poniedziałek, 1 kwietnia 2013

O Zakonie Złotego Brzasku i... nie tylko


Od zawsze człowieka fascynowało to wszystko, co dziwne, niewytłumaczalne, coś, co często ludzie nazywają cudem. Trwa to do dzisiaj, tylko zmieniły się "cuda", bo te z przeszłości przestały nimi być, bądź nie pasują do rzeczywistości. "Duchowe ruchy", które przybierały najróżniejsze formy i nazwy, powstawały kilkanaście i więcej wieków temu, a ich źródła znajdziemy w Indiach, Grecji, Egipcie, a także w innych zakątkach Naszego Globu. Gwoli przypomnienia, w starożytnym Egipcie istniała tzw. Szkoła Ozyrysa, którą zalicza się do najstarszych "duchowych szkół". Powstała wówczas świątynia, w której odbywały się mistyczne obrzędy i przekazywano w niej wiedzę przebywającym tam uczniom.  W indyjskim kulcie Ramy i Kriszny, opartym głównie na Wedach (pisanych sanskrytem) duchowe nauczanie przybierało często formę (rytualnych) sztuk teatralnych, do których dostęp mieli nieliczni wybrańcy. Ten rodzaj "nauczania" przetrwał do dzisiejszych czasów, chociaż w zmienionej, bardziej nam bliższej formie. Mam możliwość uczestniczenia, jako widz w tego rodzaju (rytualnych) przedstawieniach w świątyni w Czarnowie. Taka forma przekazu jest doskonałym uzupełnieniem wykładów przekazywanych przez duchowego nauczyciela. Przed laty, w antykwariacie kupiłem książkę pani  LIDII WINNICZUK  - "Ludzie, zwyczaje i obyczaje starożytnej Grecji i Rzymu". Autorka pisze między innymi o wróżbiarstwie, przepowiedniach, o wykorzystywaniu przez kapłanów zjawisk przyrodniczych w celu manipulowania nieoświeconymi ludźmi. Myślę, że manipulowanie "owieczkami" przez duchownych trwa nadal, a szczególnie, kiedy chodzi o nieszczęsną (niewygodną) im ezoterykę. 

Przed pisaniem tego posta "poszperałem" w Internecie, gdzie aż roi się od różnych zakonów, bractw, których geneza powstania (ponoć) wywodzi się ze starożytnych szkół duchowych. Między innymi wyczytałem, że w starożytnym Egipcie faraon Tutmosis III zgromadził wtajemniczonych i utworzył bractwo światłości - organizuję inicjacyjnie hierarchiczną i zakonną zarazem, a nosiło ono nazwę Wielkie Białe Bractwo, które odnowiło się (w nowej formule), zachowuje rytuały inicjacyjne. Oczywiście obecne Bractwo, trudno ująć w jakieś ramy, które by określały je, jako szkołę ezoteryczną (?), czy jako ruch religijny, a poza tym moja wiedza na ten temat jest bardzo ograniczona, bardzo powierzchowna.

Bliżej mi do Zakonu Złotego Brzasku, który był sensu stricte organizacją okultystyczno-ezoteryczną, jest głównym tematem tego posta. Często obok nazwy Zakonu pojawia się przymiotnik - "hermetyczny", co świadczy, że dostęp do niego, uczestniczenia w nim mieli nieliczni - wybrańcy, sprawdzone osoby. Dobrze byłoby, by każdy współczesny adept, który zdecydował się pójść "magiczną drogą" poznał historię tego Zakonu.


