niedziela, 14 sierpnia 2011

Radiestezja - zaniedbana wiedza



Miałem w planie napisać posta tylko o wahadełkach i o ich praktycznym zastosowaniu, ale po przeczytaniu w Wikipedii opisu, który dotyczy haseł radiestezja i różdżkarstwo, muszę się do nich odnieść, ponieważ kłóci się on z moją wiedzą na ten temat. Oczywiście każdy ma prawo dokonywać selekcji informacji – na te prawdziwe, z którymi się zgadza, na te co do których ma wątpliwości i wreszcie na te, które odrzuca jako nieprawdziwe. Ezoteryka, jako wiedza tajemna, dość często potrafi zaskakiwać nie tylko adeptów, ale także osoby zaawansowane, wtajemniczone w jej arkana.

Cytuję tekst z Wikipedii:

Radiestezja (łacińskie radiatio – promieniowanie i greckie aesthesia – wrażliwość) – W najprostszym tłumaczeniu jest to wrażliwość na promieniowanie. Termin radiestezji wprowadził w latach 30-tych XX wieku francuski ksiądz-radiesteta Abbe Alexis Bouli (1865-1958). Wcześniej stosowano pojęcia rabdomancji albo różdżkarstwa.
Różdżkarstwo to technika rzekomego wykrywania między innymi żył wodnych i minerałów za pomocą różdżki wahadła itp.
W zdecydowanej większości krajów zachodnich oraz w środowisku naukowym radiestezja uznawana jest za pseudonaukę, a rzetelnie przeprowadzone badania naukowe wykazują, że radiesteci nie są w stanie odszukać ukrytych obiektów ze skutecznością większą, niż wynikałoby z czystego przypadku. W Polsce radiestezja została prawnie zakwalifikowana, jako rzemiosło (obok takich zawodów jak: astrolog, wróżbita, bioenergoterapeuta, refleksolog), a merytoryczna wartość dowodu z opinii biegłego została uznana przez Sąd Najwyższy.

W ostatnim akapicie poddawana jest druzgocącej krytyce wartość prac radiestety, porównując ich skuteczność do czystego przypadku.  Dalej czytamy, że: W Polsce radiestezja została prawnie zakwalifikowana, jako rzemiosło (obok takich zawodów jak: astrolog, wróżbita, bioenergoterapeuta, refleksolog).

Moja wiedza o radiestezji opiera się tylko, a może – aż, na dwóch opracowaniach książkowych, których autorami są polscy specjaliści z tej dziedziny wiedzy, którą w Wilipedii określono, jako pseudonaukę. Pierwszym specjalistą jest, nieżyjący (zmarł w 1992 roku) magister inżynier Jerzy Woźniak, twórca hipotez dotyczących zjawisk fizycznych, które wraz z postępem badań potwierdzają się w praktyce, a książką która  je zawiera, jest „Nowoczesna radiestezja”. Drugim, jest profesor doktor habilitowany inżynier Zbigniew Królicki, pracownik naukowy Politechniki Wrocławskiej, autor kilkudziesięciu publikacji krajowych i zagranicznych. Jest autorem podręczników i książek z dziedziny radiestezji. Jedną z jego książek jest „Radiestezja zdrowia”, która została wydana (drugi raz) w 1999 roku. Obecnie jej kupno graniczy z przysłowiowym „cudem’, o czym przekonałem się osobiście. W magii mówi się, że jeśli cuda się nie zdarzają, to jest coś nie w porządku. U mnie było w porządku – stał się cud –kilka lat temu, przysłano mi ostatnią książkę z tzw. egzemplarzy okazowych. Tak mi powiedziała pani z wydawnictwa RAVI w Łodzi.

Przytoczę dwa cytaty, pochodzące z omawianych książek, które dają wiele do myślenia. W nocie biograficznej do książki „Nowoczesna radiestezja” czytamy:

Wszystkie zjawiska radiestezyjne są zjawiskami czysto fizycznymi,
dającymi się w prosty sposób wytłumaczyć,
nie ma w nich nic paranormalnego.
Są tylko nierozpoznawalne.

Natomiast mottem w książce „Radiestezja zdrowia” są słowa L. J. Trillot’a (nie wiem, kim jest lub kim była ta osoba?):

Lepiej być wyleczonym przez ignoranta,
niż pozostawionym z cierpieniem przez profesjonalistę.

