piątek, 31 grudnia 2010


2011                                          

Niech się spełnią najskrytsze marzenia,
te łatwe i te trudne do spełnienia.
Niech się spełnią te duże i te małe,
te mówione głośno lub wcale.
Niech się spełnią te wszystkie krok po
kroku w nadchodzącym Nowym Roku.


Te słowa kieruję do wszystkich Ludzi - tych dobrych i tych nieco gorszych; do tych malutkich i tych mocno dojrzałych;  do radosnych i nieco zgorzkniałych; do tych, którzy kochają i są kochani i do tych samotnych i porzuconych.

Wszystkim zbłądzonym, którzy być może trafią do pustelni – przyjmę Was pod swój dach [na moją stronę].  Czy tacy się znajdą, mam wątpliwości?

Ez[o]

środa, 29 grudnia 2010

Pożywienie a energie  

Nie jestem znawcą pożywienia. Gastronomem ani kucharzem nigdy nie byłem i prawdopodobnie już nie zostanę. Jednak będę nieskromny i pochwalę się, że gotowanie nie sprawia mi większych kłopotów. Gorzej byłoby, gdybym musiał upiec sernik wiedeński lub inne, wymyślne ciasto.

Przeciętny [nomen omen] zjadacz chleba nie zastanawia się, nad tym co  je, z czego to sporządzono i jakie niesie to dla niego korzyści energetyczne. Po prostu jemy szybko, byle jak i co gorsze – często byle gdzie.

Popatrzmy na naszą polską gastