poniedziałek, 11 listopada 2013

"Pieniądze szczęścia nie dają być może..."




                                        Pieniądze i książki tylko wtedy pożytek przynoszą,
                                        gdy są w obiegu.
                                                                                                                                                 [Friedfich Ruckert]




Do znanego wszystkim powiedzenia - "Światem rządzi pieniądz", dodam "i... politycy". Przez Świat przelewa się fala kryzysów gospodarczych. Niedawno podczas telewizyjnej debaty, jakiej przysłuchiwałem się w jednej z komercyjnych stacji, jeden z "ekspertów", jako winnych wskazał... Fenicjan. Ciekawa konkluzja, nie powiem. Upadają banki, ale w ich miejsce powstają nowe. Obama zasilił upadające największe amerykańskie banki dodatkowymi dolarami. Pierwszym krokiem, jaki poczynili prezesi tych banków był zakup nowych samolotów, którymi latają po świecie. Drukarnie nie nadążają produkować nowych dolarów, które wprowadza do obiegu rząd amerykański, co zwiększa inflację, która z kolei powoduje reperkusje finansowe w innych krajach. Świat finansów można porównać do kasyna, w którym rządzą szulerzy okradający hazardzistów liczących na wysokie wygrane. Takimi kasynami są giełdy papierów wartościowych. Drobny ciułacz, który zainwestował na giełdzie swoje oszczędności łudzi się, że osiągnie fortunę, a w rzeczywistości jest maleńkim pionkiem, który może zostać wyłączony z gry, o ile nie zdąży wycofać się w odpowiednim momencie. Znam kilka osób, które "utopiły" na giełdzie wszystkie oszczędności, dorobek całego życia. 

Przed laty rząd Pawlaka (był taki premier Najjaśniejszej) "zasilił", a właściwie wpompował do upadającego banku BGŻ z budżetu państwa ponad 30 miliardów złotych. Obecnie bank ten ma się dobrze, a zarządzany jest przez ludzi z PSL-u. W Warszawie tzw. Licznik Balcerowicza na bieżąco pokazuje zadłużenie naszego kraju. Alternatywą "licznika" jest internetowa strona - http://www.zegardlugu.pl/, na której zmieniające się w każdej sekundzie cyfry uwiadamiają, w jakim tempie wzrasta zadłużenie kraju, a właściwie - Polaków. Świat jest tak urządzony, że biedni niosą na swych plecach bogatych, co oznacza, że za błędy Rostkowskiego i innych nieudaczników resortu finansów zapłacą zwykli obywatele. Rostkowskiego nie interesują żadne OFE, ponieważ  składki na przyszłą emeryturę opłaca... w Wielkiej Brytanii. 

W skali mikro problem funkcjonowania pieniądza jest bardziej klarowny, przejrzysty. Myślę, że każdy człowiek - przeciętny "zjadacz chleba" w Polsce dysponuje "jakąś" (?) sumą pieniędzy, które pozwalają mu egzystować na "jakimś" poziomie, z reguły niższym niż w innych krajach Europy. W Polsce nie ma tzw. klasy średniej; są bardzo bogaci i bardzo biedni. O emerytach lepiej nie mówić, ponieważ ta grupa ludzi w Polsce jest najgorzej uposażona, co znam autopsji. 

Pogoń za materią (za pieniędzmi) osiągnęła rozmiary epidemii i przybiera na sile. Jest to problem o zasięgu globalnym. Ludzie pracują ponad siły fizyczne, co musi w przyszłości odbić się na ich zdrowiu. Do niedawna zjawisko to określano "wyścigiem szczurów", ale na tyle się zdewaluowało, że obecnie nikt nie zwraca na nie uwagi, stało się czymś naturalnym. Młodym małżeństwom przyświeca dewiza: Samochód, mieszkanie, a dopiero później... przyjście na świat dziecka. Realizacja takich planów często wiąże się z zaciąganiem kredytów, które muszą spłacać przez wiele lat. Praca na dwa etaty jest rzeczą normalną, co negatywnie odbija się na życiu rodzinnym, w tym na ich współżyciu. Wzrasta odsetek mężczyzn z zaburzeniami potencji, o czym pisze codzienna prasa opierając się na opiniach seksuologów. Kiedy zrealizują plany materialne - mają dom, samochód, często okazuje się, że "upragnione", wcześniej zaplanowane dziecko nie kwapi się z przyjściem na świat. Nietrudno domyśleć się, dlaczego tak się dzieje? Odsyłam do psychosomatyki. 
 
