niedziela, 27 stycznia 2013

Można się ustrzec


Tym (trzecim) postem kończę osobiste spostrzeżenia, refleksje związane z wampiryzmem energetycznym. W sprzedaży jest niewiele książek, które opisują "mechanizmy" powstawania tego, zjawiska, a jeśli już trafimy na nie, to okazuje się, że są pisane fachowym językiem. Podobnie, jak w dwóch poprzednich postach, także i tym razem postaram się w sposób prosty, zrozumiały dla wszystkich osób, nieznających się na ezoteryce, podać kilka wskazówek jak ustrzec się przed wampirem energetycznym i sposobach oczyszczania ciała i duszy w wypadku, kiedy on nas dosięgnie. Niestety, często objawy typowe dla wampiryzmu energetycznego są przez ludzi błędnie postrzegane, tłumaczone jako "przypadek", pech, czy zwykła chwilowa niedyspozycja organizmu, która objawia się na wiele sposobów, chociażby jako ból głowy, czy ogólne osłabienie - utrata energii, które (jak większość sobie tłumaczy) same ustąpią. To prawda, że organizm przeważnie po pewnym czasie powraca do stanu równowagi. Należy pamiętać, że uporczywe "bombardowane" złymi energiami ciało i dusza, może mieć przykre następstwa - skończyć się wizytą u lekarza, który może mieć problem ze zdiagnozowaniem choroby, dlatego lepiej "dmuchać na zimne". O tym, kto i w jaki sposób może odbierać nam energię, szerzej pisałem w poprzednich postach. Jak zawsze, należy kierować się zdrowym rozsądkiem, nie popadać w przysłowiową panikę. Jeśli na ulicy nagle źle się poczujemy, to nie koniecznie winny jest przechodzący obok nas człowiek. Być może, przyczyną jest wysoka temperatura powietrza. Nagły atak kaszlu to niekoniecznie atak wampira, którego postrzegamy (upatrujemy) w osobie stojącego obok nas kloszarda. Atak kaszlu mógł spowodować dym wyrzucany z rury wydechowej przejeżdżającej ciężarówki.

Wampiryzm energetyczny występuje w różnych miejscach i może dotknąć każdego człowieka, z tym, że najbardziej narażone są małe dzieci, które chłoną złe energie niczym gąbka wodę. Na szczęście z pomocą przychodzi nam intuicja, którą możemy ćwiczyć, doskonalić - rozwijać, ale nie wszyscy o tym pamiętają, a szkoda. Myślę, że większość z nas miała okazję wiele razy doświadczyć na sobie sytuacji, kiedy niejako bezwiednie przechodzimy na drugą stronę ulicy, bądź niespodziewanie zatrzymujemy się przed witryną sklepową, chociaż tego nie planowaliśmy. Najczęstszym powodem takiego odruchu jest uniknięcie spotkania, spojrzenia w oczy zbliżającego się w naszym kierunku człowieka, który mówiąc kolokwialnie "nie leży nam", co oznacza, że jego wibracje (mówiąc najdelikatniej) są dla nas niekorzystne.

Myślę, że zasadne staje się pytanie: Kto najbardziej narażony jest na wampiryzm energetyczny? Oczywiście, można filozoficznie odpowiedzieć, że każdy. Jednak są pewne grupy ludzi, którzy z racji wykonywanego zawodu, powinni wkalkulować ryzyko, że negatywne energie będą im "towarzyszyły" na co dzień. Posłużę się dwoma przykładami. Ludzie związani z szeroko pojętym wymiarem sprawiedliwości - policjanci, sędziowie, prokuratorzy, kuratorzy sądowi, czy służby więzienne, to grupa osób, mająca kontakt z ludźmi, którzy w większości wypadków weszli w konflikt z prawem. O ludziach hardych, chwilami oschłych, sprawiających wrażenie, że są pozbawieni uczuć, przypisuje im się ironiczne powiedzenie, że mają serce "miękkie" jak... prokurator. Wspomniani policjanci, sędziowie, prokuratorzy, to ludzie, którzy powinni być odporni na stres, w tym na słowne zaczepki, czy wyzwiska (tak to prawda), które nie są niczym innym jak złymi energiami. Po wyjściu z pracy wspomniani ludzie, zrzucają maski - togi, mundury, i są "normalnymi ludźmi". Mają przyjaciół, kochające rodziny, są wrażliwi, uczuciowi. Tak się składa, że właśnie to środowisko nie jest mi obce. Zdarzają się sytuacje, że część z tych osób, po pewnym czasie rezygnuje z pracy, zmienia zawód, ponieważ nie wytrzymują napięcia, które towarzyszyło im w pracy. Jeden z moich kolegów, prokurator przez dwa lata...  uprawiał ziemię, po tym jak jeden ze skazanych na sali sądowej zaatakował go nożem. Powrócił z powrotem do pracy, ale już, jako inny człowiek. 

Oczywiście każdy z nas, jednym tchem, mógłby wymienić wiele zawodów, których wykonywanie niesie ryzyko ataków ze strony wampirów energetycznych. Wśród tych "wybrańców' znajdują się lekarze, o których chcę napisać kilka zdań. Zdecydowaną większość odwiedzających przychodnie stanowią ludzie chorzy, szukający wsparcia, pomocy lekarskiej. Być może mylę się, ale uważam, że między lekarzem a pacjentem powinna wytworzyć się "nić porozumienia" - więź, która na pewno ułatwia leczenie chorego i szybszy  powrót do zdrowia. Odwołam się do szamanów, których magiczne działania, a nierzadko skomplikowane rytuały mają na celu nawiązanie duchowych więzi z chorym, co sprawia, że ich skuteczność "uzdrawiania" jest wysoka. Prawdopodobnie w tym procesie dużą rolę odgrywa magia chaosu, która między innymi głosi: "Jeśli w coś głęboko wierzysz, będzie to dla ciebie działało". Podkreślam - dla ciebie, a nie - na ciebie, czyli będzie skuteczne. Czy lekarz w przychodni może nawiązać bliski kontakt z pacjentem, podobny, do takiego, jaki zachodzi między prawdziwym wróżbitą a jego klientem? Nie może, z kilku powodów. Po pierwsze, nie pozwala mu na to zbyt krótki czas jaki może poświęcić pacjentowi, a (paradoksalnie) określają go urzędnicy zza biurka. Jest drugi powód, równie ważny, ale o nim za chwilę.

Tak się złożyło, że swój wiek muszę określić najdelikatniej, jako podeszły. I nic nie byłoby w tym dziwnego, gdyby nie pewna przypadłość, jaka wiąże się ze starością. Oprócz ludzi autentycznie chorych, zdarzają się tacy, którzy swoją starość traktują, jako pretekst do narzekania, biadolenia, które "sprzedają" innym ludziom. Zadaję pytanie: Czym z punktu widzenia ezoteryki jest to narzekanie, o rzekomej (podkreślam - rzekomej) chorobie? Proste. Jest to wampiryzm energetyczny w najczystszej formie. Część z tych "wampirków" spotyka się na ulicy, a druga - idzie do... przychodni. To właśnie za zamkniętymi drzwiami gabinetów lekarskich odbywa się spowiedź, często samotnych starych ludzi, którzy zamienili je w konfesjonały, a lekarzy - w spowiedników. Zdecydowana większość z nich nie zdaje sobie sprawy, że są... nieświadomymi wampirami energetycznymi, którzy przychodzą do lekarza, by go zainfekować "złymi energiami". Nie jestem adwokatem lekarzy, ale wczuwając się w ich rolę, zaczynam ich rozumieć. Myślę, że większość lekarzy zna swoich "pacjentów", oddzielają się od nich niewidzialną szybą, a to sprawia, że działają niczym rzemieślnicy w punkcie naprawy obuwia. "Pacjent" otrzymuje receptę na wykupienie kilkunastu medykamentów, wychodzi, a lekarz prosi do gabinetu następnego "chorego". W tej sytuacji cierpią ludzie, naprawdę potrzebujący pomocy lekarskiej, a tych jest naprawdę bardzo dużo.

Na zakończenie kilka zdań  jak chronić się przed energetycznym wampiryzmem i jak oczyszczać organizm ze złych energii. Nie sposób w kilku zdaniach omówić temat, dlatego ograniczam się do najistotniejszych punktów. Przede wszystkim dbajmy o dobrą kondycję fizyczną i psychiczną, ponieważ słabe osobniki są atakowane przez silniejsze. Unikajmy ludzi, którzy usiłują zrzucać swoje własne problemy na nasze barki, a jednocześnie nie chcą słuchać tego, co mamy im do powiedzenia. Nie wolno lekceważyć żadnych symptomów chorobowych, ponieważ wampiryzm energetyczny nie ogranicza się li tylko do ciała fizycznego, obejmuje także ciała subtelne. Wiedza na ich temat jest prawie nieznana, bądź przez ludzi lekceważona!
                         

Najprostszym, a jednocześnie skutecznym sposobem oczyszczenia i wzmacniania organizmu jest skorzystanie z żywiołu Wody. Myślę, że kąpiel pod prysznicem, w letniej wodzie, jest korzystniejsze niż w wannie. Muszę przyznać, że za kąpielą w wannie przemawia jeden argument - wodę możemy wzbogacić, wlewając do niej olejki eteryczne (i nie tylko), które pobudzają organizm, wzmacniają go. Dobry skutek w oczyszczaniu organizmu ze złych energii przynoszą wykonywane rytuały z użyciem świec, kadzidełek i innych magicznych akcesoriów. Rytuały wymagają, by wykonywać je dokładnie, świadomie i z góry określoną intencją. W przeciwnym razie ich skuteczność można porównać do bezmyślnego "klepania" pacierza. Skutecznym zabezpieczeniem są talizmany, które mają podwójne znaczenie - chronią nas przed wampirami energetycznymi, a ponadto wysyłają - emitują pozytywne energie na zewnątrz.  Ponoć najbardziej odpowiednim kamieniem na sporządzenie interesującego nas talizmanu jest czarny turmalin a ponadto adamit i alabaster. Pamiętajmy, że talizman jest tylko i wyłącznie naszą własnością, dlatego nie pozwólmy, żeby inna osoba go nosiła, a nawet dotykała. Talizman traktujmy, jako świętość, odnośmy się do niego z pełną czcią, w przeciwnym razie stanie się zwykłym, bezużytecznym gadżetem.

Jeszcze jedna uwaga. Spotykam osoby, które są obwieszone "na wyrost" różnego rodzaju magicznymi przedmiotami. Nawet najsmaczniejsza potrawa w nadmiarze może stać się trucizną, i odwrotnie - trucizna w małych ilościach może być lekarstwem. Podobnie jest z przedmiotami magicznymi. Ich nadmiar może okazać się zgubny dla ich właściciela, ponieważ mogą one do siebie nie pasować energetycznie - "kłócić się". Prosta rada - nie przesadzać!

ez[o]     

sobota, 12 stycznia 2013

Prawda, półprawdy i oszczerstwa o... WOŚP



Jeszcze wczoraj nie myślałem, że będę pisał tekst związany z Wielką Orkiestrą Świątecznej Pomocy Jerzego Owsiaka. Jak zwykło się mówić - życie samo pisze scenariusze. Przyznam się, że dość rzadko, czy nawet sporadycznie przeglądam w Internecie wiadomości, ale tak się złożyło, a właściwie - tak miało być, że dzisiaj to zrobiłem. Na jednej ze stron Przeczytałem nagłówek: Święta Wojna z WOŚP. "To jest diabelskie działanie - pomagać dzieciom, aby potem zabijać dorosłych?!" Dowiedziałem się, że niejaki Marcin Radomski, proboszcz jednej z olsztyńskich parafii nie pozwoli wolontariuszom zbierać pieniędzy na terenie jego kościoła. itd. Nie będę dalej recenzował słów duchownego, ponieważ szkoda czasu i nerwów. Niżej, pod artykułem zamieszczone linki doprowadziły mnie do stron, gdzie "nagonka" na Pana Owsiaka była spotęgowana, a dziesiątki, głównie nieprzychylnych komentarzy, uświadomiły mi, że dałem się dobrowolnie wciągnąć w to bagno. Podobnie i tym razem nie będę wdawał się w polemikę, ale nie sposób pominąć, przemilczeć wypowiedzi, które świadczą o zgniliźnie moralnej, dość licznej grupy, głównie młodych ludzi, którzy zabrali głos pisząc komentarze. Byli pseudo-wolontariusze przyznają się, że (cytuję) "podbierali" z puszek zebrane pieniądze i jednocześnie obwiniają innych uczestników akcji WOŚP o podobne czyny. Tym "zwierzeniom" towarzyszą ozdobniki, których nie sposób przytaczać, ponieważ nie nadają się do publikowania. Wyliczają ile pieniędzy jest przeznaczane na wypłaty dla organizatora WOŚP i sztab jego ludzi, itp. W myśl powiedzenia: "Jak psa chce się uderzyć, to kij się znajdzie". 

W telewizji bardzo chętnie otwierają gęby prawicowi krzykacze - posłowie wiadomego ugrupowania. Krytykują, obwiniają Pana Owsiaka za "propagandowe działania, które tak naprawdę niewiele wnoszą dobrego".  Tak może powiedzieć tylko kretyn. Nie jestem zwolennikiem żadnej partii, ponieważ przez prawie siedemdziesiąt lat życia wiele przeżyłem, wiele słyszałem i za każdym razem głoszony przez pseudo-polityków slogan "dobro narodu", stawało się ich dobrem osobistym w postaci korupcji, złodziejstwa. 

Cały ten hałas, wrzawa wokół 21 edycji Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, tak chętnie podsycane przez Kościół, zrodziły się po wypowiedzi Pana Owsiaka na temat eutanazji. Nieważny kontekst słów pana Jerzego, wszak chodziło tylko o pretekst, by rozniecić pożar, żeby zniechęcić ludzi do całej "akcji", skierowanej do Rodaków, którzy w tym roku będą ofiarować pieniądze na... pomoc ludziom starym, na szpitalne oddziały geriatryczne, które w Polsce są zaniedbane, jak w żadnym kraju w Europie. 

Oczywiście podczas WOŚP nie wszystko jest idealne, zdarzają się nieuczciwi ludzi, którzy są gotowi połaszczyć się na społeczne pieniądze. Pamiętam głośną sprawę, kiedy córka senatora była podejrzana o kradzież zebranych przez nią pieniędzy podczas WOŚP, kiedy była wolontariuszką. Są to sprawy incydentalne, ale znacznie częściej zdarzają się sytuacje, kiedy duchowni okradają swoje owieczki. Chociażby głośna sprawa Rydzyka, który nie rozliczył się z (nielegalnej zbiórki) świadectw udziałowych oraz wpłaconych przez ludzi pieniędzy na ratowanie Stoczni Gdańskiej, gdzie jego "łupem" padło około 160 milionów złotych. Przykładów można mnożyć w nieskończoność. Obcy ludzie, w tym duchowni zbyt łatwo zaglądają do cudzej kieszeni, czy nawet łóżka, dlatego lepiej byłoby, żeby każdy spojrzał przed lustrem na siebie - zrobił rachunek sumienia. Najwięcej mają do powiedzenia ci, którzy nic nie robią. Jeśli podejrzewają wolontariuszy o nieuczciwość, a sami są "kryształowi", to niech ruszą tyłek i pójdą z puszkami na ulicę. Zobaczymy ile zbiorą pieniędzy. Pan Owsiak ich chętnie przyjmie, wszak u Niego każda para rąk do pracy jest mile widziana. 

Rokrocznie wspieram WOŚP, ponieważ nigdzie na Świecie nie ma akcji na tak dużą skalę, dzięki której szpitale są wyposażane w najnowsze urządzenia diagnostyczne dla dzieci. Przecież Pan Owsiak wyręcza Tuska i jego rząd, który zamiast troszczyć się o zdrowie najmłodszych, szasta publicznymi (naszymi) pieniędzmi, dofinansowując budowę Świątyni Opatrzności Bożej, telewizję Biełsat, upadającego bankruta "Lot", zwracając rzekomo utracone "dobra kościelne", które są przez księży i siostry zakonne sprzedawane wraz z ludźmi (!) po cenach spekulacyjnych. Nie jestem wrogiem kogokolwiek, a tym bardziej Kościoła, ale przestrzegajmy zasady, w myśl powiedzenia: "Cesarzowi, co cesarskie, a Bogu - co boskie".  

Popieram Pana Owsiaka i kończę (zmodyfikowanym) cytatem:

"Psy szczekają, a WOŚP gra dalej"
 

Zamieszczam kilka zdjęć zrobionych dzisiaj (13 stycznia 2013 r.) na wałbrzyskiej dzielnicy Podzamcze, podczas zbiórki pieniędzy przez wolontariuszy Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.   
 





ez[o]

wtorek, 8 stycznia 2013

Victorian Romantic Tarot [20]



SŁOŃCE
Archetyp: Dzień.
Określenie: Słońce (łac. Hel, Solius; gr. Helios) gwiazda centralna Układu Słonecznego, wokół której krąży Ziemia, inne planety tego układu oraz mniejsze ciała niebieskie. Słońce to najjaśniejszy obiekt na niebie i główne źródło energii docierającej do Ziemi. Astronomiczny symbol Słońca to okrąg z punktem w środku. Słońce jest oddalone od Ziemi o około 150 mln. kilometrów; leży w Ramieniu Oriona galaktyki Drogi Mlecznej, 26 tysięcy lat świetlnych od jej środka i około 26 lat świetlnych od płaszczyzny równika Galaktyki. Okrąża centrum Drogi Mlecznej z prędkością około 220-260 km/s w czasie około 226 mln. lat, co daje ponad 20 obiegów w ciągu dotychczasowej historii gwiazdy. 
Wikipedia
Słońce jest najbliższą gwiazdą, centralnym ciałem Układu Słonecznego, głównym źródłem energii docierającej do Ziemi, najjaśniejszym obiektem na niebie. Źródłem energii promieniowanej przez Słońce są reakcje termojądrowe przemiany wodoru w hel, zachodzące w jego wnętrzu. Na zewnętrzną warstwę Słońca, która stanowi jego atmosferę, składającą się: fotosfera, będąca najgłębszą jej warstwą (widoczną gołym okiem), chromosfera, warstwa przejściowa i korona słoneczna. Aktywność słoneczna jest źródłem wielu zjawisk zachodzących w górnych warstwach atmosfery Ziemi, jak zakłócenia pola geomagnetycznego, stanu jonosfery, występowanie zórz polarnych itp.; mają one wpływ na łączność radiową na Ziemi. Przypuszcza się, że Słońce po powstaniu było wielokrotnie bardziej aktywne niż obecnie, a jego obrót odbywał się około 10 razy szybciej.
Powszechna encyklopedia PWN


Dwa poprzednie Wielkie Arkana Tarota - Gwiazda i Księżyc są często określane, jako karty "nocne", natomiast Słońce, jak nietrudno domyśleć się - jest kartą "dzienną", stąd jej archetypem jest - dzień lub światło. Jeśli położymy obok siebie trzy karty: Gwiazdę, Księżyc i Słońce i poprosimy o wskazanie, która z nich najbardziej przypadła "do gustu", większość osób wskaże na Słońce. Chociaż spotkamy osoby, które bez wahania wybiorą Gwiazdę, bądź Księżyc, a w ostatniej kolejności Słońce. Jak nietrudno domyśleć się, przeważnie są to ludzie, którzy są "spod lunarnego znaku" Zodiaku, a ci nie boją się "zaglądać" do najgłębszych pokładów swojej podświadomości - nie boją się swojej "ciemnej strony". W większości, są to osoby, które lubią ubierać się w odzież o ciemnych, czy wręcz czarnych kolorach, czym wzbudzają, co najmniej zdziwienie, a niekiedy podejrzenie, że są członkami sekty, czy wręcz satanistami. Łatwiej swoje obawy, słabości, złość, czy kompleksy wrzucić do "lamusa", jakim jest prawa półkula mózgu, niż zrobić wewnętrzny porządek, który nie jest przyjemny ani łatwy. Odwlekanie decyzji można porównać do bomby z opóźnionym zapłonem.


Na dwóch poprzednich kartach nie było widać ani Gwiazdy ani Księżyca, na co powinny wskazywać, sugerować ich nazwy. Podobnie jest i tym razem. Na karcie, która nosi nazwę Słońce nie sposób doszukać się widoku tej planety, co między innymi czyni Tarota Wiktoriańskiego, niestandardowym, pobudzającym do głębszych przemyśleń. Przypomnę, że w Siódmym Wielkim Arkanie, kobieta kierowała Rydwanem, a lejce były jej zbyteczne. Panowała nad "udziwnionymi" zwierzętami, nie używając do tego siły fizycznej, a jedynie jej siła wewnętrzna, duchowy kontakt z nimi pozwalał na bezpieczną jazdę. Na omawianej karcie widać ubraną w zwiewną sukienkę młodą kobietę, która jedzie na białym koniu. Kobieta w obydwu rękach trzyma ukwieconą gałązkę, wygiętą nad jej głową niczym łuk triumfalny.  Powiewająca końska grzywa świadczy, że przemieszcza się ona dość szybko. Los Kobiety, Jej bezpieczeństwo jest w rękach aniołka z wiankiem na głowie, który frunie tuż obok konia, kieruje nim - nadaje kierunek jazdy. Golasek w pełni panuje nad sytuacją. Na końskiej uprzęży widoczna żółta ozdoba, symbolizująca Słońce. Niezwykle ważnym, istotnym elementem na karcie jest jej tło. Widać białe kwiaty na krzewach, a jasnozielony kolor liści wskazuje, że po długiej zimie nadeszła wiosna, przyroda budzi się do życia. Błękitne niebo jest uzupełnieniem tła. Niebywała umiejętność operowania barwami sprawiła, że autor - twórca kart, używając złotego koloru, ożywił obraz, tchnął w niego życie. Na karcie nie widać Słońca, ale złota poświata na liściach, sprawia wrażenie, że za chwilę ono pojawi się, czuje się jego obecność.   



Przemyślenia.  Dziecko zjawiając się na Ziemi, w pierwszej chwili doznaje szoku. Zostaje, dosłownie wyrwane z bezpiecznego miejsca, jakim jest ciało matki. Tu czekają na niego cztery żywioły, których częściowo zdążył doświadczyć, będąc w łonie matki. Jak wynika z relacji osób, które zdecydowały się na sesję regresingu, mówią, że największym szokiem po przyjściu na świat było silne, rażące światło. Jak wiemy, światło jest żywiołem Ognia, który uległ transformacji. Hajo, Banzhaf żywioł Ognia w trzecim jego stadium, który określa siłą pokoju, a jest nią... światło. Najczęściej żywioł Ognia jest kojarzony z płomieniami, z energią ciepła, ale jak widać nie zawsze musi on wystepować w tak drastycznej formie.

Astronomowie, astrofizycy i inni naukowcy, którzy zajmują się Kosmosem i zjawiskami w nim zachodzącymi, obliczyli, że najbliższa nam gwiazda - Słońce, będzie istniała przez... 5 mld. lat. Najbardziej w nauce fascynuje mnie to, że potrafi nas zaskakiwać. To, co dzisiaj jest prawie pewne, jutro może okazać się mało przydatne, czy wprost bezwartościowe. Na dzień dzisiejszy nie mam powodów, by podważać wyliczenia, czy prognozy naukowców, które określają "śmierć", kres istnienia Słońca za miliardy lat (!),  co ściśle wiąże się z życiem na Ziemi. Póki co, możemy spać spokojnie. Pamietajmy, że Ziemia nie jest czyjąś własnością. Wszyscy mieszkańcy Ziemi, włącznie ze zwierzętami, jesteśmy Jej dzierżawcami, którym podarowano na krótko, powierzono we władanie Jej małą cząstkę. Czym jest 70-80 lat, jakie skredytowano człowiekowi, by mógł oddychać, stąpać po Ziemi? Nie jestem ekologiem, nie należę do Partii Zielonych, czy też do organizacji Greenpeace, ale dobro Ziemi - leży mi na sercu. Od razu, niejako wyprzedzając ewentualne pytanie odpowiadam: "Pomagam, wspieram organizacje związane z ekologią". 

Mówiąc prostym językiem - życie na Ziemi bez światła (energii) Słońca byłoby niemożliwe, o tym wie kilkuletnie dziecko. Ziemia wchłania olbrzymie ilości słonecznej energii, które są przetwarzane przez każdy żywy organizm. Nie będę zagłębiał się w zawiłości fotosyntezy i inne pokrewne dziedziny nauki, które tworzą łańcuch powiązań, a wszystkie - w końcowym efekcie dają różne formy życia na Ziemi, od najprostszych aż po bardzo skomplikowane. Wykorzystanie energii Słońca jest coraz bardziej doceniane, zauważane, ponieważ człowiek w ciągu ostatnich stu lat wyszabrował z Ziemi większość złóż kopalin - ropy i gazu, obecnie szuka tzw. energii alternatywnych. Czy aby nie za późno!? Wszechświat, którego jesteśmy cząstką, stanowi - być może się mylę - najdoskonalszą strukturę, której nie potrafimy właściwie docenić i szanować. Chcę przypomnieć wszystkim "barbarzyńcom" - decydentom, że wszystkie cztery Żywioły Ziemi, wraz z nimi także my - ludzie, fauna i flora, jesteśmy otoczeni kokonem ochronnym - warstwą ozonową, która przez ich bezmyślność i głupotę jest niszczona, dziurawiona. Nie muszę tłumaczyć, jakie są tego skutki, każdy myślący człowiek je zna, bądź doświadczył na "własnej skórze". Niedawno, podczas bezpośredniej transmisji telewizyjnej z historycznego skoku spadochronowego ze stratosfery, Austriaka Felix;'a Baumgartner'a, jeden z naukowców zaproszonych do studia, w sposób niezwykle obrazowy wyjaśnił jak cienka jest warstwa ochronna Ziemi. Jeśli Ziemię wyobrazimy sobie jako jabłko, to warstwa ochronna Ziemi stanowi zaledwie grubość skórki tego owocu. Barbarzyństwo człowieka przybiera różne formy, poczynając od tzw. "chemtrails", które dość często możemy zauważyć na niebie a kończąc na milionach ton CO2, które trafiają do atmosfery. Kto to robi? Barbarzyńca - człowiek!




Tak oto post ten, przekształcił się w song-protest w obronie życia na Ziemi. Ktoś mógłby zapytać, czy jest sens pisania o tym? Zdecydowanie - tak! 


Jeszcze kilka zdań o tych ludziach, którzy zachód, czy wschód Słońca, błękit nieba, czy błyskawice mogą sobie jedynie wyobrazić, dzięki pozostałym nadzwyczaj rozwiniętym zmysłom. Nie pomagajmy im "na siłę", ponieważ niewidzący nie chcą by się nad nimi litowano. Wystarczy stworzyć Im odpowiednie warunki, udogodnienia, które pozwolą Im pewniej poruszać się na ulicy, w sklepie, w autobusie. Znam osobiście młode małżeństwo, którzy obydwoje od urodzenia są niewidomymi. Doskonale dają sobie radę, bez pomocy innych ludzi, którzy po cichu szepczą, że... im współczują. Współczuć może tylko ktoś, kto "doświadczył na sobie" podobną sytuację, czy zdarzenie. 


Na zakończenie, powrócę do Tarota, którego pozostawiłem gdzieś na boku. Zamieszczam obok siebie Szóstkę Buław i Dziewiętnasty Wielki Arkan - Słońce z Talii Tarota Wiktoriańskiego. Jako, że w ezoteryce przypadek nie ma miejsca, chociażby dlatego, warto zastanowić się nad podobieństwem obydwu kart.  



ez[o] 


Filmiki pochodzą z You Tube:
Chemtrails - Ale dlaczego wszyscy chorują?
Zanieczyszczenia powietrza intro by P. Stasiewski & P. Górny