Nie jestem znawcą pożywienia. Gastronomem ani kucharzem nigdy nie byłem i prawdopodobnie już nie zostanę. Jednak będę nieskromny i pochwalę się, że gotowanie nie sprawia mi większych kłopotów. Gorzej byłoby, gdybym musiał upiec sernik wiedeński lub inne, wymyślne ciasto.
Przeciętny [nomen omen] zjadacz chleba nie zastanawia się, nad tym co je, z czego to sporządzono i jakie niesie to dla niego korzyści energetyczne. Po prostu jemy szybko, byle jak i co gorsze – często byle gdzie.
Popatrzmy na naszą polską gastronomię. Jeszcze do niedawna można było skorzystać z ,,barów mlecznych”. Kto dzisiaj o nich pamięta? Jeszcze do niedawna istniał ten relikt dawnego PRL-u. Chcę przypomnieć młodym Polakom, że w tych ostatnio wyśmiewanych ,,Barach mlecznych” można było zjeść bułkę [bez spulchniaczy, polepszaczy] z masłem [a nie z produktem masłopodobnym], z białym twarogiem, popić kubkiem gorącego mleka [nie homogenizowanego] bądź kakao. Tu drobna, niezbyt estetyczna uwaga, [wrażliwi niech nie czytają następnego zdania], otóż, często kubki te były poobijane i w miejscach wyszczerbionych można było niekiedy zauważyć resztki jedzenia. Obiady nie należały do najsmaczniejszych z tego powodu, że głównie były to dania jarskie. Pani z okienka kuchennego wołała klienta, który zamówił zsiadłe mleko [takiego dzisiaj nie uświadczy]. Było takie mleko. Kto nie wie, co to jest – tego odsyłam do encyklopedii.
Po tym może sarkastycznym wstępie, czas przystąpić do głównego tematu.
Nie będę zagłębiał się nad szczegółami związanymi z arkanami kulinarnymi. Moim celem jest wykazanie, jaki wpływ na gotowy produkt mają energie przekazywane z różnych źródeł podczas ich przygotowywania. Ponadto chcę przypomnieć pewne, banalne uwagi, o których zapominamy, na co dzień, a mają wpływ na nasze zdrowie.
Kardynalne znaczenie ma wygląd produktu, niezależnie czy jest to pęto kiełbasy, czy wyrób, nazwijmy galanterii spożywczej, mam na myśli miedzy innymi wyroby cukiernicze. W tym miejscu byłoby grzechem [ciężkim] jeśli bym pominął stronę w blogu http://fairyttale.blogspot.com/.
Przepraszam, ale proszę nie podejrzewać mnie o kryptoreklamę. Nawet najwybredniejszy esteta nie oparłby się takim cudom, jakie tu możemy obejrzeć. Podstawowy zmysł – wzrok zaczyna działać na wszystkie nasze bodźce, poprzez wszystkie ciała subtelne. Na tym poziomie, w tym miejscu poznajemy mistrza. Kto nim może być? Kiedyś jeden z ezoteryków powiedział, że spotkał wielkiego mistrza na ulicy w Kalkucie. Ezoteryk wskazał na kucharza, który przygotowywał placek dla głodnego turysty. Ruchy kucharza były tak harmonijne, że czekający obserwowali je z otwartymi ustami. Pamiętajmy, że zwykła zupa kartoflana, w której znajduje się bukiet jarzyn będzie smakowita i pójdzie..na zdrowie”, a podana w talerzu z pięknej porcelany stanowić może ,,królewskie” danie.
Niemniej ważne jest to, kto przyrządza potrawę. Organizacja pracy jest ważnym elementem na każdym stanowisku, a w przypadku kuchni odgrywa szczególną rolę. Czystość i porządek sprawiają, że potrawa będzie sporządzona higienicznie, a nade wszystko jej energetyka utrzymana zostanie na wysokim poziomie.
W Chinach kucharzami zostają osoby, którym stawia się dość rygorystyczne warunki. Poprzeczka dla nich jest zawieszona wysoko. Obok znajomości zawodu, muszą wykonywać swoją pracę z pasją, z pełnym oddaniem. Wykonywana praca ma sprawiać im radość, poczucie, że ich potrawy mają być przyrządzone nie tylko smacznie, ale mają być zdrowe. W tym właśnie tkwi sekret dobrej chińskiej kuchni.
Podczas przygotowywania potrawy, niezależnie czy ma to miejsce w restauracji, czy też w domowej kuchni, następuje akt tworzenia, podczas którego potok energii na różnych poziomach subtelnych zostaje przekazany z kucharza bezpośrednio na potrawę. Może to wydawać się dziwne, ale jednak poparte faktami. W tym miejscu posłużę się dwoma przykładami, które znam z autopsji. Pierwszy przykład dotyczy mojej, domowej kuchni. Kiedyś postawiłem żonę przed faktem, że ma przygotować potrawę mięsną, którą do tej pory ja przyrządzałem. Gulasz został ugotowany, i to dużo szybciej niż ja to robiłem. Wszystkie przyprawy zostały wykorzystane dokładnie według mojej receptury, ale efekt końcowy był, mówiąc delikatnie – mierny. Z niewolnika nie ma pracownika – to powiedzenie idealnie pasuje do sytuacji z mojej kuchni. Nie znaczy, że chcę skrytykować moją żonę, która po prostu ,,odfajkowała” gotowanie. Drugi przykład dotyczy wydarzenia, jakie miało miejsce w świątyni hinduskiej w Czarnowie, za Kamienną Górą. Jeden z mnichów, który przygotowywał potrawę w kuchni, słuchał przez głośnik wykładu na temat śmierci fizycznej. Wykładu tego słuchali inni mnichowie zgromadzeni wyżej w świątyni. Podczas wieczerzy, w której uczestniczyłem, miało miejsce zdarzenie. Spożywaliśmy wielu różnych potraw wegetariańskich. W pewnym momencie, mimochodem, zaczęto rozmowę o śmierci, a miało to miejsce wtedy, kiedy spożywać zaczęliśmy potrawę, którą sporządził Mitra [imię], który słuchał wykładu o śmierci. To jest przykład, jak energie z kucharza są przenoszone na potrawę.