Po raz pierwszy z Hermetycznym Zakonem Złotego Brzasku zetknąłem się w książce Pani Dion Fortune "Kabała Mistyczna", gdzie autorka wspomina związki, jakie ją łączyły z tą organizacją. W trakcie lektury książki Ewgienija Kolesowa - "Wprowadzenie do magii", stwierdziłem, że jej treść w znacznej części autor opiera, zaczerpnął (o czym zresztą sam pisze) na "tajemnicach", rytuałach, jakie obowiązywały w Zakonie Złotego Brzasku. Tu przewijają się nazwiska czołowych ezoteryków, których wiedza jest "podwaliną" - fundamentem współczesnej "wiedzy tajemnej", która pozostaje "tajemna" tylko z nazwy. Tu można zadać pytanie: Czy to dobrze, że ezoteryka obecnie jest dostępna niemal dla wszystkich ludzi? Uważam, że nie ma jednoznacznej odpowiedzi, chociaż jestem skłonny uznać, że lepiej byłoby, gdyby dostęp do ezoteryki pozostał reglamentowany, czemu dawałem wyraz wiele razy w swoich postach, uzasadniając swoje stanowisko. Być może byłbym w grupie ludzi pozbawionych dostępu do nauk tajemnych. Powróćmy jednak do historii Zakonu i przybliżmy jego założycieli. Zacytuję fragmenty z książki Ewgienija Kolesowa "Wprowadzenie do magii", które traktują o Zakonie.

Hermatyczny Zakon Złotego Brzasku, to brytyjski neomasoński zakon, który założyło w 1887 roku kilku intelektualistów - Wiliam W. Westcott, John W. Brodie-Innes, Samuel MacGregor Mathers, w celu odnowienia tradycji różokrzyżowców i na znak protestu przeciwko dogmatyzacji tradycyjnego masoństwa. Westcott i Mathers dobrze znali E. P. Bławadzką i podzielali jej poglądy. Zgodnie z jej wyobrażeniami o Tajnych Nauczycielach i Wielkiej Białej Loży, jako niewidzialnego Zakonu Oświeconych, podzielili swój Zakon na Zewnętrzny (4 stopnie w tym "Zakon Złotego Brzasku") i Wewnętrzny (6 stopni: "Zakon Czerwonej Róży i Złotego Krzyża", skrócie R. R. et A. C., łac. Ordo Rosae Rubae et Aureae Crucis), za najważniejsze jednak uważając przynależność do Niewidzialnego Zakonu.


Pierwszego maja 1888 roku w Londynie została otwarta zakonna Świątynia Izydy-Uranii, a potem analogicznie świątynie w Weston, Bredford i Edynburgu. Do końca maja zakon liczył 150 członków, a do końca 1896 roku - 350. Przyjęcie nowych członków i ich inicjacji na kolejne stopnie towarzyszyły symboliczne rytuały, dla których podstawy dały pewne starożytne pisma, których originalności jednak nie udowodniono. resztą nieco później owe rytuały zostały znacząco zmienione i uzupełnione przez Mathersa i jego żonę Moinę (właściwie Mina Bergson).

Na początku XX wieku Wielkim Mistrzem Zakonu został poeta Wiliam B. Yeats, późniejszy laureat Literackiej Nagrody Nobla. 26 listopada 1898 roku do Zakonu wstąpił Aleister Crowley, który wniósł ogromny wkład w opracowaniu nauk i symboliki Zakonu. jego członkami byli poza tym pisarze Artur Conan Doyle, Henry Rider Haggard i Bram Stoker; ezoterycy Arthur E. Waite i Dion Fortune.

W 1903 roku Zakon rozpadł sie z powodu różnic między Mathersem i Waitem. Grupa skupiona wokół Waite'a założyła nowy zakon pod poprzednią nazwą, który istniał do 1914 roku. Potem Waite rozwiązał go również, a założył Bractwo Różanego Krzyża. Grupa Mathersa, aktywnie uprawiająca magię, założyła w Londynie Świątynię Porannej Gwiazdy. (...) W 1937 roku Zakon zakończył swoje istnienie, a jego członek i historyk, były sekretarz Crowley'a Israel Regardie, zebrał i wydał trzytomowy wybór zakonnych dokumentów.


