niedziela, 9 grudnia 2012

Wampiryzm energetyczny



Przed siedemnastu laty, kiedy zaczynałem interesować się ezoteryką (wówczas tylko Tarotem), szukałem nauczyciela duchowego, kogoś, kto wskaże mi kierunek - drogę, którą powinienem pójść. Los zrządził, że trafiłem do sklepu z akcesoriami, przedmiotami ezoterycznymi, który prowadziła pani Grażynka. Podczas naszej rozmowy, w sklepie zjawił się mężczyzna, który (jak się później okazało) uchodził za znawcę Tarota. Zaproponował mi spotkanie w swoim mieszkaniu. Umówiliśmy się na sobotę, przed południem. Wizyta trwała około trzech godzin. Wróciłem do domu niezwykle zmęczony, wyczerpany. Tłumaczyłem swój zły stan natłokiem informacji o Tarocie, jakimi podzielił się ze mną ów człowiek, a po części nadmiernych emocji z tym związanych. Po raz drugi spotkałem się z nim (zbieg okoliczności) na przystanku autobusowym. Podał mi rękę, poklepał po ramieniu, rozmawialiśmy przez kilkanaście minut. Powiedział, że jestem dla niego "źródłem dobrych energii". Zapraszał mnie do siebie, a właściwie nalegał na powtórne spotkanie. Tym razem było już znacznie gorzej. W autobusie, kiedy wracałem do domu, poczułem się fatalnie - byłem strasznie osłabiony, bliski zapaści. Dopiero po kilku godzinach poczułem sie lepiej. Zrozumiałem, że przyczyną moich dolegliwości było spotkanie z owym "tarocistą". Kilka miesięcy później od pewnej osoby dowiedziałem się wiele złego o tym człowieku. Pani Grażynka była niemile zaskoczona, kiedy podzieliłem się z nią informacjami o "tarociście", który przestał odwiedzać jej sklep, a ja nie spotkałem go do dzisiejszego dnia. 


Wampir kojarzy się nam z istotą, która żywi się ludzką krwią, a co za tym idzie - ma wydłużone kły, co sprawia, że wzbudza odrazę i strach. Tak naprawdę trudno byłoby znaleźć osobę, która doświadczyła na sobie ataku wampira, który pozbawił swoją ofiarę nawet jednej kropli krwi. Natomiast zupełnie realne i dosyć częste są ataki energetyczne, określane wampiryzmem energetycznym, a osoby je stosujące - wampirami energetycznymi. 

Artykuł ten w całości zawiera moje spostrzeżenia, własne przeżycia, których było mi dane doświadczyć na "własnej skórze", dlatego pozwolę sobie na ich przytoczenie, czego dokonałem już na samym wstępie. Przygotowując się do pisania tego posta postanowiłem zajrzeć do Internetu, by poczytać, co mają inni do powiedzenia na ten temat. Jest to lektura niezwykle obfita, bardzo różnorodna, momentami wręcz groteskowa, ale w większości ciekawa i pouczająca. 

Nie ma życia bez energii, a ta przejawia się na różne sposoby, na różnych poziomach (ciałach subtelnych), w różnych miejscach, o czym (szerzej) pisałem w poprzednim poscie. Skupię się zatem na człowieku, którego organizm jest "bombardowany" energiami z różnych stron - płynących z Kosmosu, z różnych przedmiotów, a skończywszy na energiach, których źródłem jest drugi człowiek, bądź cała grupa ludzi. Zrównoważona energia w naszym ciele oznacza, że jesteśmy zdrowi. Każde, nawet najmniejsze jej zachwianie, powoduje zakłócenia w organizmie, czyli stany chorobowe. Można byłoby rozprawiać godzinami o zablokowanych czakrach, meridianach, pranie (w teozofii i hinduizmie) energii życiowej, ale to jest osobny, niezwykle obszerny temat.  Jeśli ktoś chorując próbuje zrzucić całą winę za cierpienia i ból, na innych ludzi - niech to robi, ale niech nie zapomina (w myśl powiedzenia), że każdy jest kowalem swego losu. Niemniej, wampiryzm energetyczny jest dość częstą przyczyną stanów chorobowych. Jeśli bez żadnego racjonalnego powodu dopada nas zmęczenie, ból głowy, stany depresyjne, apatia, kiedy męczą nas koszmary nocne - budzimy się w środku nocy spoceni i wyczerpani, wówczas powinniśmy zastanowić się, co jest tego przyczyną, nie wykluczając możliwości, że ktoś zrobił "niemiły prezent" - odbierając nam energię. Dochodzę do wniosku, że laicy - osoby niewtajemniczone, po wspomnianej, "internetowej lekturze" o wampiryzmie, mogą popaść w panikę, dopatrując się we wszystkim działań sił nieczystych. Upadek na ulicy i złamanie nogi, niestrawność żołądka, kaszel, otyłość i dziesiątki innych dolegliwości, może ktoś przypisać wampirowi energetycznemu - tak najprościej, najłatwiej. Jak zawsze, we wszystkim, należy zachować tzw. zdrowy rozsądek, którego nigdy nie za wiele. 

Zasadne staje się pytanie: "Kto może być wampirem energetycznym, a kto jego ofiarą?" Odpowiedź banalnie prosta. Każdy człowiek może być ofiarą i odwrotnie - każdy może okazać się wampirem energetycznym. Wampirem energetycznym może okazać się własna, kochająca żona, czy mąż, teściowa, brat, sąsiadka, przełożony z pracy, duchowny, kolega, a nawet matka, czy ojciec. W rodzinach, gdzie dobrego słowa nie uświadczy, gdzie domownicy nie szanują się wzajemnie, gdzie tolerancja i zrozumienie nic nie znaczą, tam tworzą się złe energie - wampiryzm energetyczny. Znam to z autopsji. Mnie i brata próbowała "zainfekować" trzecia osoba. W dyskretny sposób, ale stanowczy odpierałem "rodzinne ataki", ale nie obyło się bez ran, po których blizny pozostaną prawdopodobnie do końca życia.

Często ludzie nie zdają sobie sprawy z faktu, że są wampirami energetycznymi. W rodzinach nie tylko patologicznych, o których przed chwilą była mowa, ale także uważanych za wzorowe, przykładne, odbieranie energii innym osobom uważa się za... normę. Robił to dziadek, robił ojciec, to dlaczego syn czy córka mieliby łamać "standardy rodzinne"? Oczywiście zdarzają się i tacy, którzy uprawiają wampiryzm z premedytacją, chociażby wspomniany na wstępie "tarocista". 

Każdy z nas może stać się ofiarą ataku energetycznego.  Jest pewna grupa osób, które w szczególny sposób są na nie narażone. Do nich możemy śmiało zaliczyć ludzi, którzy w życiu "kierują się sercem" - głównie spod "wodnych" znaków Zodiaku, tzn. Raki, Ryby, rzadziej Skorpiony; a także karmiczne Dwójki, Dziewiątki, częściowo Szóstki. Powyższe stwierdzenia, to efekt wieloletnich moich obserwacji i kontaktów z ludźmi, których wielu spotkałem na swojej życiowej drodze. Posłużę się przykładem karmicznej Dwójki, która brała na swój grzbiet kłopoty, problemy innych ludzi. Na szczęście "wyleczyła się' i zaczęła funkcjonować w miarę normalnie. 

Pewna sympatyczna Dwójka (M.) pracowała w sklepie. Przychodziły do niej różne osoby, nie tylko w celu zrobienia zakupu, ale po to by.... zrzucić z siebie swój kłopot - problem, zainfekować nim swoją ofiarę - sprzedawczynię, która niczym gąbka chłonęła śmieci energetyczne. Do rzadkości należały dni, kiedy mogła normalnie pracować, dni bez Cyganów, kloszardów i innych "użalających się" ludzi. Sytuacja z każdym dniem stawała się coraz trudniejsza. Pamiętam epizod, kiedy w sklepie pojawiła się starsza kobieta, która miała poważne problemy mieszkaniowe. Użalała się nad swoim losem. (M.) próbowała mnie zaangażować w załatwianie sprawy, ale ja zdecydowanie odciąłem się, ponieważ "wyczułem" prawdziwe intencje starczej pani. Za każdym razem (M.) kobietę częstowała herbatą i ciastkami. Podczas jednej z "wizyt" kobieta wyjęła z reklamówki... zdechłego szczura, którego niosła do włodarzy miasta, jako dowód rzeczowy, że mieszka z gryzoniami. Starsza pani wypiła herbatkę, zjadła ciastko i poszła, a nasza sprzedawczyni - Dwójka nie mogła spać przez trzy noce.     


Osobną kwestię stanowią wampiry energetyczne, które przyczaiły się w TV a także w Internecie.  W znacznej ilość programów telewizyjnych typu talk-show tak chętnie oglądanych, głównie przez panie, występują osoby, które swoje, często bardzo osobiste problemy (wręcz intymne) roztrząsają w świetle kamer i mikrofonów. Komu i czemu ma służyć tego rodzaju ekshibicjonizm? Dla znacznej części telewidzów jest to rodzaj rozrywki - dla zabicia czasu, dla innych programy te są wejściówkami do (publicznej) pralni, gdzie ludzie piorą własne brudy na oczach milionów ludzi. Jeśli ktoś uczestniczy w takim "spektaklu"- jego sprawa, ale powinien mieć świadomość, że istnieje duże ryzyko wzięcia na własne barki problemów innych ludzi, z których część to nie kto inny, jak wampiry energetyczne. Z kim przestajesz, takim się stajesz - powiedzenie to pasuje do programów telewizyjnych typu talk-show. Ponadto pseudo-wzorce z tych programów często są przenoszone na grunt życia rodzinnego. Może się ktoś ze mną nie zgadzać - jego sprawa, ale znam wiele przykładów, które potwierdzają moją tezę. 

Drugim, o większej przepustowości kanałem, który jest wykorzystywany przez wampiry energetyczne stał się Internet, którego zasięg i ilość osób, które z niego korzystają jest prawie nieograniczona. W różnego rodzaju forach dyskusyjnych, blogach, oprócz osób szukających kontaktu z innymi ludźmi o podobnych zainteresowaniach, trafiają się tacy, którzy (często nieświadomie) swoją obecnością "zaśmiecają" życie pozostałych uczestników. Nauczmy się oddzielać ziarno od plew, a tych drugich w Internecie jest niemało. Najbardziej zagrożone atakami wampiryzmu energetycznego są fora i blogi, w których dominuje ezoteryka - nauki tajemne. Między innymi, dlatego swoją obecność w Internecie ograniczam, "wchodząc" tylko na sprawdzone, interesujące mnie, głównie ezoteryczne blogi. Jestem zaszczycony tym, że mogę czytać artykuły, które wnoszą nowe wartości w moje życie, poszerzają wiedzę, której nigdy nie za wiele. Ponadto oglądam ręcznie wykonane "cudeńka", które nie tylko cieszą oko, ale poprawiają nasze wibracje. By nie było tak różowo, "cukierkowo", dorzucę do tej przysłowiowej beczki miodu trochę dziegciu. W blogach, które (w miarę regularnie) odwiedzam a także w moim, chociaż bardzo rzadko, ale jednak zdarzają się komentarze, których autorami są ludzie, których energie - mówiąc najdelikatniej - nie należą do najlepszych. Nie wnikam w szczegóły, czy autorzy negatywnych komentarzy, piszą je z premedytacją, by wywołać złe energie, czy piszą je w dobrej wierze. Niezależnie od intencji, jednych i drugich możemy najdelikatniej określić, jako "rozsiewaczy" negatywnych energii. Kim są ci ludzie? Mogą to być świadome wampiry energetyczne, bądź zwykli malkontenci, pesymiści "od urodzenia", czy też ludzi, którzy uważają siebie za pechowców, czy wręcz męczenników, których "wydumany ból" jest sposobem na życie, którym dzielą się z innymi ludźmi (czytaj - czerpią od nich energię!). Trzeba być roztropnym, ostrożnym, by nie wylać - przysłowiowego dziecka - z kąpielą. Uważam, że tonącemu należy podać rękę, ale jednocześnie pamiętać, by nie stać się jego ofiarą - nie pójść z tonącym na dno. Przykładem, który oddaje to, o czym mowa, są komentarze do posta zatytułowanego "Czy wato mieć marzenia?" zamieszczonego na blogu Thelemy - Tarot Moja Droga. Oto link do posta:  http://tarotmojadroga.blogspot.com/2012/10/czy-warto-miec-marzenia.html

Powiadają, że nie taki diabeł straszny, jak go malują, to prawda. Ale, żeby tak było, należy unikać wampiryzmu energetycznego, który jest trudno zauważalny, działa podstępnie niczym nowotwór. Profilaktycznie unikam miejsc, gdzie spotykają się ludzie rozprawiający o swoich chorobach, kłopotach; nie daję się wciągać w dyskusje na forach intenetowych z osobami nastawionymi negatywnie do życia; nauczyłem się mówić - NIE, co pozornie jest łatwe; noszę na palcu Pierścień Atlantów. A przede wszystkim, zaufałem własnej intuicji, która mnie bardzo rzadko zawodzi. Jeśli dojdzie do ataku energetycznego wówczas nie wypada nic innego jak oczyścić organizm. Jest na to szereg sposobów, w tym rytuałów, o których można dowiedzieć się z fachowej literatury. 