O sceptycyzmie niektórych ludzi, związanym z radiestezją, miałem możność przekonać się kilkakrotnie. Oto przykłady.

Przed kilku laty, pewna znajoma poprosiła mnie, żebym sprawdził w jej nowym, jeszcze niezasiedlonym domu w nowej dzielnicy Szczawna Zdroju, czy nie ma w nim cieków wodnych. Obecny w tym czasie, jej przyszły sąsiad, patrzył na te „dziwne czynności”, jakich dokonywałem, z ironicznym uśmiechem, którego nawet nie starał się ukryć. A, że na takie niespodzianki z góry jestem przygotowany, w ogóle nie zareagowałem [wyrabianie siły woli – ważne przy zgłębianiu ezoteryki]. Jeszcze tego samego dnia, pan sąsiad poprosił mnie o sprawdzenie jego mieszkania, czy przebiegają przez nie cieki wodne. Po chwili wahania, zgodziłem się, ale… zażądałem od niego zapłaty za wykonanie „usługi”, na co przystał bez żadnych komentarzy. Dlaczego zażądałem zapłaty, nie muszę wyjaśniać, ponieważ każdy, kto zgłębia nauki tajemne doskonale zna przyczynę mojego postępowania? Po jakimś czasie przyznał, że na wskazanym przeze mnie miejscu, gdzie przebiega niezbyt silny ciek wodny, ciągle przesiadywała jego ulubiona kotka. Chcąc dać jej odrobinę luksusu, na cieku postawił fotel, który został zarezerwowany wyłącznie dla niej.

Drugi przykład dotyczy radiestety-różdżkarza.

Będąc młodym chłopakiem widziałem „w akcji’ różdżkarza, który wokół domu mojego dziadka szukał miejsca, w którym należy wykopać studnię. Poruszał się bardzo wolno, przeczesując cały teren, niczym saper szukający niewybuchu. O ile dobrze pamiętam – znalazł dwa miejsca, gdzie znajdowała się woda. Dziadek zdecydował się na lokalizację studni za domem. W niedługim czasie, z nie do końca wykopanej studni, musieli natychmiast ewakuować się kopacze, ponieważ trafili na żyłę, z której wytrysła duża ilość wody. Latem, kiedy odwiedzałem dziadka, gasiłem pragnienie wodą, zaczerpniętą z tej studni. Najlepiej smakowała, kiedy piło się ją, bezpośrednio z wiadra. Pozostały tylko wspomnienia!       

Kończąc tą część posta, nie sposób pominąć milczeniem kwestii kamienia węgielnego. W Wikipedii czytamy:

Kamień węgielny (rzadziej węgłowy) – w budownictwie tradycyjnym - kamień w narożu ściany wieńcowej, na którym opiera się węgieł ściany. Współcześnie, najczęściej określa się tak pierwszy, położony kamień lub cegłę, rozpoczynający budowę. Dawnej umieszczano na nim imię budowniczego, dziś dołącza się także informację o dacie budowy, inwertorze itp. Wmurowanie kamienia węgielnego jest zazwyczaj związane z ceremonią podpisania aktu erekcyjnego. 

Kiedyś w budownictwie domów drewnianych, fundamenty układano przeważnie z kamieni. Wówczas kamień węgłowy odgrywał wielką rolę. Tu posłużę się cytatem z książki „Nowoczesna radiestezja”, w której Jerzy Woźniak pisze:

Narożne kamienie (kamienie węgielne) były zawsze starannie dobierane, duże, aby wytrzymywały nacisk narożnika domu. Taki kamień ustawiano – obracając go tak – aby stał się odpromiennikiem, dawał sine tłumienie promieniowania ziemskiego. Ustawienie kamienia był bardzo ważne, od tego bowiem zależał komfort życia, zdrowie i dobre samopoczucie mieszkańców. Toteż był to cały ceremoniał, pilnie strzeżony. Jak wielką przywiązywano do niego wagę, świadczy fakt, że przetrwał do dziś, choć już mało kto wie, czemu dawniej służył. Kamienie węgielne, narożne, zapewniały dostateczne obniżenie poziomu promieniowania w drewnianym domu. Z chwilą, gdy zaczęło rozwijać się budownictwo przemysłowe, domy ceglane były coraz większe. Kamień węgielny przestał spełniać swoje zadanie

Wszystkie ślady prowadzą nas do do starożytnych Chin, gdzie radiestezja była dobrze znana. Feng-shui (wiatr i woda) – sztuka najkorzystniejszego sytuowania siedzib ludzkich, by życie przebiegało w zdrowiu i szczęściu. Cesarze chińscy dbali o to, by ich ciała spoczywały w grobowcach odpowiednio usytuowanych, w tym celu zatrudniali całe rzesze różdżkarzy, którym powierzali inne zadania - określali daty pogrzebu, a nawet ślubu. Kiedy sięgniemy do Starego Testamentu, znajdziemy w nim opis działania różdżki, a wiedzę o niej posiadał także Mojżesz, o czym nie wszyscy wiedzą. W starożytnym Rzymie także stosowano metody radiestezyjne, o czym możemy się dowiedzieć z mitologicznych przekazów. Swoją leszczynową różdżkę posiadał Eskulap i Merkury, który rozsądzał ludzie spory przy jej pomocy. W średniowiecznej Europie radiestezja stała się nauką tajemną, ponieważ Kościół zepchnął ją do podziemia. Ludzie, którzy próbowali posługiwać się różdżką podejrzewano o kontakty z diabłem, co skutkowało spaleniem na stosie. Brzmi to paradoksalnie, ale prawdopodobnie w XVIII wieku, różdżkarzy w Polsce, broniono przed atakami Kościoła, ponieważ zatrudniano ich w kopalniach, gdzie byli bardzo potrzebni. Poglądy, ocenianie różdżkarstwa, a tym samym całej radiestezji zmieniały się na przestrzeni wieków, a nawet obecnie są one skrajnie różne, o czym piszę na wstępie, powołując się na Wikipedię.

Radiestezja może nie przeżywa renesansu, ale negatywny wpływ promieniowania Ziemi na organizmy żywe spowodował, że człowiek zaczyna chwytać się różnych sposobów, by ograniczyć, zminimalizować jego skutki. W sprzedaży znalazły się różnego rodzaju odpromienniki, których twórcy i producenci zachęcają do ich kupowania. Nie mam prawa podważać ich opinii, ale praw fizyki nie sposób oszukać. Zdecydowana większość urządzeń tego typu zbiera, kumuluje negatywne energie, które wcześniej czy później zostaną oddane z powrotem. Producenci tych urządzeń zapewniają, że są one w pełni bezpieczne i co najważniejsze – skuteczne. Uważam, że powinniśmy korzystać z doświadczeń ludzi, którzy przez setki, a niekiedy przez tysiące lat stosowali i doskonalili naturalne metody zabezpieczania się przed negatywnymi energiami. Coraz częściej mówi się o sztuce Feng-shui, ale według mnie - bardziej mówi się, niż stosuje się ją w praktyce. Stanowi ona bardziej ciekawostkę, niż poważne studium, które może mieć zastosowanie w codziennym życiu. Jesteśmy świadkami bardzo niekorzystnego zjawiska, które od kilku lat obserwujemy w Polsce. Wiem, że budownictwo było zaniedbywane, że potrzeby lokalowe (mieszkaniowe) są olbrzymie, ale trudno oceniać pozytywnie to, czego jesteśmy świadkami. „Małpujemy” po Amerykanach, budując domy „jednorazowego użytku”, często bez żadnej koncepcji architektonicznej. Powstają osiedla jak przysłowiowe „grzyby po deszczu”, ale często na terenach, które nie nadają się do tego celu – tereny bagienne, podmokłe itp. Ostatnio byliśmy świadkami zagłady całych miejscowości, ponieważ domy zostały wybudowane na terenach zagrożonych usuwaniem się ziemi. Prawdopodobnie, rzetelnie nikt nie sprawdza, czy teren pod zabudowę jest bezpieczny pod kątem radiologicznym, czy ludzie będą mogli na nim normalnie egzystować. Być może moja ocena jest subiektywna, ale uważam, że gdyby poważnie traktowano radiestezję, można byłoby uniknąć wielu przykrych niespodzianek, o których piszę w tym poscie. 
  
Cały ten tekst traktuję jako osobiste refleksje związane z szeroko pojętą radiestezją. Swoją wiedzę - jak wspomniałem - opieram na dwóch książkach z tej dziedziny, które uważam za bardzo pouczające. Wiedzę i wskazówki w nich zawarte wielokrotnie stosowałem i stosuje w praktyce. Moim narzędziem radiestezyjnym jest wahadełko, o którym będę pisał w drugiej części artykułu.

Ez[o]