Moje
wątpliwości, co do sensu pisania tego tekstu zrodziły się, kiedy przez kilka
kolejnych dni, będąc na spacerze z Heliosem widziałem głównie starsze osoby
wychodzące z aptek, które trzymały w rękach przezroczyste woreczki foliowe
wypełnione lekami. Przychodzi mi na myśl obiegowe powiedzenie, że emeryci w
Najjaśniejszej wydają pieniądze na opłaty i na... lekarstwa, a pozostałe
"grosze" muszą im wystarczyć na zaspokojenie podstawowych potrzeb -
jedzenie, czy ubrania. Dotarcie do świadomości starszych ludzi jest prawie
niemożliwe, ale doszedłem do wniosku, że klientami aptek są coraz młodsi
ludzie, którzy "trują się" różnymi specyfikami, głównie
przeciwbólowymi. Chociażby, dlatego warto spróbować coś zmienić na lepsze. Na
marginesie dodam, że apteki bardziej przypominają sklepy drogerii, w których
można dostać setki tzw. suplementów diety, szampony i inne kosmetyki.
W
ubiegłym roku, w maju napisałem posta "Szlachetne
zdrowie", który nie spotkał się z jakimś, szczególnym
przyjęciem, na co mówiąc szczerze w ogóle nie liczyłem. Dodam, że prowadzę
bloga z czystej przyjemności, a pisane teksty mają utrzymywać moje szare
komórki w aktywności, by nie obumierały zbyt szybko, w myśl zasady: "Organ nieużywany zanika". Ponadto
blog daje mi możliwości poznania ciekawych ludzi, z którymi mogę wymienić się poglądami,
czegoś nowego nauczyć się od nich.
We
wspomnianym poscie dość ogólnie pisałem o niekonwencjonalnych metodach
leczenia. Między innymi, wspomniałem o pani Carolinie Myss, której zdaniem,
utrzymanie organizmu w stanie równowagi (w zdrowiu) bądź przywrócenie równowagi
(wyzdrowienie) można ująć w trzech punktach, które są głównym tematem tego
posta.
Wcześniej
zacytuję słowa Awiessałom'a Podwodnego, rosyjskiego ezoteryka, który w swoim
czterotomowym dziele - Astrologii
Kabalistycznej,
w tomie "Ciała subtelne" zadaje pytanie:
"Co to jest zdrowie? Przed rozpoczęciem
omawiania tej kwestii należy określić, co jest dla nas ważniejsze - zdrowie czy
choroba. Mianowicie, czy należy rozpatrywać zdrowie, jako brak chorób, czy
chorobę jako zaburzenie zdrowia. Ogólnie
rzecz biorąc, autor opowiada się za poglądem drugim: zdrowiem należy nazywać
taki stan (dowolnego) ciała subtelnego, przy którym wytrzymuje ono bez
istotnych uszkodzeń obciążenia, których doświadcza w organizmie, nie doznając
przy tym znaczniejszego zaburzenia równowagi i uszkodzenia pozostałych
ciał".
Cała
batalia o zdrowie ciała fizycznego, które możemy dotknąć, zmierzyć, rozgrywa
się w pozostałych ciałach (subtelnych), ale głównie na linii ciało eteryczne - ciało
fizyczne. Niestety, ale przeciętny człowiek o tym nie wie, z prostego powodu -
jego wiedza o ciałach subtelnych jest znikoma lub... żadna! Człowiek skupia się
na chorobie konkretnego narządu, co zostaje potwierdzone diagnozą lekarską. Z
receptą pacjent kieruje się do apteki, gdzie przy okienku opróżnia portfel i
wychodzi z reklamówką firmową pełną lekarstw. Leczenie farmakologiczne często
polega na prostej zasadzie - prób i błędów. Powtórzę zdanie z posta "Szlachetne zdrowie", że leczenie farmakologiczne polega na zamianie choroby ze stanu ostrego w stan
przewlekły,
nad czym pacjenci w ogóle się nie zastanawiają. Z ust znajomego usłyszałem, że
lekarz powiedział mu, że lek przeciw nadciśnieniu, który mu zapisał będzie
musiał zażywać do końca życia! Z całym
szacunkiem odnoszę się do lekarzy, ale coraz częściej niektórzy z nich są na
"usługach" firm farmaceutycznych, od których otrzymują tzw.
"prezenty". Ładnie brzmi, nie powiem.
Co
możemy zrobić, żeby pomóc sobie i ułatwić leczenie specjaliście, o którym nie
możemy zapominać?
