się wymieniać jego nazwę, by nie przywołać śmierci. Powstaje dziesiątki talii Tarota, które często są odzwierciedleniem nastrojów, tradycji itp. Obecnie trudno mówić o rozkładach, których można tworzyć nieskończenie dużo, które doskonale się sprawdzają, dlatego, że są ,,na zamówienie” związane z tematem dywinacji. Sama technika czytania rozkładu, także ciągle jest rozwijana, poprawiana. Kiedyś, coś takiego, jak karta sprawdzająca nie miało zastosowania. Dzisiaj jest to prawie klasyka.

To wszystko jest dowodem, że można, a nawet trzeba eksperymentować, ale jak powiedziałem wcześniej – niech to robią ludzie światli, odpowiedzialni, a nie dyletanci. Tu nie mogę się oprzeć i muszę dać przykład, potwierdzający fachowość, która mam nadzieję, że w przyszłości da dobre, obfite plony. Mam na myśli blog http://tarotmojapasja.blogspot.com. Niech każdy robi to, co umie najlepiej. Prąd niech naprawia elektryk, a chleb to domena piekarza. Przecież każdy z nas korzysta z tych innowacji, dlatego ich autorów wspierajmy. Medyk na bieżąco  musi się doszkalać, bo inaczej dopadłby go analfabetyzm wtórny, co oznaczałoby jego eliminację z zawodu. 


 Są to ostatnie moje słowa na temat posta ,,Ryzykowna gra”.

Ez[o] 

sobota, 15 stycznia 2011

Ryzykowna gra

Tarot – system duchowego rozwoju i samodoskonalenia; Biblia nad Bibliami, Księga Thota Hermesa Trismegistosa, księga Adama, księga pierwotnego Objawienia starożytnych cywilizacji. Symbolika Wielkich i Małych Arkanów Tarota została wykształcona w ciągu stuleci.  Każdy Arkan przedstawia pewien symbol,  liczbę, ideę, postać. Ich wizerunki nie są przypadkowe, ale stanowią wynik wielowiekowego ludzkiego doświadczenia ukrytych praw świata. Określają one przyczynę, siłę sprawczą, jaka kryje się za skutkami. W istocie rzeczy Tarot nie podaje gotowych odpowiedzi, rozwiązań, wskazuje natomiast na pewne możliwości, które mogą zostać zrealizowane oraz ostrzega przed możliwością zaistnienia negatywnego układu bądź rozwiązania. Jednak  zawsze ostateczny wybór, jak i decyzje, należy do pytającego, który przecież posiada wolną wolę, a tym samym wybór. 

Według mnie powyższy tekst jest najbardziej trafnym określeniem Tarota. Pochodzi on z Kabały Mistycznej, autorstwa Pani Dion Fortune, która była członkiem Zakonu Złotego Brzasku, który działał w Anglii w latach  1888-1937.

Dlaczego rozpoczynam tego posta, tą formułą? W różnych źródłach encyklopedycznych można wyczytać bardzo zbliżone do siebie określenia, które pomijają milczeniem prawdziwy sens istnienia Tarota, sprowadzając go do roli systemu wróżebnego, bądź do jednej z wielu, dawnych gier karcianych (!).Każdy światły człowiek, obeznany z Tarotem nie może negować i oburzać się na fakt, że stosuje się Tarota do dywinacji. Jednak za główny cel stawia sobie poznanie ,,tajemnicy życia”, stosując Tarota, którego prosi o pozwolenie, by go ten zaakceptował.

Nie potrafię sobie samemu wytłumaczyć, dlaczego po raz drugi zapuściłem się daleko poza ścisły krąg znajomych z Internetu. Ta ,,eskapada” niestety, spowodowała wewnętrzny bunt, który miesza się z niepokojem co do kierunku w jakim zmierza postrzeganie i stosowanie Tarota przez ludzi. Kościół głosi i straszy swoje ,,owieczki” przed Tarotem, nazywając Go księgą szatana. Jest dokładnie odwrotnie – to ludzie czynią zło używając do tego celu Tarota, jako swoistego narzędzia.

Jeśli już ktoś ma wewnętrzną potrzebę eksperymentowania, niech to robi, ale niech zostawi w spokoju magię, która jest dla ludzi odpowiedzialnych i przygotowanych emocjonalnie. Znane są przypadki, takich niepohamowanych działań, które kończą się w najlepszym razie frustracją.  Nie zamierzam nikogo straszyć, a jedynie przestrzec, ponieważ z racji na swój wiek, jest to moim obowiązkiem.

Posłużę się kilkoma przykładami, którymi są wypowiedzi, wymiany spostrzeżeń osób ,,bawiących się Tarotem”.

·         Dwie osoby postanowiły, że użyją Tarota do sprawdzenia, co jedna z nich ma ukryte w kieszeni. Analizują poszczególne karty, a ostatecznie nie uzyskują odpowiedzi;
·         Z kolei na innym blogu, widocznie z nudów, ktoś postanowił interpretacji ,,kart Tarota na wesoło” (!);
·         Na jednym, interpretacja kart, która w ogóle nijak nie pasuje do symboliki danego Arkanu.

Odnosząc się do przykładów, twierdzę, że:

·         używanie kart do celów banalnych jest profanacją Tarota.
·         interpretacje na wesoło -  tak, ale nie Tarota. Nawet andrzejkowe lanie wosku, które jest związane z działaniami magicznymi, ale tu cel jest konkretny i można go potraktować częściowo z ,,przymrużeniem oka”, chociaż też nie do końca.
·         dowolna interpretacja kart jest dopuszczalna, ale w pewnych granicach. Każdy na karcie widzi to co ma widzieć. Zależy to także od wrażliwości odbierającego, ale nie może to zupełnie wypaczać symboliki. Przecież dwie osoby kładące Tarota na ten sam temat, mają różne karty, ale ich interpretacja jest zbieżna, bądź taka sama.   

Często takie działania, jak wyżej zacytowałem,  są skutkiem ,,eksperymentów” na warsztatach w szkołach ezoterycznych. Można zadać pytanie: co to są za szkoły i kto w nich uczestniczy? Jestem za tym, by rozwijać się duchowo, ponieważ po to zeszliśmy na Ziemię ale niech to robią fachowcy z ludźmi przygotowanymi emocjonalnie. W przeciwnym razie przypomina to zabawę z odbezpieczonym granatem.


Wiem, że mój głos pozostanie głosem wołającego na puszczy. Może być tak, że nikt nie przeczyta tego tekstu, by wyciągnąć z niego wnioski, ale postaram się przeczytać ten tekst na głos kilkanaście razy, a tylko dlatego, że słowo wypowiedziane zaczyna działać, wibracje są wysłane w Kosmos, o czym wiedzą wszyscy, bez wyjątku, wiedźmini, czarodziejki i wiedźmy.

Oczywiście są także wspaniali ludzie, którzy ezoterykę traktują godnie, z powagą. W tej sferze potrzebna jest pokora. Przekonałem się o tym wielokrotnie. Nie będę wymieniał osób i blogów, gdzie można przeczytać wiele wspaniałych przemyśleń. Nie podaję z prostego powodu – by nie posądzono mnie o stronniczość. Najlepszym barometrem popularności tych osób, jest ilość odwiedzin na ich stronach. Nikt z nas nie ma monopolu na wiedzę, dlatego uczę się od innych, słucham, wyciągam wnioski. 

Być może naraziłem się niektórym osobom, ale jest to wkalkulowane w ryzyko jakie świadomie wybrałem jako ,,niepoprawna” Jedynka.

Ez[o] 

wtorek, 11 stycznia 2011

Prawda i fałsz





Może to zabrzmi jak mowa oskarżycielska prokuratora, gdzie na ławie oskarżonych zasiada wiele, na pozór sympatycznych istot. Mają one całą rzeszę adwokatów, którzy bronią ich częściowo z litości, częściowo z niewiedzy, jakie zagrożenie niosą wspomniane istoty. Gdzie jest w tej sprawie sędzia? Tym sędzią jest czytelnik. Wyrok nie jest z góry przesądzony. Niezależnie, jaki on będzie, prokurator nie będzie wnosił apelacji w tej sprawie, chociaż wie, że wyrok powinien dość surowy, ze względu na dużą szkodliwość czynu.

