Tytuł
zawiera pytanie, na które odpowiedź, wbrew pozorom nie jest łatwa. Co do tego,
że powinniśmy pomagać, nie mam wątpliwości, ponieważ zostaliśmy
"wyposażeni" przez Najwyższego (albo, jak kto woli - przez Boga) w
rozum a także uczucia. Nie zapominajmy, że jedną z zasad rządzących Światem
jest biegunowość. Jest dobro, ale jest także zło; są
bogaci - są biedni. Te dwa przykłady w bardzo ograniczonym stopniu ukazują jak
bardzo Świat jest skomplikowany a jednocześnie prosty.
Na
temat pomagania można przeczytać wiele artykułów, autorzy doradzają jak to robić,
żeby trafiała ona do właściwych osób i w odpowiedniej formie. Wspierać
finansowo, czy raczej wspomagać w naturze"? Wspierać żebrzących w autobusie,
na ulicy, czy nie wspierać? Myślę, że każdy z nas ma wyrobione zdanie na ten
temat, chociaż wsłuchiwanie się w głos innych może być dla nas cenną radą, wskazówką,
na przyszłość, by nie powielać błędów innych ludzi. Mówiąc szczerze, słuchanie nie jest naszą
najlepszą stroną.
Pozostanę
na chwilę przy wspomnianej biegunowości. W skali makro Świat jest podzielony na
bogatą północ i biedne południe. Co do tego nie mamy najmniejszych wątpliwości.
Bogata Europa - biedna Afryka; podobnie - bogata Ameryka Północna i biedna
Ameryka Południowa. Do niedawna temat pomocy biednym krajom, był mało
słyszalny. Niestety, dalsze jego przemilczanie okazało się bombą zegarową,
która już tyka coraz głośniej. Ostatnie wydarzenia na Świecie są tego
przykładem. Początki wielkiej emigracji nie tylko politycznej, ale także ekonomicznej
z krajów Afryki Północnej i Azji do Europy stała się faktem. Myślę, że tego
procesu zakazami, nakazami nie da się zatrzymać, będzie narastał. Dlaczego o
tym piszę? Nie kto inny jak Europejczycy (i nie tylko), dokonywali podbojów
krajów Afryki i Ameryki Południowej traktując je jak swoją własność. Kolonizatorzy
wywozili z podbitych państw surowce, wykorzystywali tanią siłę roboczą do prac
na plantacjach i w kopalniach. Obecnie słyszymy o potrzebie pomocy emigrantom,
którzy coraz liczniej napływają do Europy. To, co teraz napiszę może dla kogoś
okazać się kontrowersyjne, budzące wątpliwości, czy wręcz sprzeciw. Przyjmowanie
uchodźców przez kraje europejskie tylko częściowo można określić, jako pomoc,
ale w żadnym wypadku nie jest aktem łaski. Uważam, że jest to obowiązek albo,
jak kto woli - częściowe
spłacanie rachunków krzywd wyrządzonych w przeszłości przez kolonizatorów. Jednocześnie jestem zaniepokojony falą emigrantów, jaka w ostatnich
miesiącach napływa do Europy.
Wracając
na nasze "krajowe podwórko", trzeba przyznać, że Polacy potrafią być
solidarni, dobroduszni dla potrzebujących pomocy. W tym miejscu można by wymieniać
w nieskończoność wiele różnego rodzaju fundacji, stowarzyszeń dobroczynnych,
które swoją działalnością wspierają osoby, czy całe rodziny, potrzebujące
różnego rodzaju pomocy. Oczywiście trafiają się hieny żerujące na ludzkim
nieszczęściu, podszywające się pod wolontariuszy, ale gdzie ich nie ma? Jedną z
wielu form pomocy jest odpis jednego procenta podatku organizacjom użytku publicznego.
Osobiście, od wielu lat wspieram jedyne w Wałbrzychu hospicjum, Tzw. "akcyjność"
nie rozwiązuje do końca problemu pomocy, ale jest "zastrzykiem",
który jest "kołem ratunkowym" dla olbrzymiej rzeszy ludzi.
