środa, 3 października 2012

Piątek w Rudawach Janowickich


Kilka razy w roku jeżdżę w Rudawy Janowickie. Góry te „żywcem” przypominają Bieszczady, które jako młody chłopak przeszedłem wzdłuż i wszerz. Jest między nimi zasadnicza różnica – Bieszczady są „zadeptywane” przez turystów, natomiast Rudawy (mniej modne) pozostają w cieniu innych, bardziej znanych miejsc w Karkonoszach, chociażby Śnieżki. Dobrze, że pozostał mały fragment gór, stanowiący enklawę spokoju, niezmąconej ciszy. Podczas ostatniej piątkowej wędrówki po Rudakach Janowickich na trasie z Czarnowa na Skalnik na szlaku z kolegą Stanisławem nie spotkaliśmy ani jednego turysty. Łatwo sobie wyobrazić, co w tym samym czasie działo się na drodze do Samotni, czy do schroniska „Strzecha Akademicka”. 

Nasz piątkowy „wypad” składał się z dwóch części: wędrówki na Skalnik i spotkania ze znajomymi (bhaktami) w świątyni w Czarnowie. 

Wybraliśmy łatwiejszą drogę, która na początku jest dość stroma (800 metrów), później prowadzi cały czas łagodnie – „po wzniosie” i ostatnie półtora kilometra przed szczytem jest trochę trudniejsze do podejścia. Schodziliśmy do Czarnowa krótszą drogą (bardziej stromą), w kierunku schroniska „Czartak”.


W drodze na Skalnik

Pożegnał nas mały kotek, który biegł za nami prawie kilometr. 



Czas na posiłek. 



Na Skalniku

Za plecami Stanisława dorodne krzewy czarnej jagody.

NA TARASIE WIDOKOWYM 

W dole widać Kowary.




Powrót do Czarnowa

W Czarnowie przywitały nas dwa kotki.



Spotkanie z bhaktami w aśramie

Wysłuchaliśmy ciekawego wykładu.  


Jak zawsze, po wykładzie nawiązała się długa dyskusja. Ja ze Stanisławem, jako osoby spoza społeczności, byliśmy traktowani na równi z bhaktami (wyznawcami Kriszny), zabieraliśmy głos w dyskusji. Tradycyjnie, na zakończenie odbyła się uczta wegetariańska. Tym razem, obok wielu potraw, podano kaszę, która smakowała wyśmienicie. 

Trochę zmęczeni, ale dotlenieni górskim powietrzem i „naładowani” pozytywną energią wróciliśmy przed godziną dziesiątą wieczorem do naszych wałbrzyskich blokowisk. Można by rzec, że „wszystko wróciło do normy”. 


Ez[o]