poniedziałek, 7 maja 2012

Ograniczone zaufanie


Kto zrani pomocne zwierzę –
pogrąży się w nieszczęściu.
               [Marie-Louise de Franz]



Canis lupus familiari, czyli pies domowy towarzyszy człowiekowi od kilkunastu tysięcy lat. Nie będę zagłębiał się w szczegóły, związane z jego pochodzeniem, udomawianiem, ponieważ jest wiele ogólnodostępnych źródeł opracowanych przez znawców, w tym także kynologów, z których każdy może skorzystać. Treść tego posta dotyczyć będzie negatywnych relacji człowiek – pies i wynikające z nich konsekwencje, których „cierpkim owocem” jest mój brak zaufania do niektórych ludzi. Wiele razy oglądałem w telewizorze reportaże, których autorzy bez żadnego retuszu przedstawiali wstrząsające sceny, których dopuszczają się homo sapiens na Bogu ducha winnych zwierzętach. Zaczynam mieć poważne wątpliwości, czy rzeczywiście człowiek jest w pełni istotą rozumną, kiedy z różnych stron dobiegają informacje, że znaleziono skatowane zwierzę, czy odkryto pseudo-hodowlę rasowych psów, które były przetrzymywane w nieludzkich warunkach, skrajnie wycieńczone. Od dłuższego czasu, unikam oglądania w telewizorze aktów barbarzyństwa na zwierzętach – przełączam telewizor na inny program lub po prostu wyłączam go. 

Najbardziej trafiają do nas, do naszej świadomości te wydarzenia, których jesteśmy uczestnikami lub naocznymi świadkami. Ostatecznie zostają one zapisane w prawej półkuli mózgowej, gdzie pozostają „zaszufladkowane” do końca życia, których nie sposób wymazać.

Zgodnie z prawem serii, w odstępie zaledwie kilku dni, uczestniczyłem w rozmowach z ludźmi, którzy zwierzęta (psy) traktują instrumentalnie, przedmiotowo, z czym absolutnie nie zgadzam się.

Kilka dni temu, podczas popołudniowego spaceru z Heliosem, kiedy szliśmy drogą w kierunku jednego z marketów, obok nas zatrzymało się eleganckie, luksusowe auto. Kierujący, opuścił szybę i zapytał mnie o płeć psa. Kiedy usłyszał, że mój Towarzysz jest „chłopakiem”, zjechał na pobocze drogi. Wysiadł z auta i wdał się ze mną w dłuższą rozmowę. Okazało się, że ten około trzydziestoparoletni człowiek „jest posiadaczem suki” jak to określił – tej samej rzadkiej rasy, co Helios. Wiadomo, że w takiej sytuacji ludzie zaczynają dzielić się wrażeniami, spostrzeżeniami, jakie wynikają z obcowania ze swoim czworonożnym przyjacielem. Przy okazji Helios został przez tego człowieka „obfotografowany” ze wszystkich stron. Podczas dalszej rozmowy okazało się, że mężczyzna ten mieszka kilkanaście kilometrów od Wałbrzycha, że w Internecie ma stronę, którą poświęcił swojej suczce. Ostatecznie, zapytał mnie, czy zgodziłbym się, żeby Helios w przyszłości mógłby zostać ojcem szczeniąt jego suczki. Nie otrzymał ode mnie jednoznacznej odpowiedzi, co nie przeszkodziło, że wymieniliśmy się numerami telefonów. Do tego momentu wszystko było w porządku – obopólna radość i na zakończenie rozmowy – uściski rąk. Nic nie wskazywało, że za chwilę czar pryśnie, że moja wyobraźnia o tym człowieku legnie w gruzach. Odjeżdżając, już z wnętrza auta usłyszałem od niego, skierowane do mnie zdanie: „Nawet nie zdaje sobie pan sprawy ile możemy obydwoje na tym zarobić”. Nie zdążyłem zareagować, coś powiedzieć, ponieważ auto odjechało, a ja przez chwilę stałem nieruchomo jak porażony prądem.
Komentarz do tego wydarzenia z mojej strony może być tylko jeden. Podobnie, jak szybko człowiek ten wzbudził we mnie zaufanie, tak w jednej chwili stracił je.bezpowrotnie. Rozumiem, że są hodowle rasowych psów, których właściciele liczą na zysk, których nikt nie będzie dofinansowywał. Ale prawdziwy hodowca musi być przekonany, że szczenię trafi do domu, w którym będzie traktowane, jako członek rodziny, chociaż do końca nie ma stuprocentowej pewności, że tak się stanie.