Taka jest psychika człowieka, że w trudnych chwilach, szuka on pomocy, wsparcia, otuchy. Tylko nie zawsze poszukiwania te trafiają pod właściwy adres. Gdzieś za ścianą, o czym nie wiemy, może ktoś potrzebuje pomocy, dobrego słowa, otuchy. Paradoks polega na tym, że wśród tłumu, ludzie są samotni. Ktoś powiedział, że dla uzdrowienia  zranionej duszy, są potrzebne pewne talizmany, a tymi talizmanami są dobre słowa.

Takich zranionych dusz jest coraz więcej. A te jeszcze nie zranione stoją w kolejce. Kto im pomoże?! Psycholog, psychoanalityk, przyjaciel [gdzie go szukać?], a może nieznajomy, spotkany na ulicy?

W dobie skoku cywilizacyjnego, coraz częściej  szukamy pomocy, odwołując się do metod, które sprawdzały się wiele lat temu. Mam na myśli wróżki, jasnowidzów, czy psychoanalityków. Kiedyś monopol na wróżby miały Cyganki, które z różnym skutkiem pomagały ludziom. Nie można im było nic zarzucić. Potrafiły one manipulować ludźmi w sposób perfekcyjny, chociaż zdarzały się wśród Cyganek prawdziwe wróżki. Można by powiedzieć, że obecnie jest koniunktura na tego rodzaju [przepraszam za wyrażenie] usługi. Wszystko jest dobrze, kiedy obydwie strony: potrzebujący pomocy, rady i z drugiej strony stołu – doradca, mają do siebie zaufanie. Ostatnio,  wspomniany stół zastąpił telefon lub telewizor. W gazetach aż roi się od reklam, numerów telefonów, zachęcających do skorzystania z usług ezoterycznych.  Jest wiele uczciwych osób, które w sposób profesjonalny, fachowy, udzielają porad, oczywiście za odpowiednią opłatą. Tak jest urządzony świat, że wymiana energii musi przebiegać w obydwie strony. Do tej pory było gładko, przyjemnie, cukierkowo.

Natomiast od tej chwili jest sporządzany akt oskarżenia. Nie jestem ekspertem w dziedzinie ezoteryki, chociaż cośkolwiek wiem na ten temat. Śledzę na bieżąco poczynania osób, które na oczach milionów osób wyłudzają [mocne słowa] pieniądze od zagubionych, zdesperowanych osób. Mechanizm jest prosty. Pseudo-wróżbita przed kamerą czeka  na swą ,,ofiarę”. Kiedy ta się zgłasza, zostaje prawie zakrzyczana, że ma zadać jedno pytanie, za co dostanie jedną szybką odpowiedź. W ezoteryce nie ma szybko, w ezoteryce nie ma miejsca na improwizację. Najczęściej padają pytania dotyczące związków partnerskich, pracy, załatwienia spraw urzędowych.  Zgodnie z formułą, pada szybka odpowiedź, tak-nie. Z rachunku prawdopodobieństwa wynik jest trafny w pięćdziesięciu procentach. Odpowiedzialność prawna – żadna. Pieniądze  - duże. Programy te są nadawane w studiach mieszczących się za granicą, najczęściej z Niemiec. Jest to manewr, typowy dla oszusta, mający na celu niepłacenie podatków.

W gabinetach, miejscach bezpośredniego kontaktu, też zdarzają się przypadki manipulowania psychiką klienta. Moja znajoma, kobieta zatrudniona na stanowisku dyrektora dużej firmy, kiedy dowiedziała się o swojej chorobie, szukała ,,ratunku” u wróżki, która doprowadziła ją do takiego stanu, że niezbędna była pomoc psychiatry. Kiedy była już u kresu wytrzymałości, zwierzyła mi się z tego co ją spotkało. Na szczęście psychiatria okazała się skuteczna.   

Staram się nie irytować, ale trudno być opanowanym, kiedy otrzymuję sms-a na komórkę, z propozycją wróżby Tarota. Przykładów takich praktyk jest bardzo dużo, ale nie będę ich mnożył, przytaczał, z prostego powodu; nie chcę sobie, a tym bardziej innym zakłócać energetyki, która zaśmieca wszystkie ciała, od fizycznego aż po najwyższe [szelfu subtelnego] ciało atmaniczne. 

Na każdym z nas ciąży odpowiedzialność moralna. W przypadku osób związanych z ezoteryką jest ona szczególna. Dla mnie jest nie do przyjęcia, fakt, że tacy ludzie biorą do ręki Tarota, Runy, czy inne święte atrybuty. Czyżby nie wiedzieli, że zakłócają przestrzeń, szkodzą nie tylko innym,  ale także sobie. Pracują w energiami, czy nie muszą się oczyszczać po dwóch, czy trzech  godzinach przed kamerami? Dla mnie jest to nieprawdopodobne. To musi mieć konsekwencje, jeśli nie teraz, to na pewno w przyszłości.

Trudno się zgodzić, że czynią to nieświadomie, a jeśli tak – to jeszcze  gorzej. Osoba, która decyduje się na pracę z energiami powinna być świadoma swojego postępowania, a otwartość umysłu jest niezbędna. Musi robić to z intencją pomagania, niesienia pomocy, a nie tylko dla zysku.  

Chcę by powiało optymizmem. Wierzę i wiem, że na pewno są wśród nas, funkcjonują ludzie o wielkich, gorących sercach, którzy mają tych [na wstępie przywołanych] talizmanów bardzo wiele, że wystarczy ich dla nas wszystkich.

Być może, moje słowa mogą wywołać falę oburzenia, złości, ale podobnie, jak prokurator nie zmienię zdania, do czasu, dopóki z telewizora, z gazet nie znikną ogłoszenia o ,,cudotwórcach”, którzy są w stanie zrobić z Kopciuszka gwiazdę filmową, a kloszarda są w stanie zaprowadzić na salony książęce. To są cuda, a tych mogą dokonać tylko prawdziwi magowie, których jest jak na lekarstwo.

Cieszy mnie fakt, że wśród młodych ludzi zdarzają się perełki, które chcą tworzyć coś dobrego, coś wzniosłego, a czynią to ze szczerego serca, w ezoteryce widzą źródło poszukiwania tajemnicy życia. Nie wiedzą być może, że narażają się na ,,cichą dezaprobatę”, a niekiedy nawet na izolację. Znam to z autopsji.  

Ez[o] 

środa, 5 stycznia 2011

Gdzieś w szufladzie



W dobie komputerów, Internetu i innych cudów cywilizacyjnych, zarzucamy a właściwe już dawno zarzuciliśmy gdzieś głęboko w szufladach zdjęcia, te pozornie nieme świadectwa z przeszłości. Obecnie wystarczy wziąć do ręki aparat cyfrowy i bez żadnego manualnego przygotowania zrobić zdjęcie. Jeszcze prościej zapisany obraz usunąć. Wartość, ranga zrobionego zdjęcia, mówię z całą odpowiedzialnością, zdewaluowała się porównywalnie do wyrzuconego śmiecia. Oczywiście nic się nie stało! Zapisany w ten sposób obraz, jak twierdzą znawcy tematu, może po kilkudziesięciu latach ulec ,,samozniszczeniu”. Zostawmy te ,,naukowe spekulacje” w spokoju.

Mówimy, że ręcznie wykonany mebel, obraz, rzeźba, można wymieniać jeszcze całą listę rzeczy, posiadają …DUSZĘ. Czy stare zdjęcia też ja mają? Konkretne pytanie, dlatego konkretna odpowiedź –  tak.

Kiedyś, cały proces tworzenia zdjęcia był dość skomplikowany. Znam to nie z opowiadań, czy też filmów dokumentalnych. Mieszkałem w sąsiedztwie Pani, która była fotografem. Sama przygotowywała płytki szklane pokrywając je emulsją światłoczułą, które służyły do jednorazowego wykonania zdjęcia. Nie będę zanudzał opowieścią o procesie wywoływania i dalszej obróbce zdjęcia, które w końcowym etapie było retuszowane, tak by postaci na nim były bardziej wyraźne, bez zmarszczek. Pani ta pozwalała mnie i innym dzieciom przyglądać się jak powstają fotografie. Teraz, po latach, kiedy podczas medytacji powróciłem do tych scen, zauważyłem, że tej Pani sprawiało przyjemność to, że przebywaliśmy obok niej. Powiem więcej, w wolnych chwilach, bezinteresownie, utrwalała nas maluchów z rodzicami. Wiele lat później, kiedy byłem już dorosłym chłopakiem zobaczyłem wykonane przez tę Panią zdjęcia w książkach i albumach. Dopiero wtedy dowiedziałem się, że ta Pani była  artystą-fotografikiem. Udało mi się, po wielu prośbach, otrzymać od Matki kilka starych zdjęć  z albumu rodzinnego.

