Na wstępie kilka zdań dotyczących mojego
bloga. Nietrudno zauważyć, że zaniedbałem na nim swoją aktywność.
Wiem, że tak do końca, żadne tłumaczenie mnie nie usprawiedliwia, niemniej warto odnieść się
do tej kwestii. Większość moich znajomych, którzy prowadzą bloga popełnia "grzech"
podobny do mojego. Zdaję sobie sprawę, że jest to dla mnie marna pociecha. Niestety,
a może "stety" doba ma tylko dwadzieścia cztery godziny, których racjonalne wykorzystanie nie jest łatwe. Głównym
sprawcą mojej absencji "na blogu" jest... Facebook, na którym od
pewnego czasu jestem dość aktywny. Rozważam powrót do bloga, ograniczając swoje
wpisy na Facebooku. Można ten dylemat zakończyć cytatem z wiersza ALEKSANDRA FREDRY: "Osiołkowi w żłoby dano/ w jeden
owies, w drugi siano".
A teraz
do rzeczy. 9 grudnia 2012 roku, na blogu zamieściłem artykuł zatytułowany
"Wampiryzm energetyczny", a to spowodowało, że dużo osób podzieliło się ze mną
wieloma, często ciekawymi komentarzami. Jak widać, temat ten jest "nośny",
ciągle aktualny, ponieważ dotyczy każdego z nas, niezależnie od wieku, płci,
nawet przekonań religijnych, bagażu doświadczeń, trudności, z którymi
przychodzi nam zmagać się w życiu. Tak "zmagać się" (to nie
przejęzyczenie), wszak życie to ciągła wędrówka, poszukiwanie nowych wartości
na drodze duchowego rozwoju, przeplatanymi prozą codziennego życia, chociażby
takimi, jak zdobywanie środków do życia.
Ostatni
komentarz do artykułu "Wampiryzm
energetyczny" stał się przyczynkiem do tego artykułu. Komentarz ten napisała kobieta skrywająca
się, jako "Anonimowa". Mówiąc szczerze, nie jestem zwolennikiem anonimowości,
ale... Pozwolę sobie na zacytowanie w całości tego komentarza, z zachowaniem
oryginalnej jego pisowni. Zapewniam, że tego bym nie uczynił, gdyby nie
pierwsze jego zdanie, w którym pani Anonimowa (tak będę ją dalej określał) zwraca
się do szerszego ogółu czytelników o pomoc.
A
może mi ktoś powie jak się ustrzec negatywu mieszkając pod jednym dachem z
kimś, kto jest wampirem energetycznym? Mój mąż jest cholernie kłótliwy, z każdej prośby, uwagi,
czy innej błahostki potrafi zrobić awanturę a jego słowo musi być ostatnie. Nie
wystarczy mi powiedzieć: dosyć! Cisza! Nie, on będzie ciągnął, rozwijał temat
do absurdu. Po czymś takim jestem całkowicie wyssana z sił, czuję się tak jakby
po mnie ciągnikiem ktoś przejechał. Wówczas dosłownie padam na łóżko i po
jakimś czasie zasypiam. Taki stan trwa od 12-24 h. Nie mogę od niego odejść,
mam za dużo lat.... Bardzo się staram unikać konfliktów, ale przecież są prace,
które kobieta nie jest w stanie zrobić, muszę poprosić męża o pomoc, a wówczas
...... zaczyna się narzekanie (chociaż nie zawsze, przyznaje). W moim domu to
ja, pomimo ze jestem spod znaku Wagi, jestem zmuszona być sterem,
żeglarzem,okrętem.... Zanim nie wyszłam za tego człowieka byłam okazem zdrowia,
teraz nie mam sił do życia, jestem ciągle zmęczona. Przed kilkoma laty
oglądałam pewien program o ezoteryce w tv, gdzie któraś z osób posiadająca
"dar jasnowidzenia" powiedziała, ze należy się strzec osób mających w
dacie urodzenia trzy dwójki (napz. 1947.02.22), lub trzy trójki. Mój mąż ma
trzy dwójki, jego s.p. matka również - trzy dwójki. Teraz, kiedy sobie
przypominam ich relacje - oni nie rozmawiali między sobą normalnie, oni
przekrzykiwali się nawzajem.... Gdybym wówczas wiedziała co mnie czeka,
uciekłabym gdzie pieprz rośnie ...
Można
jednoznacznie stwierdzić, że Anonimowa porusza dość typowy problem kobiet
żyjących w tzw. toksycznych związkach. Nietrudno wyobrazić sobie głos Pań Feministek
i innych kobiecych organizacji, które byłyby chętne pomóc pani Anonimowej.
Bardzo dobrze, każda pomoc jest mile widziana. Obawiam się, że w tym konkretnym wypadku pomoc może okazać się niezwykle trudna. W komentarzu jest wiele sprzeczności. Używając terminologii motoryzacyjnej, można je porównać do jazdy samochodem, w którym kierowca wciska pedał gazu i jednocześnie używa hamulca.
Pierwsza
część mojej wypowiedzi będzie dotyczyła sensu stricte treści, a także wątpliwości,
jakie pojawiają się w tym komentarzu, by później - w drugiej części, podzielić
się szerszymi, bardziej ogólnymi refleksjami, które nie dotyczą li tylko Pani
Anonimowej, co sobie z góry zastrzegam.
Można
wywnioskować, że Anonimowa żyje w ciągłych nerwach, w stresie spowodowanymi złą
rodzinną atmosferą. Podkreśla, że głównym winowajcą jest Jej mąż, który
wszczyna awantury. Autorka komentarza wraca do swojej przeszłości, pisząc: Zanim nie wyszłam za tego człowieka byłam
okazem zdrowia, teraz nie mam sił do życia, jestem ciągle zmęczona. Tu
ciśnie się na usta pozornie prosta, ale zarazem trudna do zrealizowania z wielu
względów rada. Po prostu odejść, zakończyć ten trudny związek. Anonimowa pisze:
Nie mogę od niego odejść, mam za dużo
lat.... Zadaję retoryczne pytania: Czy wiek jest przeszkodą w podjęciu
decyzji o odejściu? Czy warto marnować swoje zdrowie i życie? Nie! Nie należy
zapominać, że każdy dzień, każda godzina życia jest boskim darem, którego nie
należy marnotrawić. Niestety większość ludzi odczuwa deficyt czasu, który wynika z pogoni za
awansem zawodowym, za pieniądzem.
Sytuację,
którą w komentarzu opisuje Anonimowa, można zobrazować przy pomocy trzech
Wielkich Arkanów Tarota: Wisielca (Powieszonego), Diabła i Wieży. Celowo
wybrałem karty z talii Pictoral Key Tarot,
ponieważ są one niezwykle sugestywne - "przemawiają obrazem". Być
może pani Anonimowa, po ich obejrzeniu, bliższym poznaniu, zobaczy w kartach sytuację,
w jakiej się znajduje, wyciągnie wnioski, a w rezultacie sama podejmie decyzję
jak rozwiązać problem. Używam w tym wypadku wyjątkowego uproszczenia, które przez ezoteryka może być nieprzychylnie przyjęte.
Pierwsza
karta - Wisielec, wskazuje sytuację, w jakiej
się Anonimowa znajduje.
Zanim
nie wyszłam za tego człowieka byłam okazem zdrowia, teraz nie mam sił do życia,
jestem ciągle zmęczona.
Świat z
perspektywy osoby powieszonej za nogi wygląda inaczej, nienaturalnie Jest to pozycja niekomfortowa, którą należy zmienić - stanąć ponownie na nogi.
Druga
Karta - Diabeł, to obraz obecnej sytuacji.
Mój
mąż jest cholernie kłótliwy, z każdej prośby, uwagi, czy innej błahostki
potrafi zrobić awanturę a jego słowo musi być ostatnie. Nie wystarczy mi
powiedzieć: dosyć! Cisza! Nie, on będzie ciągnął, rozwijał temat do absurdu.
Niekończące
się kłótnie, awantury, życie w ciągłym stresie, to typowe cechy przypisane
diabłowi.
Trzecia
karta - Wieża, też pokazuje obecną sytuację, ale
jednocześnie ostrzega, co może nastąpić, kiedy człowiek pozostaje bierny, nie
podejmie działań jak to czyni Anonimowa, która pisze:
Nie
mogę od niego odejść, mam za dużo lat....
Trzecia
karta jest odpowiedzią i jednocześnie ostrzeżeniem. Trwanie w rozsypującej się wieży musi
zakończyć się tragicznie. Im wcześniej opuścimy rozsypującą się wieżę
(toksyczny związek), tym lepiej dla nas - mniej "gruzu" spadnie na naszą głowę.
Tyle
mam do powiedzenia i przedstawienia (w kartach Tarota) pani Anonimowej. Oczywiście
jest to tylko i wyłącznie moje zdanie - odpowiedź na komentarz, który
zamieściła na blogu. Muszę wyraźnie, dobitnie podkreślić, że każdy sam podejmuje suwerenną decyzję.
Teraz
kilka zdań ogólnej natury, jakie przychodzą mi na myśl po przeczytaniu
komentarza Anonimowej, które nie odnoszą się bezpośrednio do Niej, chociaż są
związane z wampiryzmem energetycznym.
Po
pierwsze. Wiele osób tkwi
w toksycznych związkach, odgrywając rolę "cierpiętnika". Taka rola często
im odpowiada. W momencie, kiedy nadarza się sprzyjająca okazja zmienić stan
rzeczy, rezygnują, wycofują się. "Dzieląc się" swoimi problemami,
bolączkami z innymi ludźmi, oczyszczają swój organizm, ale jednocześnie
obciążają napotkane osoby negatywnymi wibracjami. W tym miejscu staje się zasadne
pytanie: Czy ci ludzie nie są wampirami energetycznymi? Nie mam najmniejszych
wątpliwości - są nimi. Często nie zdają sobie z tego sprawy. Gotowi są
przysiąc, że robią to w dobrej wierze. Co ciekawe, kiedy problem znika,
nieświadomy swojego wampiryzmu człowiek zaczyna chorować, poszukuje nowych
bodźców - problemów. Można te zjawisko porównać do zachowań hipochondryka, który nie
może żyć bez sztucznie wywołanej choroby.
Po
drugie. Nie zapominajmy
o tzw. związkach
karmicznych. Dopóki do
końca karma nie zostanie przepracowana, dopóty taki związek będzie trwał. Może
zdarzyć się, że obecny (toksyczny) związek, jest niczym innym, jak kontynuacją
związku z poprzedniego wcielenia. Oczywiście nie należy usprawiedliwiać
zwykłego lenistwa, czy strachu, jaki może towarzyszyć przy rozstaniu, długami
karmicznymi, czy obawą w rodzaju: "Co
powiedzą ludzie, kiedy się rozstaniemy?"
Śmieszne, wręcz małostkowe! Pan FLAVIO ANUSZ napisał: "Małżeństwo to nie składka emerytalna." Trudno z tym
twierdzeniem się nie zgodzić. Warto wziąć je sobie głęboko do serca.
Zamykam
ten wpis, zamieszczając kartę o cudownych wibracjach - Dwudziesty Pierwszy
Wielki Arkan Tarota - ŚWIAT.
Ez[o]