wtorek, 24 lutego 2015

Kiedy serce przestaje bić...



Śmierć nie jest kresem naszego istnienia -
żyjemy w naszych dzieciach i następnych pokoleniach.
Albowiem oni to dalej my, a nasze ciała
to tylko zwiędłe liście na drzewie życia.
                                                                                 [Albert Einstein] 


Reinkarnacja (również: metempsychoza, transmigracja; łac. re+in+caro, carnis - ponowne wcielenie) - pogląd, według którego dusza (bądź świadomość) po śmierci ciała może wcielić się w nowy byt fizyczny. Np. dusza jednego człowieka może przejść w ciało nowonarodzonego dziecka lub zwierzęcia czy nawet według niektórych poglądów rośliny. Samo słowo reinkarnacja jest zestawieniem dwóch członów: inkarnacja (wcielenie) i przedrostka re (oznaczającego powtórzenie czegoś). Dosłownie, więc reinkarnacja oznacza powtórne wcielenie.  
[Wikipedia] 
  

 
Człowiek przychodząc na Świat, a właściwie, pozostając przy tematyce tego artykułu - wciela się, w ściśle określonym czasie, w określonym miejscu i w określonej rodzinie. W ezoteryce nie funkcjonuje określenie - "przypadek", którym często ludzie się posługują. Każdy z nas, tu na Ziemi ma do odegrania pewną rolę. Niezależnie, czy jest ona pierwszoplanowa, czy drobny epizod, powinniśmy każdą z nich traktować poważnie. Każdy element przyrody, do którego należymy też człowiek, podlega określonym rytmom Kosmosu. Rytmy te może odczytać astrolog z kosmogramu urodzeniowego. Nie mylić go z tzw. horoskopami gazetowymi, które nie mają żadnej merytorycznej wartości. Jest zapotrzebowanie na tego rodzaju "rozrywkę" - gazety je zamieszczają. Przyjście dziecka na Świat w zamożnej rodzinie ułatwia jego życiowy start (i to też nie zawsze), ale nie ma nic wspólnego z jego duchowym rozwojem. Istotną rolę rzutującą na życie odgrywa karma, jaką mamy do przepracowania. Często zwykłe lenistwo, niechęć do działania, ludzie tłumaczą swoją złą kamą (!). CAROLINE MYSS uważa, że "biografia jest biologią", z czym trudno się nie zgodzić. Wszystkie nasze działania, dobre bądź złe, mają kardynalny wpływ na nasze zdrowie, na nasze życie. Często ludzie sami sobie kopią grób małą łyżeczką. Ale jest to odrębny temat. Jesteśmy gośćmi na Ziemi, którą w określonym czasie musimy opuścić, zostawić wszystkie nagromadzone dobra materialne, o które tak usilnie zabiegają ludzie. Pozostając przy dotychczasowej "teatralnej" terminologii, kurtyna opada, gasną światła, opuszczamy scenę. Tu należałaby zadać sobie pytanie: "I co dalej". 

Jest to temat nieskończony. Wszystko, co jest materialne, co możemy dotknąć, zmierzyć, jest możliwe do zbadania. Znacznie gorzej, kiedy wkraczamy do Świata Niewidzialnego, świata duchowego. W żaden naukowy sposób nie można potwierdzić, ani zaprzeczyć istnienia tzw. "życia pozagrobowego". Jesteśmy zdani na relacje osób, które doświadczyły na sobie, otarły się o śmierć. Wtedy zabierają głos filozofowie, etycy, a przede wszystkim przedstawiciele różnych religii, którzy mają gotową receptę jak mamy żyć, żeby po śmierci osiągnąć wieczną szczęśliwość. Przedstawiciele Kościoła katolickiego, tzw. duszpasterze, straszą swoje grzeszne owieczki piekłem, a tym pokorniejszym obiecują przepustkę do nieba. Wydaje mi się, że kapłani tak do końca nie wierzą w doktryny, które głoszą z ambony. Kościół jest instytucją finansową i... polityczną. Wielokrotnie powtarzałem, że każdy wierzy w to, w co ma wierzyć. Jest grupa ludzi niewierzących - ateistów, którzy wykluczają "życie pozagrobowe". Doktryna ateizmu zakłada, że życie jest jedno, a śmierć oznacza definitywny koniec, po którym nic nie następuje. Filozofia życiowa tych ludzi jest prosta. "Urodziłem się po to, żeby pracować, założyć rodzinę, mieć dzieci, zapewnić im godziwe warunki do nauki i do dalszego życia. A kiedy przyjdzie czas - umrę, spalą moje ciało, lub zagrzebią je w ziemi. Koniec, kropka. 