Polecam poniższe dwa linki, jako cenne uzupełnienie do tego posta:

http://www.youtube.com/v/prQu1BkwrYM&fs=1&source=uds&autoplay=1
http://www.youtube.com/v/5jMu4QhLjUo&fs=1&source=uds&autoplay=1


Nie sposób pominąć milczeniem, pewne, niepokojące zjawisko. Do niedawna w Internecie była, w pewnym sensie "moda" na tworzenie blogów, głównie przez młode osoby, które określają siebie wiedźmami, wróżkami, czy też czarownicami. Nie wątpię, że część z nich (w mniejszości) używa świadomie tych określeń, zdając sobie sprawę, co one oznaczają, rozumiejąc powagę sytuacji. Niestety, ale większość robi to dla zabawy. Praca z energiami to zajęcie niezwykle odpowiedzialne, niebezpieczne nawet dla wtajemniczonych, a nie mówiąc o laikach. Ten problem dotyczy także Tarota, który jest traktowany w podobny sposób. Wiem, że dla większości młodych twórców tych blogów przygoda z ezoteryką kończy się frustracją, zawodem i zniechęceniem, a całą winę zrzucają na innych, dokładając swoje "pięć groszy" do... powstawania negatywnych energii.  





Jako dodatek do posta załączam krótką relację z wczorajszego spotkania z wampirzycą energetyczną.   

Podczas porannego spaceru z Heliosem, zauważyłem w pewnej odległości starszą kobietę, która głośno rozmawiała przez telefon. Gestykulowała bardzo energicznie, wymachując telefonem, a w drugiej ręce trzymała smycz, na której biegał i poszczekiwał jej pies. Na chwilę zniknęła z pola widzenia, ale po chwili wynurzyła się zza krzaków. Jak pretekst do rozmowy ze mną posłużył jej pusty pojemnik na psie odchody:


- Niech pan zobaczy, komu przeszkadzają te torebki. W tym kraju nic się nie uchowa.  Ławki pomazane, połamane. Co pan o tym myśli?

- Proszę pani, wszystko powiedziała pani - za siebie i za mnie. - odparłem krótko.

- Muszę panu powiedzieć, że jestem zdenerwowana, rozżalona, bo nie przyznali mi nagrody w konkursie na najładniejszą działkę. Cały rok harowałam, starałam się, a oni, ci z zarządu, poprzyznawali nagrody sobie i znajomkom, a mnie dali kilka sadzonek, które nie nadają się do niczego.


Ja milczałem, a  wampirzyca nie dawała za wygraną. Ponowiła swój monolog:

- Chyba będę musiała iść na skargę do prezydenta. Może on coś poradzi. Myślałam, że znajdę zrozumienie u pana, ale niestety...


Przerwałem jej utyskiwanie. Zapytałem:


- Czy pani pracuje na działce dla zarządu, a może dla prezydenta?

- Nie dla nich, jeszcze by tego brakowało. To jest moja działka!


Odchodząc powiedziałem:

- Życzę, żeby pani działka była najpiękniejsza, a pani... dużo zdrowia.


Jak najprędzej oddaliłem się od wampirzycy. Dosłownie za chwilę widziałem jak dopadła "ofiarę" - zatrzymała kobietę, która spacerowała ze swoim pieskiem.  Wydaje mi sie, że trafiła na podatny grunt, ponieważ przez dłuższą chwilę mówiła, mówiła....

Następnym razem, kiedy zobaczę tą "wampirzycę", po prostu... Szybko się oddalę. Jest to jedyne i najrozsądniejsze wyjście z sytuacji. 



Poniżej link do"Stanowcze - NIE", który stanowi uzupełnienie tego posta:

http://umiarkowany-eremita.blogspot.com/2013/05/stanowcze-nie.html


ez[o]