piątek, 25 marca 2011

Ezoteryczny ,,wypad" w góry


Kolega Stanisław, ,,zagląda” na moją stronę internetową, a właściwie jest jej stałym bywalcem. Nie ogranicza się On tylko do czytania moich postów, ale coraz częściej odwiedza strony Pań Internautek, z którymi moja współpraca, jak do tej pory, przebiega modelowo.

Koledzy Stanisława, pozwalali sobie, na ,,wycieczki słowne”, pod jego adresem, za to, że zainteresował się ezoteryką. Stanisław nie zwraca na nie uwagi i wszystko wskazuje, że wszystko zmierza ku stabilizacji. Odbiegasz od ,,standardu” polskiego emeryta - zaczynasz interesować się ,,dziwnymi rzeczami”, stajesz się wyobcowany, przez znajomych. Mogę zadać pytanie: Gdzie ja żyję? Czy, aby na pewno w Europie? Polski, prowincjonalny zaścianek. Od Niemców, czy innych narodów, dzieli nas, przysłowiowa przepaść.  

Stanisław na wieść, że wybieram się do farmy ekologicznej, zapytał, czy mógłby mi towarzyszyć. W ten oto sposób, 19 marca razem pojechaliśmy do Czarnowa, gdzie wyznawcy Kriszny obchodzili ważne dla nich święto – urodziny Ćajtanji Mahaprabhu. Oprócz uczestniczenia w święcie, miałem zaplanowaną wycieczkę w góry – w Rudawy Janowickie.

Wyjechaliśmy z Wałbrzycha przed południem. Pogoda nie zapowiadała niczego dobrego - pochmurne niebo, padający przelotny deszcz, ot, typowa pogoda przedwiośnia. Tradycyjnie, w przeddzień hinduskiego święta, w Czarnowie pada śnieg, a w dniu urodzin Ćajtanji Mahaprabhu, świeci tam słońce. Kiedy zajechaliśmy na miejsce, okazało się, że i tym razem, triumfowała tradycja. Postanowiłem, że ,,wypad” w góry potraktuję jako lekcję ezoteryki w plenerze, nie zdradzając Koledze moich zamiarów. Jeśli, bym się ,,wypaplał”, wtedy mógłby zmienić swoje nastawienie do samej wycieczki, co w konsekwencji, by zepsuło całą ,,zabawę”.  

Od tego miejsca będę starał się pisać tego posta, jako relację, a towarzyszące przeżycia zinterpretuję w formie ezoterycznej. Przedstawione interpretacje są jednymi z wielu, jakie mogłyby znaleźć się w tym miejscu. Moje zdolności literackie, są wątpliwej jakości, ale postaram się poprowadzić tą relację w miarę zwięźle i sprawnie

â

Mieliśmy prawie trzy godziny do zagospodarowania na wędrówkę po Rudawach Janowickich. Uzbrojeni w dwa, nie najwyższej klasy aparaty fotograficzne, poszliśmy wąską, stromą drogą w kierunku szlaku turystycznego, który prowadzi na szczyt Skalnika. Mój Kolega był zdziwiony, że zatrzymałem się by sfotografować krzaki. Gdyby Stanisław przyjrzał się im, wówczas, by zauważył, że wyglądają bajecznie – są pokryte cienką warstwą lodu. 

Kielichy [Puchary] (Woda), pozbawione energii Buław (Ogień), przy wydatnym wsparciu Mieczy (Powietrze), uwięziły krzewy w swoim zimnym ,,pocałunku”, na pewien czas.
W życiu codziennym typowy obraz człowieka [najczęściej dotyczy kobiety], której uczucia, zostały pozbawione ciepła partnera. Ponadto osoba ta, ma ciągle zajętą głowę, różnymi sprawami, bądź jest nagabywana, często nękana słownie, ktoś nie daje jej spokoju, co w konsekwencji, prowadzi do tego, że choć wygląda atrakcyjnie, lecz wieje od niej ,,uczuciowym chłodem”. Zauważam, że taką osobowość, coraz częściej, prezentują panie na wysokich stanowiskach, typowe kobiety biznesu, bądź polityki. Przykładem może być Żelazna Dama - premier Wielkiej Brytanii, Margaret Hilda Thatcher.
Ten oblodzony krzew, też ładnie wygląda, ale… 
   
Z każdym metrem przebytej drogi, widoki były coraz piękniejsze. Najpierw wzrok mógł ogarnąć niezbyt dużą przestrzeń. Linia horyzontu była na ,,wyciągnięcie ręki”. Po przejściu około stu metrów, wszystkimi zmysłami, czuć było przestrzeń, a rześkie powietrze wypełniało płuca. Oczy mogły dojrzeć, to, czego, jeszcze przed chwilą nie było widać, choć w rzeczywistości było, ale poza zasięgiem wzroku. Pokazałem Koledze, widoczny na horyzoncie szczyt góry Chełmiec, która jest wpisana w obraz Wałbrzycha. Początkowo, potratował moje słowa, jak żart, by po chwili przyznać mi rację.
[Poniżej na zdjęciach ten sam fragment zbocza góry, ale widziany z różnej wysokości.]