W tym dość długim cytacie przewija się wiele nazwisk osób, które wówczas, czy w niedalekiej przyszłości odegrały ważną rolę, przyczyniły się do rozwoju nauk tajemnych. Wśród nich są "twórcy" talii Tarota - Aleister Crowley i Arthur E. Waite; Dion Fortune - autorka Kabały Mistycznej, czy Helena Pietrewna Bławacka (Bławatska) - założycielka Towarzystwa Teozoficznego. Aleister Crowley nadał kształt i opracował symbolikę Zakonu. W Zakonie odtwarzano starożytną wiedzę, która obejmowała wiele dyscyplin ezoterycznych, technik medytacyjnych. Uczeń zaliczał kolejne szczeble wtajemniczenia - zdawał egzamin pisemny i praktyczny. Wstępującego do Zakonu Złotego Brzasku nazywano Inicjatem. Na Zewnętrzny Zakon składali się: Odpowiednik, Zwolennik, Obserwator, Działacz, Szukający mądrości. Natomiast Wewnętrzny Zakon stanowili kolejno: Młodszy adept, Starszy adept, Wybrany adept, Nauczyciel świątyni, Mag, Najwyższy.

W Zakonie obowiązywała ściśle określona hierarchia, podział stanowisk.

Było siedem stanowisk - funkcji jawnych (czasowych): 1. Hierofant - przywódca grupy, pośrednik przeprowadzający święte misteria, kierujący rytuałem; 2. Hiereus - pomagał podczas wykonywania rytuałów; 3. Hegemon - gospodarz pomieszczenia, w którym odprawiano rytuał; 4. Herold - zapowiadający przebieg wydarzeń i odczytujący postanowienia; 5. Kelar - odpowiadał podczas rytuałów za wystrój wnętrza, ubrania i wodę (oczyszczenie wody); 6. Pochodniarz - odpowiedzialny za świece, kadzidła, pochodnie; 7. Strażnik - otwierał wrota i sprawdzał wchodzących.

Funkcje tajne (stanowiska stałe): 1. Imperator - gospodarz poświęcony bogini Neftydze; 2. Praemonstrator - prowadzący, poświęcony bogini Izydzie; 3. Cancellarius - kanclerz poświęcony bogu Toth.

Był też Niewidzialny Zakon, czyli Zakon Srebrnej Gwiazdy, do którego należeli tylko najwybitniejsi członkowie Zakonu Wewnętrznego, wypełniający tajne funkcje. Poniżej graficzny symbol Zakonu Srebrnej Gwiazdy.


Bogactwo atrybutów dodawało powagi i stanowiło ważny element podczas różnego rodzaju uroczystości (zgromadzeń, inicjacji itp.). Hierofanci nosili czerwone płaszcze, Hegemoni - białe, natomiast Hiereusi - czarne. Na lewej stronie płaszcza, na wysokości piersi były przyszywane lameny (łac. lamen - blacha, naszywka). Całości dopełniały bogato zdobione buławy, miecze i szable. Crowley mówił, że wszystkie rytuały z biegiem czasu upraszczają się i mają wyłącznie znaczenie historyczne. 



Członkowie Zakonu byli zobowiązani (pod przysięgą) przestrzegać jego tajemnic, począwszy od nabytej (tajemnej) wiedzy, a kończąc na nieujawnianiu nazwisk osób do niego należących. W dalszej części posta przedstawię obszerny fragment z książki Kabała Mistyczna, gdzie autorka Dion Fortune, miedzy innymi opisuje groteskową sytuację związaną z przestrzeganiem tajemnicy. 


Co się stało ze zgromadzonymi dokumentami Zakonu po jego likwidacji?

Już wiemy, że cześć dokumentów zabrał I. Regardie i wydał trzytomowy ich zbiór. Do pozostałych dokumentów rościli sobie prawo, mniej lub bardziej prawowici "spadkobiercy", którzy nie przebierając w środkach próbowali "wyrwać" je dla siebie. Jak podaje E. Kolesow we "Wstępie do magii", A. Crowley, który nagminnie lekceważył opinię, 16 kwietnia 1900 roku wynajął bojówkarza i wdarł sie do budynku, gdzie były przechowywane dokumenty i przedmioty sakralne Zakonu, napadł na sekretarza i ukradł wszystko, co było cenne. Najprawdopodobniej (takie są nie tylko moje przypuszczenia), znaczna część dokumentów przetrwała do dzisiaj i pozostaje w prywatnych rękach, mimo, że minęło już sto lat od rozpadu Zakonu Złotego Brzasku. Być może ich ujawnienie mogłoby przyczynić się do rozwoju nowych dyscyplin w ezoteryce, bądź przynajmniej potwierdziło to, co w międzyczasie zostało odkryte przez innych.

Osobną kwestią jest masoński charakter Zakonu, co w niektórych środowiskach wywoływało i wywołuje nadal mieszane uczucia, co kładzie się cieniem na jego członkach. Mnie osobiście ta kwestia mało, by nie powiedzieć w ogóle nie interesuje. Interesują mnie dokonania - odkrycia ludzi tam działających. To oni wydobyli z "mrocznych czeluści" wiedzę, którą Kościół starał się ukryć przed ludźmi, a nawet zniszczyć. 

Zacytuję początkowy, dość obszerny fragment książki Kabała mistyczna, w której Dion Fortune rozlicza się z przeszłością, tłumaczy, dlaczego ujawnia wiedzę Zakonu, w tym konkretnym wypadku - wiedzę dotyczącą rozmieszczenia w prawidłowej kolejności symboli na Drzewie Życia.

W niektórych współczesnych książkach zaliczanych w tej dziedzinie do autorytetów, nie podano prawidłowej kolejności, gdyż autorzy najwyraźniej wychodzą z założenia, że nie należy starać się jej ujawniać niewtajemniczonym. (...). Nie widzę zatem powodu, by zwodzić uczniów nieprawdziwą informacją. Odmowa ujawnienia jakichś danych może być usprawiedliwiona, ale czym można usprawiedliwić rozpowszechnianie błędnych stwierdzeń? W obecnych czasach nikomu nie grożą szykany za zgłębianie nieortodoksyjnych nauk, może być zatem tylko jeden cel w skrywaniu nauki, obejmującej tylko teorię wszechświata i związanej z nią filozofii a bynajmniej nie metody praktyk magicznych. Tym celem jest zatrzymanie monopolu na wiedzę, która obdarza prestiżem, a może nawet władzą.

Osobiście uważam, że podobny egoizm i wykluczenie innych to zmora ruchu okultystycznego a nie istotne zabezpieczenie.  Jest to stary grzech duchowieństwa - monopol na zatrzymanie wiedzy o Bogu w swoich rękach i odmawiają jej wszystkim innym. Grzech wybaczalny, kiedy ludzie byli dzikusami, ale nie wobec współczesnych badaczy. Tak czy inaczej, żądaną informację mogą wyszukać w istniejącej literaturze ci, którzy zadadzą sobie ten trud, albo po prostu kupią te książki, jeśli stać ich na duży wydatek, ponieważ są one obecnie rzadkie.  Ale, czy dysponowanie dużymi zasobami wolnego czasu i gotówki powinno wyznaczać się kwalifikacje do zdobywania Świętej Mądrości?

Bez wątpienia wystawiam się na ataki tych samozwańczych strażników wiedzy, którzy uważają, że zdradzono ich cenne sekrety. Podkreślam, że nie zdradzam niczego, co jest tajemne, lecz zbieram i przekazuję to, co już zostało ujawnione światu - fakty proste i dobrze znane. W istocie, wiele przekazów, które nowicjusz zobowiązuje się pod przysięgą zachować w tajemnicy, opublikowali już wcześniej, na przykład Mathers i Wynn Westcott. W 1926 roku wyszło nowe wydanie prac Mathersa na temat kabały pod redakcją wdowy po nim (która, jak należy sądzić, znała jego życzenia). Z tej to pracy pochodzi większość tabel, zamieszczonych w niniejszej publikacji. Te rejestry istot ujawnili już kiedyś światu Izajasz, Ezechiel i różni średniowieczni rabini, więc można uznać, że dotyczące ich prawo autorskie już wygasło wraz z upływem czasu. Tak czy inaczej, jakąkolwiek wyłączność wobec tych koncepcji ma ich autor, czyli Archanioł Metatron.

Wiele z powszechnie znanej wiedzy zebrano i zamknięto przed światem poprzez przysięgę tajemnicy, składaną przez nowicjusza.  Crowley żartuje sobie z nauczycieli, którzy straszyli przysięgami zobowiązali go do milczenia, a następnie powierzyli mu alfabet hebrajski, by go strzegł.

