niedziela, 18 listopada 2012

Wibrujący Świat



Wibracje towarzyszą nam na każdym kroku, ale (niestety) większość ludzi nie przykłada do tego zjawiska większej wagi, ponieważ są oni zajęci innymi ważniejszymi (według nich) sprawami, chociażby pracą zawodową, "zdobywaniem" pieniędzy, których deficyt coraz bardziej odczuwają. Zdarzają się także ignoranci, a ci z kolei o wibracjach nie słyszeli i... nie chcą słyszeć, ale na szczęście są oni w zdecydowanej mniejszości.       
                    
Nie trzeba znać się na elektryczności, by korzystać z pralki czy żelazka; niekoniecznie trzeba być elektronikiem, żeby dobrze radzić sobie z obsługą komputera. Podobnie jest z wibracjami. Korzystamy z nich niemal w każdej chwili, są one wszechobecne, ale jak wspomniałem wcześniej, nie zaprzątamy sobie nimi głowy, pozostawiamy ten problem fizykom (w pewnej części), fizykoterapeutom i innym "dziwnym ludziom", do których zaliczani są także ezoterycy. Uważam, że nie sposób zajmować się zgłębianiem nauk tajemnych bez wiedzy o energiach - wibracjach. Każdy ezoteryk pracuje z nimi na co dzień, dlatego pisanie o nich na moim blogu z jednej strony jest w pełni uzasadnione, z drugiej zaś - może okazać się zbyt ogólnikowe dla "znawców tematu", z czym zresztą w pełni się zgadzam. Niemniej postanowiłem poświecić energiom (wibracjom) przynajmniej dwa, a być może trzy posty, z czego pierwszy potraktuję, jako bardzo ogólne, osobiste przemyślenia.  

Każdy człowiek, który "zagościł" na Ziemi, ma z góry przypisane zadania do wykonania, które można potraktować, jako rodzaj misji. Oczywiście może je korygować - zmieniać tzw. "zabarwienie kosmiczne". Można powiedzieć, że każdy z nas w pewnym stopniu ma wpływ (energetyczny) na otocznie, ale nie możemy zapominać, mieć świadomość, że z zewnątrz w naszym kierunku płyną energie, co w pośredni sposób wpływa na nasze życie - na nasze postawy i zachowania. Jesteśmy połączeni tysiącami niewidzialnych nitek ze wszystkim, co nas otacza, poczynając od drobnych elementów przyrody, takich jak krzewy, ptaki, zwierzęta, a kończąc na planetach, czyli na Kosmosie, który według astronomów, ciągle rozwija się i powiększa. W tym momencie pomijam ważny fakt, że my, jako homo sapiens, posiadamy rozum, którego nie posiadają wspominane przeze mnie elementy przyrody, ale łączy nas jedno, wszyscy jesteśmy nadajnikami i zarazem odbiornikami energii, które mogą być nam przyjazne, bądź wrogie - destrukcyjne. Niektórych wibracji płynących do nas często niezauważany - są bardzo subtelne, inne z kolei są bardziej wyraziste, a niektóre (te szkodliwe) wręcz ordynarne 

Każdego z nas można określić, jako "pyłek" w Makrokosmosie; jesteśmy poddawani ciągłym wpływom (energiom) płynącym z innych planet, o czym najlepiej wiedzą znawcy tematu - astrolodzy. Astronomia jest jedną z wielu nauk przyrodniczych, co do tego nikt nie ma wątpliwości, ale kiedy naukowcom przychodzi opowiedzieć się, potwierdzić fakt, że astrologia jest także nauką, wtedy zaczynają rodzić się wątpliwości, pojawiają się przysłowiowe "schody". Wszystkich uczonych-sceptyków można byłoby odesłać do źródeł historycznych, z których jednoznacznie wynika, że astrologia była przed wiekami liczącą się dziedziną nauki, z której dobrodziejstw korzystano na co dzień. Nawet osoby sceptycznie nastawione do astrologii nie mają wątpliwości, że Księżyc - najbliższa nam planeta, ma wpływ na "ziemskie" życie. Energie, które emituje Księżyc, w różnych jego fazach (kwadrach) mogą wspomagać, stymulować, bądź być przyczyną niekorzystnych zjawisk na Ziemi. Energie księżycowe mają wpływ nie tylko na organizmy żywe - ludzi, zwierzęta, na ich zdrowie, lecz wpływają także, na jakość codziennych domowych prac (mycie okien, sprzątanie, pranie, zbieranie ziół). Myślę, że można jeszcze spotkać na wsi gospodynie, których wiedza na ten temat jest wystarczająca i potrafią ją wykorzystać w praktyce. Chociaż, kto wie... Tu mógłby cennym okazać się głos znawców folkloru. By zakończyć ten "kosmiczny" wątek, podam dwa przykłady, które są kolejnym potwierdzeniem, że energie (wibracje) pozaziemskie mają wpływ na nasze życie. Otóż, na Słońcu, praktycznie cały czas wybucha materia, co w wypadku wzmożonej aktywności tego zjawiska, mogą one spowodować na Ziemi zakłócenia łączności radiowej, energetycznej, telefonicznej oraz wpłynąć niekorzystnie na zdrowie ludzi z problemami kardiologicznymi. W 1968 roku przeleciała obok Ziemi kometa Halley'a, która narobiła trochę energetycznego bałaganu. Między innymi nastąpiły zakłócenia, o których piszę w poprzednim zdaniu. 



Każdy organ naszego ciała wibruje na swój (szczególny) sposób, co radiesteci usystematyzowali i określają w jednostkach, które noszą (trochę dziwną) nazwę - "seria liczbowa". Nietrudno domyśleć się, że wibracja chorego organu odbiega od "normy". Proces leczenia, to nic innego jak przywrócenie chorego organu do stanu równowagi. Na proces skutecznego leczenia składa się wiele czynników, ale nie ma miejsca na ich omawianie. Jedną z niekonwencjonalnych metod leczenia jest radiestezja, która przez środowiska medyczne jest krytykowana i uznawana za nieskuteczną, czy wręcz szkodliwą. Cytuję słowa Zbigniewa Królickiego, który w swojej książce "Radiestezja zdrowia" pisze: W medycynie naturalnej istnieje powszechne przekonanie, że organizm człowieka "krzyczy" energetycznie, zanim wystąpią objawy choroby fizycznej. Ten "krzyk" trzeba tyko usłyszeć!         
  
Dodam, jako ciekawostkę, że cząsteczki DNA wibrują niewyobrażalnie szybko, z częstotliwością ponad czterdzieści miliardów w ciągu jednej sekundy.  




Teraz postaram się spojrzeć na wibracje oczami ezoteryka. Oczywiście, nie przypisuję sobie żadnych ezoterycznych tytułów, wszak jestem na etapie poznawania nauk tajemnych dopiero od siedemnastu lat. 

Na początku posta napisałem, że niektóre wibracje są bardzo subtelne, prawie niezauważalne. Nietrudno domyśleć się, że do nich można zaliczyć te wibracje, jakie powstają między dwojgiem ludzi, których łączy uczucie, nazywane przez jednych miłością, inni z kolei określają je chemią miłości. Z bardziej wyrazistymi wibracjami, które można określić jako "werbalne", spotykamy się najczęściej. Każde wypowiedziane słowo zaczyna żyć, funkcjonować (wibrować), wypełniać Kosmos, a co za tym idzie - ma siłę sprawczą, dlatego zwracajmy baczną uwagę na to, co mówimy. Język "ulicy" często jest ordynarny, by nie powiedzieć chamski, przez co tworzy się coś w rodzaju "śmietnika energetycznego".  W tym, co piszę nie ma żadnej przesady. Negatywne wibracje zalegają stadiony, szpitale, zakłady karne, cmentarze, a także miejsca zgromadzeń, na których najczęściej ludzie wyrażają swoje niezadowolenie, które przeradza się w agresję. W tych miejscach nie powinny przebywać małe dzieci, które chłoną złe energie niczym gąbka. Pozytywne wibracje, wręcz kształtujące nasze wnętrze - duszę, stanowią dźwięki instrumentów muzycznych. Stąd moja rada. Spędzajmy jak najwięcej czasu w salach koncertowych i słuchajmy muzyki, którą lubimy. Kiedyś bizneswoman, pani w średnim wieku zapytała mnie, czy słuchanie muzyki jazzowej wpływa pozytywnie "na ducha"? A dlaczego by nie? Niezwykle silne wibracje powstają podczas intonowania wszelkiego rodzaju mantr. Myślę, że większość katolików nie zdaje sobie sprawy, że modlitwa "Ojcze nasz" to także rodzaj (dłuższej) mantry. Ich niewiedza jest w pełni usprawiedliwiona, ponieważ księża uważają mantry za "coś", co kojarzy się z okultyzmem.   

Ważną kwestię stanowi tzw. wampiryzm energetyczny. Być może niejeden człowiek nie zdaje sobie sprawy, że jest... wampirem energetycznym. Być może niejeden człowiek nieświadomie staje się ofiarą wspomnianego wampira. Przeglądając w Internecie blogi spotykam się z tym zjawiskiem dość często. Z treści postów wynika, że ludzie, którzy mianują się ezoterykami, dość często wplątują się w pajęczyny wampiryzmu. Mnie przytrafiło się jeden raz, że starsza pani próbowała zrzucić z siebie wszystkie problemy rodzinne na mój bark. Wcześniej poprosiła mnie o spotkanie, podczas którego spytała mnie, w jaki sposób mogłaby skutecznie rzucić klątwę na... swojego męża! Usłyszała ode mnie krótki, ale treściwy wykład, który mam nadzieję zniechęcił ją do stosowania tak wyrafinowanych metod zemsty.  

Ze względu na rozległość tematu, z czystego obowiązku przypomnę, że kamienie ozdobne posiadają niezwykle silne wibracje, które są wykorzystywane przy różnego rodzaju rytuałach magicznych, są chętnie noszone przez ludzi, jako amulety bądź talizmany, które mają chronić właściciela przed różnego rodzaju zagrożeniami, złymi siłami. Należy pamiętać, że kupiona "ochrona" nie zawsze spełnia swoje zadanie. 





Na zakończenie tego posta pozwolę sobie na smutną refleksję, o czym już kiedyś pisałem. Dzięki Internetowi mogę zaistnieć, wyrazić swoje spostrzeżenia, wątpliwości dotyczące nauk tajemnych. Nie uważam siebie za ezoteryka, o czym wspominałem wiele razy. Zadaję sobie pytanie: Jak to możliwe, że w kraju, gdzie nauki tajemne były do niedawna w przysłowiowych powijakach, na dzisiejszy dzień w Internecie i telewizji widzimy tyle wróżek, "doradców duchowych" - jak sami siebie określają? Chcę jedynie przypomnieć, że praca dywinacyjna to trudne i zarazem ciężkie zajęcie. A dlaczego? Tarocista musi energetycznie połączyć się z klientem niewidzialną nicią i nawiązać kontakt z kartami (z Duchem Tarota), a te usłuchają tylko prawdziwego tarocistę i przekazują do jego podświadomości czytelny i prawdziwy przekaz. Należy zadać sobie pytanie: "Czy przysłowiowa skórka jest warta wyprawki?" Każdy pytający pozostawia na tarociście swój osad - brud energetyczny, z którego wróżbita musi się oczyścić. Często nie jest w stanie zrobić to samemu, musi prosić o pomoc osobę kompetentną z zewnątrz, żeby dokonała oczyszczenia. Tarot jest niezwykłym magicznym narzędziem, które jest mocno energetycznie związane ze swoim właścicielem. 

Dość często, w miarę wolnego czasu "zaglądam" na strony ponad dwudziestu blogów, na których znajduję wiele ciekawych artykułów, głównie ezoterycznych, z których całymi garściami, za darmo czerpię wiedzę. Być może dlatego, by nie stać się dłużnikiem - w miarę moich skromnych możliwości pomagam innym.


 
Myślę, że nie zdradzam tajemnicy, pisząc, że od pewnego czasu mój Przyjaciel Mirek G. jest "nieetatowym" korektorem tekstów na moim blogu, za co serdecznie dziękuję. Razem pracowaliśmy przez wiele lat w Drukarni Naukowej w Warszawie. Nasze drogi rozeszły się. Cieszy mnie, że po wielu latach "ciszy", ponownie nasza przyjaźń odżyła i ma się bardzo dobrze.  


ez[o]

3 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Droga Basiu.

    Dziękuję Ci za wyczerpujący komentarz.

    Muszę przyznać, że sny prorocze "mnie nie lubią". Będąc młodym chłopakiem, "wyśnił" mi się pożar drewnianego młyna. Dwa dni po tym proroczym śnie spłonął on doszczętnie, pozostały tylko ceglane fundamenty. Jak dobrze pamiętam moja matka rozgłaszała po sąsiadach, że jej syn wiedział o mającym wydarzyć się nieszczęściu.
    Wierzę w to, że podczas głębokiego snu, przenosimy się do astralu, a w nim wszystko jest możliwe. Nie można mylić go z poobiednią drzemką, kiedy wypełniony do granic możliwości żołądek obżarciucha woła o krew, która mogłaby, a w zasadzie powinna zaopatrywać w tlen mózg pracujący w tym czasie na zwolnionych obrotach.

    Rozjaśniłaś mój umysł pisząc o elementalach, o których wiedza jest marginalna, czego namacalnym przykładem jestem ja. Kiedyś na początku mojej przygody z ezoteryką, o elementalach czytałem w jednej z książek tłumaczonych z języka rosyjskiego, ale wówczas umknęły mojej uwadze i... pozostało tak do chwili obecnej. Dziękuję Ci Mądra Kobietko!

    Poczuć energię Matki Ziemi to trudne zadanie, a szczególnie w obecnych czasach, kiedy człowiek niszczy także samego siebie, o czym wspominasz. Barbarzyńca nie jest w stanie wznieść się na tyle, by poczuć tak subtelne wibracje. Lubię medytacje "w terenie", które pobudzają wszystkie zmysły, ale niestety coraz trudniej znaleźć do tego odpowiednie miejsce. Czy ludzie wiedzą jak pachnie Ziemia? Zapach świeżo pieczonego chleba, jesienią zapach dymu palących się łętów, czucie pod tyłkiem wilgoć trawy - to wstępna lekcja do odrobienia przez dyletanta, ale o czym ja marzę?

    Droga Basieńko, dziękuję Ci za pozdrowienia i za ciepłe słowa o mojej 'pisaninie".

    Zrobiło mi się smutno po przeczytaniu posta z dnia 17 listopada na Twoim blogu "Tam, gdzie mieszkają Wookies", O tym napiszę w komentarzu do tego posta, a tymczasem...

    Pozdrawiam Ciebie bardzo, bardzo ciepło i serdecznie MK. :)

    Edek

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń