sobota, 5 grudnia 2015

Pomagać, ale... jak?



Tytuł zawiera pytanie, na które odpowiedź, wbrew pozorom nie jest łatwa. Co do tego, że powinniśmy pomagać, nie mam wątpliwości, ponieważ zostaliśmy "wyposażeni" przez Najwyższego (albo, jak kto woli - przez Boga) w rozum a także uczucia. Nie zapominajmy, że jedną z zasad rządzących Światem jest biegunowość. Jest dobro, ale jest także zło; są bogaci - są biedni. Te dwa przykłady w bardzo ograniczonym stopniu ukazują jak bardzo Świat jest skomplikowany a jednocześnie prosty.

Na temat pomagania można przeczytać wiele artykułów, autorzy doradzają jak to robić, żeby trafiała ona do właściwych osób i w odpowiedniej formie. Wspierać finansowo, czy raczej wspomagać w naturze"? Wspierać żebrzących w autobusie, na ulicy, czy nie wspierać? Myślę, że każdy z nas ma wyrobione zdanie na ten temat, chociaż wsłuchiwanie się w głos innych może być dla nas cenną radą, wskazówką, na przyszłość, by nie powielać błędów innych ludzi.  Mówiąc szczerze, słuchanie nie jest naszą najlepszą stroną. 

Pozostanę na chwilę przy wspomnianej biegunowości. W skali makro Świat jest podzielony na bogatą północ i biedne południe. Co do tego nie mamy najmniejszych wątpliwości. Bogata Europa - biedna Afryka; podobnie - bogata Ameryka Północna i biedna Ameryka Południowa. Do niedawna temat pomocy biednym krajom, był mało słyszalny. Niestety, dalsze jego przemilczanie okazało się bombą zegarową, która już tyka coraz głośniej. Ostatnie wydarzenia na Świecie są tego przykładem. Początki wielkiej emigracji nie tylko politycznej, ale także ekonomicznej z krajów Afryki Północnej i Azji do Europy stała się faktem. Myślę, że tego procesu zakazami, nakazami nie da się zatrzymać, będzie narastał. Dlaczego o tym piszę? Nie kto inny jak Europejczycy (i nie tylko), dokonywali podbojów krajów Afryki i Ameryki Południowej traktując je jak swoją własność. Kolonizatorzy wywozili z podbitych państw surowce, wykorzystywali tanią siłę roboczą do prac na plantacjach i w kopalniach. Obecnie słyszymy o potrzebie pomocy emigrantom, którzy coraz liczniej napływają do Europy. To, co teraz napiszę może dla kogoś okazać się kontrowersyjne, budzące wątpliwości, czy wręcz sprzeciw. Przyjmowanie uchodźców przez kraje europejskie tylko częściowo można określić, jako pomoc, ale w żadnym wypadku nie jest aktem łaski. Uważam, że jest to obowiązek albo, jak kto woli - częściowe spłacanie rachunków krzywd wyrządzonych w przeszłości przez kolonizatorów. Jednocześnie jestem zaniepokojony falą emigrantów, jaka w ostatnich miesiącach napływa do Europy. 

Wracając na nasze "krajowe podwórko", trzeba przyznać, że Polacy potrafią być solidarni, dobroduszni dla potrzebujących pomocy. W tym miejscu można by wymieniać w nieskończoność wiele różnego rodzaju fundacji, stowarzyszeń dobroczynnych, które swoją działalnością wspierają osoby, czy całe rodziny, potrzebujące różnego rodzaju pomocy. Oczywiście trafiają się hieny żerujące na ludzkim nieszczęściu, podszywające się pod wolontariuszy, ale gdzie ich nie ma? Jedną z wielu form pomocy jest odpis jednego procenta podatku organizacjom użytku publicznego. Osobiście, od wielu lat wspieram jedyne w Wałbrzychu hospicjum, Tzw. "akcyjność" nie rozwiązuje do końca problemu pomocy, ale jest "zastrzykiem", który jest "kołem ratunkowym" dla olbrzymiej rzeszy ludzi. 

W tym miejscu muszę wspomnieć o ludziach, którzy bezinteresownie angażują się w pomoc ratowania porzucanych i katowanych zwierząt, które nie potrafią się bronić, chociaż mają ostre zęby. Bezdomnych, porzuconych zwierząt w Polsce jest około 3 miliony! Są one zdanie na pomoc wolontariuszy i innych ludzi kochających naszych Mniejszych Braci. Starsza osoba dokarmiająca koty, jest często wyśmiewana a nawet poniżana. Szkoda, że żaden z tych nikczemników nie zaje sobie sprawy, że koty te tępią szczury. Zamiast krytykować i poniżać, niech włączą się do pracy, jako wolontariusze, każda para rąk jest mile widziana. Jeśli nie chcą pomagać, to przynajmniej niech nie przeszkadzają innym.  Nie zapominajmy o starej, zawsze aktualnej prawdzie: Kto nie kocha zwierząt, ten nie kocha siebie, a tym bardziej nie jest w stanie pokochać innych ludzi. 

Ludzi wspierających różnego rodzaju fundacje można podzielić na tych, którzy robią to "z odruchu serca" i tych, którzy pomagając liczą na zaistnienie w mediach, robiąc sobie reklamę. Mam dobry kontakt z jednym ze społeczników samorządowych, pomaga biednym dzieciom przez cały, okrągły rok. Powiedział mi, że większość sponsorów liczy głównie na reklamę, co nie znaczy, że kierują się oni li tylko promowaniem swoich firm. Niezależnie od intencji, jedni i drudzy pomagają, niosą pomoc.


Chcę poświęcić nieco miejsca instytucji, która sama przez się głosi hasło niesienia pomocy, chodzi o Kościół. Działalność misyjna polskich księży w różnych częściach Świata jest szlachetnym działaniem. Caritas jest znaczącym "udziałowcem" tej działalności, chociaż moje osobiste doświadczenia z tą instytucją, mówiąc delikatnie, nie są najlepsze. Nie jest antyklerykałem, ale patrząc trzeźwym okiem, stwierdzam podobnie jak wiele innych ludzi, że księża - ludzie Kościoła stali się urzędnikami, wyznaczają swoje godziny "urzędowania", poza którymi nie przyjmują "interesantów". Dziennikarze, to wścibscy, prowokujący ludzie. Wiele razy "testowali" zachowanie księży po ich godzinach urzędowania. Za każdym razem, rzekomo potrzebująca pomocy matka z małym dzieckiem, czy kloszard nie otrzymywali schronienia pod dachem plebanii. W tym miejscu muszę dokonać małej dygresji. Jestem miłośnikiem (nie wyznawcą) hinduizmu i życiowej filozofii ludzi tamtego regionu. Jedną z zasad, jaka im przyświeca to: "Nim zaczniesz rozmawiać z głodnym, nakarm go, a wtedy dopiero dotrze do niego co mówisz". Uważają, że człowiek uduchowiony może nie mieć samochodu, chodzić bez butów, ale nie może pozostawać głodny. Pomaganie innym pojmują trochę inaczej niż my - Europejczycy. Mówią: "Nie mów ile dałeś innym, powiedz ile zostawiłeś dla siebie".  

Utarł się stereotyp dotyczący niesienia pomocy. Wiele osób dostrzega go w formie finansowej, co jest pewnego rodzaju nieporozumieniem. Widać na każdym kroku, że pieniądz zawładnął ludźmi, przysłonił całą resztę innych wartości, co jest zjawiskiem wielce niepokojącym. Posłużę się przykładem:

Kiedyś podczas rozmowy z kolegą usłyszałem od niego wiele gorzkich słów, utyskiwań pod adresem swoich dzieci. Narzekał, że będąc na emeryturze musi im pomagać, że chciałby już w końcu trochę odpocząć, że nie otrzymuje od nich nic w zamian. Odpowiedziałem mu, że pomaganie nie jest jego obowiązkiem. Dodałem, że z jego strony to jest pomoc, ale warunkowa, co de facto, jest niczym innym niż handlem wymiennym. Poczuł się lekko urażony. Po dłuższej chwili, rozmawiając na różne tematy, między innymi o zdrowiu, wspomniał o swoim synu Ireneuszu, który był przy nim, kiedy doznał zawału serca. Irek bez chwili zastanowienia, nie czekając na przyjazd karetki, natychmiast odwiózł ojca do najbliższego szpitala. Lekarze orzekli, że minuty dzieliły go od śmierci. Człowieku! Ty mówisz o braku wdzięczności ze strony dzieci! Czy ty nie zauważyłeś, że syn uratował ci życie? Przyznał mi rację. A tak na marginesie, unikam rozmów z takimi ludźmi, ponieważ są to drobne wampirki energetyczne, których radzę obchodzić szerokim łukiem. 

Powyższy przykład potwierdza moją tezę, że większość ludzi postrzega pomoc jednowymiarowo, materialnie. Niekiedy dobre słowo, wsparcie duchowe jest bezcenne. Ludziom zamożnym, podkreślam zamożnym (bogactwa nie należy mylić z zamożnością) los potrafi spłatać figla, mogą znaleźć się w trudnej sytuacji. Oto przykład:

Ponad dwadzieścia lat temu, kiedy pracowałem w straży bankowej, spotkał mnie i kolegę kontrolera bankowego - Piotrka niezwykły epizod. Zimą, przed godziną siódmą rano szliśmy po schodach, na piętro do banku. W załomie, na półpiętrze Piotrek dostrzegł skulonego, zziębniętego, mężczyznę. Byliśmy zdziwieni, w jaki sposób dostał się ten człowiek na półpiętro, ponieważ na parterze była krata, zamykana na noc przez użytkowników istniejących tam punktów usługowych. Musiał on przebywać w tym miejscu całą noc. Oczywiście, nie mogliśmy tego mężczyzny zabrać ze sobą do banku. Znaleźliśmy duży słoik. Zaparzyliśmy mocną herbatę z cukrem i podaliśmy zziębniętemu mężczyźnie. Spytaliśmy, czy potrzebuje pomocy. Odpowiedział, że nie. Co jakiś czas sprawdzaliśmy, co się z nim dzieje. Po dwóch, czy trzech kwadransach już zeszedł na dół. Minęło wiele czasu, kiedy idąc do rynku, nieznajomy mężczyzna ukłonił mi się. Był elegancko ubrany w towarzystwie kobiety. Podszedł do mnie i rozwiał moje wątpliwości. Przypomniał mi "zimowy epizod". Powiedział mi, że wtedy był "na zakręcie". Podziękował mi i Piotrkowi za... herbatę. Okazało się później, że jest właścicielem dużej hurtowni.  




Na zakończenie chcę przypomnieć kilka (częściowo ezoterycznych) rad, o których często zapominamy, kiedy przychodzi nam pomagać innym ludziom. 


Nie pomagajmy "na siłę". Celują w tym głównie numerologiczne "Szóstki". Nie znaczy to, że mamy być bierni, obojętni widząc ludzką krzywdę. Oczywiście należy im pomóc, ale... 

Upewnijmy się, czy osoba, którą uważamy za potrzebującą, życzy sobie naszej pomocy. Często tak się zdarza, że honor, niezwykła duma tych osób stoją na przeszkodzie, żeby przyjmować pomoc. 

Utarło się mniemanie, że biorą tylko biedacy i to nie wszyscy. Błąd. Prosta zasada, jeśli daję, to energia dawania wraca do mnie niczym przysłowiowy bumerang. Dają - biorę. Przyjmowanie nie jest niczym wstydliwym. 

Z tym wiąże się pozornie mało ważny szczegół. Relacja dziecko - dorosły. Rodzice powinni uczyć swoje dzieci od najmłodszych lat, tego, żeby częstowały, dzieliły się z innymi, np. słodyczami. W takiej sytuacji, pod żadnym pozorem nie wolno odmawiać dziecku, ponieważ uczymy je egoizmu.  

Nie chcesz pomagać biednym, np. kloszardom, nie pomagaj. ale... szanuj ich, jeśli chcesz być szanowanym. 

Pomagając, musimy być przygotowani na różnego rodzaju przykre niespodzianki. Może okazać się, że podana przez nas ręka, spotka się z zaciśniętą pięścią. Ale nie należy się tym zrażać, ponieważ zdecydowanie częściej inwestujemy swój czas, zapał w odpowiednim miejscu. 

Ostatnia rada, jakże ważna dla osób, które zajmują się ezoteryką. Znajomi osób wtajemniczonych z wiedzą ezoteryczną oczekują od nich pomocy, np. "położenia" kart Tarota, w celu wyjaśnienia, rozwikłania problemu. Wróżba za darmo nie powinna mieć miejsca. Nie chodzi w tym wypadku o wygórowane honorarium. Może to być przysłowiowa złotówka, czy zapłata w formie wykonania jakiejś drobnej pracy, chociażby naprawa zamka, czy upieczenie ciasta w przypadku, kiedy tarocista jest łasuchem. Ewentualnie niech "klient - znajomy" w ramach zapłaty wspomoże ulicznego grajka. Form zapłaty może być wiele. Zapłata nie jest kaprysem tarocisty. Jest to jeden ze sposobów oczyszczenia energetycznego tarocisty po dywinacji. 


W artykule zamieściłem dwie karty Tarota z talii "RIDER TAROT". Pierwsza karta - Szóstka Pentakli'; druga karta - Piątka Pentakli. 

Ez[o]