Pani Caroline Myss, która jest specjalistką od
diagnoz intuicyjnych, w swojej książce "Anatomia duszy" w szczegółowy sposób przekazuje swoją wiedzę -
uczy, w jaki sposób odczytywać energię, która ma wpływ na nasze ciało fizyczne
i sygnalizuje wszelkie zmiany chorobowe. Jak wspomniałem wcześniej skupię się
na trzech zasadach, które za panią Caroline Myss zacytuję prawie w całości.
Wszelkie wyróżnienia (tekst pisany kursywą, czy pogrubiony) pochodzą ode mnie,
w celu zwrócenia uwagi na rzeczy moim zdaniem najbardziej istotne.
ZASADA PIERWSZA - Biografia staje
się biologią.
Zgodnie z medycyną energetyczną wszyscy
jesteśmy żywymi księgami. Nasze ciało zawiera całą naszą historię –
rozdział, akapit, wers każdego wydarzenia z naszego życia i każdej znajomości. Gdy
życie płynie, nasze zdrowie biologiczne staje się żywym, oddychającym obrazem
biograficznym zawierającym nasze zalety, wady, nadzieje oraz nasze lęki.
Każda myśl, która pojawia się w
naszej głowie, przemierza układ biologiczny i wzbudza reakcję fizjologiczną.
Niektóre z tych myśli są jak głębokie wstrząsy i wywołują zmiany w całym ciele.
Strach, na przykład, jest czynnikiem pobudzającym każdy układ twojego ciała: czujesz
ściskanie w żołądku, serce bije ci szybciej i oblewasz się potem. Myśl
przepojona miłością sprawia, że się odprężasz. Niektóre myśli są ledwo
zauważalne, a inne zupełnie nieświadome. Wiele jest bez większego znaczenia;
przelatują przez ciało jak wicher i nie zaprzątają uwagi, a ich wpływ na nasze
zdrowie jest znikomy. Natomiast każda
świadoma myśl - i wiele nieuświadomionych - wywołuje reakcję fizjologiczną.
Wszystkie myśli, niezależnie od
swojej treści, najpierw przedostają się do naszych układów, jako energia. Te
spośród nich, które mają ładunek emocjonalny, mentalny, psychiczny lub duchowy,
wytwarzają reakcję biologiczną, która następnie jest przechowywana w naszej
pamięci komórkowej. W ten sposób nasza biografia stopniowo, powoli, dzień po
dniu, wplata się w nasze układy biologiczne. [...]
Ustawiczne, narastające
zmęczenie, które przytępia umysł i emocje, jest energetycznym symptomem
wskazującym, iż w ciele występują jakieś zaburzenia. Większość osób nie zauważa
tych objawów, bo w gruncie rzeczy są bezbolesne. Ale poprzez ciągłe zmęczenie,
które nie ustępuje nawet przy większej ilości snu, ciało stara się
zasygnalizować, że człowiek jest chory "energetycznie". Reagując na
tę informację, często można zapobiec rozwojowi choroby.
Depresja to inny symptom, że coś
jest nie w porządku. W
środowisku medycznym depresją uważa się na ogół za
zaburzenie emocjonalne i mentalne. Przedłużająca się depresja często poprzedza chorobę
fizyczną. W języku energii mówi się, że depresja w sensie dosłownym jest
wyzbywaniem się energii - lub, inaczej, siły życiowej - bez udziału
świadomości. Jeśli porównać energię do pieniędzy, to depresja przypomina
otwarcie portfela i oświadczenie: "Nie
obchodzi mnie, kto weźmie moje pieniądze i na co zostaną wydane".
Trwająca długo depresja nieuchronnie prowadzi do chronicznego zmęczenia. Jeśli
nie dbasz o to, kto i jak wydaje twoje pieniądze, z pewnością zbankrutujesz.
Tak samo bez energii nie możesz zachować zdrowia. [...]
Bardzo łatwo nauczyć się czegoś
i stosować potem tę wiedzę tylko od czasu do czasu. Myśl, że biografia staje
się biologią, zakłada, że w pewnym stopniu uczestniczymy w procesie powstawania
choroby. Ale - i jest to bardzo ważne - nie powinniśmy obwiniać o chorobę ani
samych siebie, ani pacjentów. Ludzie
rzadko świadomie wywołują chorobę. Choroba jest raczej konsekwencją schematów
zachowań i postaw, dopóki nie odczujemy ich skutków. Dopiero, gdy choroba zmusza
nas do przeanalizowania sytuacji, zaczynamy rozumieć, że nasze codzienne lęki
zgorzknienie to substancje biologiczne szkodliwe.
Oczywiście, wszyscy mamy
negatywne uczucia, ale nie każdy negatywizm powoduje chorobę. Aby powstało
zaburzenie, negatywne emocje muszą dominować, a cały proces przyśpiesza
świadomość tego, że negatywna myśl jest toksyczna, i równocześnie przyzwolenie,
aby trwała ona w twoim umyśle. Na przykład, możesz zdawać sobie sprawę, że
powinieneś komuś wybaczyć, a mimo to uznać, że chowanie urazy daje ci więcej
siły. Obsesyjny
gniew stwarza większe niebezpieczeństwo, że rozwiniesz w sobie chorobę, ponieważ energetyczną konsekwencją negatywnej
obsesji jest bezsilność. Energia jest siłą, a gdy wysyłasz ją w przeszłość, rozpamiętując
bolesne wydarzenia, wówczas odbierasz siłę swojemu teraźniejszemu ciału i może
to prowadzić do choroby.
Siła jest podstawą odzyskiwania i
zachowywania zdrowia. Poczucie
bezsilności nie tylko prowadzi do niskiej samooceny, ale również pozbawia ciało
energii i ogólnie osłabia organizm. Dlatego kolejna zasada mówi o podstawowym
znaczeniu, jakie dla naszego zdrowia ma siła wewnętrzna.
Mój komentarz
Zbyt wielkim
uproszczeniem byłoby powiedzieć: "Jak
żyjesz, takie masz zdrowie", niemniej jest w tym stwierdzeniu cząstka
prawdy, powiem więcej: Za część stanów chorobowych, jakie spotykają ludzi w dorosłym
życiu, odpowiadają rodzice. Wiem, że brzmi to, jako zrzucenie winy ze swoich barków,
obarczeniem ojca czy matkę. Być może się mylę, ale uważam, że Polska jest ewenementem
w Europie, gdzie rodzice na kawałku papieru piszą zwolnienie swojego dziecka z
zajęć... wychowania fizycznego, bądź usprawiedliwienie jego nieobecności w szkole,
ponieważ bolała go głowa, w czasie, gdy koledzy pisali sprawdzian. Pozornie,
sprawy błahe, nie warte by się nimi zajmować. W prawej półkuli mózgowej dziecka
zostaje zakodowana informacja, że można uniknąć "trudnych sytuacji",
do której podświadomie ono sięgnie po kilkunastu latach, jako dorosły człowiek.
Za każdym razem, kiedy przyjdzie się zmierzyć z "trudną sytuacją" -
wezwanie do sądu, rozliczenie się z fiskusem itp. będzie odczuwał silny ból
głowy. A wspomniane zwolnienia z zajęć fizycznych, "zaprocentują" otyłością,
której skutki zdrowotne bywają niezwykle poważne.
Wiele osób kończy szkołę,
zdobywa zawód, którego nie lubią. Ojciec był kolejarzem, to syn musi
także pracować na kolei. Taki los spotkał mojego kolegę. Wracał z pracy męczony,
załamany psychicznie. Pracował w zawodzie jeden rok, który był dla niego
katorgą. Opuścił rodzinny dom i... został kadetem szkoły "Orląt w Dęblinie.
Został pilotem wojskowym, później cywilnym. Obecnie jest na emeryturze. Myślę,
że gdyby dłużej pracował jako kolejarz, jego organizm by się zbuntował -
odmówił posłuszeństwa.
Trwanie w trudnych
związkach partnerskich, prowadzi do poważnych zaburzeń zdrowia, a mimo tego
znaczna część ludzi w nich pozostaje. Najczęściej doświadczają tego stanu
kobiety, które niejako "poświęcają się" by wychować dzieci. Jest to
raczej masochizm, niż poświęcenie.
Przykładów, które można przyporządkować
pierwszej zasadzie "Biografia jest
biologią", jest bardzo wiele i dotyczą różnych sfer życia, których dość
często doświadczmy "na sobie".
ZASADA DRUGA – Siła wewnętrzna jest niezbędna dla zdrowia.
Rozważmy pierwszą zasadę - że biografia
staje się biologią - w porównaniu z drugą zasadą - że siła wewnętrzna jest
niezbędna dla zdrowia. Siła
ta łączy nasz świat wewnętrzny z zewnętrznym, przemawiając językiem mitów i symboli. Weźmy na przykład najbardziej znany
symbol władzy i siły: pieniądze. Gdy ktoś w głębi duszy przekonany jest, że
pieniądze symbolizują siłę, wówczas ich zdobywanie i posiadanie staje się dla
niego równoznaczne ze zdrowiem; gdy zdobywa pieniądze, jego układ biologiczny
otrzymuje sygnał, że oto do ciała napływa siła. Jego umysł przekazuje
podświadomości informację: ,,Mam forsę,
jestem więc bezpieczny. Jestem silny,
wszystko u mnie w porządku”. To pozytywne stwierdzenie, przesyłane do
całego układu biologicznego, tworzy zdrowie.
Oczywiście zarabianie mnóstwa
pieniędzy nie daje zdrowia, lecz nieuchronnie wiąże się z udręką, bezsilnością
i chorobą. Gdy zaczynasz mieć kłopoty ze zdobywaniem pieniędzy, albo nagle je
tracisz, twój układ biologiczny może osłabnąć. [...]
Każdy z nas zna wiele symboli
siły, a wszystkie mają swoje biologiczne przeciwieństwo. [...] Nasze
życie obraca się wokół symbolów siły - pieniędzy, władzy, tytułów, urody
bezpieczeństwa. Ludzie obecni w naszym życiu i wybory, których co chwila
dokonujemy, są wyrazem i symbolem naszej siły wewnętrznej. Często nie chcemy
przeciwstawiać się osobie, która, jak sądzimy, ma więcej siły niż my, i
niejednokrotnie zgadzamy się na pewne rzeczy, czując, że nie jesteśmy dość
silni, by odmówić. W bardzo wielu sytuacjach i związkach czynnikiem dominującym
jest ocena siły: kto nią dysponuje i w jaki sposób możemy mieć w niej swój
udział.
Poznanie symboliki języka
energii oznacza, że musimy nauczyć się oceniać siłę swoją i innych. Informacje energetyczne są zawsze zgodne z prawdą. Chociaż ktoś może publicznie mówić, że się z czymś zgadza, to jego
energia pokaże, jakie rzeczywiście są jego odczucia, a owe odczucia znajdą
sobie drogę by ujawnić się w jakiejś symbolicznej formie. Nasze układy
biologiczny i duchowy zawsze chcą wyrażać prawdę i za każdym razem znajdą na to
właściwy sposób.
Musimy wiedzieć, co daje nam
siłę. Łatwiej wyjdziemy z każdej choroby, gdy rozpoznamy swoje symbole siły
oraz swój symboliczny i fizyczny z nimi związek i będziemy śledzić wszystkie
informacje, jakie na ich temat przesyła ci twoje ciało i intuicja.
Mój komentarz
Powyższy cytat (druga
zasada) jest na tyle wyczerpujący, że skupię się na jednym, ale niezwykle
ważnym wątku - dopasowaniu ciała fizycznego z (subtelnym) ciałem eterycznym. Swoją
wiedzę na ten temat czerpałem z wielu źródeł, między innymi z hinduskiego
systemu (Siedmiu Świętych Czakr); z Kabalistycznego Drzewa Życia (Dziesięciu
Świętych Sefir), czy wreszcie z Kabalistycznej Astrologii (Ciał subtelnych).
Jak wspomniałem
wcześniej, najbardziej odczuwamy "swoje" ciało fizyczne, o które
należycie nie troszczymy się, a wręcz je maltretujemy. Ciałem subtelnym, które
bezpośrednio sąsiaduje z fizycznym, jest ciało eteryczne. Według A. Podwodnego ciało
eteryczne jest matrycą, czyli wzorem, według którego jest zbudowane ciało fizyczne.
Energia ciała eterycznego odbierana
jest przez człowieka, jako energia życiowa oraz siła fizyczna. Dobra energetyka eteryczna
oznacza doskonałą ochronę ciała fizycznego. I odwrotnie - uszkodzone ciało eteryczne powoduje trudno uleczalne
choroby narządów fizycznych. Niestety, ale tzw. "kultura
eteryczna" u ludzi jest na bardzo niskim poziomie, a niezgrabne ruchy,
potykanie się o krawężniki, obijanie się o przedmioty i innych ludzi, są tego
przykładem. Kiedy patrzymy na akrobatów, sportowców, tancerzy, widzimy ich
zgrabne ruchy, co oznacza, że ich ciała: eteryczne i fizyczne są dobrze dopasowane.
Z czego pobieramy energię ciała eterycznego? Można by powiedzieć, że prawie ze
wszystkiego, ale głównie: z Przyrody,
ruchu na świeżym powietrzu, prawidłowego odżywiania, a nawet z dobrze dobranych kosmetyków i ubrań. Nie możemy zapominać,
że główną siłę wewnętrzną (ciała eterycznego) czerpiemy ze Słońca.
Oczywiście pozostałe
ciała subtelne odgrywają bardzo ważną rolę w utrzymaniu ciała fizycznego w
należytym stanie (w zdrowiu).
ZASADA TRZECIA – Sam możesz sobie pomóc wyzdrowieć.
Medycyna energetyczna to filozofia
holistyczna, która
mówi: ,,Ponoszę odpowiedzialność za swoje
zdrowie. A więc do pewnego stopnia przyczyniłem się do powstania tej choroby.
Mogę uczestniczyć w pozbyciu się jej, uzdrawiając sam siebie, to znaczy
uzdrawiając jednocześnie swoje emocjonalne, psychiczne, fizyczne i duchowe ja".
Uzdrowienie i wyleczenie to nie
to samo. ,,Wyleczenie” następuje wówczas, gdy człowiek skutecznie kontroluje i
hamuje fizyczny postęp choroby. Wyleczenie dolegliwości fizycznej niekoniecznie
musi oznaczać, że ustąpiły także napięcia emocjonalne i psychiczne będące
częścią choroby. W takim przypadku istnieje duże prawdopodobieństwo jej
powrotu.
Proces leczenia ma charakter bierny, co oznacza, że pacjent skłonny
jest oddać władzę nad sobą lekarzowi i poddać się przepisanej terapii, zamiast
aktywnie stawić czoła chorobie i odzyskać zdrowie. Uzdrawianie natomiast jest procesem
aktywnym i wewnętrznym, wymagającym przeanalizowania własnych postaw, wspomnień i przekonań -
po to, aby porzucić wszelkie negatywne wzorce, które uniemożliwiają pełny
powrót do zdrowia duchowego i emocjonalnego. Taka wewnętrzna analiza nieuchronnie
prowadzi do przyjrzenia się okolicznościom zewnętrznym i do próby rekonstrukcji
własnego życia w sposób pozwalający rozbudzić swoją wolę - wolę, by dostrzec i
akceptować prawdę o sobie i o korzystaniu z własnej energii; oraz wolę, by
zacząć korzystać z tej energii do tworzenia miłości, wiary i zdrowia.
Język medycyny
niekonwencjonalnej przypomina żargon wojskowy. Mówi się: ,,Pacjenta zaatakował wirus”, albo: "Tkanki zostały zatrute toksynami, co doprowadziło do powstania guza". Filozofia medycyny
tradycyjnej uważa pacjenta za niewinną - lub całkowicie bezsilną - ofiarę
ataku, którego w żaden sposób nie sprowokowała.
W leczeniu konwencjonalnym
pacjenci realizują program przepisany przez lekarza, toteż odpowiedzialność za
rezultaty spada na niego. Współpraca pacjenta w procesie leczenia jest mile
widziana, ale jego postawa nie ma znaczenia - główną rolę mają odegrać
lekarstwa i zabiegi. W terapii holistycznej jest odwrotnie – aby leczenie
zakończyło się sukcesem, konieczne jest, by pacjent gotów był w pełni
uczestniczyć we własnym uzdrowieniu.
Medycyna holistyczna i
tradycyjna prezentują dwa różne podejścia do kwestii siły: aktywne i pasywne. W
medycynie konwencjonalnej stosowanie leków nie wymaga od pacjenta świadomego
uczestnictwa, natomiast techniki holistyczne w rodzaju wizualizacji zakładają
jego aktywne zaangażowanie. Innymi słowy, pomiędzy świadomością pacjenta a
skutecznością terapii czasem nawet samym terapeutą pojawia się łączność
energetyczna. Gdy pacjent jest bierny - z nastawieniem: "Róbcie, co do was należy" - nie
wyzdrowieje w pełni; może wyleczyć się w sensie fizycznym, lecz nigdy nie upora
się do końca ze źródłem swej choroby.
PODEJŚCIE PASYWNE Matka
cierpiąca na depresję oraz przewlekły ból szyi i pleców to przykład kogoś, kto
ma tylko siłę bierną. Taka zależna od innych osoba czuje się, że musi czerpać
siłę z otoczenia zewnętrznego, od kogoś innego albo za jego pośrednictwem.
Myśli, świadomie lub nie: "Sama
jestem nikim". Chce zdobyć siłę poprzez pieniądze, status towarzyski, władzę
polityczną, społeczną, wojskową lub religijną czy znajomości z wpływowymi
ludźmi. Nie wyraża swoich potrzeb otwarcie, lecz staje się mistrzem manipulacji
lub tolerowania sytuacji niewygodnych. [...]
Skrajnym przykładem człowieka pasywnego jest nałogowiec. Bez względu na rodzaj
uzależnienia takiego człowieka - czy są to narkotyki, alkohol, czy potrzeba kontrolowania
innych - jego obwody energetyczne są tak mocno złączone ze źródłem siły, że nie potrafi on już
posługiwać się rozumem. [...] Ponieważ zdrowia nie można wynegocjować, jego odzyskiwanie jest
dla ludzi pasywnych o wiele większym wyzwaniem niż dla osób aktywnych. [...].
Mój komentarz (z życia wzięty)
W miejscowości Rybienko,
50 kilometrów za Warszawą, w latach 70-dziesiątych był ośrodek terapii dla narkomanów.
Mój krewny prowadził w nim zajęcia muzyczne z grupą młodych ludzi, które polegały
między innymi na kontaktowaniu się z rówieśnikami z pobliskiego liceum.
Stworzyli zespół muzyczny, dorabiali finansowo grając na różnego rodzaju
imprezach. W ośrodku zjawił się były "podopieczny", który szukał pracy.
Przyjęto go z otwartymi rękoma, ponieważ jego wymagania finansowe były
nadzwyczaj skromne. Zadawalał się zakwaterowaniem, wyżywieniem i drobną kwotą
"kieszonkowego". Pracował jako kierowca - zaopatrzeniowiec. Kadra pedagogów,
psychologów i pozostały personel znali go dość dobrze, jeszcze z czasów, kiedy
leczył się a później został wypisany, jako "zdolny do samodzielnego
życia". Po pewnym czasie zaskarbił sobie pełne zaufanie. Miał dostęp do narkotyków,
jeździł po nie do Warszawy. Przez jakiś czas był kontrolowany. Uśpił czujność personelu.
Po kilku latach okazało się, że był uczciwy na samym początku, a później podkradał
narkotyki, a nawet był ich dealerem. Zaistniał spór między kierownikiem ośrodka
a personelem. Psycholog wypominał kierownikowi, że przestrzegał przed
przyjmowaniem tego człowieka do pracy. Sprawa niejako ucichła - "przyschła".
Rodzi się we mnie
pytanie: Czy ludzie uzależnieni od narkotyków są w stanie sobie pomóc w wyleczeniu?
Być może się mylę, ale uważam, że nie.
l
Na zakończenie, po raz drugi przypomnę,
że cytaty pochodzą z książki pani Caroliny Myss - "Anatomia duszy - siedem poziomów siły i
uzdrawiania" i myślę, że nikt mnie nie posądzi o kryptoreklamę, kiedy
zarekomenduję jej przeczytanie, tym wszystkim, którym leży na sercu zdrowie i
dobre samopoczucie. Szkoda tylko, że książka, która jest w moim posiadaniu od kilku lat, jest wykonana w miękkiej
oprawie.
ez[o]
Ponieważ sama opublikowałam post, który zabrał mi sporo czasu: napisanie tekstu, wybór zdjęć ich zmniejszanie i poprawianie, a co za tym idzie zbyt długie siedzenie przed komputerem, to mój komentarz nie będzie długi...
OdpowiedzUsuńPowiem krótko, co powtarzam od lat "w zdrowym ciele zdrowy duch". Pod Twoim postem napisałabym odwrotnie "zdrowy duch to zdrowe ciało".
Nie będę cytować tutaj bardzo ciekawych sformułowań pani Caroliny Myss, ani Twoich Edwardzie, powiem tylko, że wszelka aktywność fizyczna i umysłowa ma zbawienny wpływ na nasze zdrowie. Bierność jest jego wrogiem...
Pozdrawiam serdecznie :)))*
Droga Ewuniu.
UsuńDziękuję Ci za komentarz.
Widziałem na facebook'u Twoją zapowiedź do nowego posta. Zdążyłem wygłupić się pisząc komentarz pod zapowiedzią. Po południu wejdę na Twoją stronę. Mam poważne zaległości w czytaniu, ale mam nadzieję, że niebawem je nadgonię.
Wracam do Twojego komentarza.
Mamy identyczne podejście do powiedzenia, którego użyłaś. To prawda, że "Zdrowy duch to zdrowe ciało" a nie odwrotnie. Co wynika między innymi z treści mojego posta. Świat jest mentalny - wszystko rodzi się w myślach - w głowie, zarówno dobre, ale i złe. Zdrowy duch - dopasowane (zdrowe) ciało eteryczne to dobrze funkcjonujące ciało fizyczne. Profesor Kotarbiński powiedział kiedyś, że: "myślenie i ruch fizyczny, są postępem ludzkości". Być może nie przytoczyłem słów profesora dosłownie, ale sens jest zbliżony. Być może Basia mnie poprawi, ponieważ jest "specjalistką" od wszelkich cytatów, których na facebook'u zamieszcza bardzo dużo.
Z kolei aktywność umysłowa, to między innymi nasze "klikanie" postów. Narząd nieużywany - zanika, o czym przekonują się niektórzy ludzie w starszym wieku. Póki, co nie zauważam u siebie tego rodzaju symptomów.
Pozdrawiam serdecznie. :)
Edwardzie - zajrzałam i widzę długi, ciekawy post. Niestety teraz nie jestem w stanie go przeczytać. Aż po niedzieli. Dodam też na szybko, że zaczęłam pisać do Ciebie maila na temat P., ale sama zapędziłam się w kozi róg, bo zaczęła wychodzić mi z tego długa epopeja rodzinna...Muszę to jakoś ogarnąć i "uzwięźlić". Poza tym - nie mam teraz serca by pisać o P., który stał się z powodu pewnych osób mało przyjaznym miejscem. Owszem, nawet dziś jadę tam z dzieciakami, ale początek roku 2013 sprawił, że to miejsce traci powoli swój charakter. Wszystko się zmieniło. Nic nie jest takie jak było i raczej nigdy nie będzie. Mimo to jadę, bo dzieci kochają tam być a ja... mam tam jeszcze "swoje serce" i sprawy. Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńDroga Asiu.
UsuńDziękuję za odwiedziny na moim blogu.
Obiecałaś mi, że napiszesz o P. i dotrzymujesz słowa. Jest mi bardzo smutno, że coś, czy ktoś zakłóca sielankowy charakter i spokój P. W Twoich słowach daje się odczuć nutę zwątpienia i żalu.
Asiu. Z drugiej strony tli się w Tobie nadzieja, że może się coś zmieni, to dobrze wróży na przyszłość. To, że jesteś Osobą inteligentną i silną, są Twoimi atutami, których być może użyjesz do naprawy P., by ponownie stał sie dla Was azylem - miejscem najcudowniejszym na Świecie. Wiele razy w Twoich pięknych postach przewijał się motyw P. i gorąco wierzę, że powróci on, a Ty będziesz nas zabawiać i wprowadzać w sielankowy nastrój.
Moja Droga. Proszę napisz do mnie e-maila. Piszesz pięknie i mądrze, ale w tej chwili liczy się jeszcze coś niezwykle ważnego. Jeśli będzie to epopeja rodzinna, przyjmę ją z radością. A może wspólnie coś mądrego wymyślimy, kto wie...
Ściskam Ciebie i całą Rodzinę bardzo szczerze i serdecznie. Trzymaj się dzielnie. Masz za sobą wielu, wielu życzliwych i wiernych Ci osób. :))))))
Edziu wszystko jest super napisane i najważniejsze jest w życiu trzymać się zdrowego rozsądku i staram się trzymać zdrowych zasad a między innymi i Ty też to Stosujesz > Nie palimy uprawiamy sport odżywiamy się w miarę rozsądnie i ciągniemy ten Nasz wózek emerycki z rozwagą i do celu bez nerwówki itd.”Pozdrawiam Ciebie Serdecznie.”Staś.
OdpowiedzUsuńStasiu.
UsuńDziękuję Ci za komentarz.
Wszystko prawda, o czym piszesz. Użyłeś określenia - "wózek emerycki", a ja uważam, że jest to mała, zardzewiała taczka, a w niej "państwowa jałmużna", nazywana przez Tuska emeryturą. Ale jakoś dajemy sobie radę, oby jeszcze gorzej nie było.
Pozdrawiam serdecznie i do zobaczenia "na trasie". :)
Chi, chi... "wózek emerycki", "z rozwagą do celu", "bez nerwówki", "zardzewiała taczka", "państwowa jałmużna"...,
Usuńczasami udaje się rozpocząć życie od początku, na nowo i chociaż do celu nie tak daleko, to kto wie czy nie warto zaszaleć?
Pewien mój znajomy opowiadał, że jego dziewięćdziesięcioletni teść dzielący mieszkanie ze swoją wnuczką, któregoś razu zamknął przed nią drzwi i więcej jej do środka nie wpuścił. Powód nie banalny! Otóż zainteresował się on uroczą pięćdziesięciolatką i odtąd dni upływały im na błogim bara bara. Ale to nie koniec historii. Wnuczka postanowiła walczyć o prawo do mieszkania i ubezwłasnowolnić zakochanego dziadka, ale "sąd wysoki" zapytał staruszka: - proszę pana, kto obecnie jest prezydentem Polski? Ten bez zająknięcia udzielił odpowiedzi i już o ubezwłasnowolnieniu nie było mowy...
No i co Wy na to młodzieży ?!
Serdeczności :))))))****
Dość głęboko tkwiło we mnie zawsze przekonanie, że choroby ściągamy na siebie najczęściej sami. Chyba zawsze wierzyłam w moc umysłu i podświadomości. Ostatnio żyję w dość silnym napięciu i sporo we mnie niezadowolenia z otaczającej mnie rzeczywistości. Mam jednak nadzieję, że jakoś sobie z tym poradzę.
OdpowiedzUsuńNajbardziej zaciekawiło mnie jedno zdanie, które przytoczyłeś: "Energia jest siłą, a gdy wysyłasz ją w przeszłość, rozpamiętując bolesne wydarzenia, wówczas odbierasz siłę swojemu teraźniejszemu ciału i może to prowadzić do choroby.". Muszę się nad nim zastanowić... muszę się przyjrzeć ile takiej energii już wysłałam w przeszłość i jak często to robię... obawiam się, że częściej niż bym chciała :(
Pozdrawiam serdecznie
Dziękuję Ci za komentarz.
UsuńW pierwszym zdaniu piszesz, że choroby ściągamy na siebie najczęściej sami. Zgadzam sie z Tobą. Czytając tego posta, możemy dojść do wniosku, że bardzo często wyręczamy grabarza, kopiąc małą łyżeczką dla siebie grób. Musimy pamiętać, że część chorób jest dziedziczna, otrzymujemy je w "spadku" po przodkach, co jest potwierdzone naukowo.
Piszesz o swoim problemie, ale masz nadzieję, że "jakoś sobie z nim poradzisz". Często sami, bądź ktoś nas wpędza w trudne sytuacje, ale nic nie dzieje się bez przyczyny. Spróbuj przeanalizować od początku całą sytuację. Popatrz na problem "z boku", niczym widz, który ogląda film w kinie. Może się okaże, że problem można usunąć jednym ruchem, jedną odważną decyzją.
Drugi akapit jest w części cytatem z posta. Tak się składa, że nasz umysł jest najczęściej absorbowany nie tym, co trzeba. Rozpamiętujemy nad tym co się stało - nad przeszłością, bądź wybiegamy myślami "do przodu" - myślimy co się wydarzy. Podoba mi się rozumowanie Hindusów, którzy radzą, by swoje myśli koncentrować nad tym, co się dzieje teraz, w tej chwili. Odgrzewanie złych wiadomości odbiera nam siły - energię, bez której życie fizyczne jest niemożliwe. Wiele razy musiałem tłumaczyć ludziom, głównie kobietom, które utraciły męża, czy dziecko, że rozpaczanie nie zmieni sytuacji na lepsze, wręcz przeciwnie. Ludzie nie zdają sobie sprawy, że taki postępowaniem wyrządzają krzywdę nie tylko sobie, ale także osobie, która odeszła. Zmarłych należy opłakać, zapalić na ich grobach znicze - pamiętać o nich.
Patrząc oczami astrologa na problem powracania myślami do przeszłości, to możemy powiedzieć, że jest to domena głównie zodiakalnych Raków (Nieboraków).
Pozdrawiam serdecznie. :)
Droga Ewuniu.
OdpowiedzUsuńZ komentarza Stasia i częściowo mojego, wybrałaś słowne "perełki", które cytujesz. Namawiasz, a właściwie zachęcasz by zaszaleć. Powiem Ci w wielkiej (publicznej, hi, hi, hi ?) tajemnicy, że tak naprawdę, to.... cały czas szaleję, a, że Stasiu przypomina mi o naszym statusie emeryta, to inna sprawa.
Ciekawa historia staruszka rozbawiła mnie do łez. Sąd "przetestował" dziadka, czy jest świadomy swojego postępowania. Wydaje mi się, że ja też bym wyszedł cało z opresji. Na to banalne pytanie, kto jest obecnie prezydentem Polski, bez najmniejszego wahania bym odpowiedział - Lech Wałęsa!
W ten oto niespodziewany sposób, nasze komentarze odbiegają coraz bardziej od tematu posta, co nie znaczy, że są niepotrzebne, wręcz przeciwnie.
Ewuniu dzięki Ci za ten edukacyjny komentarz, a przy okazji przypomniałem sobie, kto jest prezydentem Polski.
Pozdrawiamy Ciebie serdecznie i ciepło. :)
Dwaj emeryci: Stasiu i Edek