piątek, 29 kwietnia 2011

Święta, święta, i...


Przez krótką chwilę zastanawiałem się nad sensem pisania tego artykułu. Wiem, że kiedy dotyka się tak delikatnej tkanki, jaką jest religia i związane z nią poboczne tematy, zaczynają we mnie rodzić się coraz większe wątpliwości. To, że w tej chwili stukam w klawiaturę, zaważyły pewne argumenty, że moja ,,literatura” jest słabo słyszalna, że nie wychodzi poza ,,opłotki mojego bloga”, a po drugie dotarło do mojej świadomości, że są to moje refleksje, do których każdy ma prawo, a stanowią one dla mnie coś w rodzaju notatnika, jest ,,ściągą”, która ma pomóc mi zrozumieć lepiej, meandry ludzkiego życia. Tak sobie głośno myślę, że moje wnuczki, nie mają takich dylematów i rozterek, jakie mnie dotykają, chociaż mój ,,wgląd” w życie jest znacznie bogatszy od tego jaki one posiadają. Nie znaczy to, że nasze wzajemne relacje są złe, wręcz odwrotnie – potrafimy rozmawiać ze sobą i to nadzwyczaj szczerze i otwarcie. Wiem, że warto słuchać młodszych od siebie, to właśnie oni wnoszą w życie powiew świeżości, innowacji. Wchodząc do lasu musimy pamiętać, żeby się w nim nie zagubić. Nie ma obawy, że pozostaniemy w nim na zawsze, ale istnieje wielkie ryzyko, że możemy wyjść z lasu bardzo daleko od swojego domu.

Jan Tadeusz Stanisławski, nieżyjący już satyryk, w cyklu ,,wykładów” radiowych z ,,mniemanologii stosowanej”, w latach 70, udowadniał ,,Wyższość świąt Wielkiej Nocy nad świętami Bożego Narodzenia”. Swoją tezę potrafił udowadniać w sposób żartobliwy, a jednocześnie bardzo przekonywujący, o czym mogli przekonać się jego radiowi słuchacze, do których ja także zaliczam się.

A teraz już całkiem serio. Większość z nas święta Wielkanocne, uważa za drugie w kolejności po świętach Bożego narodzenia. Ja należę do mniejszości. Akt zmartwychwstania, jest dla mnie zjawiskiem nadzwyczajnym, cudownym. Doskonale pamiętam ubieranie choinki, kiedy byłem dzieckiem, ale bardziej w pamięci utkwiły mi sceny z przygotowań do Wielkiej Nocy. Od rodziców i babci Marii, otrzymywałem wraz z dwójką braci ,,porcję” świątecznych nauk, które zapisały się w mojej pamięci do dnia dzisiejszego. Te szczególne rekolekcje odbywały się, co roku przed Wielkanocą.  Chwilami było to dla mnie dość nudne, niekiedy irytujące. Dochodziła do tego część ,,praktyczna”, która była bardziej interesująca. Pamiętam garnki wypełnione roztworami z łupin cebuli, buraka, a w nich duże ilości jaj, które barwiły się na różne kolory. Osobny rozdział stanowiło malowanie pisanek, którymi zajmowali się rodzice i babcia. Swoich sił próbowali moi bracia, ja natomiast pamiętam lepkie od kleju palce. Naklejałem na jaja różne wzorki powycinane z kolorowego papieru. Teraz po latach, z całą stanowczością stwierdzam, że był to rytuał, w którym uczestniczyli wszyscy członkowie rodziny. Wytwarzał się specyficzny, świąteczny nastrój, któremu towarzyszyły niezwykłe zapachy, trudne do opisania.  Każdy starał się, by jego ,,dzieło” było lepsze od innych, a w najgorszym wypadku, co najmniej równorzędne. Zdawałem sobie sprawę, że następna okazja powtórzy się za rok, stąd tak duże zaangażowanie w całe przedsięwzięcie. Koszyk ze święconką był dość pokaźny. Jego zawartość była bardzo bogata, obfitująca w różne artykuły, które trafiały na stół podczas śniadania w niedzielę wielkanocną. Pójście z nią do kościoła było obowiązkiem moim i braci, najczęściej w asyście Matki. Tyle retrospekcji.

Tak było, a jak jest obecnie?

Nie wiem jak to wygląda w tzw. ,,Polsce”.  Mogę jedynie powiedzieć jak to przebiega w Wałbrzychu, moim mieście, w mojej dzielnicy. Córki, będąc dziećmi próbowały swojej pisaniowej ,,twórczości”, ale wnuczki, niestety nie spróbowały jej w ogóle. Zdarzyło mi się iść do kościoła ze święconką. Chociaż jestem w dużej mierze człowiekiem tolerancyjnym, ale to, co w kościele zobaczyłem, usłyszałem, nie pozwoliło mi się skupić nad tym, co sprowadziło mnie do świątyni. Biegające i krzyczące w kościele dzieci, pozbawione jakiejkolwiek opieki rodzicielskiej, są dla mnie zjawiskiem niespotykanym i nie do przyjęcia. Niestety taki obrazek miał miejsce. Od tamtej pory, obowiązek pójścia do kościoła ze święconką, ciąży na mojej żonie. Zauważyłem, że w Wielką Sobotę z koszyczkami, podążają głównie osoby dorosłe. Na wsiach – jest odwrotnie. Kiedy jeżdżę rowerem widzę całe grupki dzieci idące do kościoła z pięknie przyozdobionymi koszyczkami.

