Jest to napis, który widnieje na tablicy, przy bramie wejściowej na cmentarz w Wyszkowie, mieście na wschód od Warszawy, gdzie mieszkałem do piętnastego roku życia. Za każdym razem, kiedy znajdę się w tym szczególnym miejscu, czytam ten siedmiowiersz, który utkwił mi w pamięci – powtarzam go niczym mantrę. Na tym cmentarzu znajdują się prochy moich bliskich, między innymi mojej babci Marii, która była dla mnie wielkim autorytetem. Chodziłem do Niej po wszelkiego rodzaju „życiowe porady”. Potrafiła wysłuchać każdego do końca, by później wyrazić swoje zdanie, nie narzucając swojej woli. Pamiętam do dziś Jej słowa, kiedy przypominała, żeby pamiętać o zmarłych, w myśl odwiecznego powiedzenia, że:
Człowiek żyje dotąd, dopóki żyje pamięć o nim.
Babcia Maria pokazywała mi pożółkłe rodzinne zdjęcia tłumacząc, kim są osoby, które na nich było widać. To był jedyny sposób poznania moich przodków, ze strony babci. Kiedy jestem w Wyszkowie, idę na cmentarz, by zapalić znicze na grobach rodziny i znajomych, którzy odeszli z „tego świata”. Niestety, ale od dziewięciu lat nie byłem tam, o powodach być może kiedyś napiszę osobnego posta. Dlatego, każdego roku wysyłam bratu pieniądze, który pierwszego listopada i w rocznice śmierci, w moim imieniu zapala znicze i kładzie kwiaty na grobach moich krewnych.
Kilkadziesiąt lat wstecz, nie było zniczy, chyba, że nazwiemy zniczami małe, okrągłe lampki, jakie wówczas można było kupić, a obecnie są sprzedawane, jako tzw. podgrzewacze. Ludzie na grobach zapalali zwykłe, białe świece. Kontynuując ten wspomnieniowy wątek, warto napisać kilka zdań o śladach zakończonej drugiej wojny światowej, w wyniku, której zginęło miliony ludzi a Ziemia została okrutnie okaleczona.Na polach, w lasach były wszechobecne leje po bombach i duża ilość mogił żołnierzy, którzy zginęli podczas walk. Jako ośmio- dziewięcioletnie dziecko, ze starszym rodzeństwem chodziliśmy do lasu na grzyby. Do dziś mam przed oczami małe kopczyki ziemi, z krzyżami zrobionymi naprędce z konarów drzew, a na nich zawieszone żołnierskie hełmy. Po kształtach hełmów można było rozpoznać, kto spoczywa w mogile. Najwięcej było grobów polskich i rosyjskich żołnierzy, chociaż nierzadko można było napotkać także mogiły pochowanych Niemców. Jak dobrze pamiętam, nie było na krzyżach tabliczek, które mogłyby identyfikować z imienia i nazwiska leżących tam żołnierzy. Mogiły te były sprzątane przez miejscową ludność. Nierzadko leżały na nich świeże kwiaty i palące się świece wetknięte w ziemię. Pewnego razu, przed Świętem Zmarłych, z całą klasą, uczestniczyłem w „akcji” porządkowania żołnierskich mogił. Po jakimś czasie, prochy poległych żołnierzy, przenoszono na cmentarze i składano je w zbiorowych mogiłach. Patronat nad nimi sprawowali harcerze, którzy w dwa świąteczne dni – pierwszego i drugiego listopada palili na nich świeczki i „trzymali wartę”. Tyle historii.
W tym roku, to szczególne święto potraktowałem nieco inaczej, a stało się to spontanicznie, w sposób nieplanowany. Na cmentarze poszedłem sam. Spokojnie, bez pospiechu, chodziłem alejkami, co pozwoliło mi dokładniej przyjrzeć się jak świętują moi rodacy dzień Wszystkich Świętych i dostrzec więcej szczegółów, na które nie zawsze zwracałem uwagę.
Zauważyłem, że na płytach nagrobnych brak jest dłuższych tekstów, epitafiów, które zachowały się głównie na starszych grobach. Najczęściej oprócz nazwiska i imienia zmarłej osoby widnieją dwie daty: przyjścia na świat i zgonu. Nieco śmieszne, [choć jest to na cmentarzu] odbieram informację na grobie, że leży w nim inżynier, lekarz, oficer. Napotkałem grób, w którym spoczywa były polski ambasador na Podolu. Uważam, że cmentarz jest miejscem, gdzie leżą tylko i aż – ludzie prochy. Tu, na cmentarzu, według mnie, nie ma podziału według statusu zawodowego, tu panuje totalna demokracja. Podchodzę z dużą ostrożnością, co do umieszczania na nagrobkach zdjęć osób zmarłych. Jest to szczegół, nazwijmy „ezoteryczny”, który w większości przypadków nie ma większego znaczenia. Niestety, ale coraz częściej, z każdym rokiem, na grobach wzrasta ilość kiczowatych, plastikowych ozdób, które nijak nie pasują do tego miejsca. Wymyślne kształty zniczy, z umieszonymi na nich kolorowymi aniołkami, są wątpliwymi ozdobami grobów, są przykładem tandety, która wkrada się na cmentarze. Osobną kwestię stanowi ilość kwiatów i zniczy na grobach. Rozumiem, że jeden grób jest odwiedzany przez kilka osób, stąd ten niezwykły przepych. Jednak, często, ludzie stawiają na grobach duże ilości kwiatów i zniczy niejako „na pokaz”. Komentarz zbyteczny.
W telewizorze widziałem relacje z okolic cmentarzy, gdzie pokazano stragany z cukrową watą, z balonikami, z gorącą kiełbasą i innymi artykułami, które w żaden sposób nie są związane ze Świętem. Do niedawna miejsca te były zarezerwowane wyłącznie dla sprzedających dewocjonalia. Uważam, że nie należy się temu zjawisku przeciwstawiać. Jeśli znajdzie się chętny do kupienia cukrowej waty – niech ją kupi, mnie to nie przeszkadza. Uważam, że życie zweryfikuje samo ten problem. Podobna sytuacja miała miejsce w Polsce w latach dziewięćdziesiątych, kiedy pojawiło się Halloween. Kościół katolicki sprzeciwiał się temu zwyczajowi, widząc w nim samo zło. Okazało się, że obawy Kościoła były zupełnie nieuzasadnione.
Jeszcze inną, bodaj najważniejszą kwestią, jest sposób czczenia zmarłych. Telewizja, radio, księża głoszą, że Wszystkich Świętych, jest świętem zadumy, refleksji nad sensem naszego życia, itp. Rzeczywistość nie jest tak oczywista. Ludzie przemierzają niekiedy setki kilometrów, by odwiedzić groby bliskich. Wydaje mi się, odnoszę takie wrażenie, że ich głównym celem jest chęć spotkania się z „żyjącymi”, a pobyt na cmentarzu jest niejako „przy okazji”, a nie odwrotnie.
O ile, wspomniany wyżej handel, absolutnie mi nie przeszkadza, to nie mogę się zgodzić na profanację sacrum, które stało się plagą na polskich cmentarzach. Mam na myśli rozmowy przez telefon, palenie papierosów, a nawet znajdują się ludzie, którzy usiłują wprowadzać psy na cmentarze. (!) Dlatego uważam, że:
Sacrum – ma pozostać sacrum,
Profanum – niech zostanie profanum.
Na zakończenie jeszcze jedna refleksja związana ze Świętem Zmarłych. Składając kwiaty i zapalając znicze na grobach naszych bliskich, nie zapominajmy o tych zmarłych, których nikt nie odwiedził – zapalmy im znicz, oddajmy im honor. To samo zróbmy pod ogólnym krzyżem cmentarnym i pomyślmy o tych, którzy odeszli od nas w mijającym roku. Na pewno w tym momencie, zdamy sobie sprawę, jak kruche jest nasze życie, o czym nie pamiętamy na co dzień. Cieszmy się każdym dniem, jako czymś niepowtarzalnym i pomagajmy osobom, które potrzebują pomocy. Flavio Anusz, w przybliżeniu, wyraził się: „Łatwiej jest zapalić znicze i położyć kwiaty na grobach zmarłych, niż dbać i pomagać żyjącym”. Dobry temat do medytacji.
Ez[o]
Zdjęcie znicza pochodzi z You Tube, ze strony www.ROTFL.com.pl
Filmik pochodzi z You Tube. Autor filmu: Wojciech Antoni Woźniak.
tylko się podpisać pod tym, co napisałeś :).
OdpowiedzUsuńSolidnie mnie zdziwiło, że ktoś narzeka na sznycle sprzedawane KOŁO cmentarza, a nie przeszkadza mu ktoś bluzgający przez komórkę NA cmentarzu...
Pozdrawiam
Super > Napisane i też się pod tym > Podpisuję..
OdpowiedzUsuń"Pozdrawiam" Staś.
Droga Tuome.
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci za "wizytę" na mojej stronie i za komentarz. Nie naruszę niczyjej godności i czci religijnych, jeśli powiem, że obrońcy terenów przykościelnych i około cmentarnych, sami robią dokładnie to samo, czego zabraniają innym - nie swoim. Handel kiczowatymi artykułami pseudo-religijnymi ma się dobrze, a nawet świetnie przy ośrodkach kultu religijnego, np. w Licheniu, czy w Częstochowie.
Jeśli chodzi o przekleństwa, to u nas jest na to zupełne przyzwolenie.
Cmentarze są miejscami SZCZEGÓLNYMI, dlatego wymagają szczególnego traktowania.
Pozdrawiam Ciebie oraz Twoją Rodzinkę z "Księżniczką" na czele, która rośnie "w oczach".
Stasiu.
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci za "wizytę" i za komentarz.
Widziałem dzisiaj waszą "trójkę Wspaniałych" nie na koniach, ale na "stalowych rumakach" - rowerach. Prezentujecie się dobrze. Ja najlepiej czuję się w jeździe solowej.
Pozdrawiam serdecznie.
Zastanawiam się czasem, czy to aby nie taka ogólna tendencja do wykluczania z naszej codzienności rzeczy „mało chodliwych”. Śmierć niewielu osobom się podoba. W kulturze stawiającej na piedestale młodość i życie zaczyna brakować dla niej miejsca. To samo dzieje się z sacrum. W rezultacie odnoszę wrażenie, że wielu ludzi idzie na cmentarz postać przy marmurowym nagrobku, a nie pobyć ze zmarłym (a przecież nadal realnym) bliskim.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam jesiennie. :)
Droga Rebeko.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za komentarz. W pełni zgadzam się z Twoją wypowiedzią. jak wcześniej Ci nadmieniłem [na Twojej stronie]. Najprawdopodobniej skuszę się o uzupełnienie tego posta, a to za sprawą Twojego komentarza.
Pozdrawiam ciepło i serdecznie z pogodnego, acz chłodnego Wałbrzycha. :)
ez[o]