Przed siedemnastu laty, kiedy zaczynałem interesować się
ezoteryką (wówczas tylko Tarotem), szukałem nauczyciela duchowego,
kogoś, kto wskaże mi kierunek - drogę, którą powinienem pójść. Los zrządził, że
trafiłem do sklepu z akcesoriami, przedmiotami ezoterycznymi, który prowadziła
pani Grażynka. Podczas naszej rozmowy, w sklepie zjawił się mężczyzna, który
(jak się później okazało) uchodził za znawcę Tarota. Zaproponował mi spotkanie
w swoim mieszkaniu. Umówiliśmy się na sobotę, przed południem. Wizyta trwała
około trzech godzin. Wróciłem do domu niezwykle zmęczony, wyczerpany.
Tłumaczyłem swój zły stan natłokiem informacji o Tarocie, jakimi podzielił się
ze mną ów człowiek, a po części nadmiernych emocji z tym związanych. Po raz
drugi spotkałem się z nim (zbieg okoliczności) na przystanku autobusowym. Podał
mi rękę, poklepał po ramieniu, rozmawialiśmy przez kilkanaście minut.
Powiedział, że jestem dla niego "źródłem dobrych energii". Zapraszał
mnie do siebie, a właściwie nalegał na powtórne spotkanie. Tym razem było już
znacznie gorzej. W autobusie, kiedy wracałem do domu, poczułem się fatalnie -
byłem strasznie osłabiony, bliski zapaści. Dopiero po kilku godzinach poczułem
sie lepiej. Zrozumiałem, że przyczyną moich dolegliwości było spotkanie z owym
"tarocistą". Kilka miesięcy później od pewnej osoby dowiedziałem się
wiele złego o tym człowieku. Pani Grażynka była niemile zaskoczona, kiedy
podzieliłem się z nią informacjami o "tarociście", który przestał odwiedzać jej sklep, a ja
nie spotkałem go do dzisiejszego dnia.
Wampir
kojarzy się nam z istotą, która żywi się ludzką krwią, a co za tym idzie - ma
wydłużone kły, co sprawia, że wzbudza odrazę i strach. Tak naprawdę trudno
byłoby znaleźć osobę, która doświadczyła na sobie ataku wampira, który pozbawił
swoją ofiarę nawet jednej kropli krwi. Natomiast zupełnie realne i dosyć częste
są ataki energetyczne, określane wampiryzmem energetycznym, a osoby je stosujące
- wampirami energetycznymi.
Artykuł ten w całości zawiera
moje spostrzeżenia, własne przeżycia, których było mi dane doświadczyć na
"własnej skórze", dlatego pozwolę sobie na ich przytoczenie, czego dokonałem już na samym wstępie. Przygotowując się do pisania
tego posta postanowiłem zajrzeć do Internetu, by poczytać, co mają inni do
powiedzenia na ten temat. Jest to lektura niezwykle obfita, bardzo różnorodna, momentami
wręcz groteskowa, ale w większości ciekawa i pouczająca.
Nie ma życia bez energii, a ta przejawia
się na różne sposoby, na różnych poziomach (ciałach subtelnych), w różnych
miejscach, o czym (szerzej) pisałem w poprzednim poscie. Skupię się zatem na człowieku,
którego organizm jest "bombardowany" energiami z różnych stron - płynących
z Kosmosu, z różnych przedmiotów, a skończywszy na energiach, których
źródłem jest drugi człowiek, bądź cała grupa ludzi. Zrównoważona energia w
naszym ciele oznacza, że jesteśmy zdrowi. Każde, nawet najmniejsze jej
zachwianie, powoduje zakłócenia w organizmie, czyli stany chorobowe. Można
byłoby rozprawiać godzinami o zablokowanych czakrach, meridianach, pranie (w
teozofii i hinduizmie) energii życiowej, ale to jest osobny, niezwykle obszerny
temat. Jeśli ktoś chorując próbuje
zrzucić całą winę za cierpienia i ból, na innych ludzi - niech to robi, ale niech
nie zapomina (w myśl powiedzenia), że każdy jest kowalem swego losu. Niemniej, wampiryzm energetyczny jest dość częstą
przyczyną stanów chorobowych. Jeśli bez żadnego racjonalnego powodu dopada nas
zmęczenie, ból głowy, stany depresyjne, apatia, kiedy męczą nas koszmary nocne
- budzimy się w środku nocy spoceni i wyczerpani, wówczas powinniśmy zastanowić
się, co jest tego przyczyną, nie wykluczając możliwości, że ktoś zrobił "niemiły
prezent" - odbierając nam energię. Dochodzę do wniosku, że laicy - osoby
niewtajemniczone, po wspomnianej, "internetowej lekturze" o
wampiryzmie, mogą popaść w panikę, dopatrując się we wszystkim działań sił
nieczystych. Upadek na ulicy i
złamanie nogi, niestrawność żołądka, kaszel, otyłość i dziesiątki innych
dolegliwości, może ktoś przypisać wampirowi energetycznemu - tak najprościej,
najłatwiej. Jak zawsze, we wszystkim, należy
zachować tzw. zdrowy rozsądek, którego nigdy nie za wiele.