Tyle w dość skrótowej formie o Hermetycznym Zakonie Złotego Brzasku.


Jak to wygląda obecnie?

W porównaniu do lat sześćdziesiątych, kiedy książki o tematyce ezoterycznej należały do rzadkości, a karty Tarota przywożono z zagranicy, bądź...  malowano je ręcznie, obecnie sytuacja jest zdecydowanie lepsza, by nie powiedzieć bardzo dobra. W księgarniach i domach wysyłkowych ilość książek ezoterycznych jest niezwykle bogata. To fakt, że wśród nich zdarzają się "zakalce", których nie warto brać do ręki. Organizowane są kursy, seminaria, spotkania, warsztaty, w których może uczestniczyć każdy, kto posiada odpowiednio "gruby portfel". Uczestnik na zakończenie otrzymuje odpowiedni certyfikat, bądź świadectwo ukończenia kursu. Nie mam prawa wypowiadać się o poziomie tego rodzaju "zdobywania" wiedzy tajemnej, duchowej. Rozwój duchowy każdego człowieka przebiega w sposób indywidualny, dlatego jeśli komuś wydaje się, że po kilkudniowym kursie stanie się magiem, jest w błędzie. Oczywiście warsztaty ezoteryczne są pomocne dla osób, które są w trakcie "pracy nad sobą" - nad swoją duchowością. Zaglądam na bloga Pani Alicji Chrzanowskiej - wybitnego, szanowanego ezoteryka. W jednym z komentarzy, uczestniczka warsztatów organizowanych przez A. Chrzanowską, wyraziła swoje frustracje, była zawiedziona tym, co ją tam spotkało. Widocznie liczyła, że stanie się cud, że Pani Alicja włoży jej łopatą wiedzę do głowy - tak się nie da! Możne człowiek kupić luksusowy samochód i jako dodatek do niego - willę, może kupić korzystny dla siebie wyrok w sądzie, chociaż niezgodny z obowiązującym prawem. Natomiast rozwój duchowy to mozolna, ciężka praca, choć przyjemna, to ciągłe wspinanie się po drabinie, której ilość szczebli nie jest nam znana.

Jako ciekawostkę podam fakt, że istnieją grupy ludzi - działają bez szyldów, bez rozgłosu, łączy ich ezoteryka, którą uważają za "sposób na życie". Przeważnie spotykają się nieregularnie - często "ściągają się" telepatycznie. Zdarza się, że wśród nich jest Mistrz, który doradza, ale i słucha innych i co ważne... inicjuje kolegów- uczniów na odpowiedni stopień wtajemniczania. Może ktoś zapytać: "Czy taka inicjacja jest ważna? Czy ma znaczenie dla adepta? Odpowiadam krótko - tak. Znam kilka osób, które przeszły odpowiedni stopień wtajemniczenia i zostały inicjowane przez kolegę - Mistrza Duchowego.

W dobie Internetu, kiedy Świat jest w "zasięgu ręki", możemy kontaktować się z ludźmi o podobnych zainteresowaniach, nie wyłączając miłośników ezoteryki. Oczywiście, że istnieją pewne zagrożenia z tym związane, ale o nich, może innym razem.


Na górze - pełna symboli, barwna koszulka kart Tarota Aleister'a Crowley'a.

Rysunek pochodzi ze strony internetowej. 

ez[o]  

13 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Droga Basiu.

      Dziękuję Ci za wyczerpujący komentarz do tego posta. Kończysz go pozdrowieniami i podziękowaniem za "ciekawy wykład". To ja dziękuję Ci za... coś więcej niż wykład. Może to zabrzmi banalnie, ale pozwolisz, że kolejny raz powtórzę: Każde zdanie w Twoich komentarzach jest dla mnie cenne, zmusza do myślenia i... wyciągania wniosków.

      Mój stosunek do masonerii jest oczywisty, niebudzący żadnych wątpliwości, o czym piszę w tym artykule. To, że członkowie Zakonu Złotego Brzasku w większości byli masonami, nie robi na mnie większego wrażenia, podobnie jak czyjaś przynależność - do tego, czy innego kościoła, podobnie jak czyjeś preferencje seksualne, o których rozprawiają ci, którzy nie powinni otwierać gęby, ponieważ występują, jako adwokaci we własnej sprawie.