Jest rzeczą oczywistą, że wychodzący ze swoimi pupilami „psiarze” spotykają się, znają się z widzenia, co w przypadku wielkich blokowisk jest normalnym zjawiskiem. Jednym z „psiarzy” jest starszy mężczyzna, który przez jakiś czas nie pokazywał się na skwerku, ponieważ jego piesek zeszedł z tego świata z powodu starości. Za jakiś czas, kiedy spotkaliśmy się w sklepie, podzielił się ze mną radosną nowiną. Krewny przywiózł mu suczkę, która została porzucona na stacji benzynowej. Obowiązkowe szczepienia, odpchlenie i ponowie ten pan pojawił się na spacerze z niezwykle sympatycznym kundelkiem. W niedługim czasie, okazało się, że… suczka się oszczeniła. Ostatecznie z nim pozostała suczka ze swoim szczeniakiem. Tak było do ostatniego piątku. Byłem zdziwiony, kiedy spotkałem go na spacerze tylko ze szczeniakiem. Moja ciekawość, co się stało z suczką, została zaspokojona, ale jednocześnie wywołała we mnie konsternację. Oddał ją do schroniska dla zwierząt, pozostawiając w domu szczeniaka. Powiedziałem mu, że bardziej rozsądną decyzją w tej sytuacji, byłoby oddanie szczeniaka, który miałby większe szanse na znalezienie się w rodzinie, która by go przygarnęła, niż pozostawiona w schronisku kilkuletnia suka.
Niestety, ale poszkodowana przez los suczka została skrzywdzona po raz kolejny. Człowiek ten, odebrał jej nadzieję, że będzie normalnie żyła. Jaki czeka ją los w schronisku nietrudno przewidzieć. W pierwszej chwili starałem się usprawiedliwić postępowanie tego człowieka, ale tylko przez chwilę, ponieważ z rozbrajającą szczerością powiedział, że (cytuję): „i tak dobrze, że przynajmniej przez zimę była u mnie, że przygarnąłem ją”. Podobnie jak w poprzednim przypadku, tak i tu – moje zaufanie do człowieka zostało mocno nadszarpnięte. Nie znajduję żadnego argumentu, który mógłby usprawiedliwić jego postępowanie, przynajmniej na dzień dzisiejszy.

Myślę, że każdy z nas mógłby przytoczyć szereg podobnych przykładów niehumanitarnego obchodzenia się ze zwierzętami. Są one plonem – pokłosiem, tego, co ludzie wcześniej posiali. Czego można spodziewać się w przyszłości po człowieku, który jako dziecko słyszał od babci ostrzeżenie, żeby uważał na psa, ponieważ go pogryzie? Jakim autorytetem dla młodego człowieka jest ksiądz, który jadąc z ministrantami windą, na widok psa mówi:, „co to za pies, który nie szczeka i nie gryzie. Mój to jest ostry”? Taka scenka miała miejsce w ubiegłym roku, podczas kolędowania w bloku, gdzie mieszkam, a psem „ciamajdą”, który nie szczeka i nie gryzie okazał się Helios. Czego można oczekiwać od osoby, która pozostawia psa w mieszkaniu, który skamle, ujada z tęsknoty, a Jego Pan odpowiada: „Nic mu się nie stanie, to przecież tylko pies”? Mogę śmiało powiedzieć, że pies jest wizytówką domu, w którym przebywa - jego zachowanie odzwierciedla nastrój i cechy jego mieszkańców. 

Ostatnio pisałem, że MY LUDZIE i wszystko, co nas otacza jest powiązane ze sobą tworząc jeden Wielki Organizm. Jedno, źle funkcjonujące ogniwo, powoduje jego zakłócenie, ale na szczęście zachwianą równowagę przywracają różni „naprawiacze”, którzy często nie wiedzą o tym, nie zdają sobie sprawy, że wykonują ważną misję. Czy „naprawiaczami” są także psy? Na to pytanie niech każdy odpowie sobie sam.

Kończę tego posta cytatem Andy’ego Rooney’a:

Gdyby psy potrafiły mówić,
posiadanie ich nie byłoby już tak przyjemne.

Ez[o]

Zdjęcie pochodzi z internetowej strony Komitetu Pomocy dla Zwierząt;

2 komentarze:

  1. Sama mam psa i nie wyobrażam sobie, że mogłabym go komuś oddać, wyrzucić, czy skrzywdzić w jakikolwiek inny sposób. Historie które opisałeś wywołały we mnie totalny chaos, na chwilę..., zwłaszcza ta o tym starszym panu i suczce, którą potraktował że tak powiem, jak piąte koło u wozu. W moich stronach zwykło się mówić o takich typach: "Są ludzie i są... parapety".

    W moim idealnym świecie powinno być tak, że to zwierzę decydowałoby z kim chce być, mogłoby mówić i wyrażać swe emocje. Przykładowo mój psiak sam mnie wybrał. Miałam do wyboru kilka ale tylko on zareagował na mój widok, wczepił się pazurkami w moją bluzkę i za Chiny Ludowe nie chciał puścić. Oczka miał zamknięte, a więc mam pewność, że nie oceniał mnie po wyglądzie X,D Nie wyobrażam sobie życia bez niego.
    Zgadzam się z tobą, że psy mają w sobie wielką moc. Mój wiele razy uratował mi życie.

    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga Basiu.

      Serdeczne dzięki za komentarz do tego posta, którego dzisiejszej nocy „odtwarzałem”, ponieważ przez rozkojarzenie usunąłem go z bloga.

      Prawie każdego dnia widuję starszego człowieka, który okrutnie skrzywdził biedną suczkę. Mijam go szerokim, kołem, ponieważ mógłbym mu powiedzieć coś mocniejszego, niż powiedziałem „na żywo”, kiedy powiedział mi o swoim „wyczynie”.

      Basiu. Piszesz o swoim idealnym świecie, który widzę podobnie jak Ty. Helios (nasz współlokator) trafił do naszego domu świadomie – decyzję podjąłem z Danusią niemal z marszu. Moja serdeczna, kochana Przyjaciółka Madzia, która zaproponowała nam opiekę nad Heliosem, poprosiła nas do swojego domku, gdzie dokonał się podobny „rytuał”, o jakim piszesz w swoim komentarzu. Madzia posadziła obok nas na wersalce cztery maluchy, które nieporadnie gramoliły się na kolana. Jeden z nich (później nazwany Heliosem) wtulił się w Danusi ramionach i… usnął. Na moich kolanach przesiedział dobrą godzinę. Madzia, powiedziała później, że intuicja ją nie zawiodła – trafnie wytypowała szczeniaka, który zamieszka z nami. W tej chwili, kiedy piszę ten komentarz Helios śpi na dywaniku obok moich nóg.

      Basiu. Bardzo trafnie w swoim komentarzu do tego posta napisała Eliza, „internetowa” Tuuome, cytuję: „Niektórzy ludzie w ogóle nie powinni być trzymani w jednym domu ze zwierzętami”. Cytat ten zachował się, ponieważ wcześniej umieściłem go w mojej prywatnej Księdze Cytatów. Oryginał posta zginął, ale udało się go odtworzyć, dzięki kopii zapisanej w podręcznym folderze.

      Pozdrawiam Cię bardzo, bardzo serdecznie. : )

      Usuń