sobota, 16 lipca 2011

Sezon ogórkowy

Mamy lato w pełni. Z nostalgią wspominam czasy, kiedy pod koniec czerwca odświętnie ubrany wracałem ze szkoły z cenzurką [tak się kiedyś mówiło na świadectwo szkolne], którą wówczas, jako najważniejszy mój dokument niosłem ostrożnie, by go, broń Boże nie pognieść, czy też pobrudzić. Po dziesięciu miesiącach nauki przychodził czas wakacji, tak bardzo oczekiwanych, czas wyjazdów na kolonie. O tamtych czasach mówi się nienajlepiej, czemu się nie dziwię, ale opieka socjalna, szczególnie dzieci, była bardziej rozwinięta niż obecnie. Nie jest to z mojej strony pochwała tamtych czasów, które dzisiaj nazywa się „okresem komuny”. Po prostu przyszło mi żyć w tamtych czasach.  Od tamtych lat minęło ponad pół wieku. W międzyczasie zdążyłem się wyedukować, przepracować ponad czterdzieści lat, by wreszcie przejść na „zasłużony odpoczynek” i cieszyć się emerytują, tzw. „starego portfela”



Dlaczego o tym piszę?
Trudno odpowiedzieć na to pytanie. Być może wakacje, czas urlopowy, który zwykło nazywać się „okresem ogórkowym”, w którym się nic ważnego nie dzieje, jest tego powodem. Dla dziennikarzy letnie miesiące to czas pisania o ufoludkach, potworze z pewnego jeziora, okrągłych wzorach wygniecionych na łanach zboża, przez wspomniane, pozaziemskie istoty i innych dziwnych zjawiskach, które trudno pojąć przysłowiowemu Kowalskiemu. Co mają do powiedzenia w tych sprawach ezoterycy? Trudno byłoby od nich oczekiwać jednomyślności, ponieważ te „dziwne rzeczy”, są przyczyną wielu hipotez, które znacząco różnią się od siebie.  

Jak Polska długa i szeroka, ludzie wyjeżdżają na urlopy. Od wielu lat, wypoczynek za granicą jest czymś zupełnie naturalnym. Światowe wojaże są okazją do poznania ciekawych miejsc, poznania nowych ludzi, nowych kultur. Chociaż część zagranicznych wyjazdów jest spowodowana czystym snobizmem. Kilka dni temu moi znajomi wrócili z urlopu, który spędzali w jednym z krajów azjatyckich. Otrzymałem od nich upominek, który sprawił mi wielką radość. Figurkę Buddy wykonaną z laki, umieściłem na półce obok książki zawierającej dialogi Konfucjusza. Powierzyłem Buddzie by strzegł tej książki i treści w niej zawartych. Być może ów prezent i opowiadania znajomych, stały się pretekstem do pisania tego posta.

Każda zmiana miejsca pobytu, [jaką by ona nie była], czy to jest wyjazd służbowy, czy na upragniony urlop, w pewnym stopniu powoduje zachwianie równowagi wewnętrznej, zakłóca rytm życia. Być może, nie jest to zauważalne w sposób bezpośredni, niemniej, moim zdaniem zjawisko to ma miejsce, co postaram się przedstawić w najprostszy z możliwych sposobów.

Moje mieszkanie jest dla mnie azylem, który daje mi intymność, spokój, bez którego życie byłoby nieznośne. Mam swoje miejsce przy stole, gdzie spożywam posiłki, mam swoje miejsce do spania, gdzie mogę wygodnie położyć ciało i oddać je opiece Morfeusza. Po swoim mieszkaniu poruszam się swobodnie. Niemal z zamkniętymi oczami potrafię sięgnąć po szklankę, czy po śrubokręt. Wreszcie mam sąsiada, którego znam i szanuję, ale mam sąsiadkę, którą szanuję, ale nie darzę szczególną sympatią. Wiem, że o godzinie ósmej Helios [czworonożny lokator] czeka by wyjść spacer, który potrwa minimum godzinę. Część zajęć jest niejako wpisana w rytm dnia codziennego.

Opuszczenie domu na pewien czas, wymusza przestawienie się na „inne tory”, często wiąże się to ze zmianą klimatu, czy też stref czasowych. Zajmujemy wygodny apartament, w którym mamy szerokie łoże, wygodne fotele i inne luksusy, o których wcześniej nawet nie śniliśmy. Mamy restaurację ze szwedzkim stołem, gdzie możemy najeść się do syta. Mamy w planie wycieczkę po pustyni na wielbłądzie. Oczywiście jest okazja do zwiedzenia ciekawych, egzotycznych miejsc, poznania nowych ludzi. To nie jest opowiadanie snu, a jedynie relacje zasłyszane od moich znajomych, którzy spędzają urlopy za granicą.

