Przez
ostatnie kilka tygodni miałem znacznie ograniczony dostęp do Internetu. Powód
był prozaiczny. Złośliwość martwych przedmiotów po raz kolejny dała o sobie
znać. W tym czasie mój sprzęt komputerowy dwukrotnie uległ uszkodzeniu.
Pierwsza awaria była dość błaha, dlatego po kilku godzinach została usunięta
przez zaprzyjaźnionego elektronika. Z drugą było nieco gorzej, ponieważ
"padł" cały system operacyjny mimo, że był dość dobrze zabezpieczony.
Mówiąc szczerze, nie ma programu antywirusowego, z którym hakerzy i inni, tzw.
cyber-przestępcy by sobie nie poradzili. Dodatkowo zaszła konieczność wymiany
drobnego, acz ważnego elementu, który musiał być sprowadzony na zamówienie. Na
szczęście wszystkie gromadzone przez wiele lat "materiały" mam
dodatkowo zapisane na dwóch niezależnych dyskach, dlatego wystarczyło skopiować
je na komputer po "podniesieniu" systemu. Korzystając ze smartfonu
miałem "awaryjny" dostęp do Facebooka, poczty i innych aplikacji. Mały
wyświetlacz i spowalniany mobilny Internet sprawiły, że po kilkunastu dniach,
coraz rzadziej z nich korzystałem, by w końcu ograniczyć do absolutnego
minimum. W pewnym sensie był to dla mnie sprawdzian, czy w obecnych czasach
można normalnie funkcjonować będąc odciętym od Internetu. Przyznam się, że jest
to zadanie trudne, niemniej przy odrobinie siły woli, można ograniczyć
korzystanie z tego globalnego komunikatora.
Ale, jak
głosi powiedzenie: nie ma
tego złego, co by na dobre nie wyszło i tym
razem sprawdziło się. Miałem okazję nadrobić zaległości, które gromadziły się
przez wiele miesięcy. Wziąłem do ręki nieprzeczytane książki, leżące od dawna
na półkach i zacząłem je czytać. Wstyd się przyznać, ale dopiero wtedy
uświadomiłem sobie, że to, co jest moją pasją, moim drugim życiem - ezoteryka, jest
przeze mnie zaniedbywana. Przekonałem się na własnej skórze, że wiedza nieodświeżana, po pewnym czasie
prowadzi do wtórnego analfabetyzmu. O nie, to
w przyszłości nie może się powtórzyć.
Wspomniane awarie komputera były
poprzedzone wieloma niezbyt miłymi dla mnie niespodziankami, zbyt osobistymi,
żeby o nich pisać. Najprościej byłoby pozostawić w spokoju te wydarzenia, przejść
do porządku dziennego i czekać, co przyniosą następne dni. Używając skrótów
myślowych można wytłumaczyć je sobie, że tak
musiało być,
z czym zgadzam się, ale uważam, że należy zadać sobie pytanie: Co było przyczyną ich powstania? Czy można
ich w przyszłości uniknąć? Jest rzeczą oczywistą, niebudzącą najmniejszych
wątpliwości, że pewne wydarzenia muszą nastąpić, nie mamy na nie wpływu,
chociażby nieuchronności śmierci człowieka. Innych możemy uniknąć, bądź
przynajmniej ograniczyć ich skutki, pod warunkiem, że posiadamy odpowiednią
wiedzę jak to zrobić. Astrologia, Tarot, Feng Shui i wiele innych "nauk tajemnych"
są doskonałymi narzędziami, których możemy użyć, pod warunkiem, że nie będą
wykorzystane do celów przestępczych, nieetycznych.
Jeśli ktoś skaleczy się nożem; czy idąc,
na prostej drodze potknie się i skręci nogę, możne to oznaczać, że zagapił się,
nie był uważny. To prawda, ale jeśli tego rodzaju "przypadłości"
powtarzają się, następują po sobie w małym odstępie czasowym, wówczas są one sygnałami,
których nie powinno się lekceważyć. Przeważnie w taki "oryginalny"
sposób organizm daje nam znaki, że ma dość, buntuje się, nie godzi się na jego
przeciążanie fizyczne, a często i psychiczne. Większość z nas na te sygnały nie
zwraca uwagi, żyjąc w ciągłym pospiechu, w pogoni za materią.
Od wielu lat sprawdzam, jaka energetyka
będzie mi towarzyszyła w danym dniu. Korzystam z dobrodziejstwa Wielkiej Księgi
Życia - Tarota, wykładając kartę
dnia, która "przemawia" na wiele sposobów:
zachęca, innym razem podpowiada, a często też ostrzega. Podobnie jest z kartą
miesiąca, czy też kartą na cały kalendarzowy rok. Osobistą kartę miesiąca
zamieszczam po prawej stronie tego bloga. W tym roku dominowały: Wieża - trzykrotnie i Śmierć - dwukrotnie. Znawcy Tarota zapewne przyznają mi rację, że powtarzające się po sobie te dwa Arkana dają
wiele do myślenia, chociaż ich przesłanie nie jest jednoznaczne, podobnie jak
pozostałych kart Tarota.

Wspomniane dwie karty, w pełni oddają
atmosferę, potwierdzają wydarzenia, jakich doświadczam w pierwszych miesiącach
tego roku. Dla pewnej nieprzychylnej mi osoby, która czyta tego bloga, mam
smutną wiadomość. Otóż, powtarzająca się karta Śmierci nie oznacza, że moja
grzeszna dusza w najbliższym czasie ma zamiar opuścić grzeszne ciało i
przenieść się w inne pozaziemskie przestrzenie; wręcz przeciwnie - karta ta niesie
pozytywne przesłanie. Wystarczy uważnie przeczytać ten tekst (ze zrozumieniem),
by przekonać się o tym. Być może okażę się trochę niegrzeczny (trudno!), przypominając
akurat w tym momencie posta z marca 2012 roku, zatytułowanego "Jak w krzywym zwierciadle", którego w całości poświęciłem tej osobie.
Poszczególne karty Tarota, niczym
naczynia połączone, ściśle łączą się z astrologią, a dokładniej z moim bieżącym
horoskopem, a w nim:
Kwadratura Urana do Saturna,
która jest tranzytem oznaczającym podjęcie prób związanych z nietypowym sposobem działania; symbolizuje
pobudzenie, przemiany;
Z kolei:
Sekstyl Urana do Urana
- to tranzyt, który powoduje budzenie się nowych poglądów, poszarzanie
horyzontów myślowych, czy też nieznane wcześniej doznania psychiczne (!).
Konkretnie te dwa tranzyty w moim
horoskopie, są tranzytami wieloletnimi, co znaczy, że będą miały wpływ
długofalowy na moje życie. Kładąc Kartę Dnia warto sprawdzić swój horoskop
dzienny. Nawet krótkotrwałe tranzyty mogą mieć znaczący wpływ na wydarzenie,
którego skutki mogą rozciągnąć się na kolejne dni. Najczęściej jednodniowe tranzyty
planet w horoskopie, ograniczają się do mało znaczących epizodów, które
przeważnie nie są odczuwane przez człowieka.
Horoskopy zamieszczane w gazetach, ludzie
traktują, jako rodzaj zabawy - nie podchodzą do nich poważnie. Bardzo dobrze.
Jeśli ktoś chciałby poznać swój profesjonalny horoskop dnia, polecam stronę
Pana MARKA ROSTKOWSKIEGO:
Po otwarciu strony można wypełnić
formularz "urodzeniowy" i po jego rejestracji mamy dostęp do horoskopu
codziennego i horoskopu partnerskiego. Strona Pana MARKA
ROSTKOWSKIEGO jest niezwykle interesująca;
znajdziemy na niej wiele niezwykle interesujących wiadomości z dziedziny
astrologii, przekazanych językiem zrozumiałym dla przeciętnego odbiorcy. Nie
będzie przesadą, kiedy stronę określę mianem kompendium wiedzy astrologicznej w pigułce,
z którego ja i kilku moich znajomych, korzystamy od kilku lat.
Nic w życiu nie dzieje się "przypadkiem",
o czym pisałem wiele razy. To, co w języku potocznym określane jest mianem
"przypadku", w ezoteryce tłumaczy się, jako zbieg różnych
okoliczności, które wywołały konkretny skutek. To, że piszę ten tekst to nie
"przypadek", podobnie jak powtarzające się seryjnie awarie mojego
komputera. Być może nadmiernie go eksploatuję. Jedno jest pewne - stało się faktem:
Więcej czasu
poświęcam na czytanie książek,
na zgłębianie ezoteryki, a
mniej na... przeglądanie internetowych stron.
Ez[o]
Zamieszczone w tekście karty Tarota:
WIEŻA i ŚMIERĆ, pochodzą z pięknej talii Dürier Tarot.