
Od zawsze człowieka fascynowało to
wszystko, co dziwne, niewytłumaczalne, coś, co często ludzie nazywają cudem.
Trwa to do dzisiaj, tylko zmieniły się "cuda", bo te z przeszłości
przestały nimi być, bądź nie pasują do rzeczywistości. "Duchowe ruchy",
które przybierały najróżniejsze formy i nazwy, powstawały kilkanaście i więcej
wieków temu, a ich źródła znajdziemy w Indiach, Grecji, Egipcie, a także w
innych zakątkach Naszego Globu. Gwoli przypomnienia, w starożytnym Egipcie
istniała tzw. Szkoła Ozyrysa, którą zalicza się do najstarszych "duchowych
szkół". Powstała wówczas świątynia, w której odbywały się mistyczne
obrzędy i przekazywano w niej wiedzę przebywającym tam uczniom. W indyjskim kulcie Ramy i Kriszny, opartym głównie na Wedach (pisanych sanskrytem) duchowe
nauczanie przybierało często formę (rytualnych) sztuk teatralnych, do których
dostęp mieli nieliczni wybrańcy. Ten rodzaj "nauczania" przetrwał do dzisiejszych
czasów, chociaż w zmienionej, bardziej nam bliższej formie. Mam możliwość uczestniczenia,
jako widz w tego rodzaju (rytualnych) przedstawieniach w świątyni w Czarnowie.
Taka forma przekazu jest doskonałym uzupełnieniem wykładów przekazywanych przez
duchowego nauczyciela. Przed laty, w antykwariacie kupiłem książkę pani LIDII WINNICZUK - "Ludzie, zwyczaje i obyczaje starożytnej Grecji
i Rzymu". Autorka pisze
między innymi o wróżbiarstwie, przepowiedniach, o wykorzystywaniu przez
kapłanów zjawisk przyrodniczych w celu manipulowania nieoświeconymi ludźmi. Myślę,
że manipulowanie "owieczkami" przez duchownych trwa nadal, a
szczególnie, kiedy chodzi o nieszczęsną (niewygodną) im ezoterykę.
Przed
pisaniem tego posta "poszperałem" w Internecie, gdzie aż roi się od różnych
zakonów, bractw, których geneza powstania (ponoć) wywodzi się ze starożytnych
szkół duchowych. Między innymi wyczytałem, że w starożytnym Egipcie faraon
Tutmosis III zgromadził wtajemniczonych i utworzył bractwo światłości - organizuję
inicjacyjnie hierarchiczną i zakonną zarazem, a nosiło ono nazwę Wielkie Białe
Bractwo, które odnowiło się (w nowej formule), zachowuje rytuały inicjacyjne.
Oczywiście obecne Bractwo, trudno ująć w jakieś ramy, które by określały je,
jako szkołę ezoteryczną (?), czy jako ruch religijny, a poza tym moja wiedza na
ten temat jest bardzo ograniczona, bardzo powierzchowna.
Bliżej mi do Zakonu Złotego Brzasku,
który był sensu stricte organizacją okultystyczno-ezoteryczną, jest głównym tematem tego posta. Często
obok nazwy Zakonu pojawia się przymiotnik - "hermetyczny", co świadczy, że dostęp do niego, uczestniczenia
w nim mieli nieliczni - wybrańcy, sprawdzone osoby. Dobrze byłoby, by każdy
współczesny adept, który zdecydował się pójść "magiczną drogą" poznał
historię tego Zakonu.
Po raz pierwszy z Hermetycznym Zakonem
Złotego Brzasku zetknąłem się w książce Pani Dion Fortune "Kabała Mistyczna", gdzie autorka
wspomina związki, jakie ją łączyły z tą organizacją. W trakcie lektury książki
Ewgienija Kolesowa - "Wprowadzenie
do magii", stwierdziłem, że jej treść w znacznej części autor opiera, zaczerpnął
(o czym zresztą sam pisze) na "tajemnicach", rytuałach, jakie
obowiązywały w Zakonie Złotego Brzasku. Tu przewijają się nazwiska czołowych
ezoteryków, których wiedza jest "podwaliną" - fundamentem współczesnej
"wiedzy tajemnej", która pozostaje "tajemna" tylko z nazwy.
Tu można zadać pytanie: Czy to dobrze, że ezoteryka obecnie jest dostępna
niemal dla wszystkich ludzi? Uważam, że nie ma jednoznacznej odpowiedzi,
chociaż jestem skłonny uznać, że lepiej byłoby, gdyby dostęp do ezoteryki
pozostał reglamentowany, czemu dawałem wyraz wiele razy w swoich postach,
uzasadniając swoje stanowisko. Być może byłbym w grupie ludzi pozbawionych
dostępu do nauk tajemnych. Powróćmy jednak do historii Zakonu i przybliżmy jego
założycieli. Zacytuję fragmenty z książki Ewgienija Kolesowa "Wprowadzenie do magii", które
traktują o Zakonie.
Hermatyczny Zakon Złotego Brzasku, to
brytyjski neomasoński zakon, który założyło w 1887 roku kilku intelektualistów - Wiliam
W. Westcott, John W. Brodie-Innes, Samuel MacGregor Mathers, w celu odnowienia
tradycji różokrzyżowców i na znak protestu przeciwko dogmatyzacji tradycyjnego
masoństwa. Westcott i Mathers dobrze znali E. P. Bławadzką i podzielali jej
poglądy. Zgodnie z jej wyobrażeniami o Tajnych Nauczycielach i Wielkiej Białej
Loży, jako niewidzialnego Zakonu Oświeconych, podzielili swój Zakon na Zewnętrzny
(4 stopnie w tym "Zakon Złotego Brzasku") i Wewnętrzny (6 stopni:
"Zakon Czerwonej Róży i Złotego Krzyża", skrócie R. R. et A. C., łac.
Ordo Rosae Rubae et Aureae Crucis), za najważniejsze jednak uważając
przynależność do Niewidzialnego Zakonu.

Pierwszego maja 1888 roku w Londynie została otwarta
zakonna Świątynia Izydy-Uranii, a potem analogicznie świątynie w Weston,
Bredford i Edynburgu. Do końca maja zakon liczył 150 członków, a do końca 1896
roku - 350. Przyjęcie nowych członków i ich inicjacji na kolejne stopnie
towarzyszyły symboliczne rytuały, dla których podstawy dały pewne starożytne
pisma, których originalności jednak nie udowodniono. resztą nieco później owe
rytuały zostały znacząco zmienione i uzupełnione przez Mathersa i jego żonę Moinę
(właściwie Mina Bergson).
Na początku XX wieku Wielkim Mistrzem
Zakonu został poeta Wiliam B. Yeats, późniejszy laureat Literackiej Nagrody
Nobla. 26 listopada 1898 roku do Zakonu wstąpił Aleister
Crowley, który wniósł ogromny wkład w opracowaniu nauk i symboliki Zakonu. jego
członkami byli poza tym pisarze Artur Conan Doyle, Henry Rider Haggard i Bram
Stoker; ezoterycy Arthur E. Waite i Dion Fortune.
W 1903 roku Zakon rozpadł sie z powodu różnic
między Mathersem i Waitem. Grupa skupiona wokół Waite'a założyła nowy zakon pod
poprzednią nazwą, który istniał do 1914 roku. Potem Waite rozwiązał go również,
a założył Bractwo Różanego Krzyża. Grupa Mathersa, aktywnie uprawiająca magię,
założyła w Londynie Świątynię Porannej Gwiazdy. (...) W 1937 roku Zakon zakończył swoje istnienie,
a jego członek i historyk, były sekretarz Crowley'a Israel Regardie, zebrał i
wydał trzytomowy wybór zakonnych dokumentów.
W tym dość długim cytacie przewija się
wiele nazwisk osób, które wówczas, czy w niedalekiej przyszłości odegrały ważną
rolę, przyczyniły się do rozwoju nauk tajemnych. Wśród nich są
"twórcy" talii Tarota - Aleister Crowley i Arthur E. Waite; Dion
Fortune - autorka Kabały Mistycznej,
czy Helena Pietrewna Bławacka (Bławatska) - założycielka Towarzystwa Teozoficznego.
Aleister Crowley nadał kształt i opracował symbolikę Zakonu. W Zakonie
odtwarzano starożytną wiedzę, która obejmowała wiele dyscyplin ezoterycznych,
technik medytacyjnych. Uczeń zaliczał kolejne szczeble wtajemniczenia - zdawał
egzamin pisemny i praktyczny. Wstępującego do Zakonu Złotego Brzasku nazywano Inicjatem. Na Zewnętrzny Zakon składali
się: Odpowiednik, Zwolennik, Obserwator, Działacz, Szukający mądrości. Natomiast Wewnętrzny Zakon stanowili kolejno: Młodszy adept, Starszy adept, Wybrany
adept, Nauczyciel świątyni, Mag, Najwyższy.
W Zakonie obowiązywała ściśle określona
hierarchia, podział stanowisk.
Było siedem stanowisk - funkcji jawnych (czasowych): 1. Hierofant - przywódca grupy,
pośrednik przeprowadzający święte misteria, kierujący rytuałem; 2. Hiereus
- pomagał podczas wykonywania rytuałów; 3. Hegemon
- gospodarz pomieszczenia, w którym odprawiano rytuał; 4. Herold - zapowiadający przebieg
wydarzeń i odczytujący postanowienia; 5. Kelar
- odpowiadał podczas rytuałów za wystrój wnętrza, ubrania i wodę (oczyszczenie
wody); 6. Pochodniarz - odpowiedzialny za świece, kadzidła, pochodnie; 7.
Strażnik
- otwierał wrota i sprawdzał wchodzących.
Funkcje tajne (stanowiska stałe): 1. Imperator - gospodarz poświęcony
bogini Neftydze; 2. Praemonstrator - prowadzący, poświęcony bogini Izydzie; 3. Cancellarius - kanclerz poświęcony
bogu Toth.
Był też Niewidzialny Zakon, czyli Zakon Srebrnej Gwiazdy, do którego
należeli tylko najwybitniejsi członkowie Zakonu Wewnętrznego, wypełniający
tajne funkcje. Poniżej graficzny symbol Zakonu Srebrnej Gwiazdy.
Bogactwo atrybutów dodawało powagi i
stanowiło ważny element podczas różnego rodzaju uroczystości (zgromadzeń,
inicjacji itp.). Hierofanci nosili czerwone płaszcze, Hegemoni - białe,
natomiast Hiereusi - czarne. Na lewej stronie płaszcza, na wysokości piersi
były przyszywane lameny (łac. lamen -
blacha, naszywka). Całości dopełniały bogato zdobione buławy, miecze i szable.
Crowley mówił, że wszystkie rytuały z biegiem czasu upraszczają się i mają
wyłącznie znaczenie historyczne.
Członkowie Zakonu byli zobowiązani (pod
przysięgą) przestrzegać jego tajemnic, począwszy od nabytej (tajemnej) wiedzy,
a kończąc na nieujawnianiu nazwisk osób do niego należących. W dalszej części
posta przedstawię obszerny fragment z książki Kabała Mistyczna, gdzie autorka Dion Fortune, miedzy innymi opisuje
groteskową sytuację związaną z przestrzeganiem tajemnicy.
Co się stało ze zgromadzonymi dokumentami Zakonu po jego
likwidacji?
Już wiemy, że cześć dokumentów zabrał
I. Regardie i wydał trzytomowy ich zbiór. Do pozostałych dokumentów rościli
sobie prawo, mniej lub bardziej prawowici "spadkobiercy", którzy nie
przebierając w środkach próbowali "wyrwać" je dla siebie. Jak podaje
E. Kolesow we "Wstępie do magii",
A. Crowley, który nagminnie lekceważył opinię, 16
kwietnia 1900 roku wynajął bojówkarza i wdarł sie do budynku, gdzie były
przechowywane dokumenty i przedmioty sakralne Zakonu, napadł na sekretarza i
ukradł wszystko, co było cenne. Najprawdopodobniej (takie są nie tylko moje
przypuszczenia), znaczna część dokumentów przetrwała do dzisiaj i pozostaje w
prywatnych rękach, mimo, że minęło już sto lat od rozpadu Zakonu Złotego
Brzasku. Być może ich ujawnienie mogłoby przyczynić się do rozwoju nowych
dyscyplin w ezoteryce, bądź przynajmniej potwierdziło to, co w międzyczasie
zostało odkryte przez innych.
Osobną kwestią jest masoński charakter
Zakonu, co w niektórych środowiskach wywoływało i wywołuje nadal mieszane
uczucia, co kładzie się cieniem na jego członkach. Mnie osobiście ta kwestia
mało, by nie powiedzieć w ogóle nie interesuje. Interesują mnie dokonania -
odkrycia ludzi tam działających. To oni wydobyli z "mrocznych
czeluści" wiedzę, którą Kościół starał się ukryć przed ludźmi, a nawet
zniszczyć.
Zacytuję początkowy, dość obszerny fragment
książki Kabała mistyczna, w której
Dion Fortune rozlicza się z przeszłością, tłumaczy, dlaczego ujawnia wiedzę
Zakonu, w tym konkretnym wypadku - wiedzę dotyczącą rozmieszczenia w
prawidłowej kolejności symboli na Drzewie Życia.
W
niektórych współczesnych książkach zaliczanych w tej dziedzinie do autorytetów,
nie podano prawidłowej kolejności, gdyż autorzy najwyraźniej wychodzą z
założenia, że nie należy starać się jej ujawniać niewtajemniczonym. (...). Nie
widzę zatem powodu, by zwodzić uczniów nieprawdziwą informacją. Odmowa
ujawnienia jakichś danych może być usprawiedliwiona, ale czym można
usprawiedliwić rozpowszechnianie błędnych stwierdzeń? W obecnych czasach nikomu
nie grożą szykany za zgłębianie nieortodoksyjnych nauk, może być zatem tylko
jeden cel w skrywaniu nauki, obejmującej tylko teorię wszechświata i związanej
z nią filozofii a bynajmniej nie metody praktyk magicznych. Tym celem jest zatrzymanie
monopolu na wiedzę, która obdarza prestiżem, a może nawet władzą.
Osobiście
uważam, że podobny egoizm i wykluczenie innych to zmora ruchu okultystycznego a
nie istotne zabezpieczenie. Jest to
stary grzech duchowieństwa - monopol na zatrzymanie wiedzy o Bogu w swoich
rękach i odmawiają jej wszystkim innym. Grzech wybaczalny, kiedy ludzie byli
dzikusami, ale nie wobec współczesnych badaczy. Tak czy inaczej, żądaną
informację mogą wyszukać w istniejącej literaturze ci, którzy zadadzą sobie ten
trud, albo po prostu kupią te książki, jeśli stać ich na duży wydatek, ponieważ
są one obecnie rzadkie. Ale, czy
dysponowanie dużymi zasobami wolnego czasu i gotówki powinno wyznaczać
się kwalifikacje do zdobywania Świętej Mądrości?
Bez
wątpienia wystawiam się na ataki tych samozwańczych strażników wiedzy, którzy
uważają, że zdradzono ich cenne sekrety. Podkreślam, że nie zdradzam niczego,
co jest tajemne, lecz zbieram i przekazuję to, co już zostało ujawnione światu
- fakty proste i dobrze znane. W istocie, wiele przekazów, które nowicjusz
zobowiązuje się pod przysięgą zachować w tajemnicy, opublikowali już wcześniej,
na przykład Mathers i Wynn Westcott. W 1926 roku wyszło nowe wydanie prac Mathersa
na temat kabały pod redakcją wdowy po nim (która, jak należy sądzić, znała jego
życzenia). Z tej to pracy pochodzi większość tabel, zamieszczonych w niniejszej
publikacji. Te rejestry istot ujawnili już kiedyś światu Izajasz, Ezechiel i
różni średniowieczni rabini, więc można uznać, że dotyczące ich prawo autorskie
już wygasło wraz z upływem czasu. Tak czy inaczej, jakąkolwiek wyłączność wobec
tych koncepcji ma ich autor, czyli Archanioł Metatron.
Wiele
z powszechnie znanej wiedzy zebrano i zamknięto przed światem poprzez przysięgę
tajemnicy, składaną przez nowicjusza. Crowley
żartuje sobie z nauczycieli, którzy straszyli przysięgami zobowiązali go do
milczenia, a następnie powierzyli mu alfabet hebrajski, by go strzegł.
Tyle w dość skrótowej formie o
Hermetycznym Zakonie Złotego Brzasku.
Jak to wygląda obecnie?
W porównaniu do lat sześćdziesiątych,
kiedy książki o tematyce ezoterycznej należały do rzadkości, a karty Tarota
przywożono z zagranicy, bądź... malowano
je ręcznie, obecnie sytuacja jest zdecydowanie lepsza, by nie powiedzieć bardzo
dobra. W księgarniach i domach wysyłkowych ilość książek ezoterycznych jest
niezwykle bogata. To fakt, że wśród nich zdarzają się "zakalce",
których nie warto brać do ręki. Organizowane są kursy, seminaria, spotkania,
warsztaty, w których może uczestniczyć każdy, kto posiada odpowiednio
"gruby portfel". Uczestnik na zakończenie otrzymuje odpowiedni
certyfikat, bądź świadectwo ukończenia kursu. Nie mam prawa wypowiadać się o
poziomie tego rodzaju "zdobywania" wiedzy tajemnej, duchowej. Rozwój
duchowy każdego człowieka przebiega w sposób indywidualny, dlatego jeśli komuś
wydaje się, że po kilkudniowym kursie stanie się magiem, jest w błędzie. Oczywiście
warsztaty ezoteryczne są pomocne dla osób, które są w trakcie "pracy nad
sobą" - nad swoją duchowością. Zaglądam na bloga Pani Alicji Chrzanowskiej
- wybitnego, szanowanego ezoteryka. W jednym z komentarzy, uczestniczka
warsztatów organizowanych przez A. Chrzanowską, wyraziła swoje frustracje, była zawiedziona tym, co ją tam spotkało. Widocznie liczyła, że stanie się cud, że Pani Alicja włoży jej łopatą wiedzę do głowy - tak się nie da! Możne człowiek kupić luksusowy samochód i
jako dodatek do niego - willę, może kupić korzystny dla siebie wyrok w sądzie,
chociaż niezgodny z obowiązującym prawem. Natomiast rozwój duchowy to mozolna,
ciężka praca, choć przyjemna, to ciągłe wspinanie się po drabinie, której ilość
szczebli nie jest nam znana.
Jako ciekawostkę podam fakt, że
istnieją grupy ludzi - działają bez szyldów, bez rozgłosu, łączy ich ezoteryka,
którą uważają za "sposób na życie". Przeważnie spotykają się
nieregularnie - często "ściągają się" telepatycznie. Zdarza
się, że wśród nich jest Mistrz, który doradza, ale i słucha innych i co
ważne... inicjuje kolegów- uczniów na odpowiedni stopień wtajemniczania. Może
ktoś zapytać: "Czy taka inicjacja jest ważna? Czy ma znaczenie dla adepta?
Odpowiadam krótko - tak. Znam kilka osób, które przeszły odpowiedni stopień
wtajemniczenia i zostały inicjowane przez kolegę - Mistrza Duchowego.
W dobie Internetu, kiedy Świat jest w
"zasięgu ręki", możemy kontaktować się z ludźmi o podobnych
zainteresowaniach, nie wyłączając miłośników ezoteryki. Oczywiście, że
istnieją pewne zagrożenia z tym związane, ale o nich, może innym razem.
Na
górze - pełna symboli, barwna koszulka kart Tarota Aleister'a Crowley'a.
Rysunek
pochodzi ze strony internetowej.
ez[o]