Po tej retrospekcji chcę potraktować temat nieco szerzej, może nawet po trosze - ezoterycznie.
Ileż starych zdjęć leży ukrytych gdzieś głęboko w szufladach. Po prostu ich posiadacze o nich nie pamiętają, nie zwracają uwagi na zakurzone albumy, przecież teraz mają zdjęcia utrwalone na wideo i dyskach. Twierdzę, że te stare, często pożółkłe ze starości zdjęcia, jak powiedziałem wcześniej - mają duszę. Przez nasze lenistwo, te zapisane i utrwalone energie [najczęściej bardzo pozytywne] są uwięzione. Mówi się, że dopóki mamy w naszych sercach osoby zmarłe – dotąd one żyją. Jakże prosta banalna czynność - wyjąć zakurzony album i powoli w skupieniu obejrzeć zdjęcia. Ja dopiero po upływie pół wieku zobaczyłem na zdjęciu, że Matka, która trzyma mnie na ręku, wówczas trzydziestoletnia kobieta jest zmęczona, zatroskana. Gdyby nie ta fotografia, bym zapomniał, że wtedy moja Matka walczyła z poważnymi chorobami. Zamieszczam właśnie to zdjęcie. Widać na nim jaka panowała ,,moda" [1947 rok]. Można powtórzyć za którymś z mądrych ludzi, że ,,każda rzecz posiada cechy czasu kiedy powstała". Obok zdjęcia Szóstka Pucharów, która koresponduje z treścią posta.

Teraz mało kto pamięta, że na ścianach mieszkań obok obrazów postaci świętych, wisiały zdjęcia członków rodziny. Były to najczęściej obrazy, bądź zdjęcia przodków. Często można było także zobaczyć ślubne portrety domowników. Oprócz, czysto pamiątkowego charakteru, służyły one jako ,,rozjemca” w sporach rodzinnych. Samo spojrzenie na nie [najczęściej] powodowało, że emocje opadały i strony godziły się ze sobą. Niektórzy obecnie wstydzą się tych, niekiedy niezbyt udanych pod względem artystycznym zdjęć. Nie walory estetyczne są tu najważniejsze. Powtarzam kolejny raz, że są one dla nas źródłem dobrych energii i odświeżają wspomnienia o przodkach.

Oczywiście nie wszystko jest tak do końca piękne. Nie można wykluczyć, że ktoś utrwalony na zdjęciu, może zakłócić nasze wibracje. Ryzyko można rzec, jest niewielkie, ponieważ zdjęcia osób, które kiedyś czyniły zło, najprawdopodobniej ktoś wcześniej usunął z albumu.

Na zakończenie prośba. Kochani, często widzimy przy drogach krzyże, które ,,upamiętniają” miejsca tragicznie zmarłych osób. Jeśli już kogoś spotkało takie nieszczęście [nikomu tego nie życzę] i ma wewnętrzną potrzebę umieszczenia krzyża, niech to zrobi, ale umieszczenie na nim zdjęcia ofiary jest niedopuszczalne. Tu coś może powiedzieć Anna. http://nauroczysku.blogspot.com/ Możemy spowodować, że energie ofiary zostaną uwięzione, nieodprowadzone. Znicz - ogień jest światłem, które wskaże drogę zmarłemu. Co innego zdjęcie umieszczone na nagrobku, chociaż co do tego też są zdania podzielone. Ja osobiście jestem – na nie.

Nośmy przy sobie zdjęcia  bliskich nam osób. Energia tych zdjęć przepływa w obydwie strony. Największymi zwolennikami wspomnień, a za tym idzie noszenia zdjęć, są zodiakalne Raki. Tu możemy przywołać do tablicy FAIRY. http://fairyttale.blogspot.com/

Zakończę trochę humorystycznie. Otóż, młodzi ludzie noszą przy sobie zdjęcia kochanego chłopaka/kochanej dziewczyny, rzadziej współmałżonka. Ostatnio umieszczają je w telefonach komórkowych(?!)  Ludzie starsi, lub bardziej dorośli, tacy jak ja, w portfeliku mają zdjęcie wnuczka lub kochanego zwierzaka. Ja noszę zdjęcie Heliosa, który o tym wie i dlatego merda swoim pięknym ogonem.     