Zdecydowana większość urlopowiczów, którzy korzystają z tych dobrodziejstw, nie zwraca uwagi na pewne ale…
Jeśli zadamy pytanie: Jak byś zareagował, kiedy na twoim łóżku byś zastał leżącego obcego człowieka? Jak byś się poczuł, kiedy przy stole na twoim krzesełku siedziałaby obca osoba? Podobnych pytań można zadać znacznie więcej. To prawda, że pobyt w pensjonacie, czy w hotelu jest szczególną sytuacją. Ale

szczególne sytuacje rodzą szczególne reakcje naszego ciała
 a być może - przede wszystkim reakcję ducha.

Uważam, że właśnie, dlatego należy ograniczyć do minimum wpływ negatywnych energii, których nie unikniemy podczas pobytu w hotelu czy pensjonacie. Z negatywnymi wibracjami spotykamy się w miejscu zamieszania, ale w mniejszym rozmiarze.

Najprostszym, wypróbowanym sposobem na zminimalizowanie wpływu tych energii jest częsta kąpiel w wodzie z dodatkiem soli. Osoby, które wypoczywają nad morzem, bez tej wiedzy oczyszczają swoje ciało nie tylko fizycznie, także energetycznie. Palenie świec jest także doskonałym sposobem na oczyszczanie pomieszczeń. Kadzidełka [głównie] sandałowe to także wypróbowany sposób na poprawę aury. Jeśli chodzi o samo odżywianie, to nie chciałbym zabierać głosu w tej kwestii. Każdy doskonale wie, że łakomstwo jest główną przyczyną otyłości. Uważam, że spożywanie owoców jest o wiele zdrowsze dla organizmu niż różnego rodzaju „nowinki kulinarne”, w których znajduje się mięso. Jest rzeczą oczywistą, że ludzie przywożą z urlopu różnego rodzaju pamiątki, które później znajdą się w naszych domach. Część z nich trafi do bliskich osób. Uważam, że słusznie postępują ci, którzy oczyszczają energetycznie przywiezione przedmioty. Może zdarzyć się, że niepozornie wyglądająca pamiątka, może „nie pasować” do pozostałych przedmiotów, obok których się znajdzie. Przykładów sytuacji, o których mowa jest aż nadto wiele. Otrzymana przeze mnie od przyjaciół figurka Buddy została oczyszczona. Między różnymi bibelotami mojej Żony jest dość dużych rozmiarów skarabeusz, podarowany przez M*, który zanim trafił na swoje miejsce, został okadzony dymem z drzewa sandałowego.  

Wiem, że niektórzy po tej lekturze, byliby skłonni wysłać mnie do specjalisty, którego wymienianie jest zbyteczne. Osoba, która ma „zielone pojęcie”, czym są energie i wie, jaki mają wpływ na wszystkie nasze subtelne ciała, przyzna mi rację, której potwierdzenia – tak naprawdę - nie oczekuję.

Ciekawostką z dziedziny astronomii, związaną z wyjazdem [na dłuższy czas], jest możliwość [powtarzam – możliwość] zmiany prognozy astrologicznej. Przy odpowiednim układzie planet, dłuższy pobyt jakiejś osoby w innej szerokości geograficznej, może wpłynąć na jej losy. Może je poprawić, bądź pogorszyć. By to zjawisko się wydarzyło, musi zaistnieć splot różnych okoliczności.

Na zakończenie jeszcze jedna refleksja związana z urlopami. Doskonale rozumiem radość ludzi, którzy „lecą” na długo oczekiwany egzotyczny urlop. Szczerze życzę wszystkim, udanego wypoczynku. Ja z tych przyjemności nie korzystam, z dwóch powodów. Po pierwsze, kiedy pracowałem, takie wyjazdy pozostawały w sferze marzeń, a jeśli już, to na wschód. Byłem na wycieczce, którą odbywałem samolotem TU-134. Zwiedziłem Samarkandę, Soczi, Leningrad, Moskwę i Wilno. Teraz są modne rejsy w przeciwną stronę. Po drugie - teraz mnie na to nie stać, a ponadto – już mi nie w głowie dalekie podróże. Cieszę się, że jeżdżę rowerem, który jest dla mnie najwspanialszym środkiem transportu. Dzięki wynalazkowi James’a Stanley’a [wynalazcy roweru] mam okazję ku temu, by zwiedzać Dolny Śląsk i Czechy. Kilka lat temu przejechałem na rowerze Austrię i Czechy. Jazdę rowerem polecam wszystkim, którzy chcą zachować szczupłą sylwetkę i odpowiednio dobrą kondycję fizyczną, która ma wpływ na samopoczucie.

Tyle miałem do powiedzenia, w tym letnim, „sezonie ogórkowym”, który niebawem się skończy. Młodzież wróci do szkół, dorośli do pracy – jednym słowem – wszystko wróci do normy.

Ez{o]


Zdjęcie pochodzi z Internetu [obrazy – Egipt]