piątek, 9 września 2011

Unikalne świątynie


Postanowiłem, że swoje wyjazdy rowerem, będę poświęcał konkretnemu tematowi, o czym pisałem w jednym z postów, zatytułowanym „Po remanencie”. Do końca, nie wywiążę się ze swoich planów, ponieważ chęci przejechania jednorazowo dużej ilości kilometrów, niejako ograniczają moje możliwości związane z dokumentowaniem miejsc – zdjęcia, filmiki, a do tego dochodzą wyjazdy z innymi osobami, do których muszę się przystosować, mając na względzie wybór trasy, czas przejazdu itp.. Niemniej, będę starał się, co jakiś czas urozmaicać swoje wpisy na blogu „przerywnikami z jazdy rowerem”, które prawdopodobnie mają niewiele wspólnego z ezoteryką. Użyłem określenia „prawdopodobnie”, ponieważ nic nie jest pewne na tym Świecie oprócz Śmierci, z którą każdemu przychodzi się zmierzyć, a właściwie – stanąć przed nią „oko w oko”. Wiedza tajemna jest wokół nas, tylko nie potrafimy jej do końca zobaczyć, poczuć, zrozumieć.

¬

21 sierpnia, w niedzielę, zaplanowałem wyjazd rowerem, do Jawora i Świdnicy, gdzie znajdują się świątynie, które warto odwiedzić, obejrzeć i poznać ich historię. Są to dwa kościoły ewangelickie, które powstały w zbliżonym okresie – po wojnie trzydziestoletniej. Trzeci bliźniaczy kościół został wybudowany w Głogowie, ale niestety nie przetrwał do dziś. Do budowy tych świątyń użyto drewna, słomy, piasku i gliny. Powstały one dzięki łaskawości Ferdynanda III Habsburga – katolickiego cesarza rzymskiego i króla Niemiec. Obydwa kościoły wpisano na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego UNESCO, są oddalone od siebie o 35 kilometrów. Przez cały rok są odwiedzane przez turystów z całego świata, ale głównie z Polski i Niemiec. Wnętrza tych świątyń są unikatowe, niepowtarzalne.

Nie będę szczegółowo opisywał historii tych kościołów, ponieważ można je znaleźć w Internecie, chociażby, w Wikipedii.

Traktuję tego posta jako reportaż, w którym znajdują się moje własne refleksje, odczucia jakie mi towarzyszyły podczas zwiedzania obydwu świątyń. Być może zrobiłem go po amatorsku, a zdjęcia i filmiki też nie są najwyższej jakości, ponieważ wykonywałem je aparatem kompaktowym (Kodakiem).


Około dziewiątej rano wyjechałem z Wałbrzycha. Po przyjechaniu do Jawora, odebrałem telefon od Kolegi, który dzwonił do mnie z … Jawora. Nie umawiałem się z nim na spotkanie w tym mieście, ani w tym dniu. Tak miało być. Spadł mi jak z przysłowiowego nieba, ponieważ zostawiłem rower pod Jego opieką, a sam wszedłem do kościoła, by nakręcić filmik.


Po wyjściu ze świątyni nakręciłem drugi filmik. W tym czasie dzwony kościelne nawoływały wiernych na mszę, która niebawem miała się rozpocząć.


Tablica pamiątkowa.

Wejście do świątyni.

Drogowskazy.

Z Jawora przez Strzegom pojechaliśmy do Świdnicy.
Tu spotkaliśmy kilka grup turystów (głównie z Niemiec), którzy przyjechali autokarami. Nie wchodziłem do wnętrza kościoła, ponieważ znajdowało się w nim dużo turystów, co przeszkadzałoby w kręceniu filmiku. Przedstawiam filmiki, które wykonałem z dwóch miejsc. Na pierwszym - widoczne resztki nekropolii, jakie jeszcze pozostały oraz sama świątynia.

  
Obecnie trwają prace konserwatorskie, które mają odtworzyć (częściowo) nagrobki, które są perełkami zawierającymi między innymi epitafia. Ostatnią osobą, która została pochowana na terenie przykościelnym, był duchowny, związany z tą świątynią, a miało to miejsce w latach sześćdziesiątych dwudziestego wieku. Taką informację uzyskałem od starszej pani, która jest gospodarzem tego terenu.

Resztki nekropolii.

Główne wejście do kościoła.

Drugi filmik wykonałem od strony głównego wejścia. Niestety, ale słychać na nim odgłosy – stukot butów kolarskich, których metalowe progi – zapięcia na podeszwach uderzają o kostkę brukową.

  
Ogółem przejechaliśmy 102 kilometry, co jest dystansem standardowym, tzn. nieodbiegającym od innych wyjazdów na „dwóch kółkach”.


Po zwiedzeniu obydwu świątyń, powstają pytania: Czy coś we mnie zmieniło się na lepsze? Czy ta „żywa” lekcja historii poruszyła moje wnętrze? Na pewno – tak, ale głębsze refleksje przyjdą później, bo to wymaga czasu.


Jako mieszkaniec Wałbrzycha, zapraszam i zachęcam wszystkich do zwiedzenia obydwu świątyń oraz innych zabytków, których na pięknej Dolnośląskiej Ziemi jest bardzo dużo. Jak zajdzie potrzeba, mój dom stoi otworem dla wszystkich dobrych ludzi, którzy znajdą w nim ciepło rodzinne, nocleg i może skromny, ale smaczny poczęstunek.    



Uzupełnienie do posta „Po remanencie”.

W Bractwie Krzyżowców w Świdnicy otrzymałem informację, że pieczę nad krzyżami pokutnymi sprawują mieszkańcy, na których terenie one się znajdują. Niektóre krzyże są pomalowane białą farbą przez okoliczną ludność, która być może robi to w dobrej wierze, ale szpeci je w ohydny sposób. Będę drążył ten temat, tym razem u konserwatora zabytków.

Ez[o]