Różnica miedzy ludzkością a niższymi zwierzętami
nie jest wielka.
Masy ją ignorują, lecz ludzie szlachetni kultywują.
Meng-tsy, IV, 2-19
Ostatnia moja lektura i zjawiska, jakich doświadczam, skłoniły do napisania tego posta. Zamierzam podjąć temat traktujący o duszy, ale w sposób odbiegający od ogólnie przyjętych norm, tzn. nie będzie to elaborat, pełen zwrotów naukowych, które zwykliśmy czytać w literaturze „fachowej”. Temat niezwykle ciekawy, do końca niezbadany – budzący wiele wątpliwości. Prawdopodobnie takim pozostanie jeszcze bardzo długo, a być może nigdy do końca nie zostanie wyjaśniony. W religii katolickiej kwestie związane z duszą są jednoznaczne i stanowią jeden z dogmatów, na które monopol posiada Kościół i… tylko Kościół. O dogmatach się nie dyskutuje! I słusznie. Dlatego prościej i bezpieczniej „rozprawiać” o duszy w ujęciu filozoficznym, traktując ją (duszę), jako pierwiastek życia człowieka, zwierzęcia, czy chociażby rośliny.
Psycholodzy też nie są jednoznaczni, kiedy przychodzi wypowiedzieć się na temat duszy. Zdecydowana większość z nich twierdzi, że duszę posiada tylko człowiek, natomiast istoty będące na niższym poziomie ewolucji – zwierzęta, czy rośliny – jej nie posiadają, chociaż są one bytami ożywionymi. Kiedyś, może nie do końca, ale podzielałem ten pogląd, uznawałem, że człowiek, jako istota duchowa ma prawo czuć się bardziej pewnie i komfortowo niż wspomniane zwierzęta. Dzisiaj uważam, że jest to zwykły egoizm gatunku ludzkiego. Niezależnie od ścierających się poglądów dotyczących, kto lub co posiada duszę,
nauczymy się żyć w pełnej symbiozie
ze wszystkimi istotami,
które dzielą z nami nasz wspólny dom – Ziemię.
Człowiek, jako istota będąca na wyższym stopniu ewolucyjnym, ma wręcz obowiązek dbać o nie, troszczyć się – zapewniać im odpowiednie warunki. Być może brzmi to jak hasło utopisty, kiedy popatrzymy na barbarzyństwa, jakich dopuszczają się ludzie, którzy maltretują i zabijają bezbronne zwierzęta, a przyrodę traktowaną jak globalny śmietnik.
Dziś, kiedy moja wiedza na temat duszy jest poszerzona, głębsza, zaczynam postrzegać „świat niższych istot” zupełnie inaczej. Być może, a w zasadzie prawie pewnym jest, że na zmianę osobistych poglądów wpłynął mój przyjaciel – Helios. Kto to taki? Odpowiedź wyniknie z dalszej treści tego posta. Helios trafił pod nasz dach – stając się pełnoprawnym członkiem rodziny. Była to moje świadoma decyzja, którą poprzedziły rozmowy z żoną. Na temat odpowiedzialności, jaka spoczywa na opiekunach zwierząt, można byłoby dużo powiedzieć, ale… pozostawiam tą kwestię bez komentarza
Przebywanie z Heliosem prawie przez dwadzieścia cztery godziny na dobę, stało się dla mnie czymś w rodzaju studium traktującym o więzi, wzajemnym przywiązaniu człowieka z „czworonożnym przyjacielem”. Nie czuję się jego „panem” – uznaję go za partnera, co obliguje mnie do tego, żeby nie wymuszać na nim posłuszeństwa, które kojarzy się z poddaństwem, podporządkowaniem. W chwili, kiedy piszę te słowa, Helios śpi przy mnie. Nie na darmo, mówi się o kimś, że jest wierny jak pies. Jak do tej pory nie słyszałem, żeby ktoś użył określenia – jest wierny jak człowiek. Wiem, że z chwilą, kiedy wyłączę komputer, Helios obudzi się i pójdzie na swoje miejsce odpoczynku. Być może się mylę, ale uważam, że ma On duszę, podobnie jak jego pobratyńscy. Zgodnie z wierzeniami Hindusów, ludzka dusza może zejść [zdegradować się] na niższy poziom, wcielając się w ciało zwierzęcia, bądź też przyjąć postać rośliny. Trudno nie zgodzić się z argumentami, prezentowanymi przez Hindusów, którzy degradację duszy upatrują w naszych słabościach, takich chociażby jak skłonność do nadmiernego spożywania mięsa, co może doprowadzić do tego, że w następnym życiu, (wcieleniu) człowiek będzie pieskiem. Jest rzeczą oczywistą, że taka argumentacja ma swoje źródło w religii - hinduizmie, gdzie większość jego wyznawców to wegetarianie. Nie zapominajmy, że w religii katolickiej, kapłani straszą swoich wiernych piekłem, które po śmierci ma być ich karą za grzechy popełnione na Ziemi. Kościół, w ten dość prymitywny sposób podporządkowuje swoich wiernych do poddaństwa, które nie ma w sobie cech partnerstwa – równego traktowania. W tym miejscu, tarociści bez wahania wskażą Piąty Wielki Arkan – Arcykapłana, jako kartę, która odzwierciedla to, co przed chwilą zostało przeze mnie powiedziane.
Czy Helios jest przykładem zdegradowanej ludziej duszy? Nie wiem i być może lepiej, że nie mam takiej wiedzy. Wiem natomiast, że kiedy zabraniam mu pewnych rzeczy – głęboko wzdycha i litościwie patrzy mi w oczy. Nastrój, aura panująca w mieszkaniu wpływa na jego zachowanie, na jego psychikę. Każdy wie, że słowo psychika pochodzi od greckiego psyche – dusza. Kiedy mówimy o psychice zwierząt (nie tylko psów), można dojść do wniosku, że mają one duszę. Być może taka argumentacja jest prymitywna, ale uważam, że nie jest pozbawiona sensu. Mam w swojej domowej bibliotece książkę, której autorką jest Jan Fennell zatytułowaną ZAPOMNIANY JĘZYK PSÓW, którą koniecznie powinni przeczytać wszyscy opiekunowie Canis familiaris (psa domowego). Być może po tej lekturze, większość ludzi, by spojrzała na psa z innej – lepszej strony, a problem porzuconych i maltretowanych psów, może by nie zniknął, albo przynajmniej by radykalnie się zmniejszył.
Jak pierwszorzędną kwestią jest okazywanie uczuć, posłużę się przykładem. Fryderyk II (1191-1250), król Sycylii i niemiecki cesarz przeprowadził „eksperyment”, który można by nazwać „dziełem szatana”. Z domu podrzutków wziął 50 niemowląt, każdemu z nich przydzielił opiekunkę, która miała zapewnić im podstawowe potrzeby – mycie, karmienie, ubieranie. Opiekunki miały zakaz okazywania wszelkich uczuć i odzywania się do swoich podopiecznych – niemowląt. Efekt tego „eksperymentu” okazał się tragiczny w skutkach. Żadne z dzieci nie potrafiło mówić, bawić się ani pracować, nie umiało cieszyć się ani myśleć. Ponoć wszystkie dzieci skarłowaciały i żadne z nich nie dożyło wieku dorosłego. Podejrzewam, że „pomysłodawca” by się nie odważył na powtórzenie tego pseudo-eksperymentu. Przykład ten świadczy, jak olbrzymią rolę odgrywa okazywanie uczuć – jest niezbędne dla prawidłowego rozwoju człowieka i nie tylko – także zwierząt, a nawet dla prawidłowego wzrostu roślin, o czym doskonale wiedzą miłośnicy flory. Może to komuś wydawać się co najmniej dziwne, ale osobiście uważam za prawdziwe. Opiekunowie zwierząt powinni swoim podopiecznym okazywać uczucia i mówić do nich, a one z pewnością odwzajemnią się w podobny sposób. Koniuszy w stajni usłyszy rżenie, kręcący się po mieszkaniu kot zamiauczy i będzie łasił się, podobnie pies – głośnym szczekaniem przywita powracającego z pracy lokatora.
Na zakończenie „psiego wątku” chcę przypomnieć, że Nils-Olof Jacobsen – szwedzki lekarz dokonał pewnego eksperymentu. Zważył ciało umierającego człowiek i dokonał powtórnego ważenia po śmierci. Zauważył, że ciało po śmierci ważyło 21 gramów mniej. Podobno inni lekarze, w ślad za Szwedem - powtórzyli ten eksperyment. Wynik był taki sam – spadek 21 gramów. Uznali, że właśnie tyle waży… ludzka dusza. Dokonano ważenia duszy kota – 100 gramów, a myszy – 3,5 grama. Źródła nie podają wagi duszy psa, ale można przypuszczać, że wynosi ona około 100 gramów – podobnie jak wspomnianego kota.
Odbiegam trochę od tematu posta – duszy sensu stricte. Mówi się, że stare meble mają duszę. Można powiedzieć, że coś w tym jest. Właśnie owe „coś”, o czym nie wszyscy wiedzą, a ci natomiast, którzy posiedli tą wiedzę – zapominają lub ją lekceważą. Według mnie zbrodnią można nazwać sytuację, kiedy ludzie wyrzucali „na śmieci” stare meble i inne ręcznie wykonane przedmioty. Pamiętam czasy, kiedy ludzie rąbali siekierami stare szafy, kredensy i inne meble, które służyły, jako opał do pieców. Celowo użyłem czasu przeszłego, ponieważ dla „współczesnego” człowieka starocie, to cenne przedmioty, za którymi uganiają się kolekcjonerzy, którzy są gotowi zapłacić za nie duże pieniądze. Samo słowo „antyk” jest niezwykle nośne, kojarzy się z przedmiotem, który został ręcznie wykonany. Podczas procesu tworzenia (np. mebla), stolarz – mistrz, działa na różnych planach energetycznych, głównie na planie eterycznym. Ów artysta (tak, artysta!) najczęściej swoje dzieło tworzy z pasją, z oddaniem. Rodzaj użytego drzewa też jest niebagatelny, ba, nawet miejsce gdzie ono rosło, odgrywa ważną rolę. Nietrudno zauważyć, że w tekście powtarza się słowo „energetyka”, która jest duszą mebla. Obecnie kupowane w sklepach meble, to masowa produkcja, wykonywana przez „bezduszne” automaty, stąd trudno w nich dopatrywać się duszy.
Kilka razy byłem świadkiem - widziałem jak człowiek przed budynkiem, siekierą niszczył stare meble, które jeszcze przed godziną były mu przydatne. Z chwilą kupna nowych, stare zostały brutalnie potraktowane. Jest to bezmyślność i głupota. Człowieku! Opanuj się! Mogą one komuś służyć jeszcze przez wiele lat. Poza tym, z ezoterycznego (magicznego) punktu widzenia, niszczenie to źródło złych wibracji, które zakłócają równowagę energetyczną, powodują chaos, którego, na co dzień mamy w nadmiarze.
Zacząłem tego posta cytatem Meng-tsy’ego, a zakończę słowami Stanisława Jerzego Leca:
Nie wiem, czy wierzę w duszę, ale na pewno w bezduszność.
Ez[o]
Drogi Edwardzie!
OdpowiedzUsuńPiękny wpis. :) Poruszyłeś bardzo interesujący, a zarazem trudny temat, o który rozbiło się już wielu myślicieli. Dla mnie odpowiedź z reguły była oczywista- tak, wszelkie istoty żywe mają duszę. Wychodzi ze mnie dość animistyczne podejście, ale mnie ono zawsze odpowiadało, było czymś bardzo naturalnym. W innym przypadku jeden pies powinien być podobny do drugiego. Tymczasem wiemy, że jest zupełnie inaczej, a nasi czworonożni przyjaciele wykazują niezwykle zindywidualizowane cechy, wykraczające poza proste ramy biologii, gatunku, rasy itp.
Przedmioty nieożywione od chwili ich narodzin nasycają się wszystkim, co je otacza. Przykład mebli jest trafiony w dziesiątkę i właściwie nie ma tu nic więcej do dodania. :)
Nie pamiętam kto, nie pamiętam kiedy, powiedział, że zrezygnował ze spożywania mięsa, bo bardzo boi się, że jego posiłki składałyby się ze zwierzęcych dusz. Hmm…
Pozdrawiam cieplutko! Helios jak zwykle wyszedł uroczo. :)
Droga Rebeko.
UsuńDziękuję Ci za „wizytę” na mojej stronie i komentarz do posta.
Twoje komentarze czytam z wielkim zainteresowaniem, ponieważ są niezwykle dojrzałe i za każdym razem wnoszą coś nowego – uzupełniają treść posta. Tak jest i tym razem.
Jeśli chodzi o spożywanie mięsa, to w tej chwili przypomniała mi się rozmowa z Mitrą [mnichem z Czrnowa], który powiedział, że:
„Wołowina jest najbardziej szkodliwa ze wszystkich mięs, chociaż uchodzi za najsmaczniejszą. Czy zamiast „mordowania” krowy, dla zjedzenia porcji mięsa, nie lepiej napić się mleka? Podczas powstawania mleka w organizmie krowy, krew bierze czynny udział, czyli pijąc mleko spożywamy to, co najcenniejsze może ofiarować nam to zwierzę”.
Wiem, że wypowiedź Mitry jest podyktowana względami religijnymi, ale z drugiej strony Jego wypowiedź ma głęboki sens, dlatego trudno nie zgodzić się z jego [rozumowaniem] argumentami.
Pozdrawiam ciepło i serdecznie. : )
Ez[o]
Witaj-Edziu..Bardzo interesujący -Temat: A Helios na fotce i ogólne na co dzień uroczy:)
OdpowiedzUsuń"Pozdrawiam"
Stasiu.
UsuńDziekuję Ci za komentarz.
Pozdrawiam serdecznie.
Edwardzie witaj milo:-) Heliosa, wprawdzie wirtualnie ale poznalam:-))) I na pewno MA DUSZE. Jestem Katoliczka, nie zawsze praktykujaca ale w zyciu jestem czlowiekiem, czasem dumnym z racji przynaleznosci "darwinowskiej" czesto jednak wstydze sie, ze nim jestem a od Zwierzat - paradoksalnie - "Czlowiek" wiele moze sie nauczyc. Mam swiadomosc, ze w ostatnim zdaniu ocieram sie byc moze o banal ale banal ow w przypadku wielu Osob powinien byc czyms w rodzaju motto.... Zwierzeta maja dusze, skoro maja uczucia takie jak milosc, wiernosc i przywiazanie, milosc...bezwarunkowa. Czy my jestesmy w stanie tak doglebnie i BEZWARUNKOWO kochac i oddac sie Komus bez reszty???? Pytanie to niech pozostanie z "gatunku" retorycznych...
OdpowiedzUsuńTak wiec reasumujac WSZELKIE ISTOTY ZYWE maja DUSZE - tak uwazam. Od dawna.
Jesli chodzi o meble - potwierdzam z pelnym przekonaniem. Sprawdzilam organoleptycznie. Kocham antyki, zbieram, skupuje i...czasem wyczuwam - tak, wyczuwam, jaka maja energie, jesli tylko jestem w stanie - oczyszczam je po swojemu. Dziala. Jak dotad....
Edwardzie pozdrawiam serdecznie Ciebie i Danusie i Uroczego Domownika o zniewalajacych oczach a...podobno oczy sa odbiciem duszy, nieprawdaz??? Zatem....
Droga Margott.
UsuńJest mi bardzo miło, cieszę się, że „gościsz” na mojej stronie.
Tak się składa, że piszący komentarze do moich postów, to Osoby, które, wnoszą coś nowego, budującego w moje życie. Myślę, że między innymi, jest to sensem pisania bloga. Drugą istotną kwestią są słowa otuchy, które działają na mnie niczym doping dla biegacza podczas zawodów.
Jak widać Pan Darwin ma wielu „fanów”, do których, oprócz Ciebie i tysięcy, a może milio-nów - zaliczam się także ja. Doskonale uzupełniłaś mojego posta. No, właśnie, ta miłość bezwarunkowa jest pierwszorzędną cechą zwierząt, czego nie możemy powiedzieć o Homo sapiens – aż wstyd!
Kto, jak kto, ale Ty Droga Margott, na pewno wiesz zdecydowanie więcej ode mnie o „starociach” i ich oddziaływaniu na otoczenie. Kochasz piękne rzeczy, o czym można przekonać się „klikając” na Twoją stronę, co czynię można by rzec – nałogowo.
Moja znajoma – miłośniczka psów – powiedziała, że są one (psy) „małymi terrorystami”, w dobrym tego słowa znaczeniu. Podzielam ten pogląd. Helios swoim spojrzeniem potrafi zniewolić każdego. Kiedy mu coś dolega, także widać w Jego oczach. To prawda, że oczy są odzwierciedleniem duszy.
Serdecznie, dziękujemy za pozdrowienia.
Odwzajemniamy się.
Pozdrawiamy serdecznie Ciebie Droga Margott, Męża i Filka, Waszą Pociechę. :))))
Rzeczywiście Edwardzie - Twój wpis (bardzo ciekawy!) - jakoś tak ma się troszkę do mojego ostatniego - chociaż oboje piszemy inaczej i w innym stylu. Ale to dobrze - każdy ma swój kawałek przestrzeni i wypełnia ja w jemu właściwy i ulubiony sposób.
OdpowiedzUsuńJa wychowałam się na wsi - wśród zwierząt - różnych i wielu. miałam więcej zwierząt dookoła niż ludzi. Miałam przyjaciół w postaci kotów, psów, krów i innych. Zawsze byłam wrażliwa na ich punkcie - zwłaszcza tych, które zwykle i tak kończyły jako nasz pokarm (czy u nas w domu czy po sprzedaży). Nigdy nie miałam odwagi ni serca patrzeć na zabijanie i sama o tym myśl bardzo mnie boli - stąd tyle we mnie wegetariańskich rozważań i dylematów, bo ja mięso ...hmmm, napiszę tak - często znałam od jego zarania, kiedy jeszcze było czworonogiem, którego karmiłam. Ale cóż - świat jest jaki jest i go nie zmienię - nawet nie jedząc mięsa. Jednak nawet mięsożerni ludzie powinni mieć wielki szacunek do zwierząt.
Miałam wiele wiernych, wspaniałych psów - wiele z nich na wsi przygarnialiśmy. Ludzie, którzy porzucają swoje psy czy koty - są okrutni. Oni właśnie chyba nie mają duszy - jak dla mnie. I życzyłabym takim - idąc za wierzeniami hinduistycznymi - aby w kolejnym wcieleniu byli własną świnką na obiad. Jakkolwiek nie należy nikomu źle życzyć.
Ja - ze swoją wrażliwością - wierzę w zwierzęce dusze. My ludzie często mamy zbyt wielkie mniemanie o swym gatunku. A że często trzymamy w garści los wielu zwierząt - jeszcze niektórym dodaje to dodatkowego animuszu.
Wyrosłam w domu, gdzie często potrzeby zwierząt stawiało się ponad własne (niekoniecznie dlatego, że dawały dochód) - stąd też zamierzam w podobny sposób chować moje dzieci.
Twój Helios jest przesympatyczny. Ma mądre oczy i śliczny pyszczek :).
Troszkę się rozpisałam - ale czytanie Twych wpisów zwykle zostawiam sobie na dłuższy czas i pomyślenie :).
Droga Amisho.
UsuńSerdecznie dziękuję Ci za komentarz.
Po raz kolejny jestem mile zaskoczony, niezwykle mądrym, przemyślanym komentarzem. Tak się składa, że często prowokuję (w dobrym tego słowa znaczeniu) do zabrania głosu, w ważnych bądź mniej ważnych kwestiach. Mądrych słów nigdy za wiele, tym chętniej czytam wszystkie komentarze, które uczą mnie jak mam żyć. Najciekawsze jest to, że wsłuchuję się w to, co mają do powiedzenia dużo młodsi ode mnie. Dziękuję Wam.
Piszesz pięknie o swoim dzieciństwie, które spędzałaś wśród zwierząt. Nie było mi dane doświadczać takich dylematów, jakie przypadły Tobie w udziale. Mam na myśli ten moment, kiedy zwierzęta stawały się pokarmem. Jestem przekonany, że to nauczyło Cię szacunku do zwierząt, ale to wymaga wrażliwości, której Tobie i najbliższym nie zabrakło. Świadectwem tego była obecność przygarnianych psów w Twoim domu.
Problem inkarnowania duszy „w dół” – degradacji, ma swoje uzasadnienie, które w hinduizmie jest szczególnie mocno zakorzenione. Ja święcie w nią wierzę. A, że ktoś może wcielić się w świnkę i być zjedzony, to TYLKO jego problem. Może to brzmi dość okrutnie, ale prawo karmy jest nieubłagane.
Jesteś kolejną osobą, która wierzy w to, że zwierzęta posiadają duszę, co mnie bardzo cieszy. Nie muszę wyjaśniać dlaczego. Jestem przekonany, że Twoje dzieciaczki, kochają zwierzęta – inaczej być nie może.
Przyznam się, że Helios jest przeze mnie i Danusię traktowany na równi z innymi członkami rodziny, a w niektórych sytuacjach ma immunitet, który pozwala mu wiele, wiele więcej… Swoim spojrzeniem potrafi „oczarować” i wymusić uległość, czego nie czyniłem wobec własnej córki.
Droga Amisho, sama widzisz, że ja także się rozpisuję. Jak znajdziesz czas i chęci – zapraszam na moją, skromną stronę. Będę rad z Twojej wizyty.
Pozdrawiam Cię serdecznie i… zapraszam do Wałbrzycha. :)))
Nasz dom (skromne mieszkanie w bloku) stoi otworem dla Dobrych Ludzi.
Ez[o]