niedziela, 24 sierpnia 2014

Dole i niedole Mnieszych Braci



"Pies jest jedynym stworzeniem na ziemi,
które kocha cię więcej, niż siebie samego"
                                                                                                          [Josh Billings]


Tym razem postanowiłem napisać o Canis lupus familiaris, czyli o psie domowym. Skąd ten temat? Złożyło się na to kilka kwestii. W moim, a w zasadzie naszym domu, od siedmiu lat zamieszkuje sympatyczny Cavalier King Charles Spaniel o imieniu Helios, numerologiczna Jedynka - podobnie jak jego opiekun, czyli ja. Helios jest darem od sympatycznej Madzi K., która uznała, że będzie jemu (Heliosowi) dobrze u dwojga emerytów. Myślę, że nie pomyliła się. Moja obecność na Facebook'u sprawiła, że niejako przez przypadek, (chociaż w ezoteryce nic nie dzieje się przypadkiem), a właściwie zbiegiem okoliczności, trafiłem na strony, gdzie miłośnicy naszych Mniejszych Braci tworzą - można by rzec - jedną wielką "psią" rodzinę. Podobne przyciąga podobne. Wśród nich znajdują się prawdziwi hodowcy, cudowni wolontariusze, którym na sercu leży dobro WSZYSTKICH bez wyjątku psów. 

Ponadto, w ostatnim czasie, tzw. środki masowego przekazu - TV i prasa, dużo czasu poświęcają maltretowanym, nieludzko traktowanym zwierzętom, głównie chodzi o psy. Jest bulwersujące to, że ten problem wraca co jakiś czas, ale tak naprawdę nie widać żadnej poprawy, która by ukróciła barbarzyństwo bezdusznych ludzi na bezbronnych zwierzętach. Przysłowiowa czara goryczy przelała się, po komentarzach na jednej z moich ulubionych, cenionych stron na Facebook'u. Przyznam się, że sam uczestniczyłem w tym słownym "spektaklu" - zabrałem głos, komentarze dotyczyły psa głęboko doświadczonego przez los. Co ciekawe, osoba, która mogłaby rościć sobie największe prawo do zabrania głosu, ograniczyła się do absolutnego minimum - do jednego krótkiego, ale wymownego zdania, a to świadczy o klasie tej Pani. 

Pragnę poruszyć kilka wątków, które mogą wydawać się banalne, oklepane, dziesiątki, setki razy omawiane i...  No właśnie, niewiele z nich wynika. Trzeba je drążyć aż do skutku, aż dotrą one do świadomości ludzi, którzy zaczną kierować się rozsądkiem, a także sercem. Jakże często słyszy się zdanie: "Toć to tylko pies". Ja odpowiadam: "To jest - AŻ PIES". Człowiek zapomina, że pies mu towarzyszy od tysięcy lat. Być może dzięki niemu przetrwaliśmy do obecnych czasów, ponieważ pies pomagał w polowaniu, pilnował dobytku, ostrzegał przed grożącym niebezpieczeństwem. Człowiek sprawił, że w wyniku krzyżowania powstały nowe rasy, ale psia bezwarunkowa miłość pozostaje niezmiennie taka sama do chwili obecnej, czego nie można powiedzieć o człowieku, który w swoim życiu marginalizuje rolę Mniejszych Braci. W kręgach "uczonych" jest lansowany pogląd, że pies nie ma duszy, a celują w tym twierdzeniu głównie ludzie Kościoła - duchowni. Kiedyś na ten temat polemizowałem z księdzem, który próbował przekonać mnie, że jedyną istotą posiadającą duszę jest człowiek. Kiedy zabrakło mu argumentów, odwrócił się ode mnie i poszedł bez słowa pożegnania, czyniąc to w imię głoszonego chrześcijańskiego przesłania: "Szanuj bliźniego swego, jak siebie samego".  