O stronie radiestezyjnej zdjęć można prawić godzinami, ale nas w tej chwili ta kwestia nie interesuje, może kiedyś powrócę do tego tematu.

Ez[o]

niedziela, 2 stycznia 2011

ANALIZA WPISÓW





  Przed podjęciem decyzji o otwarciu bloga, dokonałem rekonesansu na stronach internetowych. Nie zdawałem sobie sprawy z faktu, jak ogromna jest to machina, w której uczestniczą osoby w różnym wieku, o różnych zainteresowaniach, różnych profesjach - Istna Wieża Babel. Jeśli ktoś chciałby się wygadać do woli, nie musi jechać do Londynu, do Hyde Parku. Wystarczy włączyć komputer, kliknąć, by znaleźć się w świecie wirtualnym. W latach sześćdziesiątych, ubiegłego wieku Amerykanie głosili: ,,Jeśli czegoś szukasz, a nie możesz tego znaleźć – przyjedź do nas, a na pewno znajdziesz”. No właśnie znalazłem, tylko nie w Ameryce, lecz w Internecie. Po dwóch godzinach surfowania w Internecie, wszedłem na Blogi,  które skupiają wielką rzeszę społeczności. System i struktura blogów pozwala na odwiedzenie niezliczonej ilości stron. 

Od szeregu lat zajmuję się szeroko pojętą ezoteryką [głównie Tarotem], która jest dla mnie więcej niż pasją. Postanowiłem przystąpić do tej społeczności, ponieważ na zewnątrz nawiązanie kontaktów z osobami o podobnych zainteresowaniach jest dość trudne. Założyłem swoją stronę na Blogu.  W niedługim czasie na mojej witrynie pojawiła się pierwsza miniatura zwiastująca, że ,,stojącą sierotę’’ ktoś zauważył, a była nią Anna. Aniu, pozdrawiam Cię Wiedźmo. Obecnie jako ,,raczkujące blogowe dziecko” prowadzą mnie za rękę cztery Panie – Anna, Aleksandra, co pewien czas Fairy [bardzo tajemnicza Istota], a ostatnio w trakcie pisania tego artykułu obserwuje mnie kija4 [?].

Ważna uwaga. Poniższy tekst nie ma nic wspólnego z osobami, które przed chwilą wymieniłem. Może to zabrzmi dziwnie, może nawet śmiesznie, ale te Panie, które poznałem całkiem niedawno, odbieram, jako bliskie mi osoby. Mam wrażenie, że nasza znajomość trwa już bardzo długo, chociaż tak naprawdę upłynęło dopiero nieco ponad dwa tygodnie.

ß

Kilka dni temu ,,zapuściłem się” na strony osób, które zajmują się ezoteryką. Byłem ciekawy jak to wygląda poza ,,własnym podwórkiem”.  W sumie przeczytałem [fragmentarycznie] kilkadziesiąt publikacji i komentarzy. Gościłem na stronach ,,znawców Tarota’, odwiedziłem wróżki, uzdrawiaczy (!). Być może nie wszyscy by sobie życzyli mojej obecności.

Po tej lekturze poczułem się zaniepokojony. Skontaktowałem się z bardzo bliską mi osobą, podzieliłem się z nią spostrzeżeniami, uwagami na ten temat. Podczas mojej rozmowy z Madzią [tajemnicza postać], usłyszałem, od Niej, że niewiele zwojuję, ponieważ zawsze znajdą się dyletanci, którzy będą dalej szkodzić, niekiedy czyniąc to z niewiedzy bądź z czystej głupoty.

Doszedłem do wniosku, że moja bierna postawa, byłaby przyzwoleniem, akceptowaniem, tego, z czym trudno mi się pogodzić. Wiem, że nie dokonam rewolucji, ale być może ten tekst przeczyta osoba, która podjęła decyzję o chęci zgłębiania ezoteryki. Być może tekst ten pozwoli przyszłemu adeptowi zdjąć ,,różowe okulary” i spojrzeć na ezoterykę z innej perspektywy.   

