niedziela, 20 lutego 2011

Powiew hinduizmu - Święte mantry (2)



Na temat mantr możemy czerpać wiedzę z wielu książek dostępnych na rynku. Ich mnogość powoduje, że trudno wybrać tą najwłaściwszą. Trzeba przyjąć kryteria, według których będziemy zgłębiać tą wiedzę. Można powiedzieć: ile szkół - tylu nauczycieli. Dzielę się własnymi spostrzeżeniami, których doświadczyłem będąc w Czarnowie.

Przypomnijmy sobie, czym jest mantra. 

Słowo mantra pochodzi od rdzeni: man – myśleć, tra – chronić, uwalniać się od więzów świata materialnego. Mantra, to myśl, która chroni lub uwalnia. Jest to święty dźwięk lub połączenie wielu dźwięków, odzwierciedlających różne stany świadomości człowieka. (…) Mantra, to słowa lub sylaby, które śpiewa się cicho lub powtarza się w myślach podczas medytacji, aby oczyścić umysł i pogłębić koncentrację. 

Prawdopodobnie najstarsze zapisy mówiące o mantrach, możemy znaleźć w Wedach, pisanych sanskrytem. Oczywiście w różnych innych kulturach religijnych mantry były i są w użyciu do dnia dzisiejszego.
W tradycji kościoła katolickiego, w chórach gregoriańskich, wykorzystuje się dźwięki harmoniczne, to znaczy słabe tony, które towarzyszą dźwiękowi podstawowemu. Śpiewanie imienia Boga jest częścią tradycji Kabały. Wyznawcy hinduizmu twierdzą, że mantry zawdzięczamy starożytnym mędrcom, którzy otrzymali je w darze od boskich duchów. Mantry były przekazywane przez tysiąclecia z mistrza na ucznia. Hindusi twierdzą, że mantra oczyszcza negatywną energię i umożliwia bezpośredni kontakt z Bogiem.
Istnieje tysiące mantr i tysiące tekstów, z których każdy wychwala cnoty konkretnej mantry. Które są najlepsze, najwłaściwsze? Ponoć każdy człowiek ma najwłaściwszą dla siebie mantrę. Może ją odnaleźć samemu, chociaż lepiej by było, gdyby miał mistrza, a ten przekazał ją uczniowi. Naszą mantrą może być każde słowo lub wyrażenie, które nam się podoba i ma dla nas głębszy sens duchowy. Na przykład: Pokój, Miłość, Radość, Szczęście, Słońce, Bóg, Jestem wszystkim, Niech się dzieje.

Najbardziej znaną, powszechnie stosowaną mantrą jest OM, która jest intonowana: aaaooommm. Ukazuje ona trzy stany świadomości. Hindusi używają tej mantry w medytacji nad absolutem kosmicznym i duchowym.   

Drugą, [choć u nas mniej znaną], stosowaną w praktyce Hindusów, jest mantra so’ham. Po raz pierwszy wspomniano o niej w Upaniszadach, tekstach zapisanych w sanskrycie. Słowo to oznacza ,,Ja jestem Tym”, które zostało zapisane w Wedach. Filozofowie i poszukiwacze duchowi uznali so’ham za święte i przydatne do celów medytacji i kontemplacji. Ponoć każdy z nas się z tą mantrą urodził. So’ham jest mantrą podstawowej siły życiowej prany.

Poniżej zamieszczony filmik  zawiera mantrę So’ham, w wykonaniu instrumentalnym. Proszę wziąć kilka głębokich oddechów, zamknąć oczy i włączyć odtwarzanie.


Najogólniej mantry można podzielić na kilka kategorii: medytacyjne, które są punktem ogniskowym czystej energii duchowej; kontemplacyjne, których praktykowanie wymaga dogłębnego studiowania filozofii, pod okiem wytrawnego mistrza.  Ponadto należy wymienić mantry: siddha, apta,  sabar i oczywiście maha mantra. O tej ostatniej powiem nieco szerzej.   
Należy przypomnieć, że istnieje tysiące uśpionych mantr, które wymagają obudzenia, a może tego dokonać tylko mistrz, który przydziela je swoim uczniom. Tak naprawdę, to najpełniejsza praca z mantrami, powinna odbywać się pod czujnym okiem mistrza. Wiele tradycji duchowych mówi, że dwa nierozłączne strumienie boskiego dźwięku i światła [nada i bindu], wytryskają z Czystej Świadomości. Wynika stąd potrzeba łączenia praktykowania mantr w powiązaniu z jantrami, które mówiąc najogólniej, są rodzajami diagramów o znaczeniu mistycznym. Wierzę, że nasza wiedza o jantrach jest o wiele bogatsza i pełniejsza, niż ta wyżej podana.

Proponuję wysłuchać i obejrzeć filmik z mantrą OM. Proszę wziąć kilka głębokich oddechów, zamknąć oczy i włączyć odtwarzanie.  


Teraz skupię się na maha mantrze, którą intonują bhaktowie - wyznawcy Kriszny.

Na samej górze posta, zamieściłem dwa zdjęcia z tekstami maha mantry. Jedno z nich jest zapisane sanskrytem. Podczas intonowania maha mantry bhakta [wyznawca Pana Kriszny], najczęściej używa japa mali – sznura modlitewnego, który kształtem przypomina różaniec. Składa się ze 108 korali i służy do odliczania ilości wykonanych mantr.
â
4 września 2007 roku pojechałem rowerem na uroczystości związane z urodzeniem Kriszny, odpowiednik naszych świąt Bożego Narodzenia. Po przyjechaniu na miejsce, rozpakowałem się i poszedłem porozmawiać z mnichami, którzy mieszkają na farmie. Zaprowadzili mnie do pokoju [celi] na piętrze, nad świątynią. W pokoju mieszkał jeden z przyszłych mnichów. Szybko nawiązałem z nim wspólny język. Dowiedziałem się od niego trochę szczegółów związanych z życiem w świątyni. Nie miał on zbyt wiele czasu na rozmowę, ponieważ ilość obowiązków, jakie miał do wykonania bardzo ograniczała jego czas. Warunki, w jakich przyszło mi mieszkać, mogę określić, jako bardzo skromne. Czekało na mnie piętrowe łóżko, na którym nie było żadnej pościeli, a jedynie twardy, pokryty dermą pseudo-materac. Po raz pierwszy miałem okazję przyjrzeć się z bliska jak wygląda życie w świątyni. Panowała wokół bieganina. Jeden z bhaktów, który przebierał się w moim pokoju, zamienił ze mną kilka zdań na temat przyrządzania posiłków. Spieszył się do pracy w kuchni, gdzie miał przyrządzać pierogi, które są jego specjalnością. Wtedy pomyślałem, że dobrze byłoby, poprosić księży, by przynajmniej na dwa dni wcielili się w role mnichów. Wydaje mi się, że już po pierwszym dniu, pieszo by poszli do siebie – na plebanię. Nie ma tu miejsca na szczegółowy opis ,,rozkładu jazdy”, jaki mają mnisi. Powiem, że czas mają rozplanowany, co do minuty, żyją w surowej ascezie.
W godzinach popołudniowych w świątyni rozpoczęły się uroczystości. Kiedy byłem jeszcze na górze – nad świątynią, do pokoju przychodziło coraz więcej bhaktów, którzy właśnie tu przebierali się. Atmosfera stawała się coraz bardziej podniosła. Pokój wypełniał się zapachem kadzideł palonych w świątyni. Muszę przyznać, że zapach ten początkowo mnie drażnił. Muzyka i śpiew, które dobiegały, stawały się coraz bardziej donośne. Właśnie wtedy poznałem wielką moc intonowanej maha mantry. Trudno jest opisać słowami odczucia, jakie mi wtedy towarzyszyły. Poczułem, że łóżko, na którym siedzę, delikatnie rezonuje, chociaż głosy aktualnie dochodzące ze świątyni nie były zbyt głośne. Każdy, kto zajmuje się magią wie, że rytuały magiczne, a takimi są uroczystości religijne, wymagają dużych pomieszczeń, by nie kumulować zbyt dużo energii.
Zeszedłem do świątyni. Odróżniałem się od pozostałych ludzi, chociażby dlatego, że byłem ,,kimś obcym”, ale nikt nie zwracał na to uwagi. Po kilkunastu minutach czułem się pełnoprawnym uczestnikiem uroczystości – wtopiłem się ze wzystkimi. Głównie mantra ,,Hari Kriszna” rozbrzmiewała w świątyni. Intonowana była w różny sposób, a że nie jestem znawcą muzyki, powiem, że brzmiała raz głośniej, raz ciszej. Podobnie tempo – raz szybsze, raz wolniejsze. Przez cały czas, w świątyni działy się różne rytuały, które były dla mnie zupełną nowością. Niepostrzeżenie czas mijał bardzo szybko.


Moje praktyki medytacji, nabrały tu szczególnego znaczenia. W rytmie rozbrzmiewającej mantry, moją medytację, przeżywałem w zupełnie inny sposób niż dotychczas. Poczułem, że uczestniczę w misterium, które daje mi spokój, przebiega podniośle. Wszyscy obecni w świątyni zachowywali się swobodnie, a jednocześnie z należną powagą. Młode bhaktinki poubierane w sari wyglądały dostojnie, odświętnie. Częściowo odsłonięte kobiece biodra, działają w sposób szczególny na męskie zmysły, ale w tym, konkretnym przypadku, było inaczej – moje libido było uśpione. Dlaczego tak się stało? Odpowiedź przyszła później. Otóż, w czasie uroczystości, wszystkie zmysły, uczucia, są skierowane w jednym kierunku – ku duchowym, religijnym doznaniom. 
Pozytywne wibracje Hari Mantry czuło się wszędzie. Kiedy wyszedłem na zewnątrz, i tam w uszach czułem jej brzmienie, które były łagodne, spokojne, pozbawione jakiejkolwiek agresji
Później po kirtanie, wszyscy zaczęli tańczyć. Do zabawy dołączyły dzieci, nad którymi opiekę roztoczyły młode dziewczyny. Nie jest prawdą, że podczas tańca wszyscy wchodzą w głęboki trans, ponieważ i takie opinie docierały do mnie. Panował radosny nastrój, podobny do tego, którego doświadczamy podczas uroczystości weselnych. Z jedną, zasadniczą różnicą – na weselu biesiadnicy piją alkohol, którego tu nie ma.
Na zakończenie uroczystości odbyła się biesiada, ale to nie jest tematem posta.

â
Podsumowanie.

Następnego dnia, po uroczystościach wybrałem się pieszo na Skalnik. Tkwiła we mnie intonowana w czasie uroczystości mantra. Idąc pod górę, powtarzałem ją w myślach. Okazało się, że drogę na szczyt pokonałem szybciej niż zwykle, z mniejszym wysiłkiem. Przekonałem się osobiście, jak dużą moc posiadają intonowane mantry.


Mantry są świętymi, boskimi energiami, dlatego wymagają, by traktować je z szacunkiem. Często zdarza się, że samo słowo ,,mantra” jest nadużywane w potocznej mowie. Rozumiem, że nie wszyscy zdają sobie z tego sprawę, dlatego staram się w takich sytuacjach zwracać uwagę, w bardzo delikatny sposób.

Regularnie nie intonuję, żadnej konkretnej mantry, ale podczas jazdy rowerem, kiedy mam do wyjechania jakąś górę, na przykład Przełęcz Okraj [12 kilometrów po serpentynach], wówczas przypominam sobie, że mam szczególnego ,, pomocnika” – mantrę, i wtedy z niej korzystam. 
â

Żeby uzmysłowić, jak wielką moc mają boskie mantry, intonowane przez osoby uduchowione, posłużę się historią, którą Pandit Rajmani Tigunait zamieścił w swojej książce, zatytułowanej Mantry. Słowa mocy.

     W mieście Kampur w Indiach żyła kiedyś święta kobieta. Czując, że jej życie pobiega końca, odizolowała się w swoim pokoju i skupiła na powtarzaniu mantry guru, w którą została zainicjowana. Sześć miesięcy później zachorowała i czas odejścia jej był bliski. Wszyscy członkowie rodziny kochali ją i nie mogąc zrobić nic innego, chcieli jedynie być blisko niej i przez cały czas jej towarzyszyć. Ale ona chciała zostać sama ze swą mantrą.
     Pewnego dnia powiedziała synowi: - Nie towarzyszcie mi, proszę. Po tej ścieżce każdy musi przejść sam. Jest ze mną imię Pana. Raduję się bardzo i nic nie może mnie przywiązać do tego śmiertelnego poziomu.
     Jej syn zapłakał: - Już mnie nie kochasz? Jesteś przecież moją matką?
    A ona odpowiedziała: - To, co miało się stać, już się stało. Jestem wolna od wszelkich lęków i obaw. A ty jesteś przywiązany do mego śmiertelnego ciała, ale to tylko skorupa, którą ty nazywasz ,,Matką”.
     Rodzina uszanowała jej ostatnie życzenie i staruszka opuściła swe ciało w pokoju. Po jej śmierci Swami napisał: ,,Ściany pokoju, w którym mieszkała, wibrowały dźwiękiem jej mantry. Każdy, kto wszedł do środka, odczuwał dźwięk emanujący z tych murów. Ktoś powiedział mi, że mury tego domu wciąż promieniują jej mantrą. Nie mogłem w to uwierzyć. Odwiedziłem, więc ów dom i okazało się prawdą – dźwięk wciąż tam wibrował”.
     Przez nieustanne powtarzanie i medytowanie nad swoją mantrą, staruszka umocniła swój wewnętrzny świat i mantra stworzyła nową rzeczywistość.  



Uważam, że:

Mantrę możemy intonować o każdej porze dnia i nocy, w każdym miejscu,
 z kimś i osobno. 
Wybór i rodzaj mantry należy do nas.
Mantry są własnością nas - wszystkich ludzi Świata.
Należy przy tym pamiętać, że dźwięki te otrzymaliśmy od Boga
 i kierujemy do Boga. 

ez[o]

4 komentarze:

  1. Witaj-Edziu.Tekst i filmiki z mantrą rozbudziły moje myśli itd.Wiosną zbieram drużynę i wyruszamy-rowerami do Czarnowa i bym/był wdzięczny na udział z Tobą w tej wycieczce w magiczne-miejsce.Pozdrawia i dziękuje. Staś.

    OdpowiedzUsuń
  2. Biję ukłony - między wierszami można wyczuć że włożyłeś w tą część całe serce. Świetnie złożone i napisane - sam temat jest mi obcy i nowy, czym mantra jest wiedziałam ale dzięki temu co napisałeś wiem tera troszkę więcej :) Zawsze potrafisz zaskoczyć czymś ciekawym i fascynującym :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Stasiu.
    Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby jechać do Czarnowa.

    dziękuję za odwiedziny na mojej stronie.
    Pozdrawiam.
    ez[o]

    OdpowiedzUsuń
  4. Droga Aniu.

    Jak zawsze, doceniasz moją pracę, która sprawia mi przyjemność. Jeśli coś się robi z przyjemnością to jest pielęgnacja, natomiast - z przymusu - to niestety, już jest masochizm.

    Droga Czarownico, dziękuję za odwiedziny na mojej stronie.
    Pozdrawiam ciepło, uściski ode mnie. :)))

    ez[o]

    OdpowiedzUsuń