Zasadne staje się pytanie: "Kto może być wampirem energetycznym, a kto
jego ofiarą?" Odpowiedź banalnie prosta. Każdy człowiek może być
ofiarą i odwrotnie - każdy może okazać się wampirem energetycznym. Wampirem
energetycznym może okazać się własna, kochająca żona, czy mąż, teściowa, brat,
sąsiadka, przełożony z pracy, duchowny, kolega, a nawet matka, czy ojciec. W
rodzinach, gdzie dobrego słowa nie uświadczy, gdzie domownicy nie szanują się
wzajemnie, gdzie tolerancja i zrozumienie nic nie znaczą, tam tworzą się złe
energie - wampiryzm energetyczny. Znam to z autopsji. Mnie i brata próbowała
"zainfekować" trzecia osoba. W dyskretny sposób, ale stanowczy
odpierałem "rodzinne ataki", ale nie obyło się bez ran, po których
blizny pozostaną prawdopodobnie do końca życia.
Często ludzie nie zdają sobie sprawy z
faktu, że są wampirami energetycznymi. W rodzinach nie tylko patologicznych, o
których przed chwilą była mowa, ale także uważanych za wzorowe, przykładne, odbieranie
energii innym osobom uważa się za... normę. Robił to dziadek, robił ojciec, to
dlaczego syn czy córka mieliby łamać "standardy rodzinne"? Oczywiście
zdarzają się i tacy, którzy uprawiają wampiryzm z premedytacją, chociażby
wspomniany na wstępie "tarocista".
Każdy z nas może stać się ofiarą ataku energetycznego. Jest pewna grupa osób, które w szczególny
sposób są na nie narażone. Do nich możemy śmiało zaliczyć ludzi, którzy w życiu
"kierują się sercem" - głównie spod "wodnych" znaków
Zodiaku, tzn. Raki, Ryby, rzadziej Skorpiony; a także karmiczne Dwójki,
Dziewiątki, częściowo Szóstki. Powyższe stwierdzenia, to efekt wieloletnich
moich obserwacji i kontaktów z ludźmi, których wielu spotkałem na swojej
życiowej drodze. Posłużę się przykładem karmicznej Dwójki, która brała na swój
grzbiet kłopoty, problemy innych ludzi. Na szczęście "wyleczyła się' i
zaczęła funkcjonować w miarę normalnie.
Pewna sympatyczna Dwójka (M.)
pracowała w sklepie. Przychodziły do niej różne osoby, nie tylko w celu
zrobienia zakupu, ale po to by.... zrzucić z siebie swój kłopot - problem,
zainfekować nim swoją ofiarę - sprzedawczynię, która niczym gąbka chłonęła
śmieci energetyczne. Do rzadkości należały dni, kiedy mogła normalnie pracować,
dni bez Cyganów, kloszardów i innych "użalających się" ludzi.
Sytuacja z każdym dniem stawała się coraz trudniejsza. Pamiętam epizod, kiedy
w sklepie pojawiła się starsza kobieta, która miała poważne problemy
mieszkaniowe. Użalała się nad swoim losem. (M.) próbowała mnie zaangażować w
załatwianie sprawy, ale ja zdecydowanie odciąłem się, ponieważ
"wyczułem" prawdziwe intencje starczej pani. Za każdym razem (M.)
kobietę częstowała herbatą i ciastkami. Podczas jednej z "wizyt"
kobieta wyjęła z reklamówki... zdechłego szczura, którego niosła do włodarzy
miasta, jako dowód rzeczowy, że mieszka z gryzoniami. Starsza pani wypiła
herbatkę, zjadła ciastko i poszła, a nasza sprzedawczyni - Dwójka nie mogła
spać przez trzy noce.