Z obowiązku, wtrącam wątek osobisty. Wiele razy byłem odżegnywany "od czci i wary" przez różnych ludzi, w tym osobę blisko ze mną spokrewnioną. Nazywano mnie żydem (tym przez małe "ż"). Szkoda mi tych ludzi, którzy uważają się za katolików, a są ignorantami, którzy jak widać nie znają Pisma Świętego. Jest agnostykiem. Być może, dlatego wybrałem zgłębianie nauk tajemnych (ezoteryki), której poświęcam wiele czasu. 


Przesłanką, która może potwierdzać prawdziwość tezy, że istnieje życie po śmieci fizycznej, są relacje osób, które doświadczyły na sobie tzw. śmierci klinicznej. Jest wiele publikacji na ten temat, których prawdziwość może być negowana, czy wręcz ośmieszana. Posłużę się dwoma przykładami osób, których wiarygodność (według mnie) nie budzi najmniejszych wątpliwości, osób, które przeżyły tzw. śmierć kliniczną

Pierwszy cytat dotyczy CARLA GUSTAVA JUNGA, szwajcarskiego psychiatry i psychologa, twórcy psychologii głębi, naukowca, który wprowadził do psychologii szereg nowych pojęć, takich jak nieświadomość zbiorowa, synchroniczność, archetyp. Autor o sobie pisze tak:

Na początku 1944 roku miałem zawał... Pielęgniarka powiedziała mi później: "Był pan otoczony jakby świetlistym nimbem!" Często obserwowała to zjawisko u umierających. Osiągnąłem skrajną granicę i nie wiem, czy to był sen, czy ekstaza... Zdawało mi się, że jestem wysoko w przestrzeni kosmicznej. Daleko pode mną widziałem ciemnoniebieskie morze i kontynenty. W dole, pod moimi nogami był Cejlon, a przede mną ciągnął się subkontynent indyjski... Po lewej stronie w dali, rozległa czewonożółta przestrzeń pustyni arabskiej... Potem było Morze Czerwone, a dalej z tyłu, jakby w lewym, górnym brzegu mapy, dostrzegłem kawałek Morza Śródziemnego... Oczywiście, widziałem też ośnieżone wierzchołki Himalajów, ale wszystko było zamglone i zachmurzone... Później informowałem się, pytałem, w jakiej odległości od Ziemi trzeba by się znaleźć, żeby objąć wzorkiem taki teren: około tysiąca pięciuset kilometrów.
Miałem dziwne uczucie: wszystko, w co wierzyłem, czego pożądałem, o czym myślałem, wszystkie fantasmagorie życia ziemskiego, odrywały się ode mnie, lub zostały oderwane, proces skrajnie bolesny. A jednak coś przetrwało, bo wydało mi się wtedy, że jest przy mnie wszystko, co przeżyłem i zrobiłem, wszystko to wokół mnie krążyło... "Jestem wiązką tego, czym byłem i co się dokonało". To zjawisko dało mi odczuć skrajne ubóstwo, ale zarazem skrajne zadowolenie. Niczego już nie musiałem chcieć ani pożądać... byłem tym, co przeżyłem... miałem całego siebie i... tylko to... Miałem pewność, że dotrę do jasnego miejsca, spotkam tam grupę istot ludzkich, do których w rzeczywistości należałem... Miałem wiedzieć, co było przede mną, dlatego stałem się tym, kim jestem i potoczyć by się miało dalej moje życie.
Moje życie często jawiło mi się jak historia bez początku i końca. Miałem uczucie, że jestem fragmentem, któremu brakuje tego, co poprzedza i następuje później. Moje życie zdawało się odcięte nożycami od długiego łańcucha i duża liczba pytań pozostała bez odpowiedzi. Dlaczego potoczyło się w taki sposób? Dlaczego przyniosłem z sobą takie cechy charakteru? Co z nimi zrobiłem? Co z tego wyniknie?
Kiedy tak się nad wszystkim zastanawiałem, coś zwróciło moją uwagę: z dala od strony Europy, wzniósł się obraz: to był mój lekarz - a raczej jego wyobrażenie. Kiedy dotarł do mnie jak obraz zrodzony w czeluściach, nastąpiło coś jak milcząca wymiana myśli między nami. Mój lekarz istotnie został oddelegowany z Ziemi, żeby mi przynieść wiadomość: protestowano tam przeciw mojemu odejściu. Nie miałem prawa opuszczać Ziemi i musiałem wrócić. W chwili, gdy przejąłem wiadomość, widzenie znikło. Byłem skrajnie rozczarowany, teraz wszystko wydawało się daremne. Minęły jeszcze dobre trzy tygodnie nim zdecydowałem się ożyć. Myślałem: "Teraz muszę wrócić do "systemu szufladek". Wydawało mi się bowiem, że za widnokręgiem kosmosu zbudowano sztucznie trójwymiarowy świat, w którym każda ludzka istota zajmowała jedną szufladę. A teraz znów będę się musiał przekonywać, że to ma jakąś wartość! Życie i cały świat wydawały mi się jak więzieniem... Po tej chorobie... zrozumiałem, jak ważne jest akceptowanie własnego przeznaczenia. *)
---------------
*)  C.G. Jung, Ma vie (Moje życie), wyd. Gallimard. 


Amerykanka, CAROLINE MYSS, od wielu lat zajmuje się diagnozowaniem intuicyjnym i pracując z ludźmi chorymi, przekazuje swoją wiedzę na ten temat i uczy, w jaki sposób odczytywać energię, która ma znaczący wpływ na nasze ciało fizyczne i najwcześniej sygnalizuje wszystkie zmiany chorobowe. Jest autorką niezwykle ciekawej książki: ANATOMIA DUSZY, siedem poziomów siły i uzdrawiania", z której pochodzi poniższy cytat, w którym o sobie pisze:

Wkrótce po ukończeniu tamtej książki miałam wypadek, w którym z powodu okropnego krwotoku z nosa omal nie wykrwawiłam się na śmierć. Wieziona karetką do szpitala siedziałam na noszach, trzymając na kolanach wielką miskę, do której spływała krew, bo gdybym leżała, mogłabym się udusić. Nagle moja głowa poleciała do przodu i znalazłam się na zewnątrz karetki, unosząc się nad autostradą i patrząc przez okno ambulansu na własne ciało i na gorączkową akcję ratunkową sanitariuszy.
W jednej chwili wpadłam w euforię, poczułam się niezwykle lekka i pełna życia jak nigdy wcześniej. Zrozumiałam, że przebywam poza swym ciałem i może nie żyję. Czekałam na ów "tunel", o którym tak dużo słyszałam, ale nic takiego się nie pojawiło. Zamiast tego poczułam, że oddalam się od Ziemi. Weszłam w stan tak niezwykłego spokoju, że nawet dzisiaj, gdy sobie to przypominam, jestem głęboko poruszona. Potem ujrzałam postać Normana. Stał na podium, przygotowując się do wykładu, i podnosił w górę egzemplarz The Creation of Health. Usłyszałam, jak mówi: "Myślałem, że będzie to początek naszej wspólnej pracy, ale niestety okazało się to jej końcem".
Poczułam palącą potrzebę powrotu do mojego ciała, chęć odzyskania życia fizycznego, i nagle zaczęłam ku niemu pędzić i znów się w nim znalazłam. Po tym doświadczeniu zadałam sobie tylko jedno pytanie: "Dlaczego będąc w tym stanie, nie zobaczyłam mojego wydawnictwa?". I zrozumiałam wtedy, że je opuszczę i przez resztę życia będę zajmować się diagnozowaniem.*) 
-----------------
Caroline Myss, "ANATOMIA DUSZY, siedem poziomów siły i uzdrawiania", str. 46, wyd. Medium. 






Reinkarnacja jest jedną z głównych zasad hinduizmu, o której możemy przeczytać w świętej księdze Indii - Bhagavad Gicie

"Dusza zamieszkująca ciało jest wieczna, niezniszczalna, niezmienna... Nie rodzi się ani nie umiera, nie jest rzeczą, która znika, żeby nigdy nie wrócić do istnienia. Bez narodzin, bez końca, wieczna, stara, nie ginie, kiedy zabija się ciało... Tak jak odrzuca się zużyte ubranie, żeby nałożyć nowe, tak dusza opuszcza zużyte ciało, żeby przybrać nowe... Ani jej broń nie zrani, ani płomienie nie strawią, ani wody nie zmoczą, ani wiatr nie wysuszy... Nieuchwytna, niewyobrażalna, niezmienna, skoro wiesz, że taka jest, to nie płacz". [Bhagavad Gita II, 18, 25]; 

Z kolei Budda powiedział: 

"Jak myślicie, o uczniowie, kto będzie największy: wody rozległego oceanu czy łzy, które przelaliście, błądząc w nowej długiej pielgrzymce, biegnąc od nowych narodzin do nowych śmierci, zjednoczeni z tym, czego nienawidzicie, odłączeni od tego, co kochacie?... I tak przez długie wieki cierpieliście udręki, niepowodzenia, cierpienia, syciliście ziemię cmentarzy, dostatecznie zaprawdę długo, aby się znużyć istnieniem, dostatecznie długo, aby pragnąć odejść od tego wszystkiego" [Samyutta Nikaya XIV, 1, 2].
 
Nawet Koran nawiązuje do reinkarnacji: 

"Byliście zmarłymi, a on dał wam życie... wtedy do niego zostaniecie sprowadzeni" [Sura II, 28].



W bliskim nam kulturowo kanonie nauk chrześcijańskich znajdowała się nauka o reinkarnacji a także... o karmie, które nie znajdują wyraźnego odbicia w Biblii, jednak można o nich znaleźć mniej lub bardziej ukryte wzmianki. 

Zacytuję fragment książki JEAN-FRANCIS CROLAND'A "Odrodzić się po śmierci", który o nich mówi:

Hebrajski Zohar komentuje: " Bo to dusza ojca ożywi tego syna, przez niego wróci znów na ziemię", a dalej: "Narodziny człowieka, jak i jego śmierć tutaj, to jedynie przeniesienie ducha z jednego miejsca i umieszczenie go w innym". Prawo lewiratu istniało, jeszcze w czasach Chrystusa, nawiązuje bowiem do niego ewangelista Marek wspominając saduceuszy (Marek XII,18, 24). Talmud z kolei dowodzi, że dusza Abla przeszła do ciała Setha, a później do ciała Mojżesza.
Wielość istnień uznawali Esseńczycy, wśród których wychowywał się Jan Chrzciciel, a Ewangelia do tego konkretnie nawiązuje.
Wiele ustępów wyraźnie powołuje się na to, że Jan Chrzciciel miałby być wcieleniem Eliasza. Archanioł Gabriel zapowiadając Zachariaszowi narodziny syna, mówi: "On to poprzedzać go będzie w duchu i z mocą Eliasza" (Łukasz I, 17). A sam Jezus o nim mówi tak: "Jeśli chcecie go dobrze zrozumieć, to tym Eliaszem, który ma przyjść, jest właśnie on" (Mateusz XI, 14).
A dalej po scenie Przemienienia schodząc z góry: "Lecz ja powiadam wam, Eliasz przyszedł a oni go nie poznali, lecz zrobili z nim co chcieli... Wtedy spostrzegli się, że mówił im o Janie Chrzcicielu (Mateusz XVII, 12, 13). A zatem pojęcie reinkarnacji jest bardzo rozpowszechnione w otoczeniu Chrystusa. Dowodem może być również ten cytat z Ewangelii świętego Mateusza: kiedy Jezus pyta swoich uczniów: "Kim jest Syn Człowieczy, zdaniem ludzi i odpowiada, że: Według jednych jest Janem Chrzcicielem, według drugich Eliaszem, a według innych Jeremiaszem lub którymś z proroków" (Mateusz XVI, 13, 14). Z tego być może wzięła się wiara, że każdy apostoł jest wcieleniem proroka!
Kiedy sława Jezusa dociera do uszu Heroda, ten mówi do członków swojej rodziny: "Jan Chrzciciel zmartwychwstał..." (Marek VI, 16), co wskazuje, że w owej epoce nie istniała wyraźna różnica między zmartwychwstaniem i reinkarnacją.

Dopiero Sobór Konstantynopolski II w roku 553 wymazał reinkarnację, jako niezgodną z naukami Kościoła, uznając ją za herezję. Zakaz ten obowiązuje do dziś i nic nie wskazuje, żeby w najbliższym czasie został odwołany. Dodam, że sobór ten został zwołany przez cesarza Bizancjum bez zgody papieża, który gorąco się temu sprzeciwiał. Niektórzy historycy twierdzą, że ów sobór był wydarzeniem politycznym a nie duchowym. 



Jest wiele publikacji książkowych, artykułów, czy filmów, które taktują o reinkarnacji. Oczywiście ich wiarygodność trzeba weryfikować, trzeba umieć obdzielać zboże od plew. Nie będę powielał przykładów zaczerpniętych z literatury, lecz posłużę się własnymi, które mogą być przesłanką, mogą świadczyć o prawdziwości reinkarnacji. 

1. Moj kolega Jerzy Sz. będąc kilkuletnim dzieckiem opowiadał, że zabił Niemca. Pamiętał jego imię i nazwisko, które powtarzał za każdym razem. Matka Jerzego ganiła, uważała, że jest to jego wymysł fantazji. Tylko skąd u kilkuletniego dziecka taka fantazja, skoro w rodzinie nikt nie mówił o zabijaniu kogokolwiek, a ponadto pojawianie się nazwiska rzekomej ofiary. Po latach, kiedy w Polsce "otworzyło się okno na świat" - można było oglądać telewizję satelitarną, kolega Jerzy doznał, nie waham się nazwać "olśnienia". Kiedy oglądał w niemieckiej telewizji charakterystyczne budowle z pruskim murem, ubranych Bawarczyków w stroje ludowe, czuł wewnętrzną radość, że jak to określił: "Jestem u siebie w domu, to są moje rodzinne strony, gdzie się wychowywałem, gdzie żyłem". Metody radiestezyjne potwierdziły prawdziwość słów Jerzego, że w poprzednim wcieleniu żył na terenie Niemiec.

--------------------

2. Dwie koleżanki Magdy spotkały się wcześniej - w poprzednim wcieleniu. Wówczas rodzice zabronili im by kontaktowały się ze sobą. Powód był prozaiczny. Jedna z nich żyła w rodzinie zamożnej, druga natomiast pochodziła z niższych sfer. Co ciekawe w obecnym wcieleniu, podobnie jak w poprzednim, będąc dziećmi miały utrudniony kontakt ze sobą. Kiedy przekazałem Magdom wiadomość, że żyły w Ameryce Południowej, zrozumiały, dlaczego obydwie lubią słuchać utworów latynoamerykańskich, które są bliskie ich sercu.

--------------------

3. Pan Andrzej był ciekawy, kim był w poprzednim wcieleniu i w jaki sposób zmarł. Okazało się, że zawodowo był związany z szeroko pojętą kulturą. Zmarł na skutek rany postrzałowej, która trafiła go w klatkę piersiową. Pan Andrzej od dziecka, co jakiś czas czuje ból w klatce piersiowej.
Żadne z wielu przeprowadzonych badań lekarskich nie wykazało zmian w obrębie klatki piersiowej.  


Bardzo często, kiedy jest mowa o reinkarnacji, ludzie opowiadają, że będąc w nowym miejscu, czują, że już kiedyś w nim byli - ulice, poszczególne domy i inne szczegóły są im znane. Zdarza się, że jest to prawda, ale najczęściej jest to zjawisko określane, jako deja vu, z francuskiego - już widziane. Jedna z teorii mówi, że deja vu wynika z opóźnienia przekazywania obrazu w jednym oku. Według niektórych badaczy ma być wynikiem błędu w pracy mózgu, który polega na pominięciu procesu poznawczego. W starożytności starano się znaleźć przyczyny tego zjawiska. Ówcześni badacze uważali, że jest ono wynikiem wędrówki dusz. Ma być przywołaniem wspomnień z poprzednich wcieleń. 


Jest wiele sposobów na odczytywanie - sprawdzanie poprzednich wcieleń. Oczywiście nie jest to zajęcie dla laika, osoby, która nie ma odpowiedniego przygotowania do tego rodzaju badań. Jest to kontakt, nazwijmy go - delikatną materią, dlatego lepiej zachować daleko idącą ostrożność, by nie narazić siebie i innych mówiąc delikatnie, na przykre niespodzianki. 

Medytacja jest jednym ze sposobów odczytania poprzedniego wcielenia. Nie wszystkie osoby zawansowane, praktykujące medytację są w stanie za pierwszym razem pokierować swoją podświadomością, w taki sposób by dała ona jasny przekaz dotyczący przeszłości. Najczęściej, po kilku próbach udaje się - kończy się sukcesem. Mistrzami medytacji są ludzie z Dalekiego Wschodu.    

Na podstawie niektórych snów można odczytać poprzednie wcielenia. Wydaje mi się, że jest to metoda bardziej skomplikowana niż medytacja. Wymaga od badacza świetnej intuicji, podświadomości i analitycznego umysłu. Trudność polega na tym, że większość snów, odzwierciedla wydarzenia, jakie miały miejsca podczas dnia, dlatego tylko nieliczne mają związek z poprzednimi wcieleniami. 

Kolejnym sposobem na sprawdzenie poprzednich wcieleń jest regresing, który polega na tym, że pacjent wprowadzony w stan medytacji przez odpowiednio przygotowanego psychoterapeutę, kieruje jego podświadomość w przeszłość. Pacjent przez cały seans jest świadomy, co w wypadku sprawdzania przeszłości może okazać się przeżyciem, nazwijmy je - trudnym. Nie chciałbym nikogo straszyć, ale taka sytuacją może zaistnieć. Koleżanki mąż powiedział, że podczas seansu regresingu zobaczył wiele drastycznych scen.  Ta metoda ma wiele zalet o charakterze terapeutycznym. Oczywiście są osoby, które powinny unikać stosowania tej metody, chociażby kobiety w ciąży, czy osoby z zaburzeniami psychicznymi. 

Ważnym sposobem cofnięcia się w przeszłość jest dywinacja. W tym wypadku obok Run, najlepszym narzędziem okazuje się Tarot, który według mnie jest Wspaniałą Księgą Życia.  Dywinacja jest metodą łagodniejszą od poprzedniej, ponieważ runista, bądź tarocista przekazuje klientowi informacje, dobierając odpowiednich słów. Trzeba być ostrożnym, ponieważ (jak wiele razy podkreślałem) na tzw. "rynku" obok prawdziwych ezoteryków nie brakuje szarlatanów, którzy "świadczą" swoje usługi poprzez TV.  

Obok metod sprawdzania poprzednich wcieleń, o których napisałem, jest jeszcze jedna, mniej znana. Mam na myśli radiestezję. Przy pomocy wahadła i odpowiednio przygotowanych diagramów, można uzyskać równie zadawalające wyniki. Precyzja odpowiedzi zależy, od jakości i ilości użytych diagramów. Podobnie jak w poprzednich metodach, podobnie jest w tej - osoba podejmująca się diagnozowania, powinna mieć odpowiednie kwalifikacje.



Artykuł ten bardzo ogólnie traktuje reinkarnację, zabrakło w nim wielu wątków, ponieważ temat jest niezwykle rozległy a moja wiedza w tym zakresie jest znacznie ograniczona. Niezwykle interesujące są chociażby pytania: Co dzieje się z duszą między wcieleniami? Co czeka desperata- samobójcę po targnięciu się na własne życie? Jaki wpływ na życie ma karma? Na te i wiele innych pytań, możemy znaleźć odpowiedź korzystając z "fachowej literatury", czy z Internetu. Chociaż w Internecie jest wiele publikacji czysto komercyjnych, których głównym celem jest szybki zysk finansowy, osiągany nie zawsze w uczciwy sposób. Być może zabrzmi to, jako kryptoreklama, ale z całą odpowiedzialnością mogę polecić książki wydawane przez Wydawnictwo Studio Astropsychologii z Białegostoku.  
  



Jestem częstym bywalcem w antykwariatach, gdzie za stosunkowo niską cenę można kupić wiele ciekawych książek, w tym o tematyce ezoterycznej. Rekomenduję książkę, z której cytaty zamieszczam w tym artykule. "ODRODZIĆ SIĘ PO ŚMIERCI" to tytuł książki, którą napisał JEAN-FRANCIS CROLAND. Książka z serii - Biblioteka Zagadek Wszechświata; Wydawnictwo: "4 & F"; wydana w roku 1991; stron 191. 

Dedykacja zamieszczona w książce: 
"Wszystkim, którzy stracili ukochaną osobę i mojemu synowi Christophe, zmarłemu tragicznie w wypadku motocyklowym 13 sierpnia 1978, o godzinie 17.06 w dwudziestym drugim roku życia"   

W przedmowie Autor pisze: 

Po co ta książka? Po to, żeby zbierając różne fakty, określić złożony i mało znany temat. Przedtem, kiedy mówiliśmy o reinkarnacji, najczęściej ludzie odpowiadali nam z grzecznym uśmieszkiem: "Pan naprawdę wierzy, że grozi mi odrodzenie się w przyszłym życiu jako pies czy kot?"
Teraz dzięki kontaktom ze Wschodem, poglądy bardzo się zmieniły i obecnie w naszym zachodnim świecie więcej niż jedna osoba na pięć wierzy w reinkarnację, a rosnąca liczba osób interesuje się życiem po życiu. Tymczasem większość prac, których liczba ciągle rośnie, traktuje te tematy bardziej opisowo niż wyjaśniająco.
Nadszedł zatem czas na pełną i konsekwentną syntezę tematu, aby stał się przystępniejszy. Ta książka nie jest adresowana do specjalistów od ezoteryzmu, którzy - i słusznie - uznają ją za zbyt uproszczoną, ponieważ jest taka świadomie.
Upieramy się nawet przy takim ujęciu: Przede wszystkim nie wykładamy żadnej osobistej doktryny. Jest to po prostu syntetyczna z łatwymi do określenia źródłami, ponieważ figurują one w pracach cytowanych w tej książce, dotyczących zwłaszcza Rudolfa Steinera, Sri Aurobindo i Edgara Cayce'a. 


Ez[o]