Oczywiście nie jest moim zamiarem wymądrzać się, pragnę jedynie zasygnalizować pewne, nazwijmy to, błędy popełniane przez adepta na początku nowej drogi. Analiza lektury z odwiedzonych wcześniej stron, pozwoliła mi na wypunktowanie błędów, które najczęściej się pojawiały, a stanowią one utrudnienia, niekiedy wręcz niebezpieczeństwo podczas zgłębiania wiedzy tajemnej. Moja początkowa ,,droga” była wyboista, często bez drogowskazów, co skutkowało niezbyt przyjemnymi sytuacjami.
Kto decyduje się wyruszyć w tą tajemniczą podróż, musi zdać sobie sprawę, że podróż ta nie zawsze jest przyjemna, ani nie jest łatwa. Od adepta wymagana jest otwartość umysłu, tolerancja, siła woli, uczciwość wobec siebie i wobec innych.
Droga na skróty nie wchodzi w rachubę. Jeśli ktoś na to liczy, niech lepiej pozostanie w domu. Jeśli ryzykant nie posłucha, to wcześniej, czy później zapłaci odpowiednią cenę za swoją nieodpowiedzialną decyzję, a są nią frustracja i zniechęcenie, a w skrajnych przypadkach choroba psychiczna.    

Podstawowe błędy w pracy adepta.

u Szereg osób, które mówiąc kolokwialnie ,,liznęły”, posmakowały wiedzy [Runy, Tarot itp.], bez przygotowania, oferują swoje usługi – wróżenie, doradzanie (!). Znam to z własnego doświadczenia. Podstawowym grzechem początkujących osób jest chęć dzielenia się swoją wiedzą z osobami spoza kręgu zainteresowań. Z czasem to ustępuje, nastaje wyciszenie. Niekiedy wręcz odcięcie się o środowiska. Trzeba być przygotowanym na to, że możemy stracić znajomych [nie przyjaciół, bo  prawdziwi przyjaciele nie zdradzą].

v Czytam, że ktoś oferuje swoje usługi za darmo. Za darmo możemy pracować jako wolontariusze, opiekunowie chorych osób, itp Kto zgłębia wiedzę ezoteryczną wie, że powinna być zachowana równowaga energetyczna, dlatego przyjmuję zasadę daję – biorę i odwrotnie biorę – daję. Przyjęcie pieniędzy, często jest traktowane, jako coś wstydliwego. Dobry fachowiec – ezoteryk niczym się nie różni od lekarza, psychologa, adwokata, czy innego specjalisty. Formą zapłaty, może być wykonanie, odwzajemnienie się usługą, pomalowanie ścian, naprawa auta, upieczenie smacznego ciasta, które lubimy, itp.

w Ważną kwestią [może nawet najważniejszą] jest odpowiedzialność za słowa. Pamiętać należy, że są różne rodzaje zadanych ran. Te fizyczne przeważnie szybko się goją, bo tak jest skonstruowany człowiek. Niestety, ale zraniona dusza, może pozostać niezagojona do końca życia. Nieopatrznie wypowiedziane zdanie, może stać się narzędziem, bardziej niebezpiecznym niż ostry nóż. Przepowiadanie wydarzeń tragicznych jest niedozwolone, wręcz zakazane.

x Kto używa działań magicznych wie, że pracę z energiami można porównać, co najmniej do elektryka pracującego po wysokim napięciem. Działanie magiczne polega przecież na skierowaniu – przemieszczaniu a następnie zgromadzeniu w jednym miejscu dużych ilości energii, a to jest zajęcie zarezerwowane wyłącznie dla osób odpowiednio przygotowanych, odpowiedzialnych. Przestrzeganie, nazwijmy ,,BHP magii” jest niezwykle rygorystyczne. Tak na marginesie. Każde działanie magiczne powinno być wykonane przy użyciu minimalnej energii, podobnie jak czynią to wielcy mistrzowie wschodnich sztuk walki, którzy celowo zmuszają, prowokują przeciwnika, by ten użył siły.

y Uwaga dotyczy tych, którzy zajmują się Tarotem. Jest w sprzedaży dostępne dziesiątki talii Tarota. Ukazują się coraz to inne, które odbiegają swoją formą graficzną od tych nazwijmy ,,klasycznych”. By w pełni odebrać ich przekaz, pomocnym jest poznanie, nazwijmy ,,tematyki” talii. Np., Jeśli talia odwołuje się do historii i życia w dawnym Egipcie, według mnie, wskazana byłaby ogólna wiedza na temat Egiptu. Dużo łatwiejsza okaże się praca z talią, której tematem są kwiaty, wówczas, gdy posiądziemy wiedzę na temat hodowli, pielęgnacji, czy rozmnażania kwiatów. Uważam, że pisanie nazwy ,,Tarot" małą literą jest mówiąc wprost - profanacją, tej Wielkiej Księgi Mądrości. Można to porównać do pisania małą literą tytułu Pisma Świętego.

