sobota, 3 marca 2012

Pożegnanie


Miałem zamiar napisać tekst na zupełnie inny temat, ale życie (jak wiemy) pisze nam własny scenariusz. W piątek pożegnałem Kolegę, który przegrał nierówną walkę z nieuleczalną chorobą. Podczas tych „smutnej uroczystości” słyszałem między żałobnikami, ciche rozmowy związane z sensem życia, tu na Ziemi, naszą egzystencją, która najczęściej ogranicza się do spraw „przyziemnych”, małostkowych, ale mówiąc szczerze, w naszej obecnej rzeczywistości mających prerwszeństwo, spychając życie duchowe „na później”. Paradoksalnie, kiedy wydaje się, że nadchodzi czas by poważnie zająć się własną „duchowością”, okazuje się, że czasu pozostało zbyt mało, bądź zabrakło go w ogóle.

Złożyłem na grobie Wiesława symboliczną różę i zapaliłem znicz. Teraz, po dwóch dniach, sięgnąłem do własnych „komputerowych” notatek, których nagromadziło się dość dużo i wybrałem fragmenty jednej z nich, które traktuję, jako przemyślenia, jako refleksję, po piątkowym pożegnaniu Przyjaciela.

Mówi się, że czas ciągle płynie. Może się mylę, ale uważam, że czas jest jednostką umowną, którą stworzył człowiek dla własnych potrzeb, wykorzystując do tego celu powtarzające się rytmy – cykle Kosmosu. W ten sposób, staliśmy się w pewnym sensie niewolnikami czasu, który ogranicza nas na różne sposoby. Z chwilą urodzin zaczynamy zbliżać się do fizycznej śmierci. Na co dzień nie zastanawiamy się nad tym, że mamy określony limit czasu na przebywanie tu na Ziemi. Jest on uzależniony od naszego miejsca urodzenia, daty, godziny, a nawet minuty przyjścia na Świat. Zaczynamy uczestniczyć w tym niezwykłym „spektaklu” – wprowadzeni w rytmy kosmiczne – gramy pewne określone role, to oznacza, że została przydzielona nam przez Najwyższego (Boga) albo jak to woli przez Uniwersum, misja do wykonania.

Jakże często człowiek zadaje sobie pytania, na które nie może znaleźć odpowiedzi, a jeśli już je znajdzie, to najczęściej zawęża je do podejrzeń, które nie mają żadnego racjonalnego uzasadnienia. „Dlaczego mój sąsiad ma młodą, piękną żonę i do tego mądrą? Dlaczego posiada duże mieszkanie, nowy luksusowy samochód, kiedy ja klepię biedę, borykam się z trudnościami dnia codziennego, na domiar złego mam nieuleczalnie chore dziecko? Prawdopodobnie on kradnie pieniądze”. No cóż, człowieku, taki jest twój boski plan. Taką masz misję, która ściśle, nierozerwalnie wiąże się z twoją karmą, o której nie słyszałeś, bądź, jeśli coś wiesz, to może w nią nie wierzysz. Tu na usta cisną się słowa, powtarzane po stokroć razy, że każdy wierzy w to, w co ma wierzyć.

Odrębnym problemem jest długość naszego życia. Nic nie dzieje się przez przypadek, w który nie wierzę, który nie funkcjonuje w ezoteryce. Nie można żyć dłużej ani krócej, nawet o jedną minutę – czyż nie jest to zegarmistrzowska precyzja?  W tym właśnie czasie mamy wykonać pewne zadania – wspomnianą misję. W pewnym stopniu określa ją Dziesiąty Wielki Arkan Tarota (Koło Fortuny, czyli archetypowe Koło Losu), cząstko interpretowany zbyt dosłownie, to znaczy, jako karta szczęścia, bądź zapowiedź dobrego lub złego losu. A, że każdy (bez wyjątku), otrzymuje tylko tyle, a może, aż tyle – na ile sobie zasłużył, dlatego w tym „spektaklu kosmicznym” (życiu) gra rolę lekarza, artysty estradowego, inny złodzieja, żebraka, nad którym litują się przechodnie na ulicy, jeszcze inny istotę zagubioną, pozostawioną sobie samemu, na pastwę losu. Tu, jak przysłowiowy bumerang, kłania się prawo karmy. Duża suma pieniędzy w nieodpowiednich rękach, może stać się dla ich posiadacza nieszczęściem. Żebrak cieszy się czymś innym niż bogacz. Obydwaj są ludźmi, ale każdy ma inne „priorytety”. Bogaty myśli o luksusowym aucie, żebrak natomiast o nasyceniu żołądka suchym chlebem. Jest anegdota, która doskonale odzwierciedla to, o czym jest mowa. Zapytano kloszarda, co by zrobił z dużą wygraną na loterii. Bez wahania odpowiedział, że wykupiłby wszystkie śmietniki, żeby inni kloszardzi w nich nie grzebali, nie mieli do nich dostępu.

Co się tyczy długości życia, tu sprawa nieco się komplikuje, ponieważ jest ono ograniczone ramami czasu, który jak pisałem, jest pojęciem względnym. Dla osoby chorej, przykutej do łóżka, która czuje się ciężarem dla swoich opiekunów, każdy dzień przez nią jest odbierany inaczej, niż dzień młodej dziewczyny, która spędza wakacje w luksusowym kurorcie. Kiedyś myślałem o przeprowadzeniu pewnego eksperymentu, w którym chętnie bym wziął udział. Polegałby on na zamknięciu, na trzy miesiące, pewnej grupy ludzi w pomieszczeniu, które byłoby zupełnie odizolowane od świata zewnętrznego, to znaczy, pozbawione możliwości kontrolowania cyklów dnia i nocy, braku sprawdzania czasu przy pomocy zegarów. Czas dla wszystkich byłby jeden, ale osoby biorące udział w tym eksperymencie, by odbierały go w różny sposób. Jednym by czas się dłużył, czego inni by nie odczuwali. Jednego jestem pewien, że wszyscy, straciliby poczucie rytmu dnia i nicy, a tym samym poczucia rzeczywistego czasu. 

Różne nurty filozoficzne, a tym samym i religie, czas życia człowieka traktują w odmienny sposób. Część religii hinduistycznych, życie ziemskie, uważa, jako karę za grzechy popełnione w poprzednich wcieleniach. Modlą się o to by wyrwać się z powłoki cielesnej i pogrążyć się w nirwanie, by nie doświadczać więcej samsary. Inni z kolei twierdzą, że nie ważna jest długość życia, lecz jego, jakość, z czym osobiście w pełni zgadzam się.

Moja ,,jesień życia” zmusza mnie do tego, by nie rozmieniać czasu, na przysłowiowe ,,drobne”.
Czas jest dla mnie czymś bardzo cennym, dlatego staram się go wykorzystywać w pełni.
A, czy mnie się to udaje, to zupełnie już inna bajka – na osobne rozważania. 


Ez[o] 



6 komentarzy:

  1. Edziu- Wyrazy współczucia za zmarłego Twojego > Kolegę, Przyjaciela...Pozdrawiam…

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stasiu.

      Dziękuję. Cóż mogę więcej powiedzieć na tą chwilę?
      Wiesiu był moim serdecznym kolegą, podobnie jak Ty nim jesteś. Cieszę się, że na swojej drodze spotykam wielu "fajnych" i watościowych ludzi.

      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  2. Tak, za Kolegę - wyrazy współczucia.... Poza tym - Twój tekst bardzo mi się podoba. Jest mądry i prawdziwy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga Amisho.

      Dziękuję Ci za odwiedziny na mojej stronie i za komentarz.

      Ostatnio o wiele za często bywam na cmentarzach. Zaczęło się w grudniu, kiedy odeszła moja Matka i tak się ciągnie do tej pory. Myślę, że ta „czarna” zła passa niebawem się skończy. Wiesiu był moim serdecznym Kolegą, ale w mojej pamięci pozostanie na zawsze.

      Pozdrawiam serdecznie Ciebie i całą Twoją Rodzinę. : ))))
      Ez[o]

      Usuń
    2. Wiesz Ezo, tak to jest - jak napisałeś - żyjemy tyle, ile nam dano - ni mniej, ni więcej... Kolega Wiesio i Twoja Mama i wielu innych z Twojej i mojej strony - tak samo... I my pewnie też mamy swoją datę, której nie zna nikt, póki czas (Bóg?) nie upomni się o nas.

      Ezoteryka - choć nie jestem w nią wgłębiona - z niepoznanych powodów - jak czuję - jest mi bliska. Może dlatego, że pewnego dnia, kiedy na naszym podwórku był różdżkarz a ja miałam może 11 lat i naśladowałam go - poczułam, ze ta "proca" porusza mi się w dłoniach? Nigdy i nikomu nie przyznałam się do tego. Potem sama zapomniałam. A wahadełko? Uczyła mnie ciocia na czym to polega. I ono mi śmigało w dłoniach. Ale ignorowałam, Nie to, bym przyzwalała sobie opinię wróżbitki, znawczyni etc... ale czasem o tym wszystkim myślę... Zawsze lubiłam karty. Wróżyłam sobie z nich bezsensownie z koleżanką. Głupoty to były. Ale zawsze ciągnęło mnie w tą stronę...

      Rozpisałam się Edwardzie... Sorki, za dużo słów.

      Ale.. urodziłam się w Zaduszki - i mam męża z Indii... Może to jakiś znak? Tylko czego, he he he :).

      Pozdrawiam z uśmiechem!!!

      Usuń
    3. Droga Amisho.

      Dziękuję Ci za wyczerpujący komentarz do tego posta.

      Tak – nasz czas na Ziemi jest dokładnie określony, co do jednej minuty. Mogę dodać, że wiemy gdzie się urodziliśmy, ale miejsce, gdzie przyjdzie nam spotkać się z Panią Śmiercią jest niepewne. Znam historię człowieka, który w niewiadomy sposób znalazł się w Kamiennej Górze (20 kilometrów od swego domu) i tam wpadł pod pociąg. Został pochowany, jako NN, ponieważ nie miał przy sobie dokumentów. Dopiero po kilku miesiącach usilnych poszukiwań przez rodzinę, ustalili, co się stało i gdzie został pochowany.

      Z ezoteryką jest tak z miłością – przychodzi niespodziewanie. Małżeństwo może się rozstać – rozejść, analogicznie jest z naukami tajemnymi. Zdarza się (rzadko, ale jednak), że niektórzy ludzie biorą „rozwód” z ezoteryką, często bez wyraźnych powodów. Wierz mi, jak przyjdzie odpowiedni czas może wtedy sięgniesz po karty Tarota, może po Runy, które nam Słowianom „leżą”, a wtedy przypomnij sobie moje słowa. Piszesz, że kiedyś wróżyłaś sobie „bezsensownie”. Czy jesteś pewna, że to było bezsensowne? Ja bym nie był taki pewny. Jeśli chodzi o różdżkę czy wahadełko, to są atrybuty – narzędzia z pogranicza fizyki i nauk tajemnych. O tym pisałem w artykule „Wahadło więcej niż narzędzie”, co jest widoczne na pasku po prawej stronie mojego bloga.

      To, że urodziłaś się w Zaduszki i Twój Mąż pochodzi z Indii, to może nic nie znaczyć, ale… Tu możesz sobie coś dopowiedzieć, coś skojarzyć, kto wie? Cierpliwości, czas pokaże…

      Niepotrzebne „sorki” z Twojej strony, mądrze piszesz, dlatego chętnie czytam.

      Serdecznie pozdrawiam Ciebie i całą Twoją Rodzinę z Maluchami na czele. : )))

      Ez[o]

      Usuń