Pieniądz w formie tzw. gotówki jest wypierany przez plastikowe karty płatnicze. Konta bankowe, przelewy drogą elektroniczną, zakupy w marketach - sprawiają, że człowiek z "żywymi" pieniędzmi ma coraz mniejszy kontakt. Niesie to pewne zagrożenia. Ludzie korzystając z kart płatniczych dokonują zakupów w sposób niekontrolowany, co często kończy się bankowym debetem, a pomyłki przy kasie na niekorzyść klienta są dość częstym zjawiskiem. Złodzieje kieszonkowcy przekwalifikowali się w złodziei... elektronicznych. Nie ma doskonałego zabezpieczenia kont bankowych, o czym przekonuje się tysiące ludzi, którym z kont znikają pieniądze. Na marginesie dodam, że od ponad czterech lat nie jestem posiadaczem żadnej karty płatniczej, chociaż świadczenia emerytalne wpływają na konto bankowe. Mogę być przez kogoś uznany za ultrakonserwatystę, czy wręcz człowieka zacofanego, co mi w ogóle nie przeszkadza. 

W Polsce funkcjonują różnego rodzaju parabanki i inne "firmy" oferujące szybkie kredyty, bez zabezpieczeń. W tym miejscu nie sposób uniknąć wątku politycznego. Obowiązkiem rządu, w myśl Konstytucji, jest zapewnienie obywatelom nie tylko bezpieczeństwa fizycznego, ale także ochrona ich przed innymi zagrożeniami. W kodeksie karnym lichwa jest przestępstwem ściganym z urzędu - przez prokuraturę. Tak stanowi prawo, które ma się nijak do rzeczywistości. Wspomniane przed chwilą pseudo firmy działają na rynku bez żadnych ograniczeń.  Stosują one w regulaminach różnego rodzaju "kruczki -pułapki" mające na celu oszukanie klientów, którzy dokładnie nie czytają podpisywanych umów. Roczne odsetki przekraczają wartość kredytu, co sprawia, że klient staje się niewypłacalny. Wtedy wkraczają następne "hieny finansowe" - windykatorzy, którzy w swoim działaniu są bezwzględni. Wystarczy włączyć telewizor, by usłyszeć o ludziach, którzy wpadli w zastawioną na nich pułapkę finansową, z której nie mają wyjścia. Często są to ludzie starsi, schorowani, którzy zostają wyrzuceni z własnego mieszkania, na które pracowali przez dziesiątki lat. Umieszczanie w miejscach publicznych kartek reklamujących tego rodzaju "firmy" jest bezprawne, dlatego są one rozklejane pod osłoną nocy. Jeśli ktoś zauważy przy wejściu do budynku kartkę - ulotkę reklamującą "lichwiarski" kredyt ma prawo zerwać ją i wyrzucić do kosza. Rząd nie wypełnia swoich konstytucyjnych obowiązków, stąd apel: Omijajcie z daleka lichwiarzy. Nie korzystajcie z różnego rodzaju prezentacji (przeważnie chińskich) produktów, które są wam wciskane po zawyżonych cenach. Na tego rodzaju "spędy" naciągacze zapraszają osoby starsze, często niedosłyszące, którym łatwo "wcisnąć" tandetę, którą przychodzi im spłacać przez wiele miesięcy, co nadweręża ich skromne, często głodowe emerytury.  

Głównym motywem wielu groźnych przestępstw kryminalnych, w tym brutalnych zabójstw, porwań - są pieniądze. Wstydliwy, często pomijany, ale niestety duży problem, stanowią nieporozumienia rodzinne na tle finansowym, a dotyczą spadków po zmarłym członku rodziny. Znam to z autopsji. Wydawało mi się, że należę do wyjątku, ale... Podczas rozmów z ludźmi okazuje się, że jest to zjawisko powszechne, uznawane za naturalne, z czym jeszcze do niedawna było mi trudno się pogodzić. Problem ten często przybiera karykaturalną, wręcz groteskową formę, a nierzadko nosi znamiona przestępstwa. Utwierdziłem się w przekonaniu, że pokrewieństwo między ludźmi nie jest równoznaczne z miłością rodzinną, o czym dość głośno i dobitnie mówią ezoterycy. Jest to dobry temat na osobny artykuł.  



Po tych ogólnych uwagach związanych z tematem tego posta,
postaram się przypomnieć podstawowe magiczne (i nie tylko)
zasady, które może nie pomnożą naszych pieniędzy,
ale przynajmniej pozwolą na tyle je obłaskawić,
by stały się dla nas bardziej przyjazne. 

Nie zawsze tak jest, ale odzwierciedleniem solidnie wykonanej pracy, są zarobione pieniądze, o które powinniśmy należycie dbać, szanować je. Mam na myśli nie tylko ich racjonalne wydatkowanie, ale także przechowywanie ich w miejscach do tego przeznaczonych. Noszenie po kieszeniach zmiętych pieniędzy powoli odchodzi w niepamięć. Przed laty "galopująca" inflacja powodowała, że pieniądze traciły na wartości każdego dnia, być może, dlatego ludzie ich nie szanowali. Zdecydowana większość ludzi pieniądze przechowuje złożone w portmonetkach czy portfelach, co świadczy, że pieniądze od pewnego czasu postrzegane są przez Polaków, jako dobro, które należy szanować. Banknot, niezależnie od nominału, nie jest zwykłym kawałkiem zadrukowanego papieru, który można porównać do skrawka gazety. Pieniądz  krąży -  przekazywany jest "z rąk do rąk", jako środek płatniczy, a wraz z nim energie, które można by określić, jako "energie pieniędzy". Osobiście unikam przyjmowania zniszczonych banknotów, niekiedy decyduję się na wzięcie pieniędzy w drobniejszych nominałach, ale niezniszczonych. W takich sytuacjach widzę zdziwienie na ludzkich twarzach. Pieniądz szanowany trzyma się obecnego właściciela. Szanujesz - masz; przestajesz szanować - tracisz. Nie zapomnijmy do nowo zakupionego portfela włożyć drobnej monety - symbolicznego "grosika", który ma pomnażać noszone w nim pieniądze. W zasadzie nie musimy o tym pamiętać, ponieważ większość sprzedawców przy zakupie portfela uczyni to za nas. 

Dość często widzimy leżącą drobną monetę na chodniku, którą ktoś zgubił. Reakcja przechodniów jest różna. Jedna osoba bez chwili wahania podnosi ją i wkłada do portfela; inni przechodzą obojętnie, uważają, że nie warto schylać się po nią. Być może te pięć, czy dziesięć groszy może okazać się niezbędne podczas zakupów, a ponadto ze względu na szacunek do pieniądza (by nie był deptany), schylamy się po niego. W żaden sposób nie uwłacza to naszej godności, wręcz przeciwnie. 

Zaważyłem, że dość dużo ludzi (głównie panie) popełniają przy zakupach dość istotny błąd, na który w ogóle nie zwracają uwagi.  Dzieje się to głównie podczas zakupów na targowiskach, bazarach, gdzie nie ma konkretnego miejsca na położenie pieniędzy, którymi płacimy za towar - warzywa, owoce itp. Ludzie mając zajęte ręce, w których trzymają siatki wypełnione zakupami, otwierają portmonetkę i proszą sprzedawcę, żeby ten wyjął z niej odliczoną kwotę pieniędzy za towar. Niby nic, prawda? A jednak jest to działanie nierozsądne, ponieważ pozwalamy obcej osobie grzebać w naszej własności. Dobrowolnie pozbawiamy się "szczęścia". Coś innego, kiedy chodzi o odebrane reszty. W takiej sytuacji otwieram portmonetkę i proszę sprzedawcę o wrzucenie reszty. 

Pozostając przy temacie handlu, chcę przypomnieć, że sprzedawca powinien pierwszemu klientowi udzielić rabatu (o ile jest to możliwe), by cały dzień był dla niego i dla klienta pomyślny.  Kiedyś handlowcy przed otwarciem sklepu dokonywali prostego rytuału, który polegał na pocieraniu zwitkiem banknotów towaru przeznaczonego do sprzedaży. Miał on na celu przyciągnięcie klientów i pomyślną jego sprzedaż. 

Wychodzę z założenia, że pieniądz powinien krążyć (być w obiegu). Dlatego trzymanie pieniędzy w przysłowiowej "skarpecie" bez żadnego ich przeznaczenia, uważam za zupełnie bezcelowe, pozbawione sensu. Jeśli właściciel nie potrafi ich zainwestować, przeznaczyć na jakiś cel, to znajdą się inni, którzy zrobią to za niego. Nietrudno domyśleć się, co mam na myśli. Ostatnio media informowały, że na Górnym Śląsku, w hotelu robotniczym zmarł starszy, samotny mężczyzna, który żył bardzo skromnie. Okazało się, że w jego łóżku znaleziono ponad sto tysięcy złotych, które trafiły do depozytu sądowego. Prawdopodobnie pieniądze te zasilą kasę skarbu państwa. 

Często ludzie zazdroszczą innym bogactwa, podejrzewając ich o nieuczciwość. Naprawdę nie warto.  Znajomy sugerował, że mi, że jego sąsiad dorobił się majątku w podejrzany sposób. Zaproponowałem, żeby robił tak samo jak sąsiad, a wtedy on też będzie bogaty. Poczuł się urażony. Nieuczciwie zdobyte pieniądze muszą kiedyś właścicielowi przysporzyć kłopotów, w myśl powiedzenia: "Kradzione nie tuczy". 

Jedna z siedmiu zasad rządzących Kosmosem, głosi, że Świat Jest Mentalny. Jeśli czegoś mocno pragniemy, myślimy o tym - materializuje się. To prawda, ale wyjątek stanowią pieniądze, ponieważ najczęściej pragną ich (zaznaczam - pragną) ludzie chciwi, którzy mają w planie wydać je w niewłaściwy sposób. Im bardziej pragną - tym bardziej od nich się oddalają. Często człowiek tak bardo pragnie pieniędzy, tak intensywnie o nich mysli, że idąc ulicą może kopnąć leżący na chodniku portfel i pójść dalej. Tacy ludzie chwytają się różnych sposobów, byle tylko osiągnąć cel. Nierzadko szukają pomocy u wróżek, które w TV "świadczą swoje usługi" za niezbyt wygórowaną cenę. Otrzymują swoje "szczęśliwe numery", które mają zapewnić im wysokie wygrane. Efekt może być tylko jeden - rozczarowanie. Podczas wielu lat pracy z wahadłem, było mi dane spotkać takich właśnie ludzi. Z ich ust padało jedno pytanie: "Czy wahadełko może wskazać liczby, jakie będą wylosowane w Toto-Lotku?". Każdemu, komu przyjdzie taki pomysł do głowy, radzę ze szczerego serca - niech odstąpi, niech zajmie się czymś bardziej przyziemnym, a wahadło zostawi w spokoju. Taka "próba" skończy się niepowodzeniem, a wahadło stanie się bezużytecznym przedmiotem. Kończąc ten wątek dodam, że zdobyte "na siłę" pieniądze mogą ich właścicielowi przysporzyć wielu kłopotów.   

Każdy z nas ma indywidualne spojrzenie na temat bogactwa, posiadania pieniędzy, które częściowo wiążą się z astrologią, czy numerologią. Oczywiście nie wszyscy wierzą w ich wpływ na nasze życie. Powtarzam po raz "enty": Każdy wierzy w to, w co ma wierzyć.  Przykładowo numerologiczna Jedynka prawdopodobnie nie stanie się krezusem, ponieważ jej chęć "wygodnego" życia nie pozwoli jej, zaoszczędzić większej sumy pieniędzy. Z kolei Trójka - ma ciągle nowe niekończące się pomysły (wydatki), co czyni ją osobą raczej umiarkowanie zamożną. Natomiast Czwórka - "dochodzi" do dużych pieniędzy, ale okupione są ciężką pracą. Jeśli Ósemka mówi, że nie ma pieniędzy, należy to między bajki włożyć, ponieważ ludzie z tą wibracją nie dopuszczą do tego, by zostać bez przysłowiowego "grosza przy duszy". Wystarczy dobrze potrzasnąć portfelem Ósemki, a wypadną z niego jakieś pieniądze. Pamiętać należy, że w dziewiątym roku osobistym nie powinniśmy rozpoczynać większych przedsięwzięć finansowych - zakładanie firmy, itp. Pamiętam, że kiedyś znajomemu, który był w "dziewiątce"  odradzałem otwarcie sklepu. Nie posłuchał - sklep "padł' po kilku miesiącach, a człowiek ten stracił zainwestowane ponad trzydzieści tysięcy złotych.  

Osobom cierpliwym, którzy chcą poprawić swoją sytuację materialną polecam stosowanie afirmacji, która jest niezwykle skuteczna, ale pod warunkiem, że afirmująca osoba kieruje się szlachetnymi zamiarami. Nie należy oczekiwać cudu; nie spadnie nam "biblijna" manna z nieba. Ale może okazać się, że otrzymamy propozycję lepiej płatnej pracy, podwyżki, awansu, itp. 



Kończąc, zacytuję krótkie opowiadanie "O bogaczu i o szewcu", które FLAVIO ANUSZ zamieścił w książce "Tarot - Praktyka mistrza", niech będzie ono puentą tego artykułu:

Żył sobie kiedyś biedny szewc. Biedny, ale tak szczęśliwy, że z radości śpiewał od rana do wieczora. Dzieci przychodziły ciągle pod jego okno, aby słuchać jego arii. Zaraz obok szewca mieszkał bogacz. Ten całą noc liczył swoje złoto, a rano szedł do łóżka. Nie mógł jednak spać, bo szewc śpiewał jak najęty. Pewnego dnia wpadł na pomysł, aby szewcowi zamknąć usta.
Zrobił to perfidnie: zaprosił biedaka do siebie i ofiarował mu cały worek złota. Teraz nasz szewc miał pełno zajęcia ze złotem: liczył, przeliczał po sto razy, w obawie przed złodziejami zmieniał co chwilę miejsce przechowywania, każda minuta nosiła znamię troski o złoto. Na pracę nie miał w ogóle czasu. Śpiewać też nie mógł: zbyt był przejęty otrzymanym majątkiem. Dzieci też już więcej nie przychodziły go odwiedzać.
W końcu poszedł szewc po rozum do głowy; zorientował się, że trzeba zwrócić podarunek. Wziął więc worek ze złotem i zaniósł z powrotem sąsiadowi:
- Nie chcę twego złota. Rozchorowałem się przez nie, opuścili mnie moi przyjaciele z tego powodu. chcę być znowu biednym szewcem, takim, jakim byłem przedtem!
I znowu powrócił szewc radosny i ze śpiewem do kopyta. 

ez[o]