piątek, 25 marca 2011

Ezoteryczny ,,wypad" w góry


Kolega Stanisław, ,,zagląda” na moją stronę internetową, a właściwie jest jej stałym bywalcem. Nie ogranicza się On tylko do czytania moich postów, ale coraz częściej odwiedza strony Pań Internautek, z którymi moja współpraca, jak do tej pory, przebiega modelowo.

Koledzy Stanisława, pozwalali sobie, na ,,wycieczki słowne”, pod jego adresem, za to, że zainteresował się ezoteryką. Stanisław nie zwraca na nie uwagi i wszystko wskazuje, że wszystko zmierza ku stabilizacji. Odbiegasz od ,,standardu” polskiego emeryta - zaczynasz interesować się ,,dziwnymi rzeczami”, stajesz się wyobcowany, przez znajomych. Mogę zadać pytanie: Gdzie ja żyję? Czy, aby na pewno w Europie? Polski, prowincjonalny zaścianek. Od Niemców, czy innych narodów, dzieli nas, przysłowiowa przepaść.  

Stanisław na wieść, że wybieram się do farmy ekologicznej, zapytał, czy mógłby mi towarzyszyć. W ten oto sposób, 19 marca razem pojechaliśmy do Czarnowa, gdzie wyznawcy Kriszny obchodzili ważne dla nich święto – urodziny Ćajtanji Mahaprabhu. Oprócz uczestniczenia w święcie, miałem zaplanowaną wycieczkę w góry – w Rudawy Janowickie.

Wyjechaliśmy z Wałbrzycha przed południem. Pogoda nie zapowiadała niczego dobrego - pochmurne niebo, padający przelotny deszcz, ot, typowa pogoda przedwiośnia. Tradycyjnie, w przeddzień hinduskiego święta, w Czarnowie pada śnieg, a w dniu urodzin Ćajtanji Mahaprabhu, świeci tam słońce. Kiedy zajechaliśmy na miejsce, okazało się, że i tym razem, triumfowała tradycja. Postanowiłem, że ,,wypad” w góry potraktuję jako lekcję ezoteryki w plenerze, nie zdradzając Koledze moich zamiarów. Jeśli, bym się ,,wypaplał”, wtedy mógłby zmienić swoje nastawienie do samej wycieczki, co w konsekwencji, by zepsuło całą ,,zabawę”.  

Od tego miejsca będę starał się pisać tego posta, jako relację, a towarzyszące przeżycia zinterpretuję w formie ezoterycznej. Przedstawione interpretacje są jednymi z wielu, jakie mogłyby znaleźć się w tym miejscu. Moje zdolności literackie, są wątpliwej jakości, ale postaram się poprowadzić tą relację w miarę zwięźle i sprawnie

â

Mieliśmy prawie trzy godziny do zagospodarowania na wędrówkę po Rudawach Janowickich. Uzbrojeni w dwa, nie najwyższej klasy aparaty fotograficzne, poszliśmy wąską, stromą drogą w kierunku szlaku turystycznego, który prowadzi na szczyt Skalnika. Mój Kolega był zdziwiony, że zatrzymałem się by sfotografować krzaki. Gdyby Stanisław przyjrzał się im, wówczas, by zauważył, że wyglądają bajecznie – są pokryte cienką warstwą lodu. 

Kielichy [Puchary] (Woda), pozbawione energii Buław (Ogień), przy wydatnym wsparciu Mieczy (Powietrze), uwięziły krzewy w swoim zimnym ,,pocałunku”, na pewien czas.
W życiu codziennym typowy obraz człowieka [najczęściej dotyczy kobiety], której uczucia, zostały pozbawione ciepła partnera. Ponadto osoba ta, ma ciągle zajętą głowę, różnymi sprawami, bądź jest nagabywana, często nękana słownie, ktoś nie daje jej spokoju, co w konsekwencji, prowadzi do tego, że choć wygląda atrakcyjnie, lecz wieje od niej ,,uczuciowym chłodem”. Zauważam, że taką osobowość, coraz częściej, prezentują panie na wysokich stanowiskach, typowe kobiety biznesu, bądź polityki. Przykładem może być Żelazna Dama - premier Wielkiej Brytanii, Margaret Hilda Thatcher.
Ten oblodzony krzew, też ładnie wygląda, ale… 
   
Z każdym metrem przebytej drogi, widoki były coraz piękniejsze. Najpierw wzrok mógł ogarnąć niezbyt dużą przestrzeń. Linia horyzontu była na ,,wyciągnięcie ręki”. Po przejściu około stu metrów, wszystkimi zmysłami, czuć było przestrzeń, a rześkie powietrze wypełniało płuca. Oczy mogły dojrzeć, to, czego, jeszcze przed chwilą nie było widać, choć w rzeczywistości było, ale poza zasięgiem wzroku. Pokazałem Koledze, widoczny na horyzoncie szczyt góry Chełmiec, która jest wpisana w obraz Wałbrzycha. Początkowo, potratował moje słowa, jak żart, by po chwili przyznać mi rację.
[Poniżej na zdjęciach ten sam fragment zbocza góry, ale widziany z różnej wysokości.]


Co na to ezoteryk?
Każdy człowiek, porusza się w określonej przestrzeni, która nas w pewien sposób ogranicza. To, czy będziemy jej więźniami, czy z niej się wyzwolimy, zależy od nas, naszej woli. Oczywiście istnieją pewne uwarunkowania, na które nie mamy większego wpływu.
Tarotowy Głupiec [Wędrowiec] zadecydował, że rozpocznie ,,wędrówkę przez życie”. Jednak, na początku drogi musi żyć w symbiozie z bliskimi osobami. Dopiero na poziomie Szóstego Wielkiego Arkanu – Kochankowie, podejmuje decyzję, wybiera partnera/partnerkę i opuszcza dom rodzinny. Opuszcza teren, który go ograniczał. Gdzie go Rydwan poniesie? Czy zobaczy Świat z wysokości, czy pozostanie na tym samym poziomie? Jeśli pójdzie drogą trudniejszą - ,,W góry” – drogą iluminacji, dozna oświecenia duchowego. Jego pole widzenia, będzie szerokie, horyzont przesunie się znacznie dalej. Jest to droga transcendentalna, wielopoziomowa, Ujrzy to, czego stojący niżej nie widzą. Jednak nielicznym udaje się ,,wdrapać” na tą szczególną górę – Górę Oświecenia. Większości z nas brakuje czasu, determinacji, siły woli, dlatego najczęściej szczyt tej Góry oglądamy z dołu.
Tu do głosu dochodzi astrologia ze swoimi domami astrologicznymi, planetami, znakami Zodiaku, które kreślą nam kosmogram - scenariusz do wykonania. Możemy go modyfikować, ale w niewielkim zakresie.

W pewnym momencie, pogoda załamała się. Na szczęście trwało to krótko. Z zachodu nadciągnęły ciemne, granatowe chmury. Zdawało się, że sięgają one ziemi. Zrobiło się chłodniej, ale na szczęście nie było wiatru, który przeważnie towarzyszy takiej pogodzie.

Matka Natura [Cesarzowa], okazała się dla nas nadzwyczaj łaskawa.

W wyższej partii gór, zobaczyłem powalone drzewo, które nie było w stanie oprzeć się wiatrowi. Stanisław był zdziwiony, że sięgam po aparat, żeby uwiecznić ten widok. - To przecież tylko przewrócone drzewo, po co robisz to zdjęcie? Wyjaśniłem Koledze, że łatwiej, w domu, na spokojnie, przejrzeć większą ilość zdjęć i ewentualnie niektóre wykasować, niż po czasie, żałować, że się coś pominęło, coś, co mogło mieć kluczowe znaczenie. Nasze oczy postrzegają obraz w sposób subiektywny. Dlatego, że obiektyw ,,bezdusznego” aparatu, widzi obraz, takim, jaki jest, dlatego warto mu zaufać.    

Komentarz do tego zdjęcia, okiem ezoteryka, najlepiej by wybrzmiał z ust Ani, Mądrej Czarownicy, która na temat Żywiołów, ostatnio dużo pisała. Z kolei Ola, której ,,tarotowa intuicja” jest niezwykła, by potrafiła wydobyć z tego obrazu wszystko, to co istotne, ważne. Jestem zdany na własne siły, dlatego muszę się z tym zadaniem zmierzyć.
Także i tym razem, Miecze [Powietrze] okazały się silniejsze niż Pentkle [Ziemia]. Prawa fizyki są nieubłagalne, a niekiedy dziwne. Przeważnie wiatr niszczy wszystko, co napotka na swej drodze. Czyżby uderzył centralnie w ,,swoją ofiarę”, omijając inne drzewa? Podejrzewam, że drzewo to, nie zdołało zapuścić odpowiednio głęboko korzeni, a wiatr, jedynie zadał decydujący cios, powalając na ziemię dorodnego ,,iglaka”. 
Zdjęcie to, może być symbolem, wizerunkiem firmy, której produkcja przebiegała bez większych zakłóceń. Kierownictwo nie zabezpieczyło odpowiednich środków, które by chroniły załogę i zakład przed sytuacjami kryzysowymi, co spowodowało jego zachwianie. Kiedy pojawiła się konkurencja, zaczęła stosować nieuczciwe praktyki – wywiad gospodarczy, niedozwolony marketing, co w konsekwencji doprowadziło do nagłego upadku firmy. Podany przykład jest na czasie, ponieważ tak zwana, ,,walka o przetrwanie” dotyka wiele zakładów.
Zdjęcie to, jako symbol pojedynczego człowieka, może przedstawiać hazardzistę, który w kasynie upatrywał źródła zarobienia wielkich pieniędzy, ale srogo się zawiódł.

Coraz większa ilość, świeżo napadanego śniegu, sprawiała, że droga stawała się coraz bardziej trudna. Było już przesądzone, że dotarcie na szczyt Skalnika, jest niemożliwe, ponieważ naglił nas czas. Miałem w pamięci, niedawne ostrzeżenie nas, przez Matkę Naturę, która pogroziła nam – zsyłając nad nasze głowy ciemną, groźnie wyglądającą chmurę.  
Przekonałem się wiele razy, że ta sama droga, ale pokonywana w przeciwną stronę, wygląda inaczej, a tym bardziej jest to widoczne, kiedy jesteśmy w górach. Wracając z powrotem, zauważyliśmy przed sobą z dużej odległości kilka krzaków, które wyróżniały się spośród innych, tam rosnących. 

W tym miejscu, zgodnie z przyjętą konwencją, powinien znaleźć się ,,ezoteryczny opis”. Jednak postanowiłem złamać tą zasadę. Jeśli znalazła się osoba, która towarzyszyła mnie i Stanisławowi we wspólnej wędrówce po Rudawach Janowickich, to zapraszam Ją, by spojrzała inaczej - ,,ezoterycznie” na to zdjęcie. Ile par oczu, tyle skojarzeń, co jest naturalnym zjawiskiem.
Powiem, jedynie, że obraz ten kojarzy mi się, z… gromadką starszych ludzi.


Droga powrotna przebiegała spokojnie. Wiedzieliśmy, że zdążymy dotrzeć do Czarnowa przed godziną 15.30, na którą zaplanowano początek uroczystości w świątyni. Ostatni kilometr przeszliśmy w iście spacerowym tempie. Widziałem na twarzy Stanisława radość. Nie kryję, że podobne odczucia i mnie towarzyszyły. Przypomniałem sobie słowa profesora Kotarbińskiego, który powiedział, że: ruch i myślenie, to przyszłość narodów.

Nie będę opisywał uroczystości na farmie ekologicznej. Ograniczę się tylko do stwierdzenia, że mój Przyjaciel, podobnie ja, wyjechaliśmy z Czarnowa do Wałbrzycha w dobrych nastrojach. Przebywaliśmy kilka godzin wśród ludzi o dobrych sercach, którzy emanują niezwykle pozytywną energią, którą podzielili się z nami. Tą energię ,,zagospodarowałem”, przekazując ją kobietom, które są w stanie błogosławionym.
Dokumentacja fotograficzna z uroczystości i dwa filmiki ze świątyni są do obejrzenia, po otwarciu trzech linków, które zamieszczam poniżej.


â
  
PODSUMOWANIE

Wychodząc na wycieczkę, często zapominamy, po co naprawdę wyszliśmy. Obrany cel, często przysłania nam całą resztę, która nas otacza. Nie zwracamy uwagi na szczegóły, które mogą okazać się niezwykle inspirujące, mogą pokazać nam coś, czego nie zobaczymy, na co dzień. Nie marnujmy, nadarzającej się okazji, która może się już nigdy nie powtórzyć. W tym poscie, starałem się ukazać otaczający nas świat flory i zjawisk fizycznych, w sposób nieco inny, który nazwałem ,,ezoterycznym opisem”. Świat symboli, który przeważa w tym opisie, jest narzędziem, którym posługuje się tarocista, czarodziej, wróżka, mag, częściowo astrolog. Bez symboli, archetypów, które mamy zakodowane jako ,,zbiorowa nieświadomość”, jak to określił Karl Gustav Jung, ezoteryka nie mogłaby istnieć. Osoba, która nie potrafi korzystać z symboli, jest skazana na niepowodzenie w zgłębianiu nauk tajemnych. Szczególnie dotyczy to tarocistów i kabalistów.

Dlatego korzystajmy z każdej, nadarzającej się okazji, by poznawać, transformować symbole z otaczającego nas świata. Niektórym ludziom wydaje się, że ich zamożność jest przepustką do poznania świata. Wyjazd do Egiptu, może okazać się stratą czasu i pieniędzy, jeśli będziemy kierować się wyłącznie snobizmem. Wycieczka do pobliskiego lasu, może okazać się cenniejsza niż wspomniana, egzotyczna wyprawa.

Nie odkładajmy poznawanie świata na później, bo może okazać się, że zabraknie nam, na to czasu. Obecnie czas jest towarem deficytowym, podobnie jak zasoby wody pitnej.

Mnie człowieka w ,,jesieni życia”, cieszy to, że coraz więcej młodych ludzi, garnie się do zgłębiania ezoteryki, której ze zrozumiałych względów, zabrania Kościół,. Mam nadzieję, że sytuacja będzie ulegać dalszym zmianom, z korzyścią dla ezoteryków.

Ez[o]


piątek, 18 marca 2011

Jakie środki przekazu?


W dniu wczorajszym w sejmie spotkali się posłowie wszystkich ugrupowań z L. Kaczyńskim na czele. Podpisali wspólne oświadczenie, że nie będą więcej kłócić się podczas obrad i wprowadzą w życie mądre ustawy, które przyczynią się do poprawy życia wszystkich Polaków. Jak podaje Polskie Radio, dzisiaj rano ruszyła ogólnopolska pielgrzymka więźniów na Jasną Górę. Po pielgrzymce, wszyscy skazani zostaną zwolnieni do domu - oświadczył minister sprawiedliwości, w oficjalnym komunikacie. W godzinach porannych, TV publiczna podała wiadomość, że talibowie dobrowolnie oddali się w ręce wojsk amerykańskich, stacjonujących w Afganistanie. Prawdopodobnie wśród nich jest poszukiwany Osama bin Laden. Przed wejściem do stołecznej komendy policji zebrali się dziennikarze i reporterzy, by relacjonować dobrowolne zgłoszenie się handlarzy narkotyków, którzy przywieźli ze sobą duże ilości haszyszu i marihuany. Rzecznik policji oświadczył, że dzisiaj, do południa, nie wydarzył się ani jeden wypadek drogowy i nie zanotowano żadnego przestępstwa kryminalnego.

Jak zareagowałoby społeczeństwo na takie medialne doniesienia? Jaki by to miało wpływ na sprzedaż gazet? Iluż dziennikarzy straciłoby pracę? O ile procentowo spadłaby oglądalność dzienników TV? Podobnych pytań można zadać dziesiątki. Myślę, że odpowiedzi na tak postawione pytania, z dużym prawdopodobieństwem można z góry przewidzieć, a dlaczego?

W gazetach, na stronach depeszowych, tych najważniejszych, na które czytelnik kieruje wzrok, znajdują się doniesienia, często mrożące krew w żyłach. Zabójstwa, kradzieże, przeplatające się z zajadłą walką polityków między sobą, a na wypadkach drogowych z udziałem pijanych kierowców, skończywszy. W telewizorze jest jeszcze gorzej, ponieważ tu oprócz suchych faktów i ewentualnie zamieszczonych zdjęć, widz karmiony jest ruchomym obrazem. Na ekranie widzimy rannych żołnierzy, którzy ,,za naszą i waszą wolność”, przelewają krew w Afganistanie. Bohaterami filmowych reportaży, są często maltretowane dzieci, bądź zwierzęta,. Jedni i drudzy są najsłabszym ogniwem, które nie potrafi się bronić. Śmiało mogę powiedzieć, że nie są to wiadomości, lecz pitawal – kronika kryminalna. Najkorzystniej, najdelikatniej z rzeczywistością obchodzi się radio, w którym nie ma obrazu, ani filmu. Tu w miarę spokojnie można wysłuchać wiadomości, bez narażania swojego układu nerwowego na szwank.

W tym miejscu mogę spotkać się z zarzutami, że przejaskrawiam rzeczywistość, wyolbrzymiam fakty. Być może jest to prawdą, ale dobrych wiadomości jest jak na przysłowiowe lekarstwo. Stwierdzam, że:

Złe wiadomości są dobrami wiadomościami.

Ktoś może spytać, jak to ma się do ezoteryki, o której traktuje mój blog? Co ma piernik do wiatraka? Otóż, obydwa pytania są zasadne i logiczne. Żeby nie było wiatraka, który wytwarza mąkę, nie byłoby piernika. Trochę abstrakcyjnie i górnolotnie to zabrzmi, ale tym piernikiem, bardzo gorzkim, są te złe wydarzenia, a wiatrakiem, który przyczynia się do ich powstania, SĄ LUDZIE. Każdy, kto przynajmniej, w podstawowym zakresie opanował ezoterykę – nauki tajemne, wie, że jej siłą napędową, między innymi, są energie, dobre i złe. W omawianym przypadku, mówię o tych złych.

Dlaczego ludzie karmią się złymi energiami, złymi wiadomościami? Nie jestem specjalistą, nalegałoby zapytać o to, socjologów i psychologów, którzy mają dostateczną wiedzę w tym zakresie. Jako praktykujący, zgłębiający nauki tajemne, mogę stwierdzić, że społeczeństwo zostało zwolnione od myślenia. Gotową przetrawioną papkę ..wiadomości”, ludzie otrzymują na przysłowiowej tacy. Jest to potrawa niestrawna, przyprawiona tendencją ,,kucharza” – dziennikarza, który robi to, czego oczekuje jego szef.   

Gdyby abstrakcyjne wiadomości, które na wstępie zamieściłem, okazały się prawdziwe, wówczas scenariusz konsekwencji, jakie by z nich wynikły, byłyby łatwe do przewidzenia. Nakłady gazet raptownie by spadły, oglądalność telewizji, głównie wiadomości drastycznie by zmalała, jedynie radio obroniłoby swoją pozycję - ilość słuchaczy, by pozostała na niezmienionym poziomie, a jeśli by spadła, to prawdopodobnie niewiele.

Obecnie, życie bez telewizora, wydaje się trudne do wyobrażenia. Telewizja jest ,,gościem”, który przebojem znalazł się w naszych domach. Wiadomo, że z gośćmi różnie bywa. Jedni są mili, sympatyczni, inni napastliwi, natrętni. Właśnie do tych drugich zaliczam telewizję. Pozornie wydaje się, że my decydujemy o tym, co chcemy oglądać. Nie jestem medioznawczą, ale widać gołym okiem, że istnieje duże zapotrzebowanie ze strony widzów, na programy, które można określić ,,podglądaniem innych przez dziurkę od klucza”. Jest to raczej duża dziura. Na oczach widzów, bez żadnej krępacji, ludzie uprawiają ekshibicjonizm swojego, prywatnego życia. Prawdopodobnie, za jakieś pieniądze, obnażają z godności, honoru, nie tylko siebie, ale również, swoją rodzinę.

Tu, już nie mam najmniejszych wątpliwości, że ludzie oglądający, w sposób niezauważalny, stają się uczestnikami tego żenującego spektaklu. Zbierają na siebie, brud innych ludzi. Wibracje, które sami wytwarzają, stają się obecne w całym pokoju, stwarzają tym samym zagrożenie dla innych domowników. To nie jest abstrakcja, tego nie widać, ale jednak wytwarza niepożądany skutek. Napięcia w gniazdu elektrycznym też nie widać, a każdy wie, czym ono jest. Wibracje też są prądem, ale nieco innym, ale często nie mniej groźnym, niż elektryczność. Kiedyś spytałem moją Teściową, dlaczego ogląda program, który nosi tytuł ,,Dlaczego ja”, gdzie wszyscy kłócą się ze wszystkimi, nie przebierają w środkach. Odpowiedziała, że jest to program ,,życiowy”. Podsunąłem Jej myśl, że bezsenność, która jej dokucza, może być efektem ,,programu życiowego”. Okazała się Kobietą reformowalną, ogląda jakiś serial, lżejszy gatunkowo.

Nie mogę pominąć milczeniem prasy, która często jest siedliskiem negatywnych energii. Według mnie, drukowane dzienniki, można podzielić na dwie grupy. Pierwsze, to gazety, gdzie słowo zdecydowanie, przeważa nad obrazem. Drugą grupę stanowią gazety, gdzie, jest odwrotnie, niż w pierwszej – tekst zajmuje, niewielką część, natomiast zdjęcia, często montowane w przedziwny sposób, zajmuję niekiedy całe strony. Moim celem, nie jest udzielanie instruktażu z drukarstwa, od tego są redaktorzy techniczni, jedynie chcę zwrócić uwagę, na inną kwestię, z tym związaną. Obraz jest na trwałe, zapisywany w prawej półkuli mózgowej, tej odpowiedzialnej za podświadomość. Dlatego, miedzy innymi, w książkach dla małych dzieci, ilustracje są najważniejsze. Dziecko odbiera Świat obrazami. Może ktoś czuć się urażony, ale uważam, że panowie w redakcjach pewnych gazet, traktują dorosłych jak małe dzieci. Nie zmuszają ludzi do czytania, a tym samym do myślenia.  Celowo nie używam słowa ,,czytelnik”, ponieważ w tych gazetach, praktycznie jest niewiele do czytania. Osobiście, te pseudo-gazety, określam, jako brukowce. Na całych ,,rozkładówkach” możemy znaleźć, wydrukowane zdjęcia z wypadków, pożarów, kataklizmów, a w najlepszym wypadku – fotomontaż roznegliżowanej aktoreczki lub reklamę kosmetyków, itp. Powraca, jak bumerang pytanie: co to ma wspólnego z energiami, a tym samym z ezoteryką? Otóż – ma, i to wiele.

Kiedy w galerii oglądam obrazy, rzeźby, czy chociażby ceramikę, wtedy poprawiam swoje wibracje. Kiedy otwieram bloga, gdzie mogę nacieszyć oczy widokiem pięknych haftów, na których wykonanie ,,artystka” [tak twórcę należy nazwać], poświęciła wiele tygodni, wówczas energetycznie wzmacniam się. Kiedy na blogu, oglądam drobiazgi z materiału, których nie uświadczy się w sklepie, a wykonała je Osoba z pasją, wtedy jestem pewien, że moja energia zdecydowanie poprawia się. Nie jest moim zamiarem, pozyskanie przychylności, żadnej z Pań, których poniższe linki dotyczą, a jedynie potwierdzeniem, na prawdziwość moich słów.

Uważam, że pytanie o wibracje, w przypadku, omawianej ,,obrazkowej” gazety, jest oczywiste i nie wymaga komentarza. Chcę jedynie przypomnieć, że ślady radiestezyjne, które są utrwalone na zdjęciach w gazecie, niewiele odbiegają od śladów pozostawionych w innych fizycznych miejscach. Można z nich bardzo wiele odczytać, ale to jest temat, który wymagałby wielu specjalistycznych wyjaśnień, na które nie ma tu miejsca.


PODSUMOWANIE

Często nie zdajemy sobie sprawy, w jakim stopniu, wszechobecne energie wpływają na nas, na nasze otoczenie. Powyższe przykłady są najlepszym tego przykładem. Nie zamierzam nimi straszyć, wręcz przeciwnie – poprawiajmy swoją energetykę, ale róbmy to świadomie i mądrze. Ktoś powiedział, że:

Motyl zrywający się do lotu w Kalifornii, może po jakimś czasie
spowodować wichurę na Alasce.

Jest takie małe urządzenie, które pozwala, nie tylko leniwym, na dokonanie autocenzury oglądanego programu, bez wstawania z fotela. Wystarczy wcisnąć przycisk, by wyłączyć lub zmienić program w telewizorze. Z tego dobrodziejstwa niekiedy korzystam, ale rzadko, ponieważ przedkładam słuchanie dobrej muzyki, przeplatanej wiadomościami, korzystając z wynalazku Marconiego – z radia.

â

Ostatnie, tragiczne wydarzenie, jakie dotknęło Japonię – trzęsienie ziemi, skłoniło mnie, do zadania pytania: Jak to się dzieje, że trzęsienia ziemi dotykają przeważnie rejonów, gdzie znajdują się duże skupiska ludzkie? A może, odwrócić pytanie: Dlaczego ludzie masowo, osiedlają się na terenach, gdzie ruchy płyt tektonicznych, powodują trzęsienia ziemi?   

Uważam, że jest to bardzo ciekawy temat, do głębokiej medytacji. Gorąco polecam.

Ez[o]

sobota, 12 marca 2011

Talizmany i ...


Kilka powodów skłoniło mnie do pisania tego posta. Zauważyłem, że od pewnego czasu, ludzie coraz częściej otaczają się różnego rodzaju przedmiotami, które mają ich chronić przed negatywnymi energiami z zewnątrz. Najczęściej są to wypróbowane środki, których używano przed wiekami, a obecnie przeżywają swój renesans. Często w takiej sytuacji, znajdują się jednostki, które próbują wykorzystać nadarzającą się okazję do tego, by wzbogacić się w sposób nieuczciwy. Wytwarzają przedmioty, które mają być panaceum na wszelkiego rodzaju kłopoty, choroby, nieszczęścia. Potrzebujący pomocy, próbują różnych sposobów, by zmienić swoją niekorzystną sytuację, inni oczekują, że stanie się ,,cud” i wygrają worek pieniędzy. Mnie to nie dziwi, przecież każdy ma swoje priorytety.

Tak naprawdę, to już od lat dziecinnych używamy różnych przedmiotów, które są dla nas szczególnie ważne. Pluszowe misie, lalki, różnego rodzaju maskotki, przytulanki, są dla dziecka niezwykle cenne, ważne, z czym często się utożsamiają. W dorosłym życiu, sięgamy po inne środki, które są odbiciem naszych potrzeb, dążeń, a często marzeń. Mogą to być amulety, talizmany, a nawet, jak w moim przypadku – kamienie ozdobne. Osobiście noszę przy sobie krzemień pasiasty i diament Herkimer’a.

W sprzedaży jest wiele książek, które temat ochrony przed negatywnymi energiami, traktują w szczegółowy sposób, dlatego ograniczam się do konkretnych przykładów, z którymi się spotkałem na przestrzeni wielu lat, a stanowią źródło moich przemyśleń z tym związanych. Wiele osób, które nie mają większego kontaktu z ezoteryką, popełniają szereg błędów, związanych z praktycznym zastosowaniem środków ochronnych. Często osoba, która uważa się za obytą z naukami tajemnymi, staje się ofiarą rutyny, w którą popadła..
â

Całkiem niedawno byłem świadkiem, pewnego zdarzenia, które w pewnym stopniu stało się inspiracją do napisania tego posta. Do sklepu z wyrobami ze złota – do jubilera, przyszła młoda kobieta, która poprosiła ekspedientkę o pokazanie jej pierścienia Atlantów. Kiedy klientka przymierzała pierścień, zauważyłem, że jest on wykonany w nieprawidłowy sposób. Nie miał przecięcia od wewnętrznej strony, to znaczy stanowił zamknięte koło, przez co nie spełniał on swojego zadania. Po krótkiej chwili wahania, podzieliłem się z obydwoma paniami swoją uwagą, na temat nieszczęsnego pierścienia. Sprzedawczyni była bardzo zdziwiona moją uwagą, wręcz zirytowana. Z rozbrajającą szczerością powiedziała, że sprzedała tych pierścieni kilka sztuk i nikt z kupujących nie miał żadnych uwag i wszyscy wyszli z jej salonu zadowoleni. Jak do tej pory, nikt nie przyszedł z reklamacją. Nie widziałem sensu, by robić ,,wykład” na temat, jak ważną rolę odgrywa kształt pierścienia i owe przecięcie. Dodatkowo, pewność siebie, ze strony sprzedawczyni, sprawiła, że wyszedłem ze sklepu, pozostawiając obydwie kobiety sobą. Nie znam finału tej sprawy.

Jeśli sprzedawczyni i klientka, miałyby przynajmniej podstawową wiedzę, taka sytuacja w ogóle nie mogłaby zaistnieć. W ofercie sklepu, prawdopodobnie byłby pierścień Atlantów, ale ten ,,prawidłowo” wykonany.

Nie możemy zapominać o tym, że idąc do sklepu po magiczny przedmiot, musimy posiadać o nim wiedzę, przynajmniej w podstawowym zakresie. Jeśli ktoś zamierza kupić sprzęt elektroniczny, wcześniej przegląda oferty – reklamy, a dopiero później udaje się do salonu, mając sprecyzowane wymagania, co do poszukiwanego wyrobu. Może ktoś powiedzieć, że porównanie jest nieodpowiednie. Niewłaściwie wykonany przedmiot magiczny, może więcej sprawić kłopotów, problemów swojemu właścicielowi, niż źle odbierający telewizor.


Drugi przykład, też związany z pierścieniem Atlantów, także dotyczy jego kupna.

Moja znajoma prowadzi sklepik z artykułami związanymi z ezoteryką. Przyszedł do niej klient, notabene - jej znajomy, który poprosił o srebrny pierścień, pytając jednocześnie czy przynosi on szczęście. Właścicielka sklepu wytłumaczyła kupującemu, jaką rolę on spełnia, zapewniła, że może być spokojny, jeśli chodzi o jego moc. Po kilku dniach, zjawił się w sklepie nasz bohater, który zażądał on sprzedawczyni zwrotu pieniędzy, ponieważ pierścień, mało, że nie pomógł mu, a wręcz przeciwnie - przyniósł mu pecha. Okazało się, że został zatrzymany przez celników na granicy, podczas nielegalnego wywożenia do Niemiec większej ilości papierosów. Stąd u niego takie rozgoryczenie.
Ile trzeba mieć w sobie tupetu, by wpaść na tak ,,diabelską sztuczkę”, by próbować wykorzystać magiczny przedmiot do popełnienia przestępstwa. Spotkałem się kiedyś z analogiczną sytuacją, której ,,pomysłodawca” spytał mnie, czy można wykorzystać wahadło do wymuszenia na nim, podania sześciu trafnych liczb w totolotku. Komentarz zbyteczny.

Jeśli ktoś zamierza wykorzystać przedmiot magiczny do nieuczciwego wzbogacenia się, to lepiej niech w ogóle nie próbuje tego robić. Może się wydawać, że ,,diabelska sztuczka” udała się, ale to jest pozorny zysk, który w konsekwencji, musi przynieść straty, rozgoryczanie, łzy.


Niezwykle silnym znakiem magicznym, o niezwykle dużym potencjale energetycznym, jest pentagram. Jeśli byśmy porównywali jego moc do potencjału planet, wówczas, najbardziej odpowiednią okazałby się Mars. Znawczy astrologii wiedzą, o czym mówię. Często różnego rodzaju wisiorki, pierścienie, emblematy, mają kształt pentagramu. Wiele MOŻNA, wiele TRZEBA, ale trzeba wiedzieć JAK. W przypadku pentagramu, trzeba zachować szczególną ostrożność, porównywalną z niebezpieczeństwem, jakie może spowodować wahadło Ozyrys, w ręku człowieka nieupoważnionego. Kiedyś na wystawie minerałów, młody człowiek wziął do ręki wspomniane wahadło, które wisiało na stoisku. Właściciel stoiska był zajęty rozmową z klientem, nie widział tego zdarzenia. Kiedy zareagowałem, wtedy właściciel zabrał wahadło i umieścił w miejscu bardziej bezpiecznym. 

Kiedyś na szyi mojej wnuczki zauważyłem łańcuszek a na nim metalowy pentagram. Moje wielkie zdziwienie wzbudził sposób, w jaki został on umieszczony. W przypadku pentagramu, bardzo ważną rolę odgrywa kąt, pod jakim on się znajduje. Przesunięcie o kilkanaście stopni wokół jego osi, może promieniować silną negatywną energią. Wisiorek wnuczki, był zawieszony właśnie w ten sposób. Powiedziałem jej, że nie powinna go nosić, jednocześnie wytłumaczyłem, w czym tkwi problem. Wówczas, z jej ust padło pytanie, dlaczego, ktoś sprzedaje wyroby, które zagrażają zdrowiu? 

â

Przykładów można mnożyć w nieskończoność. Jednak ważniejsze o nich jest to, co zrobić, żeby było ich mniej. W zasadzie, nie ma żadnej kontroli, która byłaby władna wycofywać ze sprzedaży takie właśnie artykuły. Nie pozostaje nic innego, jak edukować siebie i innych pod kątem ezoterycznym. Może ten problem wydawać się błahy, ale nie jest to prawidłowe rozumowanie. Dopiero po wielu latach, mogą pojawić się skutki naszej indolencji, niewiedzy na temat wpływu energii na nasze zdrowie, kiedy zapomnimy, że w przeszłości nosiliśmy ,,coś nie tak”.

Warto pamiętać, że:

Zanim zdecydujemy się skorzystać z dobrodziejstwa przedmiotu magicznego, zapoznajmy się z jego działaniem, uwzględniając fakt, czy jest on dla nas właściwy;

Przedmioty przywiezione z ,,egzotycznych” nam miejsc, powinny być sprawdzone szczególnie dokładnie;

Wszystkie przedmioty, które będziemy nosili na sobie, wcześniej wyczyśćmy energetycznie;

Nie obwieszajmy się zbyt dużą ilością magicznych przedmiotów, ponieważ mogą one się ze sobą ,,kłócić”, co może nam zaszkodzić, a nie pomóc. Żołnierzowi wystarczy jeden, ale sprawny karabin. Kilka sztuk broni, może okazać się zbędnym ciężarem.

Nośmy przedmioty magiczne świadomie, pamiętając, że co pewien czas powinny być oczyszczane energetycznie;

Nie pożyczajmy ich innym, nawet najbardziej nam bliskim osobom.

â

Wiem, że artykuł ten w żaden sposób nie wyczerpuje podjętego tematu. Uważam, że mimo tego, warto było poświęcić trochę czasu i przypomnieć podstawowe, elementarne wiadomości, które stanowią abecadło BHP, obowiązujące przy obchodzeniu się z energiami. Coraz częściej jesteśmy narażani na tak zwany ,,wampiryzm energetyczny”, którego używają ludzie nieodpowiedzialni, niezrównoważeni. Zajmujący się ezoteryką, doskonale zdają sobie sprawę z wagi problemu. Jednocześnie pamiętajmy, że we wszystkim należy zachować, tzw. zdrowy rozsądek.

Ez[o]

poniedziałek, 7 marca 2011

Ósmy marca


Kobieto! Puchu marny!
Ty wietrzna istoto!
                                         Adam Mickiewicz

Przyznam, że do tej pory nie słyszałem, by znalazł się ktoś, kto odważyłby się napisać kompendium wiedzy o kobietach. Przy odrobinie dobrej woli i poświęcania, można znaleźć szereg artykułów, prac naukowych z dziedziny psychologii, które są poświęcone sensu stricte kobietom.  Dużo łatwiej, a właściwie bez problemów, można kupić w każdej księgarni, szereg książek, których tematem jest partnerstwo i wynikające z niego konsekwencje. Przeważnie są to poradniki, dla obojga płci, w których psychologowie podpowiadają nam, jak mamy postępować, by nasz związek był szczęśliwy, kobiety zawsze były piękne, mężczyźni byli bogaci i nie mieli problemów z własnym libido.

Dlatego, nie widzę się w roli prekursora, mógłbym jedynie napisać pamiętnik traktujący o kobietach, ale nielicznych, które stanęły na mojej drodze życia. Z racji mojego wieku, mogłoby okazać się, że przemyślenia, sugestie, są mocno nieaktualne, chociaż mówi się, że temat kobiet [w ogóle ludzi] jest ponadczasowy. Niby to prawda, ale kiedy popatrzymy na przemiany, których udziałowcami są kobiety, wtedy ponadczasowość jest bardzo wątpliwa. Jeszcze nie tak dawno, udział kobiet w życiu społecznym był mało widoczny, nie mówiąc o Ich aktywności w polityce. Anachronizmy dotyczące ograniczonej roli kobiet, zachowały się jeszcze w niektórych krajach azjatyckich i afrykańskich, chociaż i tam ruchy feministyczne powoli się rodzą.

Skończyły się czasy, kiedy rola kobiety była ograniczona do rodzenia dzieci, ich wychowywania, prania, sprzątania i dbania o dom rodzinny. Chociaż jestem zwolennikiem idei, która pozwala kobiecie – matce, by mogła realizować się, jako gospodyni domowa. Głównie mam na myśli kobiety, które z własnej chęci, podjęły się tego trudnego zadania. Z tej decyzji, płynące korzyści odczuwają głównie małe dzieci, które są otoczone troskliwą, matczyną opieką. Oczywiście, nie można zapominać, że dziecko w wieku przedszkolnym powinno mieć kontakt z rówieśnikami. Najczęściej po odchowaniu potomstwa, kobieta decyduje się na podjęcie pracy zawodowej. Chociaż znam wiele rodzin, w których kobietom nie ,,tęskno” do bycia poza domem. W tym momencie, nie sposób uniknąć wątku ezoterycznego. Kobiety, o których mowa, to najczęściej osoby, które mają do odpracowania dług [z poprzednich wcieleń], polegający na szczególnym opiekowaniu się dziećmi, bądź innymi ludźmi. Przykładem odpracowywania takiej karmy, są misjonarze, którzy bezinteresownie opiekują się chorymi, opuszczonymi ludźmi. Chylę czoła przed wszystkimi kobietami, które wychowują swoje potomstwo, a także przed wszystkimi, którzy poświęcają się nie tylko dla dobra ludzi, ale także w obronie zwierząt, przyrody i środowiska.

Kobieta, w odróżnieniu od mężczyzny, żyje o wiele bardziej intensywnie. Jej psychika jest bardziej złożona, skomplikowana, stąd wiele niedomówień, kontrowersji, których mężczyźni nie rozumieją. Jeśli tego nie rozumieją, to przynajmniej powinni być bardziej tolerancyjni wobec kobiet.  Jestem zdecydowanym przeciwnikiem wyśmiewania się z blondynek, o których krąży wiele dowcipów. Zadaję pytanie: ,,Czym różni się blondynka [nawet tleniona], od blondyna?” Dlaczego nie spotyka się dowcipów o blondynach?  

Niezależnie, co by mężczyźni nie mówili, o kobietach, muszą w końcu przyznać, że:

,,Świat bez kobiet, nie mógłby w ogóle istnieć, a jeśli by istniał, to przypominałby erę lodowcową – byłby pozbawiony uczuć, miłości i piękna”. Jednego jestem pewien, że osobiście nie chciałbym wegetować na takim świecie”.



DROGIE  PANIE.
Dzisiaj jest Wasze Święto. Niezależnie od Waszego wieku, koloru skóry, statusu materialnego, niezależnie od Waszego wyglądu zewnętrznego, niezależnie od wad i ewentualnych ułomności fizycznych,

ŻYCZĘ WAM
dużo zdrowia, szczęścia, wszelkiej pomyślności, spełnienia marzeń, uśmiechu nie tylko od święta - ale każdego dnia, by Was kochano i byście kochały innych.



Wierzę, że mój głos, choć werbalnie słabo słyszalny, zostanie przeze mnie wysłany gdzieś daleko, nie tylko w astral, lecz dotrze w najdalsze zakamarki Wszechświata. 

Jeśli jakaś Pani zajrzy do mojego ,,internetowego mieszkanka" – bloga, wówczas ,,wirtualnie” całuję Jej dłoń i składam ,,wirtualne" życzenia.



Ez[o] 

piątek, 4 marca 2011

Sumienie, ma się... dobrze.


Przyznał się do zabójstwa sprzed 21 lat
Autor: em|en, pszl; Źródło: PAP
28.02.2011
Podczas tygodnia ofiar przestępstw do prokuratury w Słubicach (lubuskie) przyszedł mężczyzna, który przyznał się do popełnienia w 1990 r. zabójstwa. W piątek 56-latek usłyszał zarzut – dziś został aresztowany przez sąd.
56-letni bezdomny przyszedł do słubickiej prokuratury w piątek i wyjawił skrywany przez lata sekret, bo – jak powiedział – dręczyło go sumienie – poinformował prasowy Prokuratury Okręgowej w Gorzowie Wlkp. Dariusz Domarecki. 
â

W znacznym stopniu, ta informacja stała się inspiracją do napisania tego artykułu. Wiem, że to, co piszę jest kontrowersyjne, wzbudza różne, niekiedy trudne do przewidzenia reakcje ze strony czytelnika. Kiedy piszemy ,,gładko”, nawet trochę ,,cukierkowo”, możemy być chwaleni, możemy liczyć na poparcie. Osobiście nie jestem zwolennikiem tego rodzaju tekstów, ponieważ, już z samego założenia są, przeważnie nieszczere.
Zamieszczony przeze mnie artykuł, tratuje o szeroko rozumianym, sumieniu, które, szczególnie, w naszej europejskiej kulturze, jest mocno zakorzenione. Katolicyzm w tej kwestii ma wiele do powiedzenia, ponieważ dotyka dobra i zła. Księża w swoich kazaniach do wiernych, mówią bardzo często o sumieniu. I słusznie! Uważam, że świadomość pojęć dobra i zła, są fundamentem, na którym możemy zbudować coś dobrego, pożytecznego. Moim zdaniem, dobro i zło powinny być rozpatrywane razem, jako elementy biegunowości, która jest jedną z siedmiu zasad rządzących Wszechświatem. Tyle teoria, a jak wygląda to w praktyce, w codziennym życiu?

Biegunowość, jako zjawisko pojmowania Świata, jest odbierana przez większość ludzi, trochę dziwnie, a nierzadko, wzbudza uśmieszek na ich twarzach. Nie jestem idealistą, ale trudno mi zrozumieć, że większość ludzi rozgranicza te dwie sprawy w wygodny dla siebie sposób – DOBRO, to JA, natomiast ZŁO to CAŁA RESZTA.
Wystarczy wsłuchać się w ,,głos tłumu”, by usłyszeć: On/ona to musi mieć nieczyste sumienie, bo…,    On to zrobił, bo miał nieczyste sumienie. Gryzło go sumienie i nie mógł z tym dłużej żyć. Jakoś rzadko, da się słyszeć, by ktoś przyznał się do własnego błędu, grzechu i publicznie wyraził skruchę. Czyżby przepływ energii przebiegał tylko w jedną stronę, na zasadzie półprzewodnika?

Może wydać się trochę dziwne, że piszę o sumieniu, w blogu, poświęconym ezoteryce, Co ma piernik do wiatraka? Otóż ma. Tarotowy Wędrowiec [Głupiec] niesie swój tobołek, do którego dokłada coś nowego, aż staje się on na tyle ciężki, że musi przejrzeć jego zawartość. Nie pamiętamy wszystko, o czym chcemy zapomnieć, puścić w niepamięć - wypieramy do podświadomości, która jest traktowana jak lamus. Warto przynajmniej raz na jakiś czas, zajrzeć do tego lamusa i zrobić w nim trochę porządków.

W moim lamusie [podświadomości] miałem zarzucone, gdzieś głęboko, pewne wydarzenie, które odbiło piętno na moim życiu. Być może, nie powinienem o tym pisać, ale traktuję to, jako pewnego rodzaju przestrogę dla innych. Najogólniej sprawa dotyczy moich szkolnych lat, kiedy ,,przydarzyło mi się”, że nie rozliczyłem się finansowo z pewnym człowiekiem. Chodni o to, że zobowiązałem się wysłać, pewną sumę pieniędzy [na dzień dzisiejszy, około 20-30 złotych], którą byłem winny za dokonaną mi przysługę. Początkowo odwlekałem w czasie, by później o tym całkowicie zapomnieć. Po wielu latach w swoim ,,lamusie” znalazłem to, co miałem znaleźć. Chciałem fizycznie naprawić swój błąd, ale niestety okazało się to niemożliwe. Z tej ,,gorzkiej lekcji życia” wyciągnąłem wnioski, które pamiętam i stosuję je do dnia dzisiejszego. W miarę możliwości, w różnej formie, pomagam potrzebującym. Unikam jak ognia, nawet najmniejszych długów, a jeśli już, to oddaję, w tym samym dniu, co wzbudza u wierzycieli wielkie zdziwienie.

Być może jest to rachunek sumienia, chociaż moją intencją jest, jak wcześniej wspomniałem – ostrzeżenie innych. Błądzenie jest rzeczą normalną, ale według mnie, wypieranie się swoich błędów - jest moralnie wątpliwe.

Żeby się odnaleźć,
Najpierw trzeba się zagubić.

Niestety, często się zdarza, że ludzie idą do kościoła, po to, żeby rzucić na tacę monetę lub banknot, będąc przekonanym, że oczyszczają swoje wnętrze, a tak naprawdę to zagłuszają swoje sumienie, i nic poza tym.  

â

Kładąc się spać, analizuję wydarzenia z całego dnia. Zastanawiam się, czy mogłem coś zrobić lepiej, czy czegoś nie przegapiłem, czy nie naraziłem siebie lub kogoś innego na szwank. Jest to, w pewnym sensie  – mój codzienny rachunek sumienia.

W tej chwili przypomniałem sobie pewien epizod, sprzed trzech dni, kiedy to w komentarzu do Anny, napisałem: Odkładam swojego [chodziło o posta] do szuflady, niech nabiera mocy. Na co Anna, między innymi, napisała: uważam, że nie powinieneś niczego do szuflady odkładać, szuflady są zdradliwe. 

Powyższy akapit koresponduje z treścią  artykułu. No właśnie: szuflady są zdradliwe.

Jak tu nie słuchać młodszych od siebie?      Czasami … warto.  

Ez[o]