poniedziałek, 18 marca 2013

Nareszcie koniec


Na tyle banalny jest ten post, na ile banalnego dotyczy wydarzenia, a mianowicie remontu mieszkania. Ponad miesiąc temu pisałem, że remont potrwa cztery, góra pięć tygodni. Rzeczywistość okazała się mniej optymistyczna. Wszechstronny fachowiec - Grześ ze swoim pomocnikiem Andrzejem 28 stycznia zapełnili "po brzegi" balkon (4,5 metrowy) skrzyniami wypełnianymi narzędziami, i... zaczęło się! Wyburzanie ściany łączącej pokój z kuchnią, kładzenie posadzki w kuchni i w przedpokoju, wymiana i przeróbki mebli kuchennych, wymiana instalacji elektrycznej i kanalizacji, całkowita budowa (od podstaw) łazienki i przedpokoju, wymiana drzwi a na zakończenie podłóg w pokoikach.

Wszystko to odbywało się na 36 metrach kwadratowych z przemieszczaniem mebli i "egzystowaniu" w tych warunkach przez półtora miesiąca. Najbardziej "poszkodowanym" był Helios, który przez kilka dni nie mógł znaleźć dla siebie miejsca. Jednak po kilku dniach zdawało się, że hałas i wszechobecny kurz nie robią na nim większego wrażenia. Leżał wśród narzędzi i materiałów budowlanych, na brudnej podłodze. Sąsiedzi okazali się dla nas niezwykle tolerancyjni. Przez trzy tygodnie na korytarzu stała "piekielna maszyna" do cięcia i szlifowania kafli, robiła wiele hałasu, który roznosił się aż do dziesiątego piętra. Ze zrozumiałych względów  przez kilka dni sąsiedzi użyczali nam łazienki.  

Muszę pochwalić Grzesia, którego fachowość i dokładność okazała się imponująca. Niemal każdego dnia rano zaskakiwał mnie nowymi pomysłami, które przekształcał w rzeczywistość, stąd remont przeciągał się o kolejne dni. Efekt końcowy - super.


Dlaczego o tym piszę? Jak wspomniałem na wstępie - banalna sprawa, ale inne wątki są dla mnie kluczowe, dające wiele do myślenia.

W czasie remontu miałem kontakt telefoniczny z starszym ode mnie serdecznym kolegą Mirkiem. Zdawałem mu relację jak przebiega remont. Podczas jednej z rozmów, Mirek w sposób delikatny zapytał mnie, czy starczy mi pieniędzy, ponieważ Grześ wprowadza  innowacje, które radykalnie podrażają remont. Mirek kierował się zwykłą koleżeńską troską i obawą czy nie popadnę w długi. Na szczęście kasy starczyło, nie przeinwestowałem.   

Dostałem kilka e-maili, które były dla mnie sympatyczne. W większości ich autorami były osoby, które przeszły podobny "chrzest bojowy". A kto nie remontował mieszkania? Jeden z e-maili zrobił na mnie wrażenie, dlatego przytoczę go w całości. Jestem przekonany, że Jego Autorka nie będzie miała za złe, że ujawniam jego treść. 

Dzień dobry Edku, czytam, że Wasze mieszkanie jest w remoncie. Zapraszam Was do mnie na czas remontu - i nie tylko. Przestrzeni jest pod dostatkiem, dla Heliosa - także. Serdecznie pozdrawiam. Liliana. 

No cóż mogę dodać. Przepraszam Ciebie Liliano, że do tej pory nie odpowiedziałem na Twojego e-maila. Dzięki Ci za dobre serce, za szczerość, ale nasza obecność podczas remontu była niezbędna. Dobra Duszo, wzruszyłaś Mnie i Danusię. 

Do poprzedniego, lakonicznego posta napisali komentarze Stasiu i Małgosia. Szczególnie Małgosi był budujący, oto on:

Edziu witaj miło :)))! Mam nadzieję obejrzeć efekty prac :) Trzymam kciuki za efekty końcowe... Pomyśl: teraz trochę kurzu ze szczyptą dyskomfortu, ale później ...mmmm:))) Znam to uczucie. Jeśli w ten sposób Cię pocieszę, powiem: od trzech (!!!) lat przymierzam się do remontu łazienki, w pakiecie z wyburzeniem ścian;-) Właśnie to "wyburzenie" mnie skutecznie - jak dotąd - odstraszało. Chcę. Chcę łazienkę, w której będę się dobrze czuć :) Pozdrawiam ciepło Was wszystkich (Helioska tradycyjnie za uchem pokiziaj ode mnie).


Droga Małgosiu. Dzięki! Na pewno wyślę Ci zdjęcia i filmik - z "dziełem" jakiego dokonał Grześ. Rewanżuję się. - Śmiało wyburzaj ściany! Heliosek liże Cię w obydwa policzki, a ja z Danusią mocno ściskamy. 

Osobną kwestią w czasie remontu (ze zrozumiałych względów) był bardzo ograniczony mój kontakt z Internetem, z blogami, które odwiedzam oraz z facebook'iem. Niemniej jednak w miarę moich możliwości, co jakiś czas zaglądałem na stronę Małgosi, by nacieszyć oczy pięknymi arcydziełami. Brakowało mi czasu, żeby zagłębić się w lekturze Basi Silver, która pisze dużo i bardzo ciekawie. Mam nadzieję, że za jakiś czas nadrobię zaległości. Oczywiście na chwilę "wpadałem" na "tarotowe" strony Kreatorki Thelemy i specjalistki Oleńki.



Na zakończenie jeszcze jeden, jakże ważny wątek. Otóż, przez cały czas remontu, raz jeden byłem w lesie, który jest dla mnie azylem, gdzie mogę się odprężyć, wyciszyć, skorzystać z  energii drzew, czy w spokoju pomedytować. Byłem ze Stasiem w Czarnowie wśród bhaktów, skąd wróciliśmy (jak zawsze) wyciszeni, z dużym zapasem pozytywnych energii. Miejscem, które często "odwiedzałem" była Castorama, gdzie kupowałem materiały do remontu. Charakterystyczny obrazek. Widziałem biegających miedzy alejkami ludzi, którzy z wózkami pełnymi towaru kierowali się do kas. Trudno było mi przyzwyczaić się do tego, że jednym z nich jestem ja. Zdaję sobie sprawę jak duże mam zaległości w zgłębianiu  Mojej Kochanej Ezoteryki, zrozumiałem jak człowiek jest ubogi, wyjałowiony, kiedy pędzi przed siebie mając przed oczami tylko... płytki, kleje, farby, rury, zaprawy i inne materiały budowlane. Tak było przez półtora miesiąca. Na szczęście KONIEC REMONTU i koniec.... pieniędzy, ha, ha, ha... 

Bardzo dobrze to wróży na przyszłość.

ez[o]