poniedziałek, 26 marca 2012

Jak w krzywym zwierciadle


W tym miejscu miał znaleźć się inny tekst i do tego zamieszczony dużo, dużo wcześniej. Można w przenośni powiedzieć, że na mojej stronie zapanowała „blogowa flauta”, ale w moim prywatnym życiu było raczej „sztormowo”. Ten post będzie znacznie różnił się od dotychczasowych - będzie krótszy, bardziej osobisty, a zmusił mnie do tego splot różnych wydarzeń.  

Jakiś czas temu, otrzymałem wezwanie do sądu, które obligowało mnie do stawienia się przed obliczem Temidy. Podczas rozprawy (dotyczącej spadku) okazało się, że…. moja obecność (a także brata) jest zbyteczna. Powód. Jedna z kluczowych osób w sprawie, źle zrozumiała informacje, jakie jej przekazano w sądzie przed złożeniem pozwu, co w konsekwencji spowodowało, że mój udział w sprawie był mniej przydatny niż piąte koło u wozu. Budynek sądu opuszczałem zawiedziony, zresztą nie tylko ja. Dwanaście godzin spędzonych w podróży i wydane na bilety ponad dwieście złotych, to na kieszeń emeryta dość znaczna suma pieniędzy. W tym miejscu, używając w dalszym ciągu terminologii żeglarskiej, kończy się flauta, a zaczyna - burza.

Udaliśmy się na „upadające ranczo” – tak nazywam gospodarstwo, w którym mieszkała moja Matka. Tam, na miejscu podczas omawiania różnych spraw dotyczących sprzedaży „rancza”, coś w rodzaju  przerywnika, usłyszałem pod swoim adresem wiele bardzo krytycznych słów. Spadły one na mnie niczym (przysłowiowy) grom z jasnego nieba. Wystarczyła chwila, bym doznał olśnienia. Wciśnięto mi do ręki plik zadrukowanych kartek. Były to skopiowane posty z mojego bloga. Zostawiłem sobie kilka kartek z tego pliku, które mogą być mi potrzebne. Ktoś okazał się nierozważny, niemyślący, ponieważ do skopiowania moich stron użył… drugich, niezadrukowanych stron dokumentów stanowiących własność urzędu miejskiego. Każdy, średnio rozgarnięty człowiek wie, że obowiązują procedury, które szczegółowo określają obieg dokumentów, ich archiwizację i sposób niszczenia. Ktoś działał na moją szkodę – przeciwko mnie, ale zapomniał, że kij ma dwa końce. Koniec przeznaczony dla mnie okazał się mało skuteczny, ponieważ wiem jak chronić się (w tym przypadku), prymitywnym wampiryzmem energetycznym. Drugi koniec niczym bumerang powróci do tej osoby, jestem tego pewien. Nie chciałbym, żeby moje dokumenty, czy kogoś innego, złożone gdzieś w urzędzie podzieliły los, tych, które trafiły do moich rąk, dlatego muszę zareagować na tego rodzaju nieprawidłowości, a właściwie głupotę pracownika urzędu.

Powracam do głównego wątku. Zarzucono mi, że na blogu, cytuję: 1. „Wychwalam się, jakim to byłem dobrym ojcem”; 2. „Użalam się nad własnym losem”; 3. W końcu usłyszałem, że „chyba niedługo założę habit, ponieważ mam zostać… zakonnikiem”. Totalna, kosmiczna bzdura, o czym wie każdy, kto zagląda na moją stronę. Mój blog nie jest pamiętnikiem i zapewniam, że nim nie będzie. Całość zarzutów mógłbym skwitować krótkim stwierdzeniem – Nie ważne co mówią - ważne kto mówi. Zostałem niejako przywalany do tablicy, dlatego chcę przy niej chwilę pozostać i wyjaśnić niektóre kwestie, ku przestrodze dla innych, których może spotkać podobna „niespodzianka”, oby nie! Jedno zgniłe jabłko niezauważone w porę, może „zarazić” pozostałe. Regułą jest to, że autorami różnych tego rodzaju „sensacyjek”, są osoby, które na piersiach noszą znaki krzyża, a w ustach frazes: „jestem katolikiem”, którego regularnie nadużywają, przyjmują komunię, czym profanują ten święty sakrament, być może czynią to nieświadomie (?).   

Tu, jak przysłowiowe szydło z worka, wychodzą braki… edukacyjne osób, które stawiają mi te absurdalne zarzuty. Logiczne rozumienie czytanego tekstu to podstawa, bez której wszystko „dostaje w łeb”, nawet traktat napisany przez światowej sławy naukowca, staje się abstrakcją. Moja była kochana Polonistka – Alicja, mówiła: „Muszę was nauczyć języka polskiego przynajmniej w takim stopniu, byście w przyszłości nie żądali ode mnie zwrotu pieniędzy za edukacyjne braki”. W tym miejscu moim adwersarzom (dla nich może to niezrozumiały wyraz) udzielę porady, które dość dużo kosztują, ale tym razem dokonam wyjątku. Wydaje mi się, że najwłaściwszą dla nich lekturą, przynajmniej na obecną chwilę, są kolorowe pisma, w których tekst jest zagłuszany dziesiątkami skandalizujących zdjęć z cyklu – jedna pani drugiej pani, albo ten pan z tamtą panią, itp.

Cały ten (pozorny) epizod, mógłbym pominąć milczeniem, ponieważ dotyczy mnie – mojej osoby, ale jak wspomniałem wcześniej, może spotkać „coś” podobnego każdego z Was moi kochani, a zgłębiających ezoterykę w szczególności. Nie zapominajmy, że w oczach większości ludzi jesteśmy postrzegani, jako „ci inni”, niekiedy, jako nawiedzeni, często traktują nas, jako dziwaków. Każdy, kto decyduje się zgłębiać ezoterykę, powinien wkalkulować w swoje życie, tego rodzaju drobne „niedogodności”. 

Powiedzenie:, Co cię nie zabije – to cię wzmocni, utwierdziło mnie w przekonaniu, że muszę robić, – co robię. Ten kubeł zimnej wody, wylany na moją głowę, stał się dodatkowym, nowym impulsem do działania, do istnienia ze swoim blogiem w Internecie. Ponadto, a może przede wszystkim
Zapewniam, że mój blog, nie będzie „internetowym maglem”,
targowiskiem, wykorzystywanym do rozsiewania złych energii.
NIKT na to nie ma przyzwolenia i go mieć nie będzie.

  
Jest jednak wielki pozytyw mojego „burzliwego” wyjazdu. Po kilkunastu latach, spotkałem się Kolegą Mirkiem i Jego Żoną Jadzią. Zostałem przez Nich przyjęty iście po królewsku - okazali mi wiele serca i gościnności. Z tego miejsca jeszcze raz mówię: Dziękuję Wam Kochani – Jadziu i Mireczku za dwa dni, które upłynęły na wspomnieniach, ucztowaniu, zwiedzaniu miasta, co pozostanie w mojej pamięci do końca życia.      

 Ez[o] 

10 komentarzy:

  1. Bardzo podoba mi się Twój post a Tym co się nudzi i podkładają kłody pod nogi i nie mają pod sufitem to omijać szerokim łukiem a Ty Edziu rób swoje i do przodu:) „Pozdrawiam” Staś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stasiu, kłaniam się.

      Dziękuję Ci za komentarz, krótki i treściwy.
      Omijanie szerokim łukiem jest jakimiś wyjściem, ale nie zawsze możliwym. Mogę Cię zapewnić, że będę "robił swoje".

      Pozdrawiam Cię serdecznie.
      Pozdrawiam Twoją Szanowną Małżonkę i Piotrusia.

      ez[o]

      Usuń
  2. Wiesz Edwardzie...
    Czytajac Twoj post dochodze do wniosku, ze Ktos nie potrafi czytac po polsku!
    Wydaje mi sie, ze znam Twoj blog na tyle dobrze, ze te trzy punkty - zarzuty to...bzdura! I do takiego wniosku dojdzie K A Z D Y - kto czyta twojego bloga!
    Kopiowanie, drukowanie postow....Juz pomijajac fakt, ze moj poziom zaufania do urzedow panstwowych z marnej jedynki ( w skali do 10) spadl ponizej -5 to...."Podziwiam" Osoby "inteligentne inaczej", ktorym zachcialo sie drukowac - a zatem kopiowac - cudza WLASNOSC. Wszak tresci zawarte na blogu sa prawna wlasnoscia jego Autora, nieprawdaz?!
    Wiesz....jestem oburzona, aczkolwiek podobne sytuacje zdazylam juz przerobic...Wspolczuje Prymitywnym Osobom.
    Tobie zycze z kolei - bys trzymal sie dzielnie w pionie. Jak Z A W S Z E!
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga Margott.

      Dziękuję Ci za komentarz, z którego każdym słowem w pełni się zgadzam.

      Ignorant widzi i słyszy TYLKO to, co instynkt mu podpowiada. Tak – instynkt, bo o myśleniu tu nie może być mowy. Wiele razy tłumaczyłem takim ludziom, że myślenie nie boli, ale słowa ulatują w próżnię. Masz rację, że zaufanie do urzędów ciągle spada, między innymi, dlatego trzeba przeciwstawiać się takim zachowaniom „urzędasów”, o jakich piszę w poscie, tzn. wykorzystywania dokumentów do prywatnych i do tego niegodziwych celów.

      Dziękuję za dobre słowa. Mam nadzieję, że zachowam pozycję wertykalną, nie podzielę losu pewnej budowli z Pizy.

      Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie. :)

      ez[o]

      Usuń
  3. No cóż, głupich nie sieją, sami się rodzą... a czytanie ze zrozumieniem to taka trudna rzecz :/.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga Tuome.

      Dziekuję Ci, że zechciałaś odwiedzić moją stronę i za trafny komentarz.

      Całe szczęście, że głupcy są w zdecydowanej mniejszości. Zapewniam wszystkich, "zaglądających" na moją stronę, że Wy moi kochani będziecie pierwszymi, którzy dowiedzą się o mojej życiowej decyzji - wstąpieniu do zakonu. Oczywiście to jest żart, który może być odebrany przez tych, „których nie sieją", że to jest prawda.

      Droga Tuome, proszę Cię o wyjaśnienie co oznacza emotikon [oj! bardzo trudny wyraz (?!), haaa, haaa, haaa], który zamieściłaś na końcu komentarza.

      Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie i Twoją Małą Księżniczkę. : )))

      ez[o]

      Usuń
  4. Edwardzie - wielu ludzi nie potrafi czytać, choć w gruncie rzeczy czytać umieją... Przykro, że musiałeś stawić czoła takim niemiłym sytuacjom i na dodatek pojechałeś bez potrzeby taki "świat drogi". Twój blog jest fantastyczny i ja czerpię z niego same dobre rzeczy i tylko dobrą energię. Cóż - ludzie, którzy "widzą i czują" więcej, w tym Ci, którzy interesują się ezoteryką - często spotykają się z niezrozumieniem i atakami. Ale co tam - ważne to podążać swoją drogą a przydrożne chwasty wyrywać lub mijać nie zwracając na nie uwagi - wtedy same uschną ;).

    Serdecznie pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga Amisho.

      Piękne dzięki za wizytę na mojej stronie i komentarz, który mnie bardzo podbudował. Wszelkie zło zostało mi wynagrodzone – zrekompensowane wizytą u Przyjaciół, którzy – powtarzam po raz kolejny – przyjęli mnie „po królewsku”.

      Cieszę się bardzo, że mój blog jest dla Ciebie źródłem dobrych energii. Czyż może być coś piękniejszego dla piszącego bloga?

      Twoja rada, by wyrywać „przydrożne chwasty” jest cenna, ale myślę, że drugi wariant – omijanie ich, jest mi bliższy, dlatego skorzystam z niego, z nadzieją, że jak zauważasz – chwasty „same uschną”.

      Pozdrawiam bardzo wiosennie Ciebie i Twoich Najbliższych. : ))))

      Usuń
  5. Edwardzie - między nami - ja też raczej należę do osób co raczej ominą i pozwolą uschnąć chwastom mimowolnie niż je wyrwą ;). Raczej nie jestem agresywna ani nie życzę nikomu źle, ale też nie można dać wejść sobie na głowę. Pozdrawiam raz jeszcze !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga Amisho.

      Masz rację. Lepiej ominąć szerokim kołem, niż wdawać się w "awanturę", ale nie zawsze tak można postąpić. Tam gdzie naruszana jest NASZA godność, honor, trzeba reagować i to zdecydowanie, o czym piszesz w swoim komentarzu.

      Pozdrawiam ciepło, wiosennie. :)

      Usuń