niedziela, 10 kwietnia 2011

Wszyscy, oby nie ja.



Życie samo podpowiada, dostarcza tematów do pisania. Tak jest i tym razem.
Kilka dni temu, podczas spaceru z moim wiernym przyjacielem – Helioskiem, spotkałem moją dobrą znajomą, która potrzebowała zaledwie kilkanaście minut, by utwierdzić mnie w przekonaniu, że Polacy są narodem, który oprócz zalet, posiada – niestety – wiele wad, których trudno się wyzbyć. Podczas rozmowy, spytałem ją o naszą wspólną znajomą, która według mojego rozeznania uchodziła za dobrą jej koleżankę. Usłyszałem kilka zdań, których raczej nie spodziewałem się usłyszeć. Dowiedziałem się, że nasza koleżanka, ostatnio od niej stroni, że ich dobre relacje się pogorszyły, a to za sprawą, że tamta zdobyła prawo jazdy i kupiła sobie samochód. W naszym, kochanym Kraju, typowe zjawisko, które nikogo już nie dziwi, że nagła poprawa statusu materialnego, zmienia ludzi nie do poznania. Dziś masz samochód, jutro, jako rozbity wrak, może znaleźć się w punkcie skupu złomu.

Już od wielu lat ,,robię za odgromnik”, który zbiera wiele energii z zewnątrz - dobrych, ale zdecydowanie więcej jest tych negatywnych, po których ciało i dusza wymagają oczyszczenia. Próbowałem wytłumaczyć mojej rozmówczyni, że przyczyn tej sytuacji, należy szukać także u siebie, w swoim zachowaniu. Podejrzewam, że moje argumenty nie trafiły do właściwej szufladki, że trafiły w Kosmos, w próżnię. Energia niewykorzystana, zmarnowana, niepotrzebnie obciąża nadawcę. Paradoks polega na tym, że moja znajoma jest świeżo upieczonym magistrem psychologii. Jest to któreś z rzędu, prawdopodobnie trzecie, bądź czwarte zdarzenie, kiedy specjalista szuka pomocy u amatora, który – jak w moim przypadku - z akademicką wiedzą psychologiczną nie ma nic wspólnego.

Od tego miejsca, ubieram się w ezoteryczne szaty, wyjmuję swoje magiczne atrybuty, by spróbować wytłumaczyć sobie, o co w tym wszystkim chodzi.
Jako osoba zajmująca się ezoteryką, której na sercu leży dobro ogółu, powtarzałem i będę powtarzał aż do znudzenia, że 

źycie jest Tarotem, a Tarot jest życiem.

Może to z moich ust brzmi jak wyświechtany, niemodny slogan, ale uważam, że nie stracił on na swojej wartości, dalej jest aktualny, a Tarot jest moim, głównym źródłem wiedzy o meandrach i tajemnicach życia.  

Ponawiam pytanie: Dlaczego ludzie zrywają więzi, czy można tego uniknąć? Są to pytania, którymi rozkoszuje się socjolog, bądź psycholog, ma gotowe odpowiedzi. A jak ja to widzę?

Podobnie jak rzeka, tak i nasze życie ma gdzieś swój początek, swoje źródło. To właśnie od źródła musimy zacząć poszukiwania odpowiedzi na postawione pytania.
Jezuici mówią:
Daj nam swoje dziecko na pierwsze siedem lat,
a później możesz z nim robić, co zechcesz.

Już małemu dziecku trzeba wpajać, że postawa roszczeniowa jest czymś niewłaściwym, że nic nie jest nam dane raz na zawsze. W przeciwnym razie wychowamy samoluba, który w przyszłości nie uszanuje swoich rodziców, nie mówiąc o obcych ludziach. 

Jeśli poprosić kogoś, by wymienił wady, których najbardziej nie lubi, wówczas wymieni te, które są jego wadami. Osoba, która się użalała na swoją koleżankę, jeszcze niedawno, postępowała dokładnie tak samo. Kupiła auto, zdobyła prawo jazdy, tym wszystkim chwaliła się niczym dziecko, jednocześnie lekceważyła współpracownice, którym wiodło się gorzej niż jej. Grała główną rolę, taktując innych jak statystów, którzy według niej, prawie się nie liczyli – byli pionkami.

Nic na tym Świecie, nie jest wieczne. Nawet solidny Wielki Chiński Mur, kiedyś rozpadnie się. Jego los prawdopodobnie podzielą piramidy egipskie, a co tu mówić o przyjaźniach, związkach partnerskich, fabrykach, partiach politycznych, które przepoczwarzają się w różne egzotyczne twory, zmieniając swoje barwy, niczym kameleon.

Tylko ignorant lub człowiek samolubny nie chce słyszeć, że jego rodzina może się rozpaść. Główną przyczyną tego stanu rzeczy, jest to, że jedna ze stron, traktuje partnera jak swoją własność, jak rzecz, którą się kupiło w urzędzie stanu cywilnego, bądź w kościele, w obecności księdza, który mimochodem staje się świadkiem tej nietypowej transakcji. Osobiście mam przykład we własnej rodzinie, gdzie żona decyduje za męża o każdym drobiazgu, który jego dotyczy. Można go porównać do pionka [nie figury] na szachownicy, którego przestawia gracz, według własnego uznania. Co gorsze, na własne podobieństwo wychowuje córkę, która w przyszłości powiększy grono heter. Widzę, że to małżeństwo, zaczyna ,,drżeć w posadach”.  

Częściej jest sytuacja odwrotna, kiedy to mąż ma swoją Izaurę, która musi słuchać wszystkich poleceń swojego pseudo-męża. Moja żona jeszcze do niedawna zazdrościła swojej koleżance, która wyjechała do Włoch, tam wyszła za mąż, nie pracuje zarobkowo, jest na utrzymaniu męża. Podczas ostatniego pobytu w Polsce, odwiedziła ona nasz dom. Byłem nieco zdziwiony, kiedy namawiała nas do wypicia kolejnej lampki wina, co dotychczas nie zdarzało się. Sprawa szybko się wyjaśniła, kiedy wyrzuciła z siebie wszystkie bolączki, żale, jakie nosiła w sobie od dawna. Jej ,,włoska” relacja przypominała bardziej scenariusz filmu sensacyjnego, niż normalne życie w obcym kraju. Teraz, moja żona już nie zazdrości swojej koleżance.   

Tu kłania się piękna karta, która przychodzi z pomocą takim właśnie nieszczęśnikom, a jest nią Szesnasty Wielki Arkan Tarota – WIEŻA.

Jak, wcześniej wspomniany Wielki Chiński Mur, podobnie wieża, musi runąć, rozsypać się w gruz. Każdy tarocista doskonale wie, że stare, skostniałe struktury, które nie sprawdzają się w praktyce, nie mają racji bytu. Początkowo, w fazie tworzenia, wieża miała rację istnienia, obliczono jej konstrukcję prawidłowo, tylko nie uwzględniono jednej rzeczy - tej, że świat jest w ciągłym rozwoju, że za jakiś czas, wieża może nie przystawać do rzeczywistości.

Wspomniana znajoma, którą spotkałem na ulicy, opuszcza zbudowaną przez siebie wieżę. Druga, przebywająca we Włoszech, prawdopodobnie już się szykuje do wyjścia z ,,niepewnej budowli”. Pozostaje bez odpowiedzi jeszcze jedno pytanie: Czy mój bliski krewny zdąży się ewakuować z trzeszczącej budowli, czy pozostanie do końca przy swojej heterze, by podzielić jej los. W tym miejscu przepraszam piękne i wykształcone hetery, które w starożytnej Grecji, zajmowały wysoką pozycję społeczną.

Na sam koniec zostawiłem coś, co dotyczy mnie osobiście i wiąże się z tematem tego artykułu.

Pozostając w tonie ,,architektoniczno-obronnym”, budowlę, która charakteryzuje mój wątek, nazywam pięknym, baśniowym pałacem, w którym zastałem piękną, mądrą Księżniczkę, która zagubiła klucz do głównej komnaty. Okazało się, że poszukiwany klucz leżał blisko niej. Podniosłem go i dałem Jej do ręki. Od tego momentu staliśmy się prawdziwymi przyjaciółmi. Zapraszanie mnie do królewskich ogrodów stało się rzeczą normalną, a jednocześnie, czymś niezwykłym. Wspólnie odkrywaliśmy tam coś nowego. Znaleźliśmy w tym ogrodzie 22 piękne, Wielkie Róże i 44 Mniejsze Róże. Jak łatwo obliczyć, było ich razem 78. Prawdopodobne, przed wiekami przywieziono je z Indii, bądź z okolic góry Synaj. Pragnąłem, by Księżniczka poznała Księcia. Moje i Jej prośby zostały wysłuchane. Są ze sobą szczęśliwi, a wraz z nimi, ja czuję się spełnionym, szczęśliwym, chociaż coraz rzadziej zaglądam do pałacowego ogrodu. Głęboko wierzę, że ten pałac, nie podzieli losu ,,tarotowej” Wieży. Choć żadna budowla nie jest wieczna, to mam nadzieję, że Obydwoje, na obecną chwilę, mogą w tym pałacu  czuć się bezpiecznie.


Jeśli nasza wieża zaczyna trzeszczeć, pękać, to jest sygnał, że trzeba podjąć próbę szybkiego jej remontu, bądź opuścić ją, z pełną świadomością, że

Nic na tym Świecie, nie jest wieczne.

Ez[o]