
piątek, 29 marca 2013
poniedziałek, 18 marca 2013
Nareszcie koniec
Na tyle
banalny jest ten post, na ile banalnego dotyczy wydarzenia, a mianowicie
remontu mieszkania. Ponad miesiąc temu pisałem, że remont potrwa
cztery, góra pięć tygodni. Rzeczywistość okazała się mniej optymistyczna.
Wszechstronny fachowiec - Grześ ze
swoim pomocnikiem Andrzejem 28 stycznia zapełnili "po brzegi" balkon (4,5 metrowy)
skrzyniami wypełnianymi narzędziami, i... zaczęło się! Wyburzanie ściany
łączącej pokój z kuchnią, kładzenie posadzki w kuchni i w przedpokoju, wymiana i przeróbki mebli kuchennych, wymiana
instalacji elektrycznej i kanalizacji, całkowita budowa (od podstaw) łazienki i
przedpokoju, wymiana drzwi a na zakończenie podłóg w pokoikach.
Wszystko
to odbywało się na 36 metrach kwadratowych z przemieszczaniem mebli i "egzystowaniu"
w tych warunkach przez półtora miesiąca. Najbardziej "poszkodowanym"
był Helios, który przez kilka dni nie mógł znaleźć dla siebie miejsca. Jednak po kilku dniach zdawało
się, że hałas i wszechobecny kurz nie robią na nim większego wrażenia. Leżał
wśród narzędzi i materiałów budowlanych, na brudnej podłodze. Sąsiedzi okazali
się dla nas niezwykle tolerancyjni. Przez trzy tygodnie na korytarzu stała
"piekielna maszyna" do cięcia i szlifowania kafli, robiła wiele hałasu,
który roznosił się aż do dziesiątego piętra. Ze zrozumiałych względów przez kilka dni sąsiedzi użyczali nam łazienki.
Muszę
pochwalić Grzesia, którego fachowość i dokładność okazała się imponująca. Niemal
każdego dnia rano zaskakiwał mnie nowymi pomysłami, które przekształcał w
rzeczywistość, stąd remont przeciągał się o kolejne dni. Efekt końcowy - super.
Dlaczego
o tym piszę? Jak wspomniałem na wstępie - banalna sprawa, ale inne wątki są dla
mnie kluczowe, dające wiele do myślenia.
W
czasie remontu miałem kontakt telefoniczny z starszym ode mnie serdecznym kolegą Mirkiem. Zdawałem mu
relację jak przebiega remont. Podczas jednej z rozmów, Mirek w sposób delikatny
zapytał mnie, czy starczy mi pieniędzy, ponieważ Grześ wprowadza innowacje, które radykalnie podrażają remont. Mirek kierował się zwykłą koleżeńską troską i obawą czy nie popadnę w długi. Na szczęście kasy starczyło, nie przeinwestowałem.
Dostałem
kilka e-maili, które były dla mnie sympatyczne. W większości ich autorami były
osoby, które przeszły podobny "chrzest bojowy". A kto nie remontował mieszkania? Jeden z e-maili zrobił
na mnie wrażenie, dlatego przytoczę go w całości. Jestem przekonany, że Jego Autorka nie będzie miała za złe, że ujawniam jego treść.
Dzień dobry Edku, czytam, że Wasze mieszkanie jest w remoncie.
Zapraszam Was do mnie na czas remontu - i nie tylko. Przestrzeni jest pod dostatkiem,
dla Heliosa - także. Serdecznie pozdrawiam. Liliana.
No cóż
mogę dodać. Przepraszam Ciebie Liliano,
że do tej pory nie odpowiedziałem na Twojego e-maila. Dzięki Ci za dobre serce,
za szczerość, ale nasza obecność podczas remontu była niezbędna. Dobra Duszo, wzruszyłaś
Mnie i Danusię.
Do
poprzedniego, lakonicznego posta napisali komentarze Stasiu i Małgosia. Szczególnie Małgosi był
budujący, oto on:
Edziu witaj miło :)))! Mam nadzieję obejrzeć efekty prac :)
Trzymam kciuki za efekty końcowe... Pomyśl: teraz trochę kurzu ze szczyptą
dyskomfortu, ale później ...mmmm:))) Znam to uczucie. Jeśli w ten sposób Cię
pocieszę, powiem: od trzech (!!!) lat przymierzam się do remontu łazienki, w
pakiecie z wyburzeniem ścian;-) Właśnie to "wyburzenie" mnie skutecznie
- jak dotąd - odstraszało. Chcę. Chcę łazienkę, w której będę się dobrze czuć
:) Pozdrawiam ciepło Was wszystkich (Helioska tradycyjnie za uchem pokiziaj ode
mnie).
Droga Małgosiu. Dzięki! Na pewno wyślę Ci zdjęcia i
filmik - z "dziełem" jakiego dokonał Grześ. Rewanżuję się. - Śmiało wyburzaj ściany! Heliosek liże Cię w obydwa policzki, a ja z Danusią mocno ściskamy.
Osobną
kwestią w czasie remontu (ze zrozumiałych względów) był bardzo ograniczony mój kontakt
z Internetem, z blogami, które odwiedzam oraz z facebook'iem. Niemniej jednak w miarę
moich możliwości, co jakiś czas zaglądałem na stronę Małgosi, by nacieszyć oczy pięknymi arcydziełami. Brakowało mi
czasu, żeby zagłębić się w lekturze Basi
Silver, która pisze dużo i bardzo ciekawie. Mam nadzieję, że za jakiś czas nadrobię
zaległości. Oczywiście na chwilę "wpadałem" na "tarotowe" strony Kreatorki Thelemy i specjalistki Oleńki.
Na
zakończenie jeszcze jeden, jakże ważny wątek. Otóż, przez cały czas remontu,
raz jeden byłem w lesie, który jest dla mnie azylem, gdzie mogę się odprężyć,
wyciszyć, skorzystać z energii drzew, czy w spokoju pomedytować. Byłem ze Stasiem w Czarnowie
wśród bhaktów, skąd wróciliśmy (jak zawsze) wyciszeni, z dużym zapasem
pozytywnych energii. Miejscem, które często "odwiedzałem" była Castorama,
gdzie kupowałem materiały do remontu. Charakterystyczny obrazek. Widziałem biegających miedzy alejkami ludzi, którzy z wózkami pełnymi towaru kierowali się do kas. Trudno było mi przyzwyczaić się do tego, że jednym z nich jestem ja. Zdaję sobie sprawę jak duże mam zaległości w zgłębianiu Mojej Kochanej Ezoteryki, zrozumiałem jak człowiek jest ubogi, wyjałowiony, kiedy pędzi przed siebie mając
przed oczami tylko... płytki, kleje, farby, rury, zaprawy i inne materiały budowlane. Tak było przez półtora miesiąca. Na szczęście KONIEC REMONTU i koniec.... pieniędzy,
ha, ha, ha...
Bardzo dobrze to wróży na przyszłość.
ez[o]
Subskrybuj:
Posty (Atom)