      Piszesz o interesującej sprawie, dotyczy Ciebie i osób z Twojego kręgu, które według Ciebie są masonami. Nie jestem psychologiem, ale uważałem i nadal uważam (używając przenośni), że ziarno wyda plon tyko wtedy, gdy zostanie rzucone na ziemię. Jesteś siewcą i żniwiarzem. Mimo młodego wieku, Twoja wiedza (plon) jest imponująca. Nie ma w tym żadnej przesady - w tym momencie, nie buntuj się, proszę!. Hektolitry kawy, o których piszesz są paliwem, które trudno byłoby zastąpić czymś innym, bardziej energetycznym, pobudzającym do... myślenia, poszukiwania czegoś nowego - nowych odkryć. To ludzie światli, wykształceni niosą na swych barkach cały Świat. Ty rzucasz się w oczy, jesteś zauważana na każdym kroku. Dlaczego masoni mieliby Ciebie nie zauważać, pomijać? Masz rację, że najpierw musi ktoś zaproponować przynależność do czegoś. Myślę, że Twoja silna osobowość onieśmiela innych, do jakiś radykalnych, zdecydowanych kroków, chociażby do złożenia Ci propozycji.

      Basiu. Trudno mi uwierzyć w to, że wszyscy ludzie mają swoich Przewodników, którzy ich strzegą, podpowiadają. Ponieważ jest zbyt wiele zła, które nas otacza, a jest ono wyrządzane tylko i wyłącznie przez... człowieka. Ponoć przywoływany przez wiernych Anioł Stróż, to nic innego, jak nasza Wyższa Jaźń, która "doskonali się" w trakcie kolejnych wcieleń. Może mój tok rozumowania jest błędny, ale myślę, że jako filozof - profesjonalista usprawiedliwisz moje "filozofowanie".

      Usuń
    3. Mój światopogląd, spojrzenie na "naszą religię" jest jednoznaczny. Zapłaciłem za to dość wysoką cenę. Wyrzekła się mnie matka, która nie mogła przeboleć mojej odmienności, buntu przeciw "czarnym". W duecie wystąpił mój brat - bigot. Wiem, że ten tekst będzie mu dostarczony przez córkę, która "po cichu" zagląda na moją stronę. Czy nie jest to śmieszne? Czy ktoś ma prawo ingerować w moje prywatne życie? Kiedyś pisałem posta na ten temat, po wizycie u matki, kiedy zostałem zaatakowany nie tylko słownie. Ciemnogród!

      Między innymi, dzięki ezoteryce otworzyłem szeroko oczy, widzę Świat wielowymiarowym. To, że wiedzę czerpię ze źródeł, które ktoś może uznać za "skażoną" przez masonów, to nie mój problem. Wśród moich znajomych jest dwóch gejów, koleżanka jest Świadkiem Jehowy, mam kolegę wyznania mojżeszowego, którego bardzo cenię za szczerość i sprawiedliwość. Pomógł mi w życiu kilka razy, mam wobec niego dług wdzięczności. A czy zdążę go spłacić? Nie wiem, ale będę się starał.

      Po tej zdecydowanie długiej tyradzie, podziękuję Ci za to, że było mi dane poznać Ciebie, podziękować za mądre i ciekawe artykuły, które wzbogacają mnie nie tylko intelektualnie, ale także duchowo. To dzięki Tobie mitologie, które uważałem za nudne, pełne obcobrzmiących imion, zafascynowały mnie.

      Każdy z nas, ma tu - na Ziemi misję do spełnienia, ale akurat Twoja jest szczególna.

      Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za kolejną lekcję, do której będę wracał wiele razy. :)

      Być może znasz książkę Lesława Żukowskiego, do której podaję linka. Na tej stronie jest wiele innych ciekawych artykułów i książek. Najprawdopodobniej ta strona jest Ci znana.

      http://publicdisorder.wordpress.com/2010/09/02/najwieksze-klamstwa-i-mistyfikacje-w-dziejach-kosciola/

      Usuń
    4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    7. Droga Basiu.