Jako ciekawostkę podam informacje na temat sporządzania potraw przez wyznawców hinduizmu, w tym przypadku chodzi o wyznawców Kriszny. Jest zgoła inne podejście niż u nas, co do samej idei posiłku. Hinduiści potrawę traktują, jako dar składany Krisznie. Nazywa się to prasadam. Osoba, która ma przygotować potrawę musi być czysta fizycznie [musi być wykąpana] oraz wyczyszczona energetyczne, to znaczy musi wykonać odpowiednie modlitwy zanim wejdzie do kuchni. Każdorazowe wyjście z kuchni skutkuje tym, że musi ona zmienić ubranie. Gotowa potrawa jest stawiana przed ołtarzem Kriszny [ofiarowanie], by później można ją było spożyć, jako wspomniane prasadam. Potrawa ta ma wyjątkowe właściwości energetyczne. O energiach, jakie zachodzą podczas uroczystości w świątyni można byłoby wiele powiedzieć, ale to nie jest tematem naszego artykułu. W tym kierunku prowadziłem badania [radiestezyjne] wahadełkiem. Wyniki tych badań są zaskakujące.
Powiedzmy kilka słów na temat wpływu osobowości na wykonywany zawód i odwrotnie – wpływu zawodu na kształtowanie osobowości. Tu mogę się narazić na słowa krytyki, ale do tego już przywykłem. Spotkało mnie to wiele razy. Jeśli ktoś uzna, że moje wywody są nieprawdziwe, poddaję się krytyce.
Jako najbardziej zanieczyszczony energetycznie produkt uważam chleb. Powód jest prosty. Chleb w większości wypiekają ludzie, którzy mówiąc delikatnie, mają nienajlepszą przeszłość. W tym miejscu przepraszam wszystkich piekarzy abstynentów, wszystkich, którzy nie przeklinają na porządku dziennym. Co możemy powiedzieć o ludziach pracujących w ubojniach, rzeźniach, sklepach mięsnych? Przecież mają oni, na co dzień kontakt z mięsem, które nie jest niczym innym, jak [co by nie mówić] ciałem zwierzęcia. Tu znów przepraszam wszystkich, którzy poczuli się urażeni. Niech każdy sam odpowie sobie na pytania:
Jak kształtuje się psychika osoby, która kroi, rąbie mięso w sklepie?
Jak kształtowana jest psychika osoby, która pracuje w sklepie ze słodyczami, czy w galerii obrazów?
Odpowiedzi są na tyle oczywiste, że nie trzeba ich tłumaczyć.
Jeszcze kilka uwag. Coraz częściej prace wykonywane do tej pory przez człowieka, zastępują automaty. Z jednej strony jest to zjawisko pozytywne, ponieważ żywność energetyczne jest bardziej sterylna, czysta, chociażby w przypadku wspomnianego wczesnej chleba. Z drugiej zaś strony, pożywienie traci swoją energetykę, wspomniani chińscy kucharze. W tym przypadku możemy powiedzieć, że do końca ,,rewolucja” nie nastąpiła i szybko nie nastąpi. Są ludzie, którzy zapłacą duże pieniądze by zjeść smacznie i zdrowo.
Mnie nie stać na takie luksusy, dlatego muszę dokonać wyboru żywienia swojego ciała i duszy, między barem [nazwy z angielskiego, polskie nazwy zanikają], a własnoręcznie ugotowaniem zupy kartoflanej, którą należy tworzyć ,,z sercem”. Dokonuję drugiego wyboru, a do tego dokładam porcję ,,jazdy na rowerze w ilości 80-90 kilometrów. Chleb do tej zupy kupię niekrojony. Mam zdrowe ręce, dlatego będę go kroił sam i do tego nie idealnie prosto, a dlaczego właśnie tak? Po prostu jest smaczniejszy i zdrowszy. Radzę spróbować.
Wyjaśnienie końcowe. Nie jestem wegetarianinem ani wyznawcą hinduizmu. Poznaję kulturę Indii i jej religie. Pomagają mi w mojej pracy duchowej, a co za tym idzie – pracy ezoterycznej. Jeżdżę do Czarnowa by się wyciszyć, pomedytować w otoczeniu Gór Rudawskich.
W naszej europejskiej kuchni mięso jest obecne. Spożywać go trzeba, ale w rozsądnych ilościach. Przejście na kuchnię w pełni wegetariańską, bez przygotowania, może zakończyć się anemią lub poważnymi komplikacjami zdrowotnymi, przed czym przestrzegam.