W tym
miejscu muszę wspomnieć o ludziach, którzy bezinteresownie angażują się w pomoc
ratowania porzucanych i katowanych zwierząt, które nie potrafią się bronić, chociaż
mają ostre zęby. Bezdomnych, porzuconych zwierząt w Polsce jest około 3
miliony! Są one zdanie na pomoc wolontariuszy i innych ludzi kochających
naszych Mniejszych Braci. Starsza osoba dokarmiająca koty, jest często
wyśmiewana a nawet poniżana. Szkoda, że żaden z tych nikczemników nie zaje
sobie sprawy, że koty te tępią szczury. Zamiast krytykować i poniżać, niech
włączą się do pracy, jako wolontariusze, każda para rąk jest mile widziana.
Jeśli nie chcą pomagać, to przynajmniej niech nie przeszkadzają innym. Nie zapominajmy o starej, zawsze aktualnej
prawdzie: Kto nie kocha
zwierząt, ten nie kocha siebie, a tym bardziej nie jest w stanie pokochać
innych ludzi.
Ludzi wspierających
różnego rodzaju fundacje można podzielić na tych, którzy robią to "z odruchu
serca" i tych, którzy pomagając liczą na zaistnienie w mediach, robiąc
sobie reklamę. Mam dobry kontakt z jednym ze społeczników samorządowych, pomaga
biednym dzieciom przez cały, okrągły rok. Powiedział mi, że większość sponsorów
liczy głównie na reklamę, co nie znaczy, że kierują się oni li tylko
promowaniem swoich firm. Niezależnie od intencji, jedni i drudzy pomagają,
niosą pomoc.
Chcę
poświęcić nieco miejsca instytucji, która sama przez się głosi hasło niesienia
pomocy, chodzi o Kościół. Działalność misyjna polskich księży w różnych
częściach Świata jest szlachetnym działaniem. Caritas jest znaczącym
"udziałowcem" tej działalności, chociaż moje osobiste doświadczenia z
tą instytucją, mówiąc delikatnie, nie są najlepsze. Nie jest antyklerykałem,
ale patrząc trzeźwym okiem, stwierdzam podobnie jak wiele innych ludzi, że
księża - ludzie Kościoła stali się urzędnikami, wyznaczają swoje godziny
"urzędowania", poza którymi nie przyjmują "interesantów". Dziennikarze,
to wścibscy, prowokujący ludzie. Wiele razy "testowali" zachowanie
księży po ich godzinach urzędowania. Za każdym razem, rzekomo potrzebująca
pomocy matka z małym dzieckiem, czy kloszard nie otrzymywali schronienia pod
dachem plebanii. W tym miejscu muszę dokonać małej dygresji. Jestem miłośnikiem
(nie wyznawcą) hinduizmu i życiowej filozofii ludzi tamtego regionu. Jedną z
zasad, jaka im przyświeca to: "Nim
zaczniesz rozmawiać z głodnym, nakarm go, a wtedy dopiero dotrze do niego co
mówisz". Uważają, że człowiek uduchowiony może nie mieć samochodu,
chodzić bez butów, ale nie może pozostawać głodny. Pomaganie innym pojmują
trochę inaczej niż my - Europejczycy. Mówią: "Nie mów ile dałeś innym, powiedz ile zostawiłeś dla siebie".
Utarł
się stereotyp dotyczący niesienia pomocy. Wiele osób dostrzega go w formie
finansowej, co jest pewnego rodzaju nieporozumieniem. Widać na każdym kroku, że
pieniądz zawładnął ludźmi, przysłonił całą resztę innych wartości, co jest
zjawiskiem wielce niepokojącym. Posłużę się przykładem:
Kiedyś podczas rozmowy z kolegą
usłyszałem od niego wiele gorzkich słów, utyskiwań pod adresem swoich dzieci.
Narzekał, że będąc na emeryturze musi im pomagać, że chciałby już w końcu
trochę odpocząć, że nie otrzymuje od nich nic w zamian. Odpowiedziałem mu, że
pomaganie nie jest jego obowiązkiem. Dodałem, że z jego strony to jest pomoc,
ale warunkowa, co de facto, jest niczym innym niż handlem wymiennym. Poczuł
się lekko urażony. Po dłuższej chwili, rozmawiając na różne tematy, między
innymi o zdrowiu, wspomniał o swoim synu Ireneuszu, który był przy nim, kiedy
doznał zawału serca. Irek bez chwili zastanowienia, nie czekając na przyjazd
karetki, natychmiast odwiózł ojca do najbliższego szpitala. Lekarze orzekli, że
minuty dzieliły go od śmierci. Człowieku! Ty mówisz o braku wdzięczności ze
strony dzieci! Czy ty nie zauważyłeś, że syn uratował ci życie? Przyznał mi
rację. A tak na marginesie, unikam rozmów z takimi ludźmi, ponieważ są to drobne
wampirki energetyczne, których radzę obchodzić szerokim łukiem.
Powyższy
przykład potwierdza moją tezę, że większość ludzi postrzega pomoc jednowymiarowo,
materialnie. Niekiedy dobre słowo, wsparcie duchowe jest bezcenne. Ludziom zamożnym,
podkreślam zamożnym (bogactwa nie należy mylić z zamożnością) los potrafi
spłatać figla, mogą znaleźć się w trudnej sytuacji. Oto przykład:
Ponad dwadzieścia lat temu, kiedy
pracowałem w straży bankowej, spotkał mnie i kolegę kontrolera bankowego -
Piotrka niezwykły epizod. Zimą, przed godziną siódmą rano szliśmy po schodach,
na piętro do banku. W załomie, na półpiętrze Piotrek dostrzegł skulonego,
zziębniętego, mężczyznę. Byliśmy zdziwieni, w jaki sposób dostał się ten
człowiek na półpiętro, ponieważ na parterze była krata, zamykana na noc przez
użytkowników istniejących tam punktów usługowych. Musiał on przebywać w tym
miejscu całą noc. Oczywiście, nie mogliśmy tego mężczyzny zabrać ze sobą do
banku. Znaleźliśmy duży słoik. Zaparzyliśmy mocną herbatę z cukrem i podaliśmy
zziębniętemu mężczyźnie. Spytaliśmy, czy potrzebuje pomocy. Odpowiedział, że
nie. Co jakiś czas sprawdzaliśmy, co się z nim dzieje. Po dwóch, czy trzech
kwadransach już zeszedł na dół. Minęło wiele czasu, kiedy idąc do rynku,
nieznajomy mężczyzna ukłonił mi się. Był elegancko ubrany w towarzystwie
kobiety. Podszedł do mnie i rozwiał moje wątpliwości. Przypomniał mi
"zimowy epizod". Powiedział mi, że wtedy był "na zakręcie".
Podziękował mi i Piotrkowi za... herbatę. Okazało się później, że jest właścicielem
dużej hurtowni.
Na
zakończenie chcę przypomnieć kilka
(częściowo ezoterycznych) rad,
o których często zapominamy, kiedy przychodzi nam pomagać innym ludziom.
Nie
pomagajmy "na siłę". Celują w tym głównie numerologiczne
"Szóstki". Nie znaczy to, że mamy być bierni, obojętni widząc ludzką
krzywdę. Oczywiście należy im pomóc, ale...
Upewnijmy
się, czy osoba, którą
uważamy za potrzebującą, życzy
sobie naszej pomocy. Często
tak się zdarza, że honor, niezwykła duma tych osób stoją na przeszkodzie, żeby
przyjmować pomoc.
Utarło
się mniemanie, że biorą tylko biedacy i to nie wszyscy. Błąd. Prosta zasada,
jeśli daję, to energia
dawania wraca do mnie
niczym przysłowiowy bumerang. Dają - biorę. Przyjmowanie nie jest niczym
wstydliwym.
Z tym
wiąże się pozornie mało ważny szczegół. Relacja dziecko - dorosły. Rodzice
powinni uczyć swoje
dzieci od
najmłodszych lat, tego, żeby
częstowały, dzieliły się z innymi,
np. słodyczami. W takiej sytuacji, pod żadnym pozorem nie wolno odmawiać dziecku, ponieważ uczymy je egoizmu.
Nie
chcesz pomagać biednym, np. kloszardom, nie pomagaj. ale... szanuj ich, jeśli chcesz być szanowanym.
Pomagając,
musimy być przygotowani na różnego rodzaju przykre niespodzianki. Może okazać się, że podana przez nas ręka, spotka się z
zaciśniętą pięścią. Ale nie należy się tym zrażać, ponieważ zdecydowanie
częściej inwestujemy swój czas, zapał w odpowiednim miejscu.
Ostatnia
rada, jakże ważna dla osób, które zajmują się ezoteryką. Znajomi osób wtajemniczonych z wiedzą
ezoteryczną oczekują od nich pomocy, np. "położenia" kart Tarota, w
celu wyjaśnienia, rozwikłania problemu. Wróżba za darmo nie powinna mieć miejsca. Nie chodzi w tym wypadku o wygórowane
honorarium. Może to być przysłowiowa złotówka, czy zapłata w formie wykonania
jakiejś drobnej pracy, chociażby naprawa zamka, czy upieczenie ciasta w
przypadku, kiedy tarocista jest łasuchem. Ewentualnie niech "klient -
znajomy" w ramach zapłaty wspomoże ulicznego grajka. Form zapłaty może być
wiele. Zapłata nie jest kaprysem tarocisty. Jest to jeden ze sposobów
oczyszczenia energetycznego tarocisty po dywinacji.
W artykule zamieściłem dwie karty Tarota
z talii "RIDER TAROT". Pierwsza karta - Szóstka Pentakli'; druga
karta - Piątka Pentakli.
Ez[o]
Bardzo mądry i pożyteczny artykuł, Edku - zwłaszcza teraz - zimą (choć ciepłą) i przed Świętami (kiedy serca wielu jakby pojemniejsze...). Pomagać faktycznie trzeba umieć i należy to robić w różnych, możliwych nam wymiarach, bo to świadczy o naszym człowieczeństwie. Daje też jakąś satysfakcję,nastraja pozytywnie i nakręca na dalsze dobre uczynki. Nikt z nas "nie zbawi" całego świata, bo nie mamy takich możliwości, ale jeśli zgarnę z ulicy potrąconego kociaka, albo wpłacę ten 1% podatku na szczytny cel, tudzież pożyczę coś komuś lub oddam, gdy ja nie potrzebuję, a ten ktoś i owszem - życie ma wtedy głębszy sens. Ja jestem tą astrologiczną szóstką i faktycznie mam zapędy do wspomagania, ale robię to z głową i na miarę możliwości. I cieszę się kiedy widzę, że dzieci idąc na podwórko i zabierając landrynki pytają, czy mogą też dla kolegów. Zawsze mogą.
OdpowiedzUsuńCo do imigrantów - trochę mnie przerażają, nie powiem, ale masz rację - bogata Ameryka i bogate kraje Europy przyczyniły się do tego swoim kolonizatorstwem...
Pozdrawiam i cieszę się, że wróciłeś na bloga! :-)
Droga Amisho.
UsuńDziękuję Ci za odwiedziny na mojej stronie i oczywiście za komentarz, który jak wszystkie do tej pory, tak i ten jest niezwykle cenny, pouczający.
Wiem, że Twoje wrażliwe serce nie pozwala Ci przejść obojętnie, kiedy widzisz dziejącą się krzywdę. Takie są "szóstki" - i chwała Wam za to.
"Nawyk" pomagania należy wpajać od najmłodszych lat. Niektóre dzieci mają to we krwi, wyssały z mlekiem matki. Innych należy uczyć, uczyć i jeszcze raz... uczyć. Ty nie masz takich problemów.
Mała dygresja. Pamiętam, kiedy byłem dzieciakiem, jeden z chłopców wychodził na podwórko z czekoladą w garści i sam ją zjadał. Nietrudno wyobrazić sobie jak pozostałe dzieci się wtedy czuły. Błąd jego rodziców "zaprocentował" po latach. Z małego Jasia (faktycznie takie miał imię) wyrósł egoista, człowiek nieumiejący znaleźć swojego miejsca na ziemi.
Dodam, że chwilowe odcięcie się od Facebook'a daje mi odprężenie, komfort psychiczny, super. To, co obecnie dzieje się na tym portalu, przechodzi wszelkie przypuszczenia. Jeśli Pani Alicja Chrzanowska, osoba apolityczna, o gołębim sercu, zabrała głos - oburzona tym, co dzieje się w krajowej polityce, to znaczy, że jest BARDZO ŹLE.
Droga Amisho. Pozdrawiam serdecznie i zapewniam, że będę bliżej moich Blogowych Przyjaciół. :) <3