W grudniu 2o12 roku napisałem posta o wampiryzmie
energetycznym. Jak można było się spodziewać - pojawiły się komentarze - kilka
osób podzieliło się ze mną swoimi cennymi przemyśleniami, uwagami. Nie ma w tym
nic szczególnego, ale po kilku miesiącach pojawiły się dwa podobne do siebie komentarze,
otrzymałem trzy e-maile związane z tym tematem oraz kilka epizodów w moim życiu
skłoniły mnie do napisania tego artykułu.
Nie mam zamiaru powracać do szczegółów
zawartych w grudniowym "Wampiryzmie energetycznym", ponieważ to, co
miałem do przekazania, już napisałem. Nie zaprzeczam, że za jakiś czas wrócę do
niego, ale na dzień dzisiejszy odkładam go ad acta, by skupić się głównie na
dwóch ostatnich komentarzach, a pochodzą od osób, które nie ujawniają swojej
tożsamości - występują, jako Anomimowy. Ich wola, mają do tego prawo, chociaż
osobiście nie jestem zwolennikiem skrywania się pod "płaszczykiem anonimowości".
Obydwa komentarze napisały kobiety, które spotkał podobny los - stały się ofiarami
wampiryzmu. Na tym kończy się podobieństwo obydwu historii. Jedna z pań
potrafiła wyplątać się z sieci zła - odzyskała chęci do życia, wskazała źródło
całego nieszczęścia. Oto cytat z komentarza:
"Pracuję dalej nad sobą. Uczę się
zawzięcie asertywności. Sztuka mówienia
NIE nie jest wcale aż tak trudna.
Muszę wyzbyć się jeszcze tłumaczenia z moich decyzji. To wszystko proces, ale
warto. Nauczyłam się jeszcze jednego, kiedy intuicja mówi nam NIEEEEE, ta osoba NIE, to słuchajmy jej, bo robienie jej na przekór - próba
"przekonania" się do kogoś "dania mu szansy" zawsze się
zemści". *
Natomiast druga - w dalszym ciągu
szamocze się, traci siły i chęć do życia, co jest wielce niepokojące. Oto cytat
z drugiego komentarza:
"...Koleżanka, która mimo licznych prób odcięcia
sie od niej wraca jak bumerang, ona kwitnie a ja lecę i gdzie się nie obrócę
tam są osoby z problemami i chorobami a ja
nie umiem powiedzieć NIE i nie umiem się wziąć w garść".*
W cytowanych komentarzach, obydwie panie wspominają
o krótkim, ale jakże ważnym słowie NIE, o którym można śmiało powiedzieć, że
urasta do miana słowa magicznego. Często ludzie dla przysłowiowego
"świętego spokoju", robią coś wbrew własnej woli, niekiedy wbrew
rozsądkowi - poddają się w obawie, że mogą narazić się innej osobie, często
towarzyszy temu strach. Wystarczy powiedzieć krótkie słowo - "nie".
Zapewnie każdy z nas miał możność spotkać się z podobną sytuacją, niezależnie,
czy dotyczyła ona błahostki, czy też spraw poważniejszych. Wytwarza się
niewidoczny mur, nie do przekroczenia a słowo "nie", które chcemy
wyartykułować, grzęźnie w gardle - zostaje niewypowiedziane, co oznacza, że w
tym momencie stajemy się ofiarą! Nie jestem psychologiem, ale uważam, że dużą
rolę w tej kwestii mogą odegrać rodzice, którzy powinni uczyć swoje dzieci
wartościowania: dobre - złe; akceptuję - mówię "tak", nie akceptuję -
mówię "nie". Uważam, że tego rodzaju braki edukacyjne w połączeniu ze
złymi wzorcami, jakie lansuje telewizja oraz gry komputerowe, sprawiają, że wiele
dzieci nie odróżnia dobra od zła. Takie dzieci zaczynają wszystko negować, co w
życiu dorosłym najczęściej wykorzystają, by podporządkować sobie wszystkich i
wszystko. Tacy ludzie to potencjalni kandydaci na... wampirów energetycznych. Jak jest kat, znajdzie się ofiara.
Wracając do komentarzy, pierwsza z kobiet uważa, że stosując odpowiednio ułożoną afirmację w połączeniu z nauką mówienia
"nie" wystarczyło jej, by uwolnić się od złych energii a
życie powoli powraca do stanu równowagi. Afirmacje posiadają niezwykłe magiczne
moce, o czym doskonale wiemy. Miałem możność ich sprawdzenia na sobie, kiedy
inne środki okazały się mało skuteczne, o czym pisałem w jednym z
wcześniejszych postów. Chcę przypomnieć, że skrypty (treści) afirmacji powinny
być krótkie, zwięzłe i co najważniejsze - nie mogą w żadnym wypadku zawierać
słowa "nie".
O otrzymanych e-mailach nie będę pisał,
ponieważ ich Autorki (także kobiety) prosiły o zachowanie anonimowości. Dodam,
że w wyniku wymiany korespondencji udało się im pomóc, a to między innymi za
sprawą owego magicznego słowa NIE. Rodzi się pytanie, czy mężczyźni nie są
podatni na "złe energie"? Otóż są, tylko często nie zwracają uwagi
na to zjawisko, tkwią w nim, np. są uzależnieni od alkoholu. Kobiety są znacznie
"delikatniejszej konstrukcji" niż mężczyźni, są bardziej delikatne i wrażliwe.
I jeszcze jeden epizod, który zaważył o
napisaniu tego artykułu. Kilkanaście dni temu, po dłuższej przerwie, spotkałem kobietę,
którą znam co najmniej dwadzieścia kilka lat. Po kilku minutach rozmowy "o
wszystkim i o niczym", nawiązał się dialog, którego końcowy fragment w
przybliżeniu przebiegał w taki oto sposób:
- Dobrze,
że cię widzę. Miałam dzwonić do ciebie. Spadłeś mi jak z nieba. Musisz położyć
mi karty Tarota.
-
Czy coś złego dzieje się w twoim życiu?
-
No, wiesz, mam kłopoty ze swoim mężem?
-
Może powinniście iść do lekarza, a może do psychologa?
-
No, wiesz, tam trzeba zapłacić, a ty położysz karty za darmo.
-
Moja droga, mylisz się. U mnie też byś musiała zapłacić, ale po tym, co
usłyszałem to nawet za "duże pieniądze" nie uzyskasz u mnie wsparcia.
-
To, co, odmawiasz?
- Odmawiam, nie położę kart.
Po chwili znajoma odwróciła się na pięcie
i bez słowa pożegnania odeszła. W ten oto sposób straciłem "koleżankę",
ale zachowałem twarz. Jej tupet, pewność siebie, częściowo wynikał
z mojej winy. Przed wieloma laty, kiedy zacząłem zgłębiać ezoterykę, kiedy na tyle
poznałem Tarota, że trafnie odczytywałem Jego znaczenie, kładłem karty znajomym
osobom, nie żądając za to zapłaty. Po prostu powielałem błąd, który jest
charakterystyczny dla większości adeptów nauk tajemnych. Chęć "popisania
się" z czasem maleje, wygasa, w miarę jak wchodzimy na wyższe szczeble tej
niekończącej się transcendentalnej drabiny, by po latach zamknąć się
całkowicie. Niech będzie to przestrogą dla przyszłych "tarotowych
mistrzów". Musimy pamiętać, że za wykonaną pracę, a taką jest dywinacja,
sporządzanie horoskopów, itp., należy się zapłata. Nie konieczne muszą to być
pieniądze. Zapłata ma inne, ważniejsze niż materialne znaczenie - jest to jeden ze sposobów odcięcia
się od kanału łączącego nas z "klientem".
Doskonale wiem, że łatwiej doradzać innym
ludziom niż samemu sobie. Podobnie jest w wypadku "uczenia się"
korzystania ze słowa "nie". Znam to z autopsji. Posłużę się moją
ulubioną numerologią, którą poznaję i dalej niewiele o niej wiem. Jako
karmiczna Jedynka miałem problemy z siłą woli, która jest pomocna w omawianej
kwestii. Wiele lat żmudnej pracy nad sobą dało rezultat. Podobny problem najczęściej
mają karmiczne Szóstki a także Dziewiątki. Coś na ten temat wiedzą zodiakalne
Ryby, Raki czy Wagi. Słabe punkty wymienionych wibracji mogą być wykorzystane
przez nazwijmy je - energie destrukcyjne.
Na zakończenie cytat Beaty Bishop, który
warto wziąć sobie do serca:
Nie
powinieneś pytać: "Dlaczego to mi się zawsze przydarza?",
ponieważ
w głębi swej duszy wiesz, że ty sam te zdarzenia
mimowolnie przyciągasz do
siebie,
jakie
by one nie były.
* Wyróżnienia tekstu (pogrubienia) są
wprowadzone przeze mnie.
Poniżej link do posta "Wampiryzm
energetyczny":
http://umiarkowany-eremita.blogspot.com/2012/12/wampiryzm-energetyczny.html
ez[o]