Przyjecie pieska pod swój dach jest niezwykle ważną decyzją. Osobiście porównuję ją do adopcji dziecka. W tym wypadku należy rozważyć kilka kwestii natury materialnej i... duchowej. Tak - duchowej. Przede wszystkim należy zastanowić się, czy naprawdę chcemy posiadać psa, czy aby nie jest to kaprys któregoś z członków rodziny, głownie mam na myśli dzieci. Pamiętajmy, że pies w mieszkaniu musi mieć zapewnione własne miejsce - swój azyl. Większość psów źle znosi samotność, dlatego należy zastanowić się, czy nie będzie on pozostawiany przez wiele godzin bez opieki. Niezwykle ważną kwestią jest zapewnienie pełnej opieki lekarskiej - weterynaryjnej, która wiąże się z dużymi kosztami finansowymi. Nie zapominajmy, że psy, póki co, nie są objęte bezpłatnym leczeniem, a medykamenty weterynaryjne są z reguły droższe od tych przyjmowanych przez człowieka. Psy rasowe są bardziej delikatne od zwykłych kundelków, co należy także wziąć pod uwagę. Właściwe odżywianie jest warunkiem ich dobrego zdrowia. Tanie, marketowe karmy w zasadzie nie nadają się do użytku, są przyczyną wielu poważnych chorób - włącznie z nowotworami. Uważam, że pies powinien mieć urozmaicane jedzenie, podobnie jak człowiek. Są tzw. trudne rasy psów, które wymagają od hodowcy stanowczości, co nie znaczy, że mają być źle traktowane. Mam tu na myśli wymuszanie posłuszeństwa przez stosowanie przemocy. Osobiście nie byłbym w stanie "panować" nad takim psem, nie mówiąc już o jego ułożeniu. Uważam, że spełnienie tych podstawowych warunków jest konieczne by pies mógł zamieszkać w naszym domu. 

Przyznam się, że nie jestem doświadczonym hodowcą. Wraz z żoną popełniliśmy wiele błędów wychowawczych, które sprawiły, że Helios jest rozpieszczony do granic możliwości, ale na szczęście nie dominuje w "rodzinnym stadzie". Nie można zapominać, że pies jest pełnoprawnym członkiem rodziny i musi być traktowany podmiotowo, a nie przedmiotowo. Po zachowaniu psa można poznać jego opiekunów i atmosferę, jaka panuje w domu. Dobiegający podniesiony głos z telewizora sprawia, że Helios zaczyna czuć niepokój, dlatego unikam takich sytuacji. Traktuję go, jako partnera, na którym nie wymuszam posłuszeństwa na zasadzie kapral - żołnierz, co często podczas spacerów mogę zaobserwować u innych właścicieli psów. Wychodząc na dwór, Helios wybiera drogę, kierunek, gdzie chce iść, ponieważ jest to jego spacer a moją rolą jest sprzątnięcie po nim nieczystości i sprawowanie opieki. Nie interesują go szczekające na siebie pieski - stuprocentowy pacyfista. Jeśli szczeka, to tylko na mnie. Nie pozwala mi rozmawiać z ludźmi dłużej niż kilka minut, swoją dezaprobatę manifestuje właśnie... szczekaniem. Niektórzy ludzie wstydzą przyznać się do tego, że ich "pupile" sypiają na łóżkach. Helios śpi gdzie jest mu wygodnie, trochę na łóżku, trochę na cieku wodnym, a innym razem kładzie się na posadce w kuchni. Każdy posiadacz psa mógłby godzinami opowiadać o swoim pupilu, jaki jest mądry, cudowny, itd... Tyle o naszym rozpieszczonym "czworonożnym" domowniku. 