      Serdeczne dzięki Ci za ten komentarz.

      Zanim coś napiszę na jego temat, chwila " internetowego ekshibicjonizmu " - może to niezbyt dobrze brzmi, ale... Za każdym razem, kiedy spodziewam się od Ciebie korespondencji - komentarza, poprzedzają to wydarzenie piękne sny, które są bardzo podobne do siebie. Otóż, głównym ich "motywem" jest duża ilość krystalicznie czystej wody. Kiedyś we śnie spacerowałem nad brzegiem dużego jeziora, a ostatnio byłem w moim rodzinnym mieście, którego ulice były zalane (czystą) wodą. Chodziłem po niej. Była ciepła, sprawiało mi to przyjemność, a nawet pewnego rodzaju ulgę. Nie będę rozpisywał się na temat tych snów, a jedynie dodam, że żywił Wody jest w moim życiu bardziej ważny niż pozostałe.

      Postaram się dość ekspresowo (by nie przynudzać) odnieść się do Twojego komentarza.

      Lesław Żukowski był częstym gościem w telewizji, ale ostatnio jego miejsce zajmują prokościelni dziennikarze. Zawsze z wielkim zainteresowaniem słuchałem P. Żukowskiego. Nigdy nie sprzeczał się ze swoimi adwersarzami, potrafi słuchać innych, jest to człowiek niezwykle opanowany - niczym stoik.

      Znaki Zodiaku WSZYSTKIE są równie dobre, co i złe. No cóż, rosnę, rosnę, jako Lew, który wyjątkowo jest łasy na pochwały. Lwy są otwarte, pełne energii, oddane, ale... zraniony - zdradzony Lew - to często lew okrutny, a niekiedy i mściwy. Musiałem z tym walczyć przez wiele lat, ale jakoś się udało. Raki, jak doskonale wiesz, są istotami niezwykle wrażliwymi, chociaż często nie dają tego po sobie znać, a nawet wydawać się mogą oschłe. Wśród moich znajomych jest wiele Raków, czy Raczyc (brzydko brzmi), których cenię za ich przywiązanie do... rodziny, tradycji. Z tego, co piszesz, to wnioskuję, że masz "rozpracowany" swój kosmogram urodzeniowy. Wodnik w ascendencie trochę Ci przeszkadza, ale widocznie tak musi być, masz to przepracować (karma). Wodnik, to trochę szaleniec - podopieczny Saturna, który czyni go istotą narażoną na urazy fizyczne. Ktoś powiedział, bodajże Podwodnyj: "podrzuć myśli Wodnika swojemu wrogowi, a możesz być pewien, że zginie przy ich realizacji". Coś w tym jest!

      O masonach można byłoby rozprawiać godzinami. Wyraziłem o nich swoje (skromne) zdanie. Dodam tylko, że wszyscy ich przeciwnicy powinni posypać swoje głowy popiołem. Mnie można wrzucić do tego samego worka, co masonów, ponieważ jestem wielkim miłośnikiem jazdy rowerem, na którym "połykam" tysiące kilometrów, czyli jestem...cyklistą. Wszelkie zło na tym Świecie przypisywane jest masonom i cyklistom.

      Moja tapeta na blogu, to przemyślana decyzja, ponieważ zawsze fascynował mnie kosmos, wszystko, co odległe - tajemnicze.

      Twój naukowy wywód, dotyczący religii, życia duchowego i nie tylko, jest ciekawy i w pełni się z Tobą zgadzam. Jesteś "buntownikiem" tego Świata, którego razi nieprawość, zakłamanie, ale jest przysłowiowa "walka z wiatrakami", co nie znaczy, że mamy być ulegli i bierni.

      Na zakończenie, zapewniam, że nasz dialog, to nie pierwszo kwietniowe "gadanie", a rozmowa, którą traktuję poważnie. Tak na marginesie, dodam, że żarty związane z prima aprilis, zanikają - zdewaluowały się, nad czym troszeczkę "boleję".