z Większość ludzi traktuje Tarota, jako narzędzie dywinacji. Główny pierwotny cel Tarota, to poznawanie, zgłębianie tajemnicy życia; to potężne narzędzie rozwoju duchowego. Według mnie o wiele korzystniejsza jest [przynajmniej na początku] droga poznania prawdy o życiu.  Jeśli ktoś chce iść drogą, której głównym celem jest przepowiednia – wolny wybór.

{ Każde działanie magiczne, wymaga od operatora by ten na bieżąco oczyszczał się energetycznie, a jest to niekiedy zadanie bardzo trudne. Osoby, które zawodowo trudnią się ezoteryką, na ten temat mogłyby wiele powiedzieć i ostrzec adeptów przed lekceważeniem tej sprawy. Tu ważną rolę odgrywają różne środki zabezpieczające. W różnych miejscach [w Internecie także, a może głównie] wampiryzm energetyczny jest niebezpieczny, szczególnie dla adepta, który nie potrafi go w porę zauważyć.

| We wszystkim trzeba zachować umiar i zdrowy rozsądek, a w ezoteryce szczególnie. Zgłębianie wiedzy ,,po łebkach” jest bez sensu. Chałtura w ezoteryce i w małżeństwie jest rzeczą nie do przyjęcia. Nie możemy zapominać, że jesteśmy istotami stadnymi, społecznymi. Poza ezoteryką odbywa się zwykłe, codzienne życie, od którego nie możemy uciekać. Wręcz, uczestnictwo w imprezach, wycieczkach, zabawach, pracach domowych, jest niekiedy ,,żywą lekcją” Tarota. Izolacja może doprowadzić do poważnych zachwiań naszej psychiki. Wszystko musi być dozowane w odpowiednich proporcjach. Najsilniejsza trucizna w odpowiedniej małej dawce jest lekarstwem, a największy rarytas w nadmiarze może okazać się śmiertelną trucizną.

} Nie spieszyć się. Można przytoczyć popularne i może mało eleganckie powiedzenie, że: pośpiech jest wskazany przy łapaniu…. [pewnych małych żyjątek]. Mamy życie przed sobą, jeśli nie zdążymy czegoś się nauczyć w tym wcieleniu, to być może będzie nam dane kontynuować je w następnym. 

~ Wzajemne szanowanie się i mądre pomaganie. Powtarzam – mądre pomaganie. Ignorant nie może być doradcą, wręcz odwrotnie – to on ma słuchać głosu mądrych ludzi. Niestety, często błędy jednych są powielane przez innych, co może doprowadzić ich wszystkich do ślepego zaułka. Powinno słuchać się głosu prawdy i przyjmowanie porad od osób bardziej rozwiniętych. Osoba stojąca na wyższym poziomie rozwoju powinna podać rękę temu, który oczekuje pomocy – jest niżej. Wręcz, osoby bardziej rozwinięte duchowo ponoszą odpowiedzialność za stojących na niższym poziomie rozwoju. Jakże często zamiast podanej ręki potrzebujący widzi ciężki but spychający go na dół.
ß

Mógłbym jeszcze wymienić inne, kalekie zapisy, które ujawniły się podczas mojej lektury blogów, związanych z ezoteryką. Jednak trzeba być realistą i podporządkować się tak, by lektura tego artykułu nie była nużąca i zbyt długa.

Na zakończenie jeszcze jedna uwaga. Cieszy mnie, że dotychczasowa współpraca, korespondencje między poszczególnymi osobami i moją skromną osobą są przyjazne, budujące, oparte na wzajemnym zaufaniu, pozbawione barier [chociażby wiekowych]. Najprawdopodobniej, niemalże jest to pewne, że jestem najstarszym w gronie osób, z którymi mam kontakt poprzez bloga.

Nieprzychylne opinie na temat Internetu są mocno przejaskrawiane, o czym się przekonałem na własnej skórze, ciele i … duszy.

Ez[o]