Co na to ezoteryk?
Każdy człowiek, porusza się w określonej przestrzeni, która nas w pewien sposób ogranicza. To, czy będziemy jej więźniami, czy z niej się wyzwolimy, zależy od nas, naszej woli. Oczywiście istnieją pewne uwarunkowania, na które nie mamy większego wpływu.
Tarotowy Głupiec [Wędrowiec] zadecydował, że rozpocznie ,,wędrówkę przez życie”. Jednak, na początku drogi musi żyć w symbiozie z bliskimi osobami. Dopiero na poziomie Szóstego Wielkiego Arkanu – Kochankowie, podejmuje decyzję, wybiera partnera/partnerkę i opuszcza dom rodzinny. Opuszcza teren, który go ograniczał. Gdzie go Rydwan poniesie? Czy zobaczy Świat z wysokości, czy pozostanie na tym samym poziomie? Jeśli pójdzie drogą trudniejszą - ,,W góry” – drogą iluminacji, dozna oświecenia duchowego. Jego pole widzenia, będzie szerokie, horyzont przesunie się znacznie dalej. Jest to droga transcendentalna, wielopoziomowa, Ujrzy to, czego stojący niżej nie widzą. Jednak nielicznym udaje się ,,wdrapać” na tą szczególną górę – Górę Oświecenia. Większości z nas brakuje czasu, determinacji, siły woli, dlatego najczęściej szczyt tej Góry oglądamy z dołu.
Tu do głosu dochodzi astrologia ze swoimi domami astrologicznymi, planetami, znakami Zodiaku, które kreślą nam kosmogram - scenariusz do wykonania. Możemy go modyfikować, ale w niewielkim zakresie.

W pewnym momencie, pogoda załamała się. Na szczęście trwało to krótko. Z zachodu nadciągnęły ciemne, granatowe chmury. Zdawało się, że sięgają one ziemi. Zrobiło się chłodniej, ale na szczęście nie było wiatru, który przeważnie towarzyszy takiej pogodzie.

Matka Natura [Cesarzowa], okazała się dla nas nadzwyczaj łaskawa.

W wyższej partii gór, zobaczyłem powalone drzewo, które nie było w stanie oprzeć się wiatrowi. Stanisław był zdziwiony, że sięgam po aparat, żeby uwiecznić ten widok. - To przecież tylko przewrócone drzewo, po co robisz to zdjęcie? Wyjaśniłem Koledze, że łatwiej, w domu, na spokojnie, przejrzeć większą ilość zdjęć i ewentualnie niektóre wykasować, niż po czasie, żałować, że się coś pominęło, coś, co mogło mieć kluczowe znaczenie. Nasze oczy postrzegają obraz w sposób subiektywny. Dlatego, że obiektyw ,,bezdusznego” aparatu, widzi obraz, takim, jaki jest, dlatego warto mu zaufać.    

Komentarz do tego zdjęcia, okiem ezoteryka, najlepiej by wybrzmiał z ust Ani, Mądrej Czarownicy, która na temat Żywiołów, ostatnio dużo pisała. Z kolei Ola, której ,,tarotowa intuicja” jest niezwykła, by potrafiła wydobyć z tego obrazu wszystko, to co istotne, ważne. Jestem zdany na własne siły, dlatego muszę się z tym zadaniem zmierzyć.
Także i tym razem, Miecze [Powietrze] okazały się silniejsze niż Pentkle [Ziemia]. Prawa fizyki są nieubłagalne, a niekiedy dziwne. Przeważnie wiatr niszczy wszystko, co napotka na swej drodze. Czyżby uderzył centralnie w ,,swoją ofiarę”, omijając inne drzewa? Podejrzewam, że drzewo to, nie zdołało zapuścić odpowiednio głęboko korzeni, a wiatr, jedynie zadał decydujący cios, powalając na ziemię dorodnego ,,iglaka”. 
Zdjęcie to, może być symbolem, wizerunkiem firmy, której produkcja przebiegała bez większych zakłóceń. Kierownictwo nie zabezpieczyło odpowiednich środków, które by chroniły załogę i zakład przed sytuacjami kryzysowymi, co spowodowało jego zachwianie. Kiedy pojawiła się konkurencja, zaczęła stosować nieuczciwe praktyki – wywiad gospodarczy, niedozwolony marketing, co w konsekwencji doprowadziło do nagłego upadku firmy. Podany przykład jest na czasie, ponieważ tak zwana, ,,walka o przetrwanie” dotyka wiele zakładów.
Zdjęcie to, jako symbol pojedynczego człowieka, może przedstawiać hazardzistę, który w kasynie upatrywał źródła zarobienia wielkich pieniędzy, ale srogo się zawiódł.

Coraz większa ilość, świeżo napadanego śniegu, sprawiała, że droga stawała się coraz bardziej trudna. Było już przesądzone, że dotarcie na szczyt Skalnika, jest niemożliwe, ponieważ naglił nas czas. Miałem w pamięci, niedawne ostrzeżenie nas, przez Matkę Naturę, która pogroziła nam – zsyłając nad nasze głowy ciemną, groźnie wyglądającą chmurę.  
Przekonałem się wiele razy, że ta sama droga, ale pokonywana w przeciwną stronę, wygląda inaczej, a tym bardziej jest to widoczne, kiedy jesteśmy w górach. Wracając z powrotem, zauważyliśmy przed sobą z dużej odległości kilka krzaków, które wyróżniały się spośród innych, tam rosnących. 

W tym miejscu, zgodnie z przyjętą konwencją, powinien znaleźć się ,,ezoteryczny opis”. Jednak postanowiłem złamać tą zasadę. Jeśli znalazła się osoba, która towarzyszyła mnie i Stanisławowi we wspólnej wędrówce po Rudawach Janowickich, to zapraszam Ją, by spojrzała inaczej - ,,ezoterycznie” na to zdjęcie. Ile par oczu, tyle skojarzeń, co jest naturalnym zjawiskiem.
Powiem, jedynie, że obraz ten kojarzy mi się, z… gromadką starszych ludzi.


Droga powrotna przebiegała spokojnie. Wiedzieliśmy, że zdążymy dotrzeć do Czarnowa przed godziną 15.30, na którą zaplanowano początek uroczystości w świątyni. Ostatni kilometr przeszliśmy w iście spacerowym tempie. Widziałem na twarzy Stanisława radość. Nie kryję, że podobne odczucia i mnie towarzyszyły. Przypomniałem sobie słowa profesora Kotarbińskiego, który powiedział, że: ruch i myślenie, to przyszłość narodów.

Nie będę opisywał uroczystości na farmie ekologicznej. Ograniczę się tylko do stwierdzenia, że mój Przyjaciel, podobnie ja, wyjechaliśmy z Czarnowa do Wałbrzycha w dobrych nastrojach. Przebywaliśmy kilka godzin wśród ludzi o dobrych sercach, którzy emanują niezwykle pozytywną energią, którą podzielili się z nami. Tą energię ,,zagospodarowałem”, przekazując ją kobietom, które są w stanie błogosławionym.
Dokumentacja fotograficzna z uroczystości i dwa filmiki ze świątyni są do obejrzenia, po otwarciu trzech linków, które zamieszczam poniżej.


â
  
PODSUMOWANIE

Wychodząc na wycieczkę, często zapominamy, po co naprawdę wyszliśmy. Obrany cel, często przysłania nam całą resztę, która nas otacza. Nie zwracamy uwagi na szczegóły, które mogą okazać się niezwykle inspirujące, mogą pokazać nam coś, czego nie zobaczymy, na co dzień. Nie marnujmy, nadarzającej się okazji, która może się już nigdy nie powtórzyć. W tym poscie, starałem się ukazać otaczający nas świat flory i zjawisk fizycznych, w sposób nieco inny, który nazwałem ,,ezoterycznym opisem”. Świat symboli, który przeważa w tym opisie, jest narzędziem, którym posługuje się tarocista, czarodziej, wróżka, mag, częściowo astrolog. Bez symboli, archetypów, które mamy zakodowane jako ,,zbiorowa nieświadomość”, jak to określił Karl Gustav Jung, ezoteryka nie mogłaby istnieć. Osoba, która nie potrafi korzystać z symboli, jest skazana na niepowodzenie w zgłębianiu nauk tajemnych. Szczególnie dotyczy to tarocistów i kabalistów.

Dlatego korzystajmy z każdej, nadarzającej się okazji, by poznawać, transformować symbole z otaczającego nas świata. Niektórym ludziom wydaje się, że ich zamożność jest przepustką do poznania świata. Wyjazd do Egiptu, może okazać się stratą czasu i pieniędzy, jeśli będziemy kierować się wyłącznie snobizmem. Wycieczka do pobliskiego lasu, może okazać się cenniejsza niż wspomniana, egzotyczna wyprawa.

Nie odkładajmy poznawanie świata na później, bo może okazać się, że zabraknie nam, na to czasu. Obecnie czas jest towarem deficytowym, podobnie jak zasoby wody pitnej.

Mnie człowieka w ,,jesieni życia”, cieszy to, że coraz więcej młodych ludzi, garnie się do zgłębiania ezoteryki, której ze zrozumiałych względów, zabrania Kościół,. Mam nadzieję, że sytuacja będzie ulegać dalszym zmianom, z korzyścią dla ezoteryków.

Ez[o]