środa, 31 maja 2017

Trudne pytanie - trudna odpowiedź



Na wstępie kilka zdań dotyczących mojego bloga. Nietrudno zauważyć, że zaniedbałem na nim swoją aktywność. Wiem, że tak do końca, żadne tłumaczenie mnie  nie usprawiedliwia, niemniej warto odnieść się do tej kwestii. Większość moich znajomych, którzy prowadzą bloga popełnia "grzech" podobny do mojego. Zdaję sobie sprawę, że jest to dla mnie marna pociecha. Niestety, a może "stety" doba ma tylko dwadzieścia cztery godziny, których racjonalne wykorzystanie nie jest łatwe. Głównym sprawcą mojej absencji "na blogu" jest... Facebook, na którym od pewnego czasu jestem dość aktywny. Rozważam powrót do bloga, ograniczając swoje wpisy na Facebooku. Można ten dylemat zakończyć cytatem z wiersza ALEKSANDRA FREDRY: "Osiołkowi w żłoby dano/ w jeden owies, w drugi siano".


A teraz do rzeczy. 9 grudnia 2012 roku, na blogu zamieściłem artykuł zatytułowany "Wampiryzm energetyczny", a to spowodowało, że dużo osób podzieliło się ze mną wieloma, często ciekawymi komentarzami. Jak widać, temat ten jest "nośny", ciągle aktualny, ponieważ dotyczy każdego z nas, niezależnie od wieku, płci, nawet przekonań religijnych, bagażu doświadczeń, trudności, z którymi przychodzi nam zmagać się w życiu. Tak "zmagać się" (to nie przejęzyczenie), wszak życie to ciągła wędrówka, poszukiwanie nowych wartości na drodze duchowego rozwoju, przeplatanymi prozą codziennego życia, chociażby takimi, jak zdobywanie środków do życia.  

Ostatni komentarz do artykułu "Wampiryzm energetyczny" stał się przyczynkiem do tego  artykułu. Komentarz ten napisała kobieta skrywająca się, jako "Anonimowa". Mówiąc szczerze, nie jestem zwolennikiem anonimowości, ale... Pozwolę sobie na zacytowanie w całości tego komentarza, z zachowaniem oryginalnej jego pisowni. Zapewniam, że tego bym nie uczynił, gdyby nie pierwsze jego zdanie, w którym pani Anonimowa (tak będę ją dalej określał) zwraca się do szerszego ogółu czytelników o pomoc. 

A może mi ktoś powie jak się ustrzec negatywu mieszkając pod jednym dachem z kimś, kto jest wampirem energetycznym? Mój mąż jest cholernie kłótliwy, z każdej prośby, uwagi, czy innej błahostki potrafi zrobić awanturę a jego słowo musi być ostatnie. Nie wystarczy mi powiedzieć: dosyć! Cisza! Nie, on będzie ciągnął, rozwijał temat do absurdu. Po czymś takim jestem całkowicie wyssana z sił, czuję się tak jakby po mnie ciągnikiem ktoś przejechał. Wówczas dosłownie padam na łóżko i po jakimś czasie zasypiam. Taki stan trwa od 12-24 h. Nie mogę od niego odejść, mam za dużo lat.... Bardzo się staram unikać konfliktów, ale przecież są prace, które kobieta nie jest w stanie zrobić, muszę poprosić męża o pomoc, a wówczas ...... zaczyna się narzekanie (chociaż nie zawsze, przyznaje). W moim domu to ja, pomimo ze jestem spod znaku Wagi, jestem zmuszona być sterem, żeglarzem,okrętem.... Zanim nie wyszłam za tego człowieka byłam okazem zdrowia, teraz nie mam sił do życia, jestem ciągle zmęczona. Przed kilkoma laty oglądałam pewien program o ezoteryce w tv, gdzie któraś z osób posiadająca "dar jasnowidzenia" powiedziała, ze należy się strzec osób mających w dacie urodzenia trzy dwójki (napz. 1947.02.22), lub trzy trójki. Mój mąż ma trzy dwójki, jego s.p. matka również - trzy dwójki. Teraz, kiedy sobie przypominam ich relacje - oni nie rozmawiali między sobą normalnie, oni przekrzykiwali się nawzajem.... Gdybym wówczas wiedziała co mnie czeka, uciekłabym gdzie pieprz rośnie ...

Można jednoznacznie stwierdzić, że Anonimowa porusza dość typowy problem kobiet żyjących w tzw. toksycznych związkach. Nietrudno wyobrazić sobie głos Pań Feministek i innych kobiecych organizacji, które byłyby chętne pomóc pani Anonimowej. Bardzo dobrze, każda pomoc jest mile widziana. Obawiam się, że w tym konkretnym wypadku pomoc może okazać się niezwykle trudna. W komentarzu jest wiele sprzeczności. Używając terminologii motoryzacyjnej, można je porównać do jazdy samochodem, w którym kierowca wciska pedał gazu i jednocześnie używa hamulca.

Pierwsza część mojej wypowiedzi będzie dotyczyła sensu stricte treści, a także wątpliwości, jakie pojawiają się w tym komentarzu, by później - w drugiej części, podzielić się szerszymi, bardziej ogólnymi refleksjami, które nie dotyczą li tylko Pani Anonimowej, co sobie z góry zastrzegam. 

Można wywnioskować, że Anonimowa żyje w ciągłych nerwach, w stresie spowodowanymi złą rodzinną atmosferą. Podkreśla, że głównym winowajcą jest Jej mąż, który wszczyna awantury. Autorka komentarza wraca do swojej przeszłości, pisząc: Zanim nie wyszłam za tego człowieka byłam okazem zdrowia, teraz nie mam sił do życia, jestem ciągle zmęczona. Tu ciśnie się na usta pozornie prosta, ale zarazem trudna do zrealizowania z wielu względów rada. Po prostu odejść, zakończyć ten trudny związek. Anonimowa pisze: Nie mogę od niego odejść, mam za dużo lat.... Zadaję retoryczne pytania: Czy wiek jest przeszkodą w podjęciu decyzji o odejściu? Czy warto marnować swoje zdrowie i życie? Nie! Nie należy zapominać, że każdy dzień, każda godzina życia jest boskim darem, którego nie należy marnotrawić. Niestety większość ludzi odczuwa deficyt czasu, który wynika z pogoni za awansem zawodowym, za pieniądzem. 

Sytuację, którą w komentarzu opisuje Anonimowa, można zobrazować przy pomocy trzech Wielkich Arkanów Tarota: Wisielca (Powieszonego), Diabła i Wieży. Celowo wybrałem karty z talii Pictoral Key Tarot, ponieważ są one niezwykle sugestywne - "przemawiają obrazem". Być może pani Anonimowa, po ich obejrzeniu, bliższym poznaniu, zobaczy w kartach sytuację, w jakiej się znajduje, wyciągnie wnioski, a w rezultacie sama podejmie decyzję jak rozwiązać problem. Używam w tym wypadku wyjątkowego uproszczenia, które przez ezoteryka może być nieprzychylnie przyjęte. 


Pierwsza karta - Wisielec, wskazuje sytuację, w jakiej się Anonimowa znajduje.
Zanim nie wyszłam za tego człowieka byłam okazem zdrowia, teraz nie mam sił do życia, jestem ciągle zmęczona.
Świat z perspektywy osoby powieszonej za nogi wygląda inaczej, nienaturalnie Jest to pozycja niekomfortowa, którą należy zmienić  - stanąć ponownie na nogi

Druga Karta - Diabeł, to obraz obecnej sytuacji.
Mój mąż jest cholernie kłótliwy, z każdej prośby, uwagi, czy innej błahostki potrafi zrobić awanturę a jego słowo musi być ostatnie. Nie wystarczy mi powiedzieć: dosyć! Cisza! Nie, on będzie ciągnął, rozwijał temat do absurdu.
Niekończące się kłótnie, awantury, życie w ciągłym stresie, to typowe cechy przypisane diabłowi.

Trzecia karta - Wieża, też pokazuje obecną sytuację, ale jednocześnie ostrzega, co może nastąpić, kiedy człowiek pozostaje bierny, nie podejmie działań jak to czyni Anonimowa, która pisze:
Nie mogę od niego odejść, mam za dużo lat....

Trzecia karta jest odpowiedzią i jednocześnie ostrzeżeniem. Trwanie w rozsypującej się wieży musi zakończyć się tragicznie. Im wcześniej opuścimy rozsypującą się wieżę (toksyczny związek), tym lepiej dla nas - mniej "gruzu" spadnie na naszą głowę. 
 
Tyle mam do powiedzenia i przedstawienia (w kartach Tarota) pani Anonimowej. Oczywiście jest to tylko i wyłącznie moje zdanie - odpowiedź na komentarz, który zamieściła na blogu. Muszę wyraźnie, dobitnie podkreślić, że każdy sam podejmuje suwerenną decyzję



Teraz kilka zdań ogólnej natury, jakie przychodzą mi na myśl po przeczytaniu komentarza Anonimowej, które nie odnoszą się bezpośrednio do Niej, chociaż są związane z wampiryzmem energetycznym. 

Po pierwsze. Wiele osób tkwi w toksycznych związkach, odgrywając rolę "cierpiętnika". Taka rola często im odpowiada. W momencie, kiedy nadarza się sprzyjająca okazja zmienić stan rzeczy, rezygnują, wycofują się. "Dzieląc się" swoimi problemami, bolączkami z innymi ludźmi, oczyszczają swój organizm, ale jednocześnie obciążają napotkane osoby negatywnymi wibracjami. W tym miejscu staje się zasadne pytanie: Czy ci ludzie nie są wampirami energetycznymi? Nie mam najmniejszych wątpliwości - są nimi. Często nie zdają sobie z tego sprawy. Gotowi są przysiąc, że robią to w dobrej wierze. Co ciekawe, kiedy problem znika, nieświadomy swojego wampiryzmu człowiek zaczyna chorować, poszukuje nowych bodźców - problemów. Można te zjawisko porównać do zachowań hipochondryka, który nie może żyć bez sztucznie wywołanej choroby. 

Po drugie. Nie zapominajmy o tzw. związkach karmicznych. Dopóki do końca karma nie zostanie przepracowana, dopóty taki związek będzie trwał. Może zdarzyć się, że obecny (toksyczny) związek, jest niczym innym, jak kontynuacją związku z poprzedniego wcielenia. Oczywiście nie należy usprawiedliwiać zwykłego lenistwa, czy strachu, jaki może towarzyszyć przy rozstaniu, długami karmicznymi, czy obawą w rodzaju: "Co powiedzą ludzie, kiedy się rozstaniemy?" Śmieszne, wręcz małostkowe! Pan FLAVIO ANUSZ napisał: "Małżeństwo to nie składka emerytalna." Trudno z tym twierdzeniem się nie zgodzić. Warto wziąć je sobie głęboko do serca.

Zamykam ten wpis, zamieszczając kartę o cudownych wibracjach - Dwudziesty Pierwszy Wielki Arkan Tarota - ŚWIAT


Ez[o]