      Przepraszam, że dopiero teraz odpowiadam na Twój komentarz. Powód - gonitwa z czasem. A tak sobie obiecywałem, że na emeryturze będę miał czas na wszystko to, co sobie obiecywałem, kiedy pracowałem zawodowo. Lata uciekają błyskawicznie - starzeję się ekspresowo, a mam tyle planów, z których część być może będzie realizowana... w następnym wcieleniu. Kończę, bo zaczynam może nie fantazjować, ale popadać w kosmiczny nastrój i przenosić się w Inne Wymiary (?).

      Pozdrawiam Cię serdecznie i bardzo, bardzo ciepło z zimnego Wałbrzycha. :)

      Usuń
    8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    9. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    10. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    11. Droga Basiu.

      Pozwolę sobie na kilka słów dot. Twojej korespondencji. Piszesz pięknie, nie ma miejsca na zbędne, banalne sformułowania, co sprawia, że chętnie i z przyjemnością czytam Twoje "rozprawy". Przyznam się, że mam kolegę - filozofa, którego towarzystwo jest dla mnie nudne, a innym razem irytujące, dlatego unikam z nim kontaktów. Jestem pozytywnie nastawiony do "myślicieli" od chwili, kiedy poznałem Ciebie.

      Jesteś Buntownikiem Tego Świata, co uważam za pewnego rodzaju (pozytywne) szaleństwo, dlatego chętnie poszedłbym z Tobą w jednym szeregu, pod wspólnym sztandarem z napisem PRAWDA. Nie chcę "wymądrzać się" na temat przyszłości Świata, który zmierza w złym kierunku, stacza się po równi pochyłej, co budzi także mój niepokój.

      Wiele czasu poświęciłaś sprawom "ducha", wiary, dlatego pozwolę sobie na chwilę refleksji i wyrażę swoje stanowisko w tej sprawie. Urodziłem się chory, dlatego rodzice ochrzcili mnie zaraz przyjściu na Świat. Od kiedy zacząłem samodzielnie myśleć, zrodził się we mnie bunt przeciwko klerowi, który niszczy, depcze wszystkie świętości. Wśród moich znajomych są Świadkowie Jehowy, wyznawcy Kriszny, których cenię i szanuję, ale... nikt nie może wpływać na moje (suwerenne) decyzje, dot. mojej wiary, bądź jej odrzucenie. Pamiętam sytuację, kiedy moją ciotkę nachodzili Świadkowie Jehowy. Broniła się biedna, prosta kobiecina na różne sposoby. Zdarzyło się, że zamknęła przede mną drzwi swojego mieszkania, myląc mnie ze swoimi "prześladowcami". Skapitulowała, mając siedemdziesiąt lat! Często przebywam w świątyni wyznawców Kriszny, ale nikt, nigdy nie zaproponował mi przystąpienia do rodziny bhaktów. Piszę o tym, ponieważ Twoja "przygoda" z nowojorskim Kabalistą, żywcem przypomina tą, o której ja piszę.
      Muszę przyznać, że Kabała Mistyczna, a dokładniej tzw. Niepisana Kabała, czyli tajemnice związane z Drzewem Życia fascynują mnie i w miarę możliwości zgłębiam Ją. Trudnością, przeszkodą jest nieznajomość języka hebrajskiego, który w tym wypadku odgrywa pierwszorzędną rolę. Być może w następnym wcieleniu Najwyższy będzie na tyle łaskawy, że otworzy przede mną bramę Kabały.

      Jedno zdanie z "osobistej" astrologii. W kosmogramie urodzeniowym, w moim znaku Zodiaku - we Lwie znalazło się Słońce, które działa na mnie ze zdwojoną mocą, co jest niezbyt dla mnie korzystne. Muszę hamować swoje zapędy, ponieważ w pewnych sytuacjach mogą dla mnie okazać się zgubne.

      Jeśli pozwolisz, to z czystej ciekawości sprawdzę, czy w przeszłości nasze "dusze" się spotkały i czy spotkają się w przyszłych wcieleniach.

      Kończę swoją "pisaninę", w nadziei, że niezbyt mocno się naprzykrzam.

      Pozdrawiam Ciebie MK (używam tego skrótu, dlatego żeby zbytnio nie "zardzewiał").

      Usuń
    12. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń