niedziela, 5 maja 2013

Stanowcze "nie"

W grudniu 2o12 roku napisałem posta o wampiryzmie energetycznym. Jak można było się spodziewać - pojawiły się komentarze - kilka osób podzieliło się ze mną swoimi cennymi przemyśleniami, uwagami. Nie ma w tym nic szczególnego, ale po kilku miesiącach pojawiły się dwa podobne do siebie komentarze, otrzymałem trzy e-maile związane z tym tematem oraz kilka epizodów w moim życiu skłoniły mnie do napisania tego artykułu.

Nie mam zamiaru powracać do szczegółów zawartych w grudniowym "Wampiryzmie energetycznym", ponieważ to, co miałem do przekazania, już napisałem. Nie zaprzeczam, że za jakiś czas wrócę do niego, ale na dzień dzisiejszy odkładam go ad acta, by skupić się głównie na dwóch ostatnich komentarzach, a pochodzą od osób, które nie ujawniają swojej tożsamości - występują, jako Anomimowy. Ich wola, mają do tego prawo, chociaż osobiście nie jestem zwolennikiem skrywania się pod "płaszczykiem anonimowości". Obydwa komentarze napisały kobiety, które spotkał podobny los - stały się ofiarami wampiryzmu. Na tym kończy się podobieństwo obydwu historii. Jedna z pań potrafiła wyplątać się z sieci zła - odzyskała chęci do życia, wskazała źródło całego nieszczęścia. Oto cytat z komentarza:

"Pracuję dalej nad sobą. Uczę się zawzięcie asertywności. Sztuka mówienia NIE  nie jest wcale aż tak trudna. Muszę wyzbyć się jeszcze tłumaczenia z moich decyzji. To wszystko proces, ale warto. Nauczyłam się jeszcze jednego, kiedy intuicja mówi nam NIEEEEE, ta osoba NIE, to słuchajmy jej, bo robienie jej na przekór - próba "przekonania" się do kogoś "dania mu szansy" zawsze się zemści".*


Natomiast druga - w dalszym ciągu szamocze się, traci siły i chęć do życia, co jest wielce niepokojące. Oto cytat z drugiego komentarza:

"...Koleżanka, która mimo licznych prób odcięcia sie od niej wraca jak bumerang, ona kwitnie a ja lecę i gdzie się nie obrócę tam są osoby z problemami i chorobami a ja nie umiem powiedzieć NIE i nie umiem się wziąć w garść".*  


W cytowanych komentarzach, obydwie panie wspominają o krótkim, ale jakże ważnym słowie NIE, o którym można śmiało powiedzieć, że urasta do miana słowa magicznego. Często ludzie dla przysłowiowego "świętego spokoju", robią coś wbrew własnej woli, niekiedy wbrew rozsądkowi - poddają się w obawie, że mogą narazić się innej osobie, często towarzyszy temu strach. Wystarczy powiedzieć krótkie słowo - "nie". Zapewnie każdy z nas miał możność spotkać się z podobną sytuacją, niezależnie, czy dotyczyła ona błahostki, czy też spraw poważniejszych. Wytwarza się niewidoczny mur, nie do przekroczenia a słowo "nie", które chcemy wyartykułować, grzęźnie w gardle - zostaje niewypowiedziane, co oznacza, że w tym momencie stajemy się ofiarą! Nie jestem psychologiem, ale uważam, że dużą rolę w tej kwestii mogą odegrać rodzice, którzy powinni uczyć swoje dzieci wartościowania: dobre - złe; akceptuję - mówię "tak", nie akceptuję - mówię "nie". Uważam, że tego rodzaju braki edukacyjne w połączeniu ze złymi wzorcami, jakie lansuje telewizja oraz gry komputerowe, sprawiają, że wiele dzieci nie odróżnia dobra od zła. Takie dzieci zaczynają wszystko negować, co w życiu dorosłym najczęściej wykorzystają, by podporządkować sobie wszystkich i wszystko. Tacy ludzie to potencjalni kandydaci na... wampirów energetycznych. Jak jest kat, znajdzie się ofiara.

Wracając do komentarzy, pierwsza z kobiet uważa, że stosując odpowiednio ułożoną afirmację w połączeniu z nauką mówienia "nie" wystarczyło jej, by uwolnić się od złych energii a życie powoli powraca do stanu równowagi. Afirmacje posiadają niezwykłe magiczne moce, o czym doskonale wiemy. Miałem możność ich sprawdzenia na sobie, kiedy inne środki okazały się mało skuteczne, o czym pisałem w jednym z wcześniejszych postów. Chcę przypomnieć, że skrypty (treści) afirmacji powinny być krótkie, zwięzłe i co najważniejsze - nie mogą w żadnym wypadku zawierać słowa "nie".

O otrzymanych e-mailach nie będę pisał, ponieważ ich Autorki (także kobiety) prosiły o zachowanie anonimowości. Dodam, że w wyniku wymiany korespondencji udało się im pomóc, a to między innymi za sprawą owego magicznego słowa NIE. Rodzi się pytanie, czy mężczyźni nie są podatni na "złe energie"? Otóż są, tylko często nie zwracają uwagi na to zjawisko, tkwią w nim, np. są uzależnieni od alkoholu. Kobiety są znacznie "delikatniejszej konstrukcji" niż mężczyźni, są bardziej delikatne i wrażliwe.  

I jeszcze jeden epizod, który zaważył o napisaniu tego artykułu. Kilkanaście dni temu, po dłuższej przerwie, spotkałem kobietę, którą znam co najmniej dwadzieścia kilka lat. Po kilku minutach rozmowy "o wszystkim i o niczym", nawiązał się dialog, którego końcowy fragment w przybliżeniu przebiegał w taki oto sposób:

- Dobrze, że cię widzę. Miałam dzwonić do ciebie. Spadłeś mi jak z nieba. Musisz położyć mi karty Tarota.
- Czy coś złego dzieje się w twoim życiu?
- No, wiesz, mam kłopoty ze swoim mężem?
- Może powinniście iść do lekarza, a może do psychologa?
- No, wiesz, tam trzeba zapłacić, a ty położysz karty za darmo.
- Moja droga, mylisz się. U mnie też byś musiała zapłacić, ale po tym, co usłyszałem to nawet za "duże pieniądze" nie uzyskasz u mnie wsparcia.
- To, co, odmawiasz?
- Odmawiam, nie położę kart.

Po chwili znajoma odwróciła się na pięcie i bez słowa pożegnania odeszła. W ten oto sposób straciłem "koleżankę", ale zachowałem twarz. Jej tupet, pewność siebie, częściowo wynikał z mojej winy. Przed wieloma laty, kiedy zacząłem zgłębiać ezoterykę, kiedy na tyle poznałem Tarota, że trafnie odczytywałem Jego znaczenie, kładłem karty znajomym osobom, nie żądając za to zapłaty. Po prostu powielałem błąd, który jest charakterystyczny dla większości adeptów nauk tajemnych. Chęć "popisania się" z czasem maleje, wygasa, w miarę jak wchodzimy na wyższe szczeble tej niekończącej się transcendentalnej drabiny, by po latach zamknąć się całkowicie. Niech będzie to przestrogą dla przyszłych "tarotowych mistrzów". Musimy pamiętać, że za wykonaną pracę, a taką jest dywinacja, sporządzanie horoskopów, itp., należy się zapłata. Nie konieczne muszą to być pieniądze. Zapłata ma inne, ważniejsze niż materialne znaczenie - jest to jeden ze sposobów odcięcia się od kanału łączącego nas z "klientem".

Doskonale wiem, że łatwiej doradzać innym ludziom niż samemu sobie. Podobnie jest w wypadku "uczenia się" korzystania ze słowa "nie". Znam to z autopsji. Posłużę się moją ulubioną numerologią, którą poznaję i dalej niewiele o niej wiem. Jako karmiczna Jedynka miałem problemy z siłą woli, która jest pomocna w omawianej kwestii. Wiele lat żmudnej pracy nad sobą dało rezultat. Podobny problem najczęściej mają karmiczne Szóstki a także Dziewiątki. Coś na ten temat wiedzą zodiakalne Ryby, Raki czy Wagi. Słabe punkty wymienionych wibracji mogą być wykorzystane przez nazwijmy je - energie destrukcyjne.


Na zakończenie cytat Beaty Bishop, który warto wziąć sobie do serca:

 Nie powinieneś pytać: "Dlaczego to mi się zawsze przydarza?",
ponieważ w głębi swej duszy wiesz, że ty sam te zdarzenia 
mimowolnie przyciągasz do siebie,
jakie by one nie były.


* Wyróżnienia tekstu (pogrubienia) są wprowadzone przeze mnie.  


Poniżej link do posta "Wampiryzm energetyczny":
http://umiarkowany-eremita.blogspot.com/2012/12/wampiryzm-energetyczny.html

ez[o] 

8 komentarzy:

  1. Witaj-Edziu > Napisane jak zwykle krótko i na > Temat i wyjaśnione do Perfekcji „Pozdrawiam-Staś”

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stasiu.

      Dziękuję Ci, że "zaglądasz" na mojego bloga. Mam nadzieję, że po lekturze tego posta Twoja wiedza o złych energiach jest nieco bogatsza.

      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  2. Witaj Edwardzie
    Pozwolę sobie i ja na pierwszy komentarz.
    O wampirach energetycznych czytałam dość dawno temu. Wiedza jaką zdobyłam pozwoliła mi zrozumieć, że wokoło mnie są ludzie, w towarzystwie których czuję się swobodnie i przyjemnie, są też i tacy którzy mnie męczą, wysysają ze mnie całą moją energię. Teraz wiem, że to są energetyczne wampiry i po prostu ich unikam.
    Pewna moja znajoma opowiadała o swojej córce, która przez przyjaciółkę wpadła w depresję, nie mogła się od niej uwolnić, działała na nią jak narkotyk. Skończyło się na wizytach u psychiatry. Dzisiaj owe dziewczę ma już własne dziecko i na szczęście uwolniło się od złej mocy koleżanki...
    Jako zodiakalna Ryba jestem bardzo wrażliwą osobą, w wielu sytuacjach pomaga mi moja niezawodna intuicja...

    Pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga Ewo.

      Jakże miło, że zechciałaś odwiedzić mnie na blogu i podzielić się z nami swoimi przemyśleniami, pisząc komentarz.

      Wiem, że jako zodiakalna Ryba jesteś obdarzona świetną intuicją, dlatego dobór odpowiedniego towarzystwa nie sprawia Ci żadnego kłopotu, i bardzo dobrze. Podobne przyciąga podobne. Ale niestety, często sytuacja zmusza nas do obcowania, (chociaż przez chwilę) z ludźmi, którzy mówiąc kolokwialnie - nam "nie leżą". Nie koniecznie muszą to być "wysysacze energii", a jedynie (na szczęście) ludzie, których po prostu nie lubimy.

      Młode osoby są bardziej narażone na tego rodzaju niebezpieczeństwa, co tłumaczę tym, że mają mniejsze doświadczenie życiowe, a ich ufność jest szczera "do bólu". Głównie problem ten dotyczy dziewcząt, znacznie rzadziej ofiarami stają się chłopcy. Na szczęście potrafimy wyciągać wnioski, korzystać z pomocy rodziców, którzy dla swojego dziecka chcą jak najlepiej, dlatego przeważnie takie "przygody" kończą się happy endem. Jak to miało miejsce w wypadku córki Twojej koleżanki.

      Pozdrawiam serdecznie. :)

      Usuń
  3. Edziu...Post DOSLOWNIE pisales chyba myslac o mnie....:(( Jestem na etapie "sprzatania" wokol siebie przestrzeni...Jesli chodzi o dialog z "kolezanka"...Kiedys urywaly sie telefony i tlumaczenia byly wlasnie takie: "po co mam placic skoro polozysz mi "po znajomosci" (!!!!) O polonii w Niemczech nie wspomne - zenada! Nie wiem KTO nie wiem w jaki sposob puscil w obieg informacje, ze tarot nie jest mi obcy.....Dlatego kiedys prosilam cie o to o co prosilam, juz wtedy szarpalam sie sama ze soba i nie bylam w stanie wyjsc na prosta. Doszlo do takich absurdow, ze dzwonil telefon a ja tepo patrzac sie - nie odbieram...Mam dosc rozmow trwajacych np. trzy godziny, udzielania rad wlasciwie wymuszonych - nie jestem wszechwiedzaca!!!!! Sklamalam ostatnio mowiac, ze spalilam karty....Nie spalilam ale chcialam SPOKOJU i wreszcie uwolnienia sie od uporczywych migren... Nic to...
    W kazdym razie dziekuje pieknie za ten wpis:)
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga Małgosiu - Kreatorka Piękna.

      Dziękuję Ci za komentarz, że zechciałaś podzielić się swoimi uwagami. Być może poczujesz się zawiedziona, ale pisząc posta nie myślałem o Tobie, co nie znaczy, że zapominam o Kreatorce Małgosi, wręcz odwrotnie. Za każdym razem, kiedy otwieram swojego bloga, klikam na Twoją stronę, by nacieszyć oczy "pięknościami" i spojrzeć na szczęśliwą i szlachetną drobną Istotkę. Ponadto odwiedzam stronę Twojej Mamy. Ale do rzeczy....

      Wspomniałaś o polonii, no cóż, zasada: "im gorzej, tym lepiej" nadal obowiązuje. Za rozrzutnego uznaje się człowieka, któremu lepiej się powodzi, który kupił nowe auto, a o domu to nawet nie może być mowy. Kiedy jadę rowerem i widzę jak zmienia się na korzyść polska wieś, czuję w sobie radość. Każdy ma to, co powinien mieć - na co sobie zasłużył. Zazdrość niezależnie, czego dotyczy, jest czymś złym; czymś, czego powinniśmy unikać.

      Doskonale wiesz, że Twój piękny blog jest miejscem szczerych westchnień i zachwytów, ale wśród setek, a może tysięcy "oglądaczy" znajdują się "podglądacze", którzy zazdroszczą Ci, a nie ruszą własnego tyłka by zrobić "coś pożytecznego" dla siebie, bo o poświęceniu się dla innych to nawet nie ma mowy. Było mi smutno, kiedy czytałem komentarze, z których zionęła nienawiść i obelgi pod Twoim adresem. Musisz mieć wkalkulowane i takie "kwiatki", które na szczęście zdarzają się sporadycznie. Wszelkie zakłócenia energii sprawiają, że nasze życie zaczyna być koślawe, wymaga natychmiastowej naprawy.

      Opisujesz swoje zmagania z natrętami, które na szczęście masz poza sobą, ale należy zadać pytanie: Czy to naprawdę koniec?

      Skłamałaś w dobrej wierze, mówiąc, że spaliłaś karty. Powiem szczerze, że ja bym tak nie powiedział. Być może się mylę, ale czy nie dałaś satysfakcji natrętom, którzy pomyśleli, że skapitulowałaś, poddałaś się, odrzucając Tarota?

      Dzisiaj w jednej z księgarń w Wałbrzychu, zapytałem o książki ezoteryczne, czym wywołałem zdziwienie i konsternację. Pani sprzedawczyni powiedziała, że nie sprowadza "takich" książek, ponieważ nikt nie pyta o nie, a poza tym bez nich żyje się lepiej. Delikatnie, acz stanowczo odpowiedziałem, że dzięki ezoteryce moje życie jest szczęśliwe, o czym świadczy mój wygląd zewnętrzny. Być może ta pani powinna zmienić pracę, ale to nie mój problem.

      Zagalopowałem się, ale "tak mają" zodiakalne Lwy.

      Pozdrawiam bardzo szczerze i serdecznie. :)

      Usuń
  4. A co zrobic kiedy ktos nie akceptuje słowa NIE, obrzucajac obelgami, klatwami , wracajac jak bumerang , bo z racji rodzinnych powiazań wydaje sie tej osobie , że nalezy się nierowny uklad, gdzie jedna osoba daje , druga tylko czerpie ???? Jak się definitywnie odciąć i oczyścić z toksyczności danej osoby . Skutecznie i raz na zawsze ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga Elu.

      Nie pomyśl, że uciekam od tematu i odpowiedzi na zadane mi pytanie.
      Intencją napisania tego posta było -jak zauważyłaś - wewnętrzne przełamanie podjęcia decyzji, by odważyć się powiedzieć słowo "nie" w sytuacji, kiedy jesteśmy wykorzystywani przez ludzi z naszego otoczenia.

      Twoja sytuacja jest inna, bardziej złożona. Nie gniewaj się, ale nazwę ją - patologiczna. Człowiek, który obraża inną osobę, nie przebiera w środkach, ze względów zrozumiałych nie zważa na nic, jest cyniczny, bezczelny.

      Piszesz o "układzie", w którym jedna osoba daje, a druga czepie korzyści. To jest tak, jak z ludźmi, którzy pożyczają innym pieniądze. Raz pożyczą i stają się zakładnikami.

      Jak definitywnie odciąć się i oczyścić z toksyczności danej osoby? Wszystko zależy o Twoich powiązań z daną osobą. Często tak się zdarza, że ludzie wolą cierpieć, niż zdecydować się na radykalne posunięcie. Nie znam Twojej sytuacji, ale być może lepiej byłoby użyć skalpela - niech raz zaboli - niż używać środków przeciwbólowych, które nie rozwiązują problemu. Często ludzie są zastraszani, z czym nie mogą sobie poradzić. Słyszymy, że ktoś przez dziesiątki lat cierpiał i dopiero teraz odciął się od toksycznej osoby.

      Pozdrawiam serdecznie i życzę Ci szczęśliwego zakończenia sprawy.

      Usuń