Ranga i sposób przeżywania Świąt, moim zdaniem, ulega coraz większym zmianom, niestety na gorsze. Jajka, kurczaki, baranki, zajączki, są w większości domów, traktowane, bardziej, jako ozdoby na stołach, a mniej, jako symbole kojarzone ze zmartwychwstaniem, rodzeniem się nowego życia. Oczywiście, że podczas Świąt, aspekt duchowy, ma miejsce, ale coraz bardziej zaciera się na rzecz ucztowania, jedzenia, często w nadmiarze. A od czego są Święta? – Może ktoś zapytać. 

O samym dyngusie, naprawdę, trudno powiedzieć coś dobrego. Z samej tradycji, pozostała tylko woda, nic poza tym. Przepraszam za wyrażenie, gruby wyrostków z wiadrami, biegające po ulicach, którzy nie zważają na nikogo, po chamsku oblewają napotkanych przechodniów, często starszych ludzi. Nie ma to nic wspólnego z tradycją, a można to zakwalifikować, jedynie, jako przejaw bezczelności, chamstwa i generalny brak jakiegokolwiek wychowania. Oczywiście zdarzają się wśród dzieci, niewinne zabawy wzajemnego oblewania się wodą.

Zdaję sobie sprawę, że Świat nie stoi w miejscu, że Świat się rozwija, że zmieniają się obyczaje, że środki, jakich używamy podlegają modyfikacji. Rozumiem, że nowoczesność wkracza wszędzie, do naszych domów, zakładów a nawet do świątyń. Zamiast pieniądza ludzie używają plastikowego kartonika, ale plastikowe świąteczne ozdoby, według mnie, są kiczowatymi atrapami, które kojarzą mi się bardziej z jarmarkiem niż ze Świętami.   

Każdy ma prawo robić, co uważa dla siebie za słuszne, oczywiście mając na względzie istniejący porządek prawny, ale jest pewien próg, za którym jest sacrum, którego powinni przestrzegać wszyscy. Nie jest ważne czy jest to synagoga, meczet, zbór, cerkiew, czy świątynia katolicka. Wchodząc do świątyni stajemy się uczestnikami misterium, które ma tam miejsce. Wspomniane wcześniej, ,,głośne” zachowanie się dzieci w kościele, to skutek zaniedbań dziadków, którzy ich rodzicom nie przekazali podstawowych zasad, które obowiązują w świątyni. Niestety, część ludzi odwiedzają świątynie niejako z przyzwyczajenia. Dla innych jest to doskonała okazja by pochwalić się przed znajomymi nowym autem, którym podjeżdżają niemal przed same wejście do kościoła, zastawiając przejścia na chodniku. Trochę jest to śmieszne, trochę smutne. Pocieszające jest to, że są oni w zdecydowanej mniejszości.

Na marginesie, dodam, że Święta spędziłem w gronie rodzinnym, w spokoju, wykorzystując czas, między innymi, na spacery ze swoim najwierniejszym przyjacielem. Był to dla mnie czas głębokiej refleksji, po tym, co przyniosły dni przedświąteczne.

Z kronikarskiego obowiązku podam, że w piątek byłem świadkiem wydarzania, które zapamiętam na długo.  Widziałem starszego mężczyznę, który stał na ciałem swojego pieska, który zakończył żywot na spacerze. Ponadto wieczorem, okazało się, że przygotowany przeze mnie materiał, który miałem wysłać do jednej z gazet, gdzieś w komputerze zawieruszył się. Myślałem, że będę musiał go odtwarzać od początku. Jednak los okazał się dla mnie łaskawy. Sobotnia, moja karta dnia – Zmartwychwstanie, podpowiedziała mi, że jednak mam go szukać w komputerze. Znalazł się na zewnętrznym dysku, cały i gotowy do wysyłki. Sinusoida spadła do absolutnego minimum. Otrzymałem wiadomość, która ,,ścięła mnie z nóg”. Człowiek, którego uważałem za mojego przyjaciela, okazał się osobą okrutną dla własnej piętnastoletniej córki. Kazał się Jej wynieść z domu do babci. Stało się to za namową jego przyjaciółki. Straciłem do niego zaufanie. Jeszcze doszła do tego ,,internetowa” niezbyt przyjemna dla mnie niespodzianka,  której  się w ogóle nie spodziewałem. Czy aby nie za wiele wszystkiego naraz?  

Ale podtrzymują mnie na duchu, dodają sił, słowa Seneki, który powiedział:

Człowiek jest rzeczą świętą dla człowieka.  

Ez[o]

piątek, 15 kwietnia 2011

Wszyscy, oby nie ja (uzupełnienie).


Pisząc ostatniego posta, nie przypuszczałem, że niedługo będę pisał do niego uzupełnienie. Temat wydawał mi się dość przejrzysty, klarowny, chociaż muszę przyznać, że nie należący do gatunkowo ,,lekkich”.

Kiedy przeczytałem do niego komentarze, nie miałem już najmniejszych wątpliwości, że wywołał on ,,pewne zamieszanie” w dobrym tego słowa znaczeniu. Cieszy mnie, że przynajmniej raz, powtarzam pierwszy raz – wzbudził, pewne wątpliwości. Otrzymałem cztery maile, które także dotyczyły ostatniego posta, a ich nadawcami były osoby, znane mi osobiście, które czytają ,,okazjonalnie” mojego bloga. Nie występowałem do tych osób, z prośbą o wyrażenie zgody na ich opublikowanie, muszę uszanować ich prywatność i nie będę cytował ich wypowiedzi. Warto przeczytać komentarze, to one, przyczyniły się do tego, że piszę ten tekst, który być może coś wyjaśni w tej kwestii. 

Mogę wywnioskować, że treść posta była jasna i nie wzbudzała większych emocji, ot zwykły tekst, jakich można przeczytać w Internecie tysiące. Z treści komentarzy wynika, że ostatnie zdanie, spowodowało, mogę to określić niepokój, a może pewne kontrowersje. Zdanie to brzmi:

Nic na tym Świecie, nie jest wieczne.

Ja w tym zdaniu nie dopatruję się niczego nadzwyczajnego. Kiedy połączymy go z pierwszym jego członem, wówczas jawi się ostrzeżenie, które dotyczy wszystkich, włącznie ze mną, by w porę reagować na symptomy, które wskazują, że zbudowana przez nas wieża zaczyna być niepewnym lokum.

Powiem szczerze, że jestem zadowolony, że usłyszałem głosy, które różnią się od mojego. Znaczy to, że każdy ma swoją optykę, która dotyczy pojęcia ,,wieczności” jako zjawiska, które objawia się na niższych planach naszej, ziemskiej egzystencji. Chociaż, należę do zdecydowanej większości, która treść powyższego zdania akceptuje, uznaje za prawdziwe, to z drugiej strony, szanuję zdanie tych wszystkich, którzy myślą inaczej. Nie uważam siebie za osobę, która jest autorytetem w dziedzinie ezoteryki, a tym bardziej filozofii, ale pozwolę sobie na wyrażenie pewnych refleksji dotyczących treści zdania: Nic na tym Świecie, nie jest wieczne. Nie wytaczam żadnych ciężkich dział, przeciw komukolwiek, ani nie chcę przekonywać, że to kontrowersyjne zdanie jest prawdziwe, bo i po co? 

Przytaczam kilka cytatów, które traktują o wieczności i przemijaniu: 

Cyceron filozof grecki, który został zamordowany wraz ze swoim bratem za głoszone Filipiki, powiedział: Nic nie kwitnie wiecznie. Z kolei, inny grecki filozof – Heraklit, wyraził się: Nic nie jest wieczne oprócz zmiany. Bliżsi naszym czasom, powiedzieli: Ian Fleming, angielski pisarz: Nic nie jest na zawsze. Tylko śmierć jest wieczna. Na zakończenie, przytoczę słowa polskiego poety Jana Kochanowskiego, który był przedstawicielem filozofii eklektycznej, człowiekiem głęboko wierzącym w Boga, który napisał: Nic wiecznego na świecie; Radość się z troską plecie. 

W naszej religii katolickiej, problem wieczności i przemijania, zajmuje szczególne miejsce, chociażby teksty, które są zawarte w Piśmie Ściętym. Nie będę rozwijał tego tematu, ponieważ mogłoby to rozwodnić główny wątek tego posta, a ponadto uważam, że rozmowy o religii, szczególnie u nas, można zaliczyć do tak zwanych ,,tematów wrażliwych”.

Kiedy odłożę na bok wszystkie rozważania filozoficzne i religijne, które są specjalnością wybranych ludzi, to cóż mi pozostaje w ręku? Jakie mam atuty? Na szczęście, jest mi dane, to, że zgłębiam ezoterykę - uniwersalną wiedzą, której historia sięga kilku tysięcy lat, a jej korzenie czerpią swoją mądrość z różnych kultur i nauk, obecnie często pomijanych, ignorowanych, przez współczesnych uczonych.

Tarot jest najbardziej odpowiednim narzędziem, którego użyłem w poprzednim poscie, podobnie czynię w tej chwili, a dokładniej Szesnastego Wielkiego Arkanu – Wieży. Każdy, powtarzam – każdy tarocista, doskonale wie, że wieża musi kiedyś runąć. To nie jest moje prywatne zdanie, lecz jedno z bardzo wielu przesłań tego arkanu, z których każdy operujący Tarotem korzysta, na co dzień, podczas dywinacji, czy też  w trakcie medytacji z tą kartą.

Miom zdaniem wszystko, co tworzymy jest w pewnym stopniu wieżą, której trwałość zależy od twórcy. Bezdomny, który z gałęzi buduje szałas, jako lokum,z góry wie, że da on schronienie zaledwie na kilka dni. Ludzie bogaci budują luksusowe wille, uważają, że będą one służyły im, a w przyszłości ich dzieciom, a może i wnukom. To prawda, ale wille też nie będą słały w wiecznie. Tworzący partię, muszą mieć jasno określony cel, który zapewni innym ludziom możliwość realizowania swoich szczytnych ideałów. Akurat partie należą do najbardziej nietrwałych wież. Cesarstwo rzymskie, miało być wieczne, niestety rozpadło się, podobnie jak niedawny Związek Radziecki, czy sztucznie utworzona NRD. Titanic”, który okrzyknięto jednostką niezatapialną, super nowoczesną, już podczas dziewiczego rejsu, kiedy zderzył się z górą lodową, spowodował śmierć około 1500 istnień. Upadają olbrzymie koncerny przemysłowe, renomowane banki, które na rynku finansowym odgrywały pierwszoplanową rolę. Przestają istnieć całe kontynenty, chociażby Atlantyda. W ciągu jednego dnia w niewiadomy sposób znikają całe cywilizacje, chociażby Majowie, zabierający ze sobą całą niemalże swoją bogatą kulturę, rozwinięte nauki ścisłe i przyrodnicze. Tworzą się nowe planety, inne znikają, podobnie jak komety, którymi straszą nas fataliści. Tak można wyliczać w nieskończoność. Czy nie były to wieże, z których żadna nie przetrwała?

Odniosę się do trwałości związków partnerskich, z którymi stykamy się w momencie dojrzewania. Najczęściej wszystko zaczyna się od zauroczenia, fascynacji, wymarzonej, idealnej miłości, którą spotkać możemy przeważnie w powieściach romantycznych. Przodują w tym młode kobiety, a właściwie jeszcze dziewczęta, które idealizują swoją przyszłość. Stworzyć możemy wszystko, nasze myśli są nieograniczone, a że jest to nieprawdziwe, to ,,druga strona medalu”. Jednak warto marzyć, a nawet trzeba! Jedna z moich córek, głosiła wszem i wobec, że będzie miała męża mądrego, szlachetnego, kochającego ją do przysłowiowej ,,deski grobowej”. Każdy rodzic pragnie i życzy swojemu dziecku jak najlepiej. Zderzyła się z rzeczywistością bardzo boleśnie. Została sama z trójką dzieci.

Zdarzają się związki małżeńskie [partnerskie], w których wszystko funkcjonuje normalnie przez kilkanaście, czy kilkadziesiąt lat, by w sposób dość nagły, bez wcześniejszych symptomów, rozpadają się. Cała rodzina zaczyna zadawać im i sobie pytanie, dlaczego tak się stało? Dlaczego normalny dom, zmienił się w rozsypującą się wieżę? Dla ezoteryka, odpowiedź może okazać się prozaiczna. Po prostu wspólna misja [czytaj karma] tego związku została przepracowana. Każdy w tej sztuce, która nosi tytuł ,,związek”, odegrał swoją rolę. Zgasły światła na scenie. Nikt ich nie żegna brawami, ani nie wręcza kwiatów. Aktorzy schodzą z tej sceny w ciszy i smutku.

Niekiedy, w obawie, co powiedzą ludzie, mimo wewnętrznego rozpadu, związek trwa, wszyscy czują się w nim źle, niekiedy w nich dochodzi do awantur. Czy nie jest to wieża, która nie rozpada się nagle, ale cegła po cegle z niej wypada?  
Statystyki mówią same za siebie. Średnio, co czwarty związek małżeński, rozpada się. W 75% przypadków powództwo wnosi kobieta, co świadczy, że to właśnie żony, nie znajdują w związku, tego, czego w nim oczekiwały. Jako główny powód rozwodu, podaje się zdradę małżeńską? Tak naprawdę, nie można zdradzić partnera/partnerki, ponieważ zdradzić można tyko samego siebie, a nie partnera.

Na pocieszenie wszystkich, którzy patrzą na niepokojące statystyki, możemy przypomnieć, że zdarzają się związki małżeńskie, które przerwały po kilkadziesiąt lat w dobrej kondycji fizycznej i duchowej. Niekiedy ich wspólna karma przechodzi na następne wcielenie, by w nim zakończyć swoją misję, czyli rozpaść się.

Jak wiemy, w Tarocie, Wieża jest arkanem aktywnym [treścią], dla, której arkanem pasywnym [formą] jest Szósty Wielki Arkan Tarota – Kochankowie. Przypomnę, że dopóki obydwa arkany są w równowadze, jest zachowana harmonia, spokój. W momencie, kiedy zostaje ona zachwiana, jeden z arkanów ,,bierze górę” nad drugim. Konsekwencją jest zakłócenie wibracji, która może przybrać różne formy. Ktoś powiedział, że miłość to nie jest patrzenie sobie w oczy, lecz - patrzenie w jednym kierunku. Ten jeden kierunek, to wspólny cel, jaki powinien przyświecać partnerom. Jednak, często jeden z partnerów oczekuje czułości, pieszczot, a drugi uważa, że okazywanie miłości polega na obdarowywanie partnera/partnerki drogimi prezentami. Obydwoje chcą dobrze, ale co dalej ..

Partnerzy powinni mieć zawsze na względzie świadomość istnienia, Szesnastego Wielkiego Arkanu Tarota – Wieży, która niczym miecz Damoklesa, wisi nad ich głowami. To nie znaczy, że Wieża ma spełniać rolę straszaka, a jedynie ma przypominać o zagrożeniach, o Piętnastym Wielkim Arkanie – o Diable.

To wszystko jest oczywiste dla tarocisty, numerologa, astrologa, wróżki, ale sprawa dotyczy wszystkich, którzy decydują się na bycie razem z drugą osobą, którzy z tymi ,,dziwnymi rzeczami” nie mają nic wspólnego.

A, że nic na tym Świecie, nie jest wieczne, najlepiej wiedzą ci, którzy zgłębiają Kabałę Mistyczną, która rozwiewa wszelkie nadzieje, wszelkie wątpliwości, że jest jeszcze coś, co jest wieczne, oprócz duszy, która jest nieśmiertelna, powraca na Ziemię, żeby wcielić się w ludzkie ciało, by przepracować swoją karmę. 

Tarot jest systemem duchowego rozwoju, jest transcendentalny, wielopoziomowy. Adept Tarota, według mnie nie powinien ograniczać swojej wiedzy, jedynie do praktyk dywinacji, ponieważ grozi mu, że adeptem pozostanie do końca, nie osiągnie wyższego rozwoju duchowego. Problem ten dotyczy, także innych dziedzin ezoteryki. Każdy, kto decyduje się wejść na bardzo trudną drogę zgłębiania magii, powinien zapomnieć o szablonowym myśleniu, które go ogranicza, wszystko, co nowe, traktuje, jako zagrożenie i budzi w nim strach, broni się przed tym. To jest droga dla ludzi zrównoważonych i z doświadczeniem życiowym.  

O szablonowym myśleniu, pisał kiedyś Flavio Anusz, a jako przykład, podał tzw. ,,małpią pułapkę”.

Polega ona na tym, że hindus, w łupinie orzecha kokosowego robi otwór, odpowiedniej wielkości. Do środka wsypuje ryż. Zgłodniała małpa wkłada rękę do łupiny, ściska w garści ryż, przez co nie może wyjąć ręki. Jeśli by wypuściła ryż, rękę swobodnie by wyjęła z pułapki, lecz chęć zjedzenia ryżu, jest silniejsza od śmiertelnego zagrożenia. Hindusi podchodzą i nieszczęsną, szablonowo myślącą małpę, zabierają, by ją zjeść.

Podobnie niektórzy ludzie, uparcie trzymają się pewnych schematów nie dopuszczając do siebie żadnej nowej myśli, nawet najbardziej racjonalnej. Jak wspomniałem wcześniej, taka postawa, jest nieszczęściem dla adepta ezoteryki. Wady tej powinien wyzbyć się w miarę szybko. W przeciwnym, razie może to doprowadzać, do niezgodności głoszonych przez niego haseł a praktycznym wykorzystywaniem magicznych narzędzi.

Szablonowo myślących ludzi jest coraz więcej, przez co, myślenie zaczyna byś w coraz większej cenie. Prawdziwi naukowcy są ,,towarem deficytowym”, są rozchwytywani, przez najpoważniejsze renomowane firmy, które gotowe są zapłacić za nich każdą cenę.

Powodem szablonowego myślenia, jest między innymi, nasze ,,lenistwo intelektualne”, spowodowane bezgranicznym korzystaniem z komputerów, bez których nie potrafimy normalnie funkcjonować.  
Czy nie jest to budowanie kolejnej wieży?   

 

ez[o]
  

niedziela, 10 kwietnia 2011

Wszyscy, oby nie ja.



Życie samo podpowiada, dostarcza tematów do pisania. Tak jest i tym razem.
Kilka dni temu, podczas spaceru z moim wiernym przyjacielem – Helioskiem, spotkałem moją dobrą znajomą, która potrzebowała zaledwie kilkanaście minut, by utwierdzić mnie w przekonaniu, że Polacy są narodem, który oprócz zalet, posiada – niestety – wiele wad, których trudno się wyzbyć. Podczas rozmowy, spytałem ją o naszą wspólną znajomą, która według mojego rozeznania uchodziła za dobrą jej koleżankę. Usłyszałem kilka zdań, których raczej nie spodziewałem się usłyszeć. Dowiedziałem się, że nasza koleżanka, ostatnio od niej stroni, że ich dobre relacje się pogorszyły, a to za sprawą, że tamta zdobyła prawo jazdy i kupiła sobie samochód. W naszym, kochanym Kraju, typowe zjawisko, które nikogo już nie dziwi, że nagła poprawa statusu materialnego, zmienia ludzi nie do poznania. Dziś masz samochód, jutro, jako rozbity wrak, może znaleźć się w punkcie skupu złomu.

Już od wielu lat ,,robię za odgromnik”, który zbiera wiele energii z zewnątrz - dobrych, ale zdecydowanie więcej jest tych negatywnych, po których ciało i dusza wymagają oczyszczenia. Próbowałem wytłumaczyć mojej rozmówczyni, że przyczyn tej sytuacji, należy szukać także u siebie, w swoim zachowaniu. Podejrzewam, że moje argumenty nie trafiły do właściwej szufladki, że trafiły w Kosmos, w próżnię. Energia niewykorzystana, zmarnowana, niepotrzebnie obciąża nadawcę. Paradoks polega na tym, że moja znajoma jest świeżo upieczonym magistrem psychologii. Jest to któreś z rzędu, prawdopodobnie trzecie, bądź czwarte zdarzenie, kiedy specjalista szuka pomocy u amatora, który – jak w moim przypadku - z akademicką wiedzą psychologiczną nie ma nic wspólnego.

Od tego miejsca, ubieram się w ezoteryczne szaty, wyjmuję swoje magiczne atrybuty, by spróbować wytłumaczyć sobie, o co w tym wszystkim chodzi.
Jako osoba zajmująca się ezoteryką, której na sercu leży dobro ogółu, powtarzałem i będę powtarzał aż do znudzenia, że 

źycie jest Tarotem, a Tarot jest życiem.

Może to z moich ust brzmi jak wyświechtany, niemodny slogan, ale uważam, że nie stracił on na swojej wartości, dalej jest aktualny, a Tarot jest moim, głównym źródłem wiedzy o meandrach i tajemnicach życia.  

Ponawiam pytanie: Dlaczego ludzie zrywają więzi, czy można tego uniknąć? Są to pytania, którymi rozkoszuje się socjolog, bądź psycholog, ma gotowe odpowiedzi. A jak ja to widzę?

Podobnie jak rzeka, tak i nasze życie ma gdzieś swój początek, swoje źródło. To właśnie od źródła musimy zacząć poszukiwania odpowiedzi na postawione pytania.
Jezuici mówią:
Daj nam swoje dziecko na pierwsze siedem lat,
a później możesz z nim robić, co zechcesz.

Już małemu dziecku trzeba wpajać, że postawa roszczeniowa jest czymś niewłaściwym, że nic nie jest nam dane raz na zawsze. W przeciwnym razie wychowamy samoluba, który w przyszłości nie uszanuje swoich rodziców, nie mówiąc o obcych ludziach. 

Jeśli poprosić kogoś, by wymienił wady, których najbardziej nie lubi, wówczas wymieni te, które są jego wadami. Osoba, która się użalała na swoją koleżankę, jeszcze niedawno, postępowała dokładnie tak samo. Kupiła auto, zdobyła prawo jazdy, tym wszystkim chwaliła się niczym dziecko, jednocześnie lekceważyła współpracownice, którym wiodło się gorzej niż jej. Grała główną rolę, taktując innych jak statystów, którzy według niej, prawie się nie liczyli – byli pionkami.

Nic na tym Świecie, nie jest wieczne. Nawet solidny Wielki Chiński Mur, kiedyś rozpadnie się. Jego los prawdopodobnie podzielą piramidy egipskie, a co tu mówić o przyjaźniach, związkach partnerskich, fabrykach, partiach politycznych, które przepoczwarzają się w różne egzotyczne twory, zmieniając swoje barwy, niczym kameleon.

Tylko ignorant lub człowiek samolubny nie chce słyszeć, że jego rodzina może się rozpaść. Główną przyczyną tego stanu rzeczy, jest to, że jedna ze stron, traktuje partnera jak swoją własność, jak rzecz, którą się kupiło w urzędzie stanu cywilnego, bądź w kościele, w obecności księdza, który mimochodem staje się świadkiem tej nietypowej transakcji. Osobiście mam przykład we własnej rodzinie, gdzie żona decyduje za męża o każdym drobiazgu, który jego dotyczy. Można go porównać do pionka [nie figury] na szachownicy, którego przestawia gracz, według własnego uznania. Co gorsze, na własne podobieństwo wychowuje córkę, która w przyszłości powiększy grono heter. Widzę, że to małżeństwo, zaczyna ,,drżeć w posadach”.  

Częściej jest sytuacja odwrotna, kiedy to mąż ma swoją Izaurę, która musi słuchać wszystkich poleceń swojego pseudo-męża. Moja żona jeszcze do niedawna zazdrościła swojej koleżance, która wyjechała do Włoch, tam wyszła za mąż, nie pracuje zarobkowo, jest na utrzymaniu męża. Podczas ostatniego pobytu w Polsce, odwiedziła ona nasz dom. Byłem nieco zdziwiony, kiedy namawiała nas do wypicia kolejnej lampki wina, co dotychczas nie zdarzało się. Sprawa szybko się wyjaśniła, kiedy wyrzuciła z siebie wszystkie bolączki, żale, jakie nosiła w sobie od dawna. Jej ,,włoska” relacja przypominała bardziej scenariusz filmu sensacyjnego, niż normalne życie w obcym kraju. Teraz, moja żona już nie zazdrości swojej koleżance.   

Tu kłania się piękna karta, która przychodzi z pomocą takim właśnie nieszczęśnikom, a jest nią Szesnasty Wielki Arkan Tarota – WIEŻA.

Jak, wcześniej wspomniany Wielki Chiński Mur, podobnie wieża, musi runąć, rozsypać się w gruz. Każdy tarocista doskonale wie, że stare, skostniałe struktury, które nie sprawdzają się w praktyce, nie mają racji bytu. Początkowo, w fazie tworzenia, wieża miała rację istnienia, obliczono jej konstrukcję prawidłowo, tylko nie uwzględniono jednej rzeczy - tej, że świat jest w ciągłym rozwoju, że za jakiś czas, wieża może nie przystawać do rzeczywistości.

Wspomniana znajoma, którą spotkałem na ulicy, opuszcza zbudowaną przez siebie wieżę. Druga, przebywająca we Włoszech, prawdopodobnie już się szykuje do wyjścia z ,,niepewnej budowli”. Pozostaje bez odpowiedzi jeszcze jedno pytanie: Czy mój bliski krewny zdąży się ewakuować z trzeszczącej budowli, czy pozostanie do końca przy swojej heterze, by podzielić jej los. W tym miejscu przepraszam piękne i wykształcone hetery, które w starożytnej Grecji, zajmowały wysoką pozycję społeczną.

Na sam koniec zostawiłem coś, co dotyczy mnie osobiście i wiąże się z tematem tego artykułu.

Pozostając w tonie ,,architektoniczno-obronnym”, budowlę, która charakteryzuje mój wątek, nazywam pięknym, baśniowym pałacem, w którym zastałem piękną, mądrą Księżniczkę, która zagubiła klucz do głównej komnaty. Okazało się, że poszukiwany klucz leżał blisko niej. Podniosłem go i dałem Jej do ręki. Od tego momentu staliśmy się prawdziwymi przyjaciółmi. Zapraszanie mnie do królewskich ogrodów stało się rzeczą normalną, a jednocześnie, czymś niezwykłym. Wspólnie odkrywaliśmy tam coś nowego. Znaleźliśmy w tym ogrodzie 22 piękne, Wielkie Róże i 44 Mniejsze Róże. Jak łatwo obliczyć, było ich razem 78. Prawdopodobne, przed wiekami przywieziono je z Indii, bądź z okolic góry Synaj. Pragnąłem, by Księżniczka poznała Księcia. Moje i Jej prośby zostały wysłuchane. Są ze sobą szczęśliwi, a wraz z nimi, ja czuję się spełnionym, szczęśliwym, chociaż coraz rzadziej zaglądam do pałacowego ogrodu. Głęboko wierzę, że ten pałac, nie podzieli losu ,,tarotowej” Wieży. Choć żadna budowla nie jest wieczna, to mam nadzieję, że Obydwoje, na obecną chwilę, mogą w tym pałacu  czuć się bezpiecznie.


Jeśli nasza wieża zaczyna trzeszczeć, pękać, to jest sygnał, że trzeba podjąć próbę szybkiego jej remontu, bądź opuścić ją, z pełną świadomością, że

Nic na tym Świecie, nie jest wieczne.

Ez[o]

czwartek, 7 kwietnia 2011

Spojrzeć inaczej (aneks)


Eleister Crowley, angielski ezoteryk, członek Zakonu Złocistego Brzasku, autor wielu książek, jest twórcą talii Tarota, która znacznie różni się od tych, jakie spotykamy, na co dzień. Symbolika tych kart jest niezwykła, bardzo bogata, nawiązuje do Kabały i astrologii. Wymaga od tarocisty wiedzy wyżej wspomnianych dziedzin ezoterycznych, w przeciwnym razie praca z kartami Crowley’a staje się trudna, mało efektywna. Ponadto nazewnictwo niektórych kart i struktura tej talii, różni się od ogólnie przyjętych konwencji, jakie obowiązują w Tarocie. Osobiście nie posiadam tej talii i prawdopodobnie szybko jej nie kupię. Niemniej, zmiany w Tarocie, jakie wprowadził Crowley zasługują na uwagę.

Zaciekawiło mnie rozmieszczenie Małych Arkanów Tarota na kole astrologicznym i powiązanie ich ze znakami Zodiaku i planetami. Uważam, że znajomość tego wykresu jest przydatna, nie tylko w zgłębianiu wiedzy tajemnej, przy użyciu Tarota, ale także podczas dywinacji. 

Crowley rozmieszczając na kole znaków Zodiaku Małe Arkana Tarota, pominął Asy – Jedynki, co znaczy, że zamiast 40 Małych Arkanów, mamy ich 36. Każdy arkan ma swoje miejsce na kole i zajmuje na nim 10 stopni.




OBJAŚNIENIA:

Znaki Zodiaku
( - Baran,         ) – Byk,         *  - Bliźnięta,          +  - Rak,          ,  - Lew,         - - Panna,         .  – Waga,  
 / - Skorpion,      0 – Strzelec,     1 – Koziorożec,         2 – Wodnik,         3  - Ryby.

Planety
4 – Słońce,       5 – Księżyc,       6  - Merkury,       7 – Wenus,       8 – Mars,         9  - Jowisz,          : - Saturn.

Inne  oznaczenia
B  - Buławy,   KKielichy,     MMiecze,     PPentakle.

Kiedy popatrzymy na ten wykres, to na pierwszy rzut oka, wydaje się on skomplikowany. Rzeczywistość okaże się o wiele bardziej prosta, zrozumiała, kiedy poznamy pewne zasady, na których opiera się ten wykres. A oto one:

Wszystkim kardynalnym znakom Zodiaku – Baran [Ogień], Rak [Woda], Waga [Powietrze] i Koziorożec [Ziemia], są przyporządkowane Małe Arkana Tarota: Dwójki, Trójki i Czwórki;

Wszystkim stałym znakom Zodiaku – Lew [Ogień], Skorpion [Woda], Wodnik [Powietrze]i Byk [Ziemia], są przyporządkowane Małe Arkana Tarota: Piątki, Szóstki i Siódemki;

Wszystkim zmiennym znakom Zodiaku – Strzelec [Ogień], Ryby [Woda], Bliźnięta [Powietrze] i Panna [Ziemia], są przyporządkowanie Małe Arkana Tarota: Ósemki, Dziewiątki i Dziesiątki.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------

Słońce w każdym znaku Zodiaku przebywa przez około 30 dni, to znaczy przez trzy dekady [dekanaty].
W zależności od tego, w której dekadzie [dekanacie] urodziła się dana osoba, przypisuje się jej odpowiedni Mały Arkan Tarota.

ZNAKI KARDYNALNE           

Pierwsza dekada znaku kardynalnego to: Baran – Dwójka Buław, Rak – Dwójka Pucharów Waga  - Dwójka Mieczy i Koziorożec  – Dwójka Pentakli;

Druga dekada znaku kardynalnego to: Baran – Trójka Buław, Rak  –Trójka Pucharów Waga  – Trójka Mieczy i Koziorożec  –Trójka Pentakli;

Trzecia dekada znaku kardynalnego to: Baran – Czwórka Buław, Rak – Czwórka Pucharów Waga  – Czwórka Mieczy i Koziorożec – Czwórka Pentakli;


ZNAKI STAŁE

Pierwsza dekada znaku stałego to: Lew – Piątka Buław, Skorpion – Piątka Pucharów, Wodnik – Piątka Mieczy i Byk – Piątka Pentakli;

Druga dekada znaku stałego to: Lew – Szóstka Buław, Skorpion – Szóstka Pucharów, Wodnik – Szóstka Mieczy i  Byk - Szóstka Pentakli;

Trzecia dekada znaku stałego to: Lew – Siódemka Buław, Skorpion – Siódemka Pucharów, Wodnik – Siódemka Mieczy i  Byk - Siódemka Pentakli;

ZNAKI ZMIENNE

Pierwsza dekada znaku zmiennego to: Strzelec – Ósemka Buław, Ryby – Ósemka Pucharów, Bliźnięta – Ósemka Mieczy i Panna – Ósemka Pentakli;

Druga dekada znaku zmiennego to: Strzelec – Dziewiątka Buław, Ryby – Dziewiątka Pucharów, Bliźnięta – Dziewiątka Mieczy i Panna – Dziewiątka Pentakli;

Trzecia dekada znaku zmiennego to: Strzelec – Dziesiątka Buław, Ryby – Dziesiątka Pucharów, Bliźnięta – Dziesiątka Mieczy i Panna – Dziesiątka Pentakli.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------

Na wykresie widzimy, że Crowley każdemu Małemu Arkanowi Tarota przyporządkował planetę i słowo-klucz.

BUŁAWY
BARAN 2 Buław - Mars w znaku Barana¬ Władanie3 Buław -  Słońce w Baranie ¬ Cnota ;  4 Buław - Wenus w Baranie ¬ Zakończenie;

LEW  5 Buław -  Saturn w Lwie ¬ Dążenie;  6 Buław - Jowisz w Lwie ¬ Zwycięstwo7 Buław - Mars w Lwie ¬ Odwaga;
STRZELEC  8 Buław - Merkury w Strzelcu ¬ Prędkość9 Buław - Księżyc w Strzelcu ¬ Siła; 10 Buław - Saturn w Strzelcu ¬ Zgnębienie.

PUCHARY
RAK  2 Pucharów - Wenus w Rakuv¬ Miłość;  3 Pucharów - Merkury w Raku ¬  Pełnia;  4 Pucharów - Księżyc w Raku ¬ Przepych;

SKORPION  5 Pucharów - Mars w Skorpionie ¬ Rozczarowanie;   6 Pucharów - Słońce w Skorpionie ¬ Przyjemność7 Pucharów  -  Wenus w Skorpionie ¬ Zguba;

RYBY  8 Pucharów - Saturn w Rybach ¬ Indolencja; 9 Pucharów - Jowisz w Rybachb¬ Radość10 Pucharów - Mars w Rybach¬ Nasycenie.

MIECZE
WAGA  2 Mieczy -  Księżyc  w Wadze ¬ Pokój3 Mieczy -  Księżyc  w Wadze ¬ Zmartwienie4 Mieczy - Jowisz w Wadze ¬ Rozejm;

WODNIK  5 Mieczy - Wenus w  Wodniku ¬ Porażka;  6 Mieczy - Merkury w Wodniku ¬ Wiedza;  7 Mieczy - Księżyc w Wodniku ¬ Dokładność;

BLIŹNIETA  8 Mieczy - Jowisz w Bliźniętach ¬ Ingerencja9  Mieczy - Mars w Bliźniętach ¬ Surowość;  10 Mieczy -  Słońce w Bliźniętach ¬ Upadek.

PENTAKLE
KOZIOROŻEC  2 Pentakli - Jowisz w Koziorożcu ¬ Zmiana;  3 Pentakli - Mars w Koziorożcu ¬ Praca4 Pentakli - Słońce w Koziorożcu ¬ Potęga;

BYK  5 Pentakli - Merkury w Byku ¬ Dręczenie;   6 Pentakli  - Księżyc w Byku ¬ Sukces7 Pentakli -  Saturn w Byku ¬ Niepowodzenie;

PANNA  8 Pentakli -  Słońce w Pannie ¬ Rozwaga9 Pentakli - Słońce w Pannie ¬ Wygrana10 Pentakli - Merkury w Pannie ¬ Bogactwo.


-------------------------------------------------------------------------------------------------------

Pomimo wielu, istotnych różnic jakie dzielą Tarota Crowley’a,  od pozostałych stosowanych kart, znajomość przedstawionego materiału, według mnie, może dostarczyć wiele nowych informacji, które może wykorzystać w swoich badaniach nie tylko tarocista, ale także osoba, która zajmuje się astrologią.  


Posłużmy się przykładami.

Rakowi przypisano Dwójkę Pucharów. Zodiakalny Rak, kieruje się sercem (jest wrazliwy, uczuciowy). Rak jest znakiem wodnym, kardynalnym, ma za swojego regenta Wenus – ,,planetę miłości”. Zgodność znaku Zodiaku - Raka z Wenus tworzy bardzo dobry, harmonijny  aspekt, stąd Dwójka Kielichów w omawianej talii Tarota to Miłość.

Przy Wadze widzimy Trójkę Mieczy i Saturna. Waga jest kardynalnym znakiem żywiołu Powietrza, co oznacza, że ludzie z tego znaku są poddawani ciągłym naciskom ze strony umysłu. Jak wiemy, myśli często ,,przerastają” swojego właściciela, co w przypadku Wagi jest dość widoczne. Saturn, jest planetą, która przeważnie jest postrzegana niezbyt dobrze – jest nazywana ,,planetą losu”. Ponadto w złym położeniu Saturn zacieśnia, zawęża, wskazuje na rozstania, podejrzliwość. Waga z Saturnem tworzą przeważnie niekorzystne aspekty, dlatego Trójka Mieczy w omawianej talii Tarota to Zmartwienie.   

Urodziłem się 29 lipca 1945 roku. Znaczy to, że jestem zodiakalnym Lwem. Słońce w znaku Lwa znajduje się od 22 lipca do 22 sierpnia. Oznacza to, że urodziłem się w pierwszej dekadzie Lwa. Wiemy, że Lew jest znakiem stałym, ognistym. Znaczy to, że wg Crowley;a, mojej dacie urodzenia jest przyporządkowana Piątka Buław, z Saturnem, a Dążenie – to słowo klucz.
W tym miejscu powinienem dokonać analizy tych danych, które już na pierwszy ,,rzut oka” zdają się być prawdziwe.


Ez[o]