piątek, 4 marca 2011

Sumienie, ma się... dobrze.


Przyznał się do zabójstwa sprzed 21 lat
Autor: em|en, pszl; Źródło: PAP
28.02.2011
Podczas tygodnia ofiar przestępstw do prokuratury w Słubicach (lubuskie) przyszedł mężczyzna, który przyznał się do popełnienia w 1990 r. zabójstwa. W piątek 56-latek usłyszał zarzut – dziś został aresztowany przez sąd.
56-letni bezdomny przyszedł do słubickiej prokuratury w piątek i wyjawił skrywany przez lata sekret, bo – jak powiedział – dręczyło go sumienie – poinformował prasowy Prokuratury Okręgowej w Gorzowie Wlkp. Dariusz Domarecki. 
â

W znacznym stopniu, ta informacja stała się inspiracją do napisania tego artykułu. Wiem, że to, co piszę jest kontrowersyjne, wzbudza różne, niekiedy trudne do przewidzenia reakcje ze strony czytelnika. Kiedy piszemy ,,gładko”, nawet trochę ,,cukierkowo”, możemy być chwaleni, możemy liczyć na poparcie. Osobiście nie jestem zwolennikiem tego rodzaju tekstów, ponieważ, już z samego założenia są, przeważnie nieszczere.
Zamieszczony przeze mnie artykuł, tratuje o szeroko rozumianym, sumieniu, które, szczególnie, w naszej europejskiej kulturze, jest mocno zakorzenione. Katolicyzm w tej kwestii ma wiele do powiedzenia, ponieważ dotyka dobra i zła. Księża w swoich kazaniach do wiernych, mówią bardzo często o sumieniu. I słusznie! Uważam, że świadomość pojęć dobra i zła, są fundamentem, na którym możemy zbudować coś dobrego, pożytecznego. Moim zdaniem, dobro i zło powinny być rozpatrywane razem, jako elementy biegunowości, która jest jedną z siedmiu zasad rządzących Wszechświatem. Tyle teoria, a jak wygląda to w praktyce, w codziennym życiu?

Biegunowość, jako zjawisko pojmowania Świata, jest odbierana przez większość ludzi, trochę dziwnie, a nierzadko, wzbudza uśmieszek na ich twarzach. Nie jestem idealistą, ale trudno mi zrozumieć, że większość ludzi rozgranicza te dwie sprawy w wygodny dla siebie sposób – DOBRO, to JA, natomiast ZŁO to CAŁA RESZTA.
Wystarczy wsłuchać się w ,,głos tłumu”, by usłyszeć: On/ona to musi mieć nieczyste sumienie, bo…,    On to zrobił, bo miał nieczyste sumienie. Gryzło go sumienie i nie mógł z tym dłużej żyć. Jakoś rzadko, da się słyszeć, by ktoś przyznał się do własnego błędu, grzechu i publicznie wyraził skruchę. Czyżby przepływ energii przebiegał tylko w jedną stronę, na zasadzie półprzewodnika?

Może wydać się trochę dziwne, że piszę o sumieniu, w blogu, poświęconym ezoteryce, Co ma piernik do wiatraka? Otóż ma. Tarotowy Wędrowiec [Głupiec] niesie swój tobołek, do którego dokłada coś nowego, aż staje się on na tyle ciężki, że musi przejrzeć jego zawartość. Nie pamiętamy wszystko, o czym chcemy zapomnieć, puścić w niepamięć - wypieramy do podświadomości, która jest traktowana jak lamus. Warto przynajmniej raz na jakiś czas, zajrzeć do tego lamusa i zrobić w nim trochę porządków.

W moim lamusie [podświadomości] miałem zarzucone, gdzieś głęboko, pewne wydarzenie, które odbiło piętno na moim życiu. Być może, nie powinienem o tym pisać, ale traktuję to, jako pewnego rodzaju przestrogę dla innych. Najogólniej sprawa dotyczy moich szkolnych lat, kiedy ,,przydarzyło mi się”, że nie rozliczyłem się finansowo z pewnym człowiekiem. Chodni o to, że zobowiązałem się wysłać, pewną sumę pieniędzy [na dzień dzisiejszy, około 20-30 złotych], którą byłem winny za dokonaną mi przysługę. Początkowo odwlekałem w czasie, by później o tym całkowicie zapomnieć. Po wielu latach w swoim ,,lamusie” znalazłem to, co miałem znaleźć. Chciałem fizycznie naprawić swój błąd, ale niestety okazało się to niemożliwe. Z tej ,,gorzkiej lekcji życia” wyciągnąłem wnioski, które pamiętam i stosuję je do dnia dzisiejszego. W miarę możliwości, w różnej formie, pomagam potrzebującym. Unikam jak ognia, nawet najmniejszych długów, a jeśli już, to oddaję, w tym samym dniu, co wzbudza u wierzycieli wielkie zdziwienie.

Być może jest to rachunek sumienia, chociaż moją intencją jest, jak wcześniej wspomniałem – ostrzeżenie innych. Błądzenie jest rzeczą normalną, ale według mnie, wypieranie się swoich błędów - jest moralnie wątpliwe.

Żeby się odnaleźć,
Najpierw trzeba się zagubić.

Niestety, często się zdarza, że ludzie idą do kościoła, po to, żeby rzucić na tacę monetę lub banknot, będąc przekonanym, że oczyszczają swoje wnętrze, a tak naprawdę to zagłuszają swoje sumienie, i nic poza tym.  

â

Kładąc się spać, analizuję wydarzenia z całego dnia. Zastanawiam się, czy mogłem coś zrobić lepiej, czy czegoś nie przegapiłem, czy nie naraziłem siebie lub kogoś innego na szwank. Jest to, w pewnym sensie  – mój codzienny rachunek sumienia.

W tej chwili przypomniałem sobie pewien epizod, sprzed trzech dni, kiedy to w komentarzu do Anny, napisałem: Odkładam swojego [chodziło o posta] do szuflady, niech nabiera mocy. Na co Anna, między innymi, napisała: uważam, że nie powinieneś niczego do szuflady odkładać, szuflady są zdradliwe. 

Powyższy akapit koresponduje z treścią  artykułu. No właśnie: szuflady są zdradliwe.

Jak tu nie słuchać młodszych od siebie?      Czasami … warto.  

Ez[o]