sobota, 21 lipca 2012

Victorian Romantic Tarot [17]


WIEŻA
Archetyp: Upadek.
Określenie: Wieża, arch. budowla o znacznej wysokości i małej powierzchni podstawy, wzniesiona na planie koła, czworoboku lub wieloboku, wolnostojąca lub w architektonicznym zespole; wieże występują w architekturze od starożytności; były przede wszystkim elementem obwarowań; od okresu wczesnochrześcijańskiego stały się nieodłącznym elementem architektury kościelnej; wieże stosowano też w budownictwie pałacowym i w ratuszach; konstrukcje wieżowe są znane też w kręgu sztuki islamu (minaret), w Chinach (śikhara); w architekturze nowoczesnej dzięki użyciu nowych materiałów i zastosowania nowych rozwiązań konstrukcyjnych, budowle wieżowe osiągają znaczne wysokości (wieża Eiffla w Paryżu, wieże telewizyjne, wieżowce).
Powszechna Encyklopedia PWN


Po raz kolejny możemy się przekonać, że talia Tarota Wiktoriańskiego zaskakuje swoją odmiennością i piękną grafiką, co skłoniło mnie do zaprezentowania jej na blogu. Moim zamiarem nigdy nie było omawianie poszczególnych arkanów pod kątem wróżebnym, ponieważ wcześniej zrobili to inni bardziej kompetentni niż ja. Jedynie staram się ukazać piękno tej talii i podzielić się ogólnymi przemyśleniami, refleksjami, jakie przychodzą mi do głowy, patrząc na poszczególne karty Wielkich Arkanów.

Wieża – Szesnasty Wielki Arkan, najczęściej przedstawia rozpadającą się wieżę po uderzeniu pioruna i wypadających z niej ludzi. Wieża, jest symbolem dynamicznego rozpadu pewnych struktur, które nie mają już racji bytu, muszą ulec zniszczeniu. Tu nie widzimy sypiącej się wieży, ale równie dramatyczną scenę, rozgrywającą się na morzu. Możemy się jedynie domyślać, że szkuner, czy inny statek żaglowy nie zdołał się oprzeć sztormowi, który go dopadł na otwartym morzu i poszedł na dno. Widzimy dwóch nieszczęśników (rozbitków) splątanych resztkami lin, które podtrzymują ich ciała na fragmencie masztu, wyglądają jak ukrzyżowani. Czy jeszcze żyją? Jeśli tak, to czy mogą liczyć na ratunek? Uderzające w wodę, obok nich pioruny i olbrzymie fale, wskazują, że ich los jest raczej przesądzony. Chociaż zdarzają się przypadki cudem ocalałych rozbitków, których dalsze życie ulega całkowitej zmianie, przewartościowaniu – stają się innymi, lepszymi ludźmi.  

Przemyślenia. Wieżę, jako obiekt architektoniczny kojarzymy z solidną, masywną budowlą, która jest w stanie oprzeć się wszelakim przeciwnościom – atakom wroga, niestraszne dla niej huragany i burze. Jej przeciwieństwem jest Wieża „tarotowa”, której archetypem jest UPADEK – niosący ból, cierpienie, łzy. Można śmiało powiedzieć, że jest ona często symbolem ludzkiej niefrasobliwości, błędnej oceny rzeczywistości, samooszukiwania się, co w konsekwencji, wcześniej czy później prowadzi do upadku. W moim dość długim życiu (goszczę na Ziemi 67 lat), wiele razy byłem świadkiem, jak na moich oczach znajomi i krewni budowali „tarotowe wieże”, o których wówczas nic nie widziałem, stąd moje opinie o nich były (mówiąc najdelikatniej) wypaczone. Sam byłem „twórcą” kilku „wież”, z których jedna była dość pokaźna, okazała się dla mnie ważną lekcją życia, z której wyciągnąłem wnioski.

Człowiek buduje „wieże”, jako „pozornie” bezpieczne lokum dla siebie, chociaż zdarza się, że znajdują w nich "schronienie" bliscy, znajomi, a niekiedy całkiem obcy ludzie. Można z grubsza podzielić ich na dwie grupy. Na tych, którzy zdają sobie sprawę, że już z założenia ich działanie jest skazane na porażkę, ale łudzą się nadzieją, że stanie się cud. Drugą grupę stanowią ci, którzy są przekonani, że postępują rozsądnie i wierzą w końcowy sukces. Tworzenie „wieży” może dotyczyć różnych dziedzin naszego życia, poczynając od spraw zawodowych, finansowych, a kończąc na sferze uczuć. Jak to wygląda w praktyce? Posłużę się przykładem, który miałem możliwość obserwować w dzielnicy, na której mieszkam. Pewna znajoma dość energiczna, przedsiębiorcza kobieta, postanowiła otworzyć kolejny sklep z branży, której nie było w okolicy. Nie miałem prawa ingerować w jej przedsięwzięcie, ale delikatnie jej nadmieniłem, że ja bym nie podejmował ryzyka, ponieważ w lokalu, który sobie upatrzyła, w ciągu kilku lat mieściły się różne sklepy bądź firmy i wszystkie dość szybko „padały” niczym przysłowiowe muchy. Lokal ten nie ma racji bytu, ponieważ jest usytuowany między wysokimi budynkami, co kłóci się ze sztuką Fen Shui – jest karłem między dryblasami. Po dwóch miesiącach kobieta ta zwinęła interes, dochodząc do wniosku, że jak powiedziała mi: Nie jest to miejsce na robienie pieniędzy, straciłam kilkanaście tysięcy złotych.

Osobny problem stanowią domy-wieże. Znam małżeństwo, które zdecydowało się na wybudowanie domu, mając na względzie dobro syna, zabezpieczając mu w ten sposób dach nad głową. Po latach okazało się, że wybudowali oni „wieżę”, ponieważ syn wyjechał na stałe za granicę i nie zamierza wracać do Polski. Słyszę od tych będących w podeszłym wieku ludzi biadolenie, że nie mają siły na sprzątanie tylu pomieszczeń, że jeszcze przez dwa lata będą spłacali zaciągnięty w banku kredyt, który pochłania lwią część ich emerytur. Czy nie jest to dom-wieża, który zamierzają sprzedać i kupić dla siebie małe mieszkanko (w bloku) na osiedlu budynków wielorodzinnych, na którym już kiedyś mieszkali.

Każdy z nas podobnych przykładów mógłby przytoczyć znacznie więcej. Jednak dość liczną grupę stanowią ludzie, którzy ulokowali swoje uczucia w niewłaściwym miejscu, wiążąc się z nieodpowiednim partnerem/partnerką. Te „wieże” uważam za najważniejsze a zarazem najbardziej niebezpieczne. Finansowy bankrut może stanąć na nogi, człowiek, który stracił pracę może znaleźć następną, często bardziej korzystniejszą, ale osoba, której uczucia zostały zdeptane, została oszukana, może w pozycji leżącej pozostać bardzo długo. W tym miejscu warto przypomnieć, że Szesnasty Wielki Arkan Tarota – Wieża, jest związany z Szóstym Arkanem – Kochankowie. Brak energii jednego z nich oznacza, że drugi arkan zaczyna być dominatem u człowieka. Mówiąc w skrócie: kto nie „poczuł” energii Wieży, nie wie czym jest prawdziwa miłość - i odwrotnie. Nie będę się zagłębiał w szczegóły związane z miłością, ponieważ jest to temat bardzo rozległy, dotyczy niemal każdego człowieka, dlatego skupię swoją uwagę na dwóch jego aspektach, związanych z „tarotową” Wieżą.

Często możemy spotkać dziwną sytuację w rodzinie (w związku), kiedy to współmałżonek (partner) wie, że jest oszukiwany przez drugą stronę, a mimo tego trwa w tym związku, udając głuchego i ślepego. Celowo użyłem określenia „oszukiwany”, a nie „zdradzany”, ponieważ tak naprawdę, to można zdradzić tylko samego siebie. W takiej sytuacji bierna postawa nie rozwiązuje problemu, a jedynie go komplikuje – „wieża” w pewnym momencie zaczyna pękać i należy w miarę szybko podjąć decyzję, by cegły z rozpadającej się „wieży” nie poraniły obydwojga partnerów. Jako przykład niech posłuży małżeństwo, w którym kobieta była święcie przekonana, że mąż jest wobec niej, mówiąc najdelikatniej – lojalny. Kiedy po kilkunastu latach smutna prawda wyszła na jaw, kobieta próbowała za wszelką cenę ratować ten związek – udawała, że nic się nie stało. Ostatecznie za swoją nazwijmy głupotę, zapłaciła bardzo wysoką cenę – najpierw ciężka depresja, która przekształciła się w chorobę psychiczną. Jest pod stałą opieką specjalistów – psychologa i psychiatry. Częstym powodem utrzymywania związku „na siłę” jest obawa: Co powiedzą ludzie? Pozostawiam taką postawę bez komentarza.

Druga, równie grożna jest sytuacja, kiedy „zdrowy” związek – normalny dom w jednej chwili staje się  „tarotową wieżą”. Ma to miejsce (używając metafory), kiedy z tej misternie tworzonej budowli wypada jeden element, jedna cegła. Znam przykład wzorowego małżeństwa, które po utracie kochanego dziecka, zaczęło wzajemnie oskarżać się, kto jest winny jego śmierci. Ostatecznie doszło do rozpadu związku. Wszyscy zostali poszkodowani. Najsmutniejszym w tej tragedii jest fakt, że obydwoje rodzice odwrócili się od Boga. Dramat ten obnażył ich błędne pojmowanie wiary. Stwierdzili: „Chodziliśmy do kościoła, prosiliśmy Boga o zdrowie dla naszego dziecka”. Jeśli byłby Bóg, to by go nam nie zabrał”. Po prostu zawoalowany handel wymienny. Wierzę, że kiedyś ludzie ci zmienią zdanie, spojrzą na swoją tragedię zupełnie inaczej, w myśl powiedzenia: Czas leczy rany”.



Na zakończenie, zadaję pytanie: „Czy można żyć na Ziemi nie budując „wież”? Być może tak, ale wydaje mi się, że tylko nielicznym to się udaje. Uważam, że wśród osób, które osiągnęły wysoki poziom rozwoju duchowego „wieże” w ich życiu należą do rzadkości, podobne jak wśród ludzi „po pięćdziesiątce” – z dużym bagażem doświadczeń życiowych. Jednak sam fakt, że doświadczamy na sobie, w różny, najczęściej bolesny sposób działanie Szesnastego Wielkiego Arkanu Tarota, oznacza, że jest on nam potrzebny. A czemu służy? Odpowiedź jest aż nadto oczywista i dlatego nie wymaga wyjaśnień.  

Ez[o]