Osobną kwestię stanowią wampiry energetyczne, które przyczaiły się
w TV a także w Internecie. W
znacznej ilość programów telewizyjnych typu talk-show tak chętnie oglądanych,
głównie przez panie, występują osoby, które swoje, często bardzo osobiste
problemy (wręcz intymne) roztrząsają w świetle kamer i mikrofonów. Komu i czemu
ma służyć tego rodzaju ekshibicjonizm? Dla znacznej części telewidzów jest to
rodzaj rozrywki - dla zabicia czasu, dla innych programy te są wejściówkami do (publicznej)
pralni, gdzie ludzie piorą własne brudy na oczach milionów ludzi. Jeśli ktoś
uczestniczy w takim "spektaklu"- jego sprawa, ale powinien mieć
świadomość, że istnieje duże ryzyko wzięcia na własne barki problemów innych
ludzi, z których część to nie kto inny, jak wampiry energetyczne. Z kim
przestajesz, takim się stajesz - powiedzenie to pasuje do
programów telewizyjnych typu talk-show. Ponadto pseudo-wzorce z tych programów często
są przenoszone na grunt życia rodzinnego. Może się ktoś ze mną nie zgadzać -
jego sprawa, ale znam wiele przykładów, które potwierdzają moją tezę.
Drugim, o większej przepustowości
kanałem, który jest wykorzystywany przez wampiry energetyczne stał się
Internet, którego zasięg i ilość osób, które z niego korzystają jest prawie
nieograniczona. W różnego rodzaju forach dyskusyjnych, blogach, oprócz osób szukających
kontaktu z innymi ludźmi o podobnych zainteresowaniach, trafiają się tacy,
którzy (często nieświadomie) swoją obecnością "zaśmiecają" życie
pozostałych uczestników. Nauczmy się oddzielać ziarno od plew, a tych
drugich w Internecie jest niemało. Najbardziej zagrożone atakami wampiryzmu
energetycznego są fora i blogi, w których dominuje ezoteryka - nauki tajemne.
Między innymi, dlatego swoją obecność w Internecie ograniczam,
"wchodząc" tylko na sprawdzone, interesujące mnie, głównie
ezoteryczne blogi. Jestem zaszczycony tym, że mogę czytać artykuły, które
wnoszą nowe wartości w moje życie, poszerzają wiedzę, której nigdy nie za
wiele. Ponadto oglądam ręcznie wykonane "cudeńka", które nie tylko
cieszą oko, ale poprawiają nasze wibracje. By nie było tak różowo,
"cukierkowo", dorzucę do tej przysłowiowej beczki miodu trochę
dziegciu. W blogach, które (w miarę regularnie) odwiedzam a także w moim, chociaż
bardzo rzadko, ale jednak zdarzają się komentarze, których autorami są ludzie, których
energie - mówiąc najdelikatniej - nie należą do najlepszych. Nie wnikam w
szczegóły, czy autorzy negatywnych komentarzy, piszą je z premedytacją, by
wywołać złe energie, czy piszą je w dobrej wierze. Niezależnie od intencji,
jednych i drugich możemy najdelikatniej określić, jako "rozsiewaczy"
negatywnych energii. Kim są ci ludzie? Mogą to być świadome wampiry
energetyczne, bądź zwykli malkontenci, pesymiści "od urodzenia", czy
też ludzi, którzy uważają siebie za pechowców, czy wręcz męczenników, których
"wydumany ból" jest sposobem na życie, którym dzielą się z innymi
ludźmi (czytaj - czerpią od nich energię!). Trzeba być roztropnym, ostrożnym,
by nie wylać - przysłowiowego dziecka - z kąpielą. Uważam, że tonącemu należy podać
rękę, ale jednocześnie pamiętać, by nie stać się jego ofiarą - nie pójść z tonącym
na dno. Przykładem, który oddaje to, o czym mowa, są komentarze do posta zatytułowanego
"Czy wato mieć marzenia?" zamieszczonego
na blogu Thelemy - Tarot Moja Droga. Oto
link do posta: http://tarotmojadroga.blogspot.com/2012/10/czy-warto-miec-marzenia.html
Powiadają, że nie taki diabeł straszny, jak go malują, to prawda. Ale, żeby tak
było, należy unikać wampiryzmu energetycznego, który jest trudno zauważalny,
działa podstępnie niczym nowotwór. Profilaktycznie unikam miejsc, gdzie spotykają
się ludzie rozprawiający o swoich chorobach, kłopotach; nie daję się wciągać w
dyskusje na forach intenetowych z osobami nastawionymi negatywnie do życia;
nauczyłem się mówić - NIE, co pozornie jest łatwe; noszę na palcu Pierścień
Atlantów. A przede wszystkim, zaufałem własnej intuicji, która mnie bardzo
rzadko zawodzi. Jeśli dojdzie do ataku energetycznego wówczas nie wypada nic
innego jak oczyścić organizm. Jest na to szereg sposobów, w tym rytuałów, o
których można dowiedzieć się z fachowej literatury.
Polecam poniższe dwa linki, jako cenne uzupełnienie
do tego posta:
http://www.youtube.com/v/prQu1BkwrYM&fs=1&source=uds&autoplay=1
http://www.youtube.com/v/5jMu4QhLjUo&fs=1&source=uds&autoplay=1
Nie sposób pominąć milczeniem, pewne,
niepokojące zjawisko. Do niedawna w Internecie była, w pewnym sensie
"moda" na tworzenie blogów, głównie przez młode osoby, które określają
siebie wiedźmami, wróżkami, czy też czarownicami. Nie wątpię, że część z nich
(w mniejszości) używa świadomie tych określeń, zdając sobie sprawę, co one oznaczają,
rozumiejąc powagę sytuacji. Niestety, ale większość robi to dla zabawy. Praca
z energiami to zajęcie niezwykle odpowiedzialne, niebezpieczne nawet dla wtajemniczonych,
a nie mówiąc o laikach. Ten problem dotyczy także Tarota, który jest traktowany
w podobny sposób. Wiem, że dla większości młodych twórców tych blogów przygoda
z ezoteryką kończy się frustracją, zawodem i zniechęceniem, a całą winę
zrzucają na innych, dokładając swoje "pięć groszy" do... powstawania
negatywnych energii.
●
Jako dodatek do posta załączam krótką
relację z wczorajszego spotkania z wampirzycą energetyczną.
Podczas porannego spaceru z Heliosem,
zauważyłem w pewnej odległości starszą kobietę, która głośno rozmawiała przez
telefon. Gestykulowała bardzo energicznie, wymachując telefonem, a w drugiej
ręce trzymała smycz, na której biegał i poszczekiwał jej pies. Na chwilę
zniknęła z pola widzenia, ale po chwili wynurzyła się zza krzaków. Jak pretekst
do rozmowy ze mną posłużył jej pusty pojemnik na psie odchody:
- Niech
pan zobaczy, komu przeszkadzają te torebki. W tym kraju nic się nie
uchowa. Ławki pomazane, połamane. Co pan
o tym myśli?
- Proszę
pani, wszystko powiedziała pani - za siebie i za mnie. - odparłem krótko.
- Muszę
panu powiedzieć, że jestem zdenerwowana, rozżalona, bo nie przyznali mi nagrody
w konkursie na najładniejszą działkę. Cały rok harowałam, starałam się, a oni,
ci z zarządu, poprzyznawali nagrody sobie i znajomkom, a mnie dali kilka
sadzonek, które nie nadają się do niczego.
Ja milczałem, a wampirzyca nie dawała za wygraną. Ponowiła
swój monolog:
- Chyba
będę musiała iść na skargę do prezydenta. Może on coś poradzi. Myślałam, że
znajdę zrozumienie u pana, ale niestety...
Przerwałem jej utyskiwanie. Zapytałem:
- Czy
pani pracuje na działce dla zarządu, a może dla prezydenta?
- Nie
dla nich, jeszcze by tego brakowało. To jest moja działka!
Odchodząc powiedziałem:
- Życzę,
żeby pani działka była najpiękniejsza, a pani... dużo zdrowia.
Jak najprędzej oddaliłem się od
wampirzycy. Dosłownie za chwilę widziałem jak dopadła "ofiarę" - zatrzymała
kobietę, która spacerowała ze swoim pieskiem.
Wydaje mi sie, że trafiła na podatny grunt, ponieważ przez dłuższą
chwilę mówiła, mówiła....
Następnym razem, kiedy zobaczę tą
"wampirzycę", po prostu... Szybko się oddalę. Jest to jedyne i
najrozsądniejsze wyjście z sytuacji.
Poniżej link do"Stanowcze - NIE", który
stanowi uzupełnienie tego posta:
http://umiarkowany-eremita.blogspot.com/2013/05/stanowcze-nie.html
ez[o]