"Kto zrani pomocne zwierzę -
pogrąży się w nieszczęściu."
                                              [Marie Louise de Franz] 

Niestety, ale wiele psów jest maltretowanych, okaleczanych, głodzonych, porzucanych, czy wręcz mordowanych. Dotyczy to także innych zwierząt - kotów, koni a także zwierząt gospodarczych. Bestialstwo człowieka nie zna granic. Nie będę podawał przykładów, ponieważ niemal każdego dnia dowiadujemy się o kolejnym przypadku barbarzyństwa dokonanym na zwierzęciu. W cywilizowanym świecie (do takiego należy także Polska) tworzy się akty prawne, które mają przeciwdziałać takim zjawiskom i karać sprawców. "Na papierze" przedstawia się to nieźle, a wręcz dobrze. Obowiązująca ustawa "O ochronie zwierząt" z dnia 21 sierpnia 1997 roku, która zawiera 12 rozdziałów i 44 artykuły oraz "Regulamin Hodowli Psów Rasowych" w zasadzie "powinny" zabezpieczać dobro zwierząt. Zaznaczam - "powinny", ale praktyka pokazuje "coś" innego, obnaża patologię, która dotyczy nieprzestrzeganie obowiązujących przepisów prawnych w Polsce. Ustawa ta była do tej pory dziesiątki razy poprawiana -nowelizowana przez "wybrańców narodu". Jest stwierdzone, że im bardziej chore państwo, tym więcej w nim aktów prawnych, przepisów. W mętnej wodzie dobrze jest łowić ryby. Wymiar sprawiedliwości w Polsce bardziej chroni przestępców niż ich ofiary. Kloszard, czy inny głodny człowiek, który ukradnie w markecie batonik zostaje skazany prawomocnym wyrokiem na bezwzględne pozbawienie wolności a barbarzyńca znęcający się nad bezbronnym zwierzęciem, dostaje wyrok z warunkowym zawieszeniem kary bądź śmiesznie niską karę grzywny. Tylko nieliczni sprawcy tych przestępstw trafiają za kraty. 

Widać, że Temida w Polskich sądach nie ma na oczach opaski, waga w Jej ręku jest atrapą a miecz mocno stępiony. Nie są to gołosłowne stwierdzenia. Jaskrawym tego przykładem jest kuriozalny wyrok, jaki zapadł we Wschowie, gdzie sędzia uniewinnił (tak - uniewinnił!) bandytę, który wyrzucił psa przez okno, za co groziła mu kara do 3 lat pozbawienia wolności. Uzasadnienie sędziego było skandaliczne. Tacy ludzie powinni być odsunięci raz na zawsze od prowadzenia spraw - orzekania.


Rzymska zasada prawnicza: Dura lex, sed lex - twarde prawo, ale prawo, w omawianych wypadkach powinna być powszechnie stosowana, wszak dotyczy ochrony życia i zdrowia. Nieuchronność kary jest gwarantem, że będzie ona odstraszać zwyrodnialców od podnoszenia łap na bezbronne zwierzęta. Tymczasem w sejmie tworzy się nowe buble legislacyjne, które są omijane przez przestępców. W biurze legislacyjnym w sejmie zasiadają "swoi ludzie", a prawnicy, którzy byli fachowcami, przeglądali projekty ustaw zanim trafiły pod obrady, zostali zwolnieni. Przykładem tego jest znowelizowana 1 stycznia ustawa "O ochronie zwierząt". Po przeczytaniu artykułu, którego link zamieszczam poniżej, dochodzę do wniosku, że władza nie radzi sobie z przestępcami, bądź lekceważy porządnych obywateli. 





"Nie ma znaczenia ile masz pieniędzy, ani ile rzeczy,
możesz być biedakiem, ale mając psa jesteś bogaty".
                                                                                                                                                [Louis Sabin]  

Na szczęście te bezbronne, okaleczone fizycznie i co grosze - psychicznie zwierzęta mogą liczyć ze strony ludzi dobrej woli, na wsparcie, pomoc w ich leczeniu i znalezienie domu, gdzie będą czuły się bezpiecznie, gdzie będą kochane. Z całą pewnością przygarnięte - adoptowane psy odwzajemnią się swoim opiekunom bezgraniczną miłością i wiernością do przysłowiowej "grobowej deski".  

Według moich wyliczeń (na podstawie danych z Internetu), w Polsce jest około 160 schronisk dla bezdomnych zwierząt, w których zdecydowaną większość stanowią pieski. Nawet człowiek o kamiennym sercu zmięknie, kiedy usłyszy ujadające w boksach psy, które patrzą na człowieka błagalnym wzrokiem, proszące by je zabrać do domu. W większości są to ofiary bezdusznych ludzi, którzy pozbyli się ich niczym niepotrzebnych rzeczy. Adaptowanie psa ze schroniska jest pięknym gestem miłosierdzia, ale nie należy zapominać, że ich psychika jest okaleczona. Opiekun musi uzbroić się w cierpliwość, ponieważ przełamanie nieufności nie odbywa się natychmiast, wymaga czasu. Słyszałem to z ust znajomych, którzy przygarnęli pod swój dach porzucone pieski. Zdarza się, że ludzie oddają swoje zwierzęta do schroniska, ponieważ... wyjeżdżają za granicę. Według mnie nie jest to argument, który może usprawiedliwiać takie postępowanie. Dopełnienie pewnych formalności sprawia, że "pupil" może bez przeszkód wyjechać za granicę ze swoim opiekunem.  

Wystarczy wejść na internetowe strony, by zobaczyć jak wiele jest różnych fundacji, które zajmują się ratowaniem zwierząt. Zdecydowaną większość stanowią wolontariusze - ludzie, którym na sercu leży dobro bezbronnych, maltretowanych zwierząt. Są to ludzie, których my wszyscy powinniśmy darzyć wielkim szacunkiem, wspierać ich finansowo. Często borykają się oni z urzędnikami, którzy zasłaniają się "nieżyciowymi" przepisami. W poniedziałek, 18 sierpnia w TVN24 w programie INTERWENCJA reporterzy przedstawili tragiczną sytuację Pani Renaty Olszewskiej. Prowadzi Ona schronisko, w którym przebywa 150 psów. Pani Renata nie otrzymuje żadnego finansowego wsparcia od władz Annopola, które umywają ręce. Jest to wstrząsający materiał, ukazujący heroizm tej skromnej, szlachetnej kobiety, która poświęciła swoje życia dla ratowania porzuconych piesków.



Od pewnego czasu otwieram internetową stronę fundacji RATUJEMY DOGI. Śledzę na bieżąco akcję "Ratujemy łapki Largo". Jest to historia młodego doga niemieckiego o imieniu Largo, który jest poważnie chory. Osoby ze Stowarzyszenia Dogi Adopcje zatroszczyły się tym sympatycznym Maluchem. Przeszedł on pierwszą operację przedniej prawej łapki, a obecnie czeka Go następna operacja drugiej. Starczy trochę wyobraźni, żeby zrozumieć cierpienia Largo, który znosi je niezwykle dzielnie. Wszyscy, którzy śledzą jego losy są dobrej myśli i wiary, że wszystko zakończy się szczęśliwie, że Largo wróci do pełni zdrowia. Jego leczenie jest bardzo kosztowne, ale może liczyć na wsparcie finansowe ze strony wrażliwych ludzi, kochających zwierzęta. Poniżej link na stronę "Ratujemy łapki Largo", gdzie każdy może na bieżąco śledzić losy tego młodego doga o pięknym imieniu Largo:  



Na zakończenie, ostatnia kwestia dotycząca hodowli psów rasowych. Być może wywołam przysłowiową "burzę w szklance wody", ale nie mogę jej pominąć milczeniem. Korzystając z Internetu doszukałem się grubo ponad tysiąc hodowli. Mam nadzieję, że w zdecydowanej większości osoby zajmujące się hodowlą, to pasjonaci, miłośnicy psów, którzy przyczyniają się zachowania gatunku wielu ras w najczystszej, szlachetnej formie. Jestem laikiem, ale zdaję sobie sprawę, że hodowla jest zajęciem kosztownym i absorbującym wiele czasu, ale cóż się nie robi dla kochanych zwierząt. Myślę, że każdemu hodowcy zależy na tym, żeby szczenięta trafiały we "właściwe ręce", by dobrze je traktowano. Wziąłem do ręki komórkę i wyszukując w Internecie numery telefonów, kontaktowałem się z hodowcami psów rasowych. Tłumaczyłem, że moje dziecko pragnie posiadać pieska, dlatego zależy mi na tym, żeby kupić go już teraz. W dwóch miejscach nie było szczeniąt, ale proponowano mi zapisać się w kolejce osób oczekujących. W innych hodowlach były szczenięta, które mogłem kupić "od ręki" - jechać do hodowcy i wrócić do domu ze szczeniakiem. Nikt spośród dziewięciu hodowców, do których telefonowałem, nie zapytał mnie o warunki, w jakich pies będzie się wychowywał. Byłem mile zaskoczony, kiedy jedna z pań, z którą omawiałem warunki "transakcji" zadawała mi wiele pytań, które miały na celu wysondowanie, czy piesek trafi w odpowiednie ręce. Ostatecznie, prosiła o podanie adresu zamieszkania, ponieważ... pofatyguje się i sama przywiedzie dwa szczeniaki, bym wybrał sobie jednego z nich. Musiałem zręcznie wycofać się "rakiem". Wiem, że część hodowców sprzedając szczeniaczka, w umowie zastrzega, że w przypadku złego traktowania, bądź nieodpowiednich warunków, ma prawo odebrać go z powrotem. A nawet więcej - hodowcy sprawdzają przez jakiś czas, czy warunki umowy są przestrzegane. 

Lekarz weterynarii opowiadał mi o "hodowcach", którzy nie zwracają uwagi na zdrowie suk, które stają się matkami dwa razy w roku. Chodzi o łatwe wzbogacenie się hodowcy. Są odpowiednie przepisy, które mają nie dopuszczać do tego rodzaju niecnych praktyk, ale niestety zdarzają się one dość często. Dlatego uważam, że niektóre hodowle są "fabrykami szczeniąt", które od urodzenia mają zawieszoną metkę z ceną. Na szczęście takich pseudo-hodowców, mówiąc delikatnie - jest niewielu. Wychodząc na spacery z Heliosem, spotykam się z innymi posiadaczami psów. Często, spontanicznie dochodzi między nami do rozmów o... psach. Mówiąc szczerze, z różnych względów, nie jestem zwolennikiem tego rodzaju kontaktów. Niemniej, od tych "psiarzy" słyszałem o różnych nieprawidłowościach, jakie miały miejsce przy zakupie szczeniąt, które ujawniały się po pewnym czasie. Braki szczepień, zarobaczenia, nieprawidłowości w książeczkach zdrowia, a w jednym wypadku okazało się, że rodowód był sfałszowany. Co gorsze, ludzie ci nie zgłosili tych zdarzeń w Związku Kynologicznym, czy innych organach, które mają statutowy obowiązek reagować i wyciągać wnioski w tego rodzaju, mówiąc delikatnie "nieprawidłowościach". 

Zapamiętałem pewien epizod, który mnie zirytował, a miał miejsce pięć lat temu.
Spacerując z Heliosem po obrzeżach miasta zauważyłem, że kierowca po przejechaniu obok nas zatrzymał się, wyszedł z auta i podszedł do nas. Okazało się, że człowiek ten ma suczkę tej samej rasy co Helios. Padła z jego strony propozycja pokrycia jego suki przez Heliosa. Rozmowa przebiegała w miłej, sympatycznej atmosferze. Telefonicznie w jego obecności skontaktowałem się z lekarzem weterynarii, by uzyskać niezbędne z tym związane informacje. Wymieniliśmy się numerami telefonów, a człowiek ten zrobił kilka zdjęć Heliosa. W ostatniej chwili, kiedy wsiadał do samochodu powiedział: "Nawet nie wie pan ile na tym interesie zarobimy". Dosłownie ścięło mnie z nóg, na chwilę zaniemówiłem. Odpowiedziałem wprost: "Wszelkie ustalenia proszę uważać za niebyłe, proszę do mnie w ogóle nie dzwonić". Widziałem na jego twarzy oburzenie, trzasnął drzwiami i odjechał. Po pewnym czasie spotkałem tego człowieka na ulicy, ale minęliśmy się nie rozmawiając ze sobą. 

Komentarz zbyteczny. 


Muszę powrócić do procederu handlowania psami na targowiskach. Znowelizowana ustawa o ochronie zwierząt miała przyczynić się do zlikwidowania tych patologicznych (wręcz niehumanitarnych) praktyk. Wystarczy przeczytać artykuł z Dziennika Łódzkiego (link zamieszczony wyżej), by się przekonać, że nic nie zmieniło się na lepsze, że "stróże prawa" są bezsilni, a przestępcy omijają prawo. Ustawa jest bublem, którego miejsce jest w koszu na śmieci. Uważam, że obowiązek czipowania WSZYSTKICH PSÓW, w znacznym stopniu by poprawił sytuację. O tym tzw. "decydenci" mówią od lat, a jest to przysłowiowe "biciu piany". Ponoć od przyszłego roku sytuacja ma się zmienić, pożyjemy zobaczymy. Póki, co biedne porzucane pieski są zdane na pomoc wrażliwych ludzi, którzy zmagają się głównie z problemami finansowymi. Co na to hodowcy psów rasowych? 



By zakończyć optymistycznym akcentem, polecam wszystkim "psiarzom" dwie książki Pani JAN FENNELL - Zapomniany język psów w praktyce  - Jak w 30 dni zbudować prawdziwą więź ze swoim psem"  i  Zapomniany język psów - Jak zrozumieć najlepszego przyjaciela człowieka". Obydwie książki są rewelacyjne. Otrzymałem je w prezencie od mojej sympatycznej Koleżanki - Madzi K, tej samej, która powierzyła nam opiekę nad Heliosem. 

ez[o]

5 komentarzy:

  1. Witaj Edziu > Jednym słowem widać,że z Ciebie dobry Człowiek i oby na tej naszej zmęczonej ziemi było jak najwięcej takich zrównoważonych i nie tylko ludzi. "Pozdrawiam Staś"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stasiu.

      Przyjmuję Twoje pochwały pod moim adresem jako zobowiązanie do bycia w dalszym ciągu NORMALNYM CZŁOWIEKIEM, jakich jest na tej (jak ją nazywasz) zmęczonej ziemi miliony.
      Wiem, że Ty nie byłbyś w stanie skrzywdzić żadnej żywej istoty, pomijając kleszcze, muchy i inne robactwo.

      Stasiu, jak będziesz jechał rowerem zwracaj uwagę, czy na szosie nie leży jakieś drobne stworzenie, które można rozjechać przez zwykłą nieuwagę.

      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  2. cavalierek moja ukochana rasa,rasa pozbawiona agresji,ale raczej nie będę miała takiego psa. Mam za to dwie kocice jedna czarna wredna małpa,kąśliwa mazepa ,ale i tak ją kocham i Pimpuśkę miluśkę, przytulankę. jestem przeciw PSEUDOHODOWLOM !!!!!! Sukę miałam całkiem niedawno i musiałam szukać jej nowego domu,dlatego nigdy nie zdecyduję się, już na psa.....Za bardzo przeżyłam to...,aczkolwiek cieszę,że nowi właściciele są bardzo zadowoleni i wiem,że ich zadowolenie to moja ciężka praca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Beto, kłaniam się.

      Masz rację. Cavaliery są w stu procentach pacyfistami - nic ich nie obchodzą inne (szczekające) psy. Mój Helios 1 września (wczoraj) skończył siedem lat.

      Cieszy mnie, że kochasz zwierzęta. Piszesz o swojej "czarnej wrednej małpie" a mimo jej wszystkich wad, kochasz ją.

      Poruszyłaś (chociaż skrótowo) problem oddania w inne - obce ręce - pieska. Osobiście nie wyobrażam sobie sytuacji, kiedy bym miał oddać Heliosa. Nie ma w tym żadnej przesady, kiedy powiem, że Helios jest dla mnie bezcennym Przyjacielem, takim przez duże "P". Nie będę się rozwodził nad szczegółami, ale wiem, że więź, jaka nas łączy jest trudna do określenia słowami.

      Doskonale rozumiem Twoje przeżycie związane z rozstaniem ze swoją sunią. Tu mała uwaga. Jestem przekonany, że suczka przeżyła i w dalszym ciągu przeżywa podwójnie rozstanie z Tobą, tylko ona nie może tego powiedzieć.

      Psy żyją bardzo krótko, chociażby z tego powodu powinniśmy im zapewnić maksymalnie dużo ciepła i komfortu bycia wśród nas - ludzi. W tej chwili, kiedy piszę te słowa, Helios położy ł się obok mnie i wiem, że nie opuści tego miejsca dopóki nie wyłączę komputera i położę się spać.

      Pozdrawiam serdecznie i zapraszam na moją skromną stronę.

      Usuń
  3. Edku, wiesz że uwielbiam twojego Heliosa i wiesz, że całe moje życie nierozerwalnie było i jest związane ze zwierzakami. Stąd też, dla mnie człowiek, który je krzywdzi jest najgorszym bandytą. I już. I gdybym to ja była sędzią - takie gagatki nie miały by ze mną łatwo. W Pastorczyku zawsze były psy i koty i mama, ja i siostra zawsze o nie dbałyśmy - kosztem własnego czasu i wygód (przyznasz, że 6 psów i blisko 30 kotów - a tak swego czasu było!) to nie "zabawa". Do tego przecież bydło, świnie, drób, kiedyś kilka owiec, jakieś króliki etc. Wszystkie zwierzaki zawsze były zadbane. Psy - jeśli nie spały w domu (tak, tak) to zimą były zaprowadzane do obory (bo tam ciepło), bądź ocieplało im się budy, a jak spały w takim innym budynku, to miały posłania i na noc, w mrozy przykrywaliśmy je starymi kapotami... O koty też dbaliśmy. Czasami, zwłaszcza w zimne dni - stara wersalka w kuchni zasłana była kotami i psami. Koty siedziały przy piecu, czasem spały z nami w łóżkach ;-). Takie czasy... Teraz trochę się zmieniło, ale psy dostają wariacji szczęścia, kiedy tam jadę. Nie wiem, ale jakoś tak jest, że zwierzaki do mnie lgną jak muchy. Nie zdecydowałam się na psa u siebie w bloku, ale kot jak wiesz, jest. Gdzie śpi w nocy? Wiadomo - u mnie na klacie... Mruczy mi tam, kręci się, przytula... Czasem ją wywalam, bo nie daje mi spać, ale... budzę się, a ona znów na mnie lub obok. Dzieci chcą, by spała z nimi - nic z tego....

    No, rozpisałam się. Ale napisałeś mądry, fajny artykuł i jakoś tak mnie poniosło.

    Ja jeszcze potrafię zrozumieć ludzi, którzy nie przepadają za zwierzakami i nie chcą ich mieć (choć jak tak można?), ale tych co je mają i głodzą, katują, skazują na cierpienie czy porzucają - nie zrozumiem nigdy i jestem za tym, by kary za zło wyrządzane tym najmniejszym były surowe, a te złe czyny ostro napiętnowane społecznie.

    Ucałuj Helioska, pozdrawiam Was od nas i od naszej kici :-).

    OdpowiedzUsuń