Kupiłem
książkę napisaną przez LUDMIŁĘ PUCZKO ''Medycyna wielowymiarowa. System diagnozowania i
samouzdrawiania człowieka", którą chcę zarekomendować, polecić. Muszę
przyznać, że określenie "samouzdrawianie" wywołuje we mnie mieszane
uczucia, podobnie jak u większości ludzi. Człowiek ciężko chory, stojący przed
obliczem śmierci, któremu nie jest w stanie pomóc nowoczesna medycyna, pokłada
nadzieję w niekonwencjonalnych metodach leczenia. Ludzkie nieszczęścia
wykorzystują różnego rodzaju pseudo-uzdrowiciele, którzy piszą książki o samouzdrawianiu,
oferując jednocześnie swoje "cudowne lekarstwa", które choremu mogą
jedynie zaszkodzić. Np. książka zaopatrzona tytułem "Natychmiastowe
uzdrawianie", musi wzbudzać podejrzenie, nieufność nawet wśród urodzonych
optymistów, nie mówiąc już o ludziach realnie patrzących na świat, do których
należą m.in. numerologiczne Czwórki. Na szczęście tego rodzaju książki stanowią
zaledwie margines, którego nie należy ignorować, wszak chodzi o nasze zdrowie.
Niekonwencjonalne
metody leczenia odnoszą pożądany skutek, pod warunkiem, że są stosowane
rozważnie, przez osoby odpowiednio przygotowane. Reiki czy akupunktura są tego
najlepszym przykładem. Jest w sprzedaży dość duży wybór sprawdzonych,
wiarygodnych książek, o tej tematyce. Część z nich znajduje potwierdzenie w
naukach tajemnych (ezoteryce), od których odżegnuje się większość lekarzy i
Kościół. Ci pierwsi widzą zagrożenie dla swojego stanu posiadania - finansów i
utratę prestiżu. Mój kolega, lekarz z bardzo długoletnią praktyką korzysta z
akupresury, jako sposobu na łagodzenie bólu głowy. Natomiast Kościół kieruje
się dogmatami i... zakłamywaniem rzeczywistości.
W artykule
(poscie) "Szlachetne zdrowie"
(23 maja 2012 roku), powoływałem się między innymi na książkę profesora ZBIGNIEWA KRÓLICKIEGO "Radiestezja zdrowia", która w pewnym stopniu koresponduje z omawianą
"Medycyną wielowymiarową". W
obydwu książkach podstawą diagnozowania chorób i ich leczenia jest radiestezja, która przez większość
naukowców jest ignorowana i nieuznawana, jako dziedzina wiedzy.
W
przedmowie do "Medycyny
wielowymiarowej" czytamy, że jej autorka - Ludmiła Puczko jest doktorem
nauk technicznych, fizykiem specjalizującym się w dziedzinie łączności
kosmicznej, poświęciła około czterdzieści lat swojego życia na badanie
energetyki i wibracji organizmu i wypracowanie metod samodiagnozowania chorób i
ich uzdrawiania.
Medycyna
akademicka - zdaniem autorki - podzieliła człowieka na części, a poszczególne organy,
tkanki, układy anatomiczne są postrzegane jako... materia. W instytutach i
klinikach są one badane na wszelkie możliwe sposoby, co niewątpliwie przyczynia
się do rozwoju medycyny. Autorka zauważa, że naukowcy pomijają bardzo ważny
aspekt, istnienie połączeń energoinformacyjnych między organami, które z
organizmu tworzą konkretny System. Olbrzymia ilość patologii, które są
zapisane, uwaga - w 35 tomach Wielkiej Encyklopedii Medycznej, potwierdzają
zarzuty stawiane przez Autorkę. Coraz doskonalsze aparatury diagnostyczne (np.
tomografy komputerowe) badają tylko ciało fizyczne. Obecnie jest
sklasyfikowane, usystematyzowane około 10 tysięcy chorób.
Czym jest
medycyna wielowymiarowa?
Na tak postawione pytanie Autorka
odpowiada:
Przede wszystkim bazuje ona na wielowymiarowej anatomii, czyli nie na
jednym ciele fizycznym, funkcjonującym w trójwymiarowej przestrzeni, lecz na
wszystkich ciałach subtelnych, o istnieniu których można mówić tylko w
kategoriach przestrzeni wielowymiarowej.
(...) Znane są metody likwidowania najgłębszych przyczyn chorób, co
czasem sprawia, że następuje uzdrowienie. Metody te są zaszyfrowane w
technikach magicznych, kultywowanych w klasztorach Dalekiego Wschodu, zarówno w
praktykach modlitewnych klasztorów, kościołów i cerkwi Zachodu, jak w technikach
różnych szkół ezoterycznych.
Przed
chwilą była mowa, że człowiek stanowi złożony system wielowymiarowy, dlatego
uszkodzony organ nie należy rozpatrywać (leczyć) w oderwaniu od innych organów,
układów organizmu. Stan chorobowy jednego organu powoduje zakłócenia w innych
organach, które są pomijane podczas przeprowadzanych badań. Pani Puczko
proponuje inne podejście do ustalania schorzeń, które występują w naszym
organizmie, a tym samym nowe metody diagnozowania. Określenie "nowe
metody", należy traktować raczej, jako inne niż dotychczas stosowane,
wszak proponowane przez Nią były znane tysiące lat wcześniej i z powodzeniem
korzystają z nich obecnie chociażby Chińczycy. Podstawę diagnozowania proponowaną
przez Autorkę stanowi "efekt biolokacji", czy
jak kto woli - efekt
radiestezyjny, znany od
ósmego tysiąclecia prze naszą erą! W ramach modelu człowieka wprowadza nowy
termin - "wewnętrzny biokomputer", w którym są
zapisywane i przechowywane wszystkie informacje, które dotyczą funkcjonowania
naszego organizmu. Nietrudno domyśleć się, że tym biokomputerem jest... nasza
podświadomość (zapisywana w prawej półkuli mózgu). Przyczyny powstawiania
chorób przewlekłych w organizmie człowieka są zapisywane w formie holograficznej
i przechowywane w wewnętrznym biokomputerze. Dodam od siebie, że w nim zapisane
są wszystkie, nawet najdrobniejsze wydarzenia od chwili poczęcia, a nawet
wcześniejsze - z poprzednich wcieleń.
Wszystkie
głębokie przyczyny powodujące choroby organizmu i związane z falowym oddziaływaniem
na człowieka Autorka umownie podzieliła na trzy grupy, cytuję:
1. Negatywne zewnętrzne oddziaływanie energoinformacyjne przez
inne osoby (ludzie nazywają to "klątwą", "złym okiem" itd);
2. Negatywne zewnętrzne oddziaływanie energetyczne, powstające na
skutek zapisanych w formie holograficznej negatywnych stanów psychofizycznych
człowieka;
3. Negatywne oddziaływania promieniowania czynników
chorobotwórczych, znajdujących sie w organizmie człowieka (wirusy, bakterie,
grzyby itd.).
Bioenergoinformacyjne
źródło promieniowania Autorka nazwała
rzędem wibracyjnym, na który składają się kombinacje symboli
geometrycznych, liczb, obrazów, liter, które są połączone w określonej
kolejności i co ważne - naładowanych według z góry określonej metody. Przy ich
pomocy możemy usuwać zakłócenia organiczne (np. piasek i kamienie w nerkach),
choroby psychiczne, zakaźne, psychosomatyczne i inne. W
książce znajdziemy ponad 130 różnych rzędów wibracyjnych, które stanowią jej załącznik.
Przykładowe diagramy rzędów energetycznych (r/e)
Znaków Zodiaku
Figury
Planety
Symbole geometryczne
W
części "praktycznej" Autorka w szczegółowy sposób opisuje (krok po
kroku) metody korzystania z dobrodziejstw medycyny wielowymiarowej. Początkowo
wydają się one skomplikowane, zawiłe, ale po bliższym zapoznaniu się z nimi,
nie powinny nastręczać większych trudności. Cała filozofia polega na zadawaniu
konkretnych pytań, na które otrzymujemy odpowiedź z biokomputera za pomocą wahadła umieszczonego nad odpowiednim
diagramem, które reaguje w odpowiedni sposób, odpowie: tak - nie lub wskaże
odpowiednie miejsce na diagramie. Mówiąc kolokwialnie, do przyczyn zakłóceń i
ich usuwania dochodzimy idąc "od nitki do kłębka". Wczytując się w
książkę jesteśmy prowadzeni "za rękę" od początku do końca. Wystarczy
być uważnym i postępować zgodnie z "instrukcją", a to wymaga
cierpliwości, ponieważ ilość pytań może być naprawdę duża.
Książka
stanowi kompendium wiedzy z medycyny wielowymiarowej. Autorka zadbała w książce
o każdy szczegół: opisała dość szczegółowo ciała subtelne, znaczenie
poszczególnych czakr i meridianów, a w części "diagnostycznej"
szczegółowo sklasyfikowała przyczyny powodujące zaburzenia w organizmie i
sposoby ich likwidowania. Dwa rozdziały poświęciła chorobom przewlekłym, a w
jednym z załączników (dodatku) opisuje klątwy rodowe i sposoby ich usuwania.
Ponadto
w książce znajdziemy dość szczegółowy opis - "technikę" pracy z
wahadłem, które obok rzędów wibracyjnych, stanowi podstawowe narzędzie do
stawiania diagnozy i usuwania zaburzeń (chorób) z organizmu. Praca z wahadłem
wymagała od adepta dużo cierpliwości i spokoju, o czym wiedzą osoby, które na
co dzień mają z nim kontakt. Myślę, że zbyt ogólnie została potraktowana
kwestia doboru wahadła, ale wiedzę o nich, adept może pogłębić wykorzystując do
tego celu, chociażby Internet. Generalnie, osobom początkującym odradzam pracę
z wahadłem Karnak i Ozyrys, ponieważ wymagają one
szczególnej ostrożności, natomiast najbardziej bezpiecznym i nazwijmy
"przyjaznym" jest wahadło Izis.
Na marginesie dodam, że wahadłom poświęciłem artykuł "Wahadło - więcej niż narzędzie", (24.08.2011 r.).
Na
zakończenie dość długi cytat z przedmowy, który uważam za bardzo ważną wskazówkę (radę) dla potencjalnych
"leczących" metodą zawartą w tej książce:
Powtórzmy raz jeszcze, że proponowane przez autora metody
samodiagnozowania, samouzdrawiania, oraz ustanowienia harmonii w organizmie
człowieka są absolutnie bezpieczne, proste i dostępne dla każdego. Jednak należy być bardzo uważnym i ostrożnym przy diagnozowaniu i leczeniu
innych osób*. Nie zapominajcie o wypracowanej przez autorkę zasadzie
bezpieczeństwa. (...)
Niebezpieczeństwo polega na możliwości "przeniesienia"
choroby z chorego człowieka na zdrowego i w "przepompowaniu" energii
od zdrowego człowieka do chorego (wampiryzm). (...). Jeszcze jedno
niebezpieczeństwo czyha na stosunkowo zdrowego człowieka, który próbuje
diagnozować chora lub starsza osoba. Trzeba na to uważać! Osoby w starszym
wieku, lub chore, zamiast zajmować się własnymi problemami, (o czym autorka
wspomina wielokrotnie), często w dobrej wierze próbują diagnozować lub leczyć
praktycznie zdrowych, młodych ludzi, szczególnie dzieci. Zazwyczaj robią to z
dobrego serca, ze szczerego pragnienia pomocy, lecz albo bez wiedzy, albo wbrew
woli "pacjenta". Może to sprawić, że przy kontakcie
energoinformacyjnym silna energetyka zdrowego organizmu "pacjenta"
zostanie przekazana słabszemu organizmowi "lekarza", służąc mu dobrym
zasilaniem energetycznym. Tacy "lekarze" po długich i niby męczących dla
nich zabiegach uzdrowicielskich nie okazują żadnych oznak zmęczenia - wręcz
przeciwnie, są weselsi i mocniejsi. Stąd staje się zrozumiałe, dlaczego osoby
dość słabego zdrowia pragną pomagać młodym i praktycznie zdrowym ludziom. W
taki sposób ze szczerych najszlachetniejszych
pobudek starszy lub chory człowiek może łatwo zamienić się w
"energoinformacyjnego wampira", który wyrządza bliskim ludziom krzywdę. (...)
Często u ludzi, którzy w jakimś stopniu opanowali metodę
medycyny wielowymiarowej, powstaje pragnienie pomocy komukolwiek. W tej
sytuacji potencjalnemu "lekarzowi" można przypomnieć doświadczenie
starożytnych taoistycznych mędrców. Uzdrowiciel
przystępował do leczenia tylko w tym wypadku, jeśli zostały spełnione trzy
warunki:
1. Chory uświadomił sobie, że potrzebuje czyjejś pomocy;
2. Chory poprosił o pomoc;
3. Chory zwrócił się o pomoc właśnie do niego.
Jeśli czujecie chęć, by komuś pomóc, przypomnijcie sobie o
mędrcach taoistach. Być może mają rację? Być może wasza pomoc nie jest
potrzebna? Być może lepiej będzie, jeśli zaproponujecie swojemu
"pacjentowi" samodzielne lub z waszą pomocą opanowanie podstaw
medycyny wielowymiarowej? Zastanówcie się.
Być może lepiej nic nie robić,
niż komuś wyrządzić zło?
* Wyróżnienia w cytacie (pogrubienia) są
wprowadzone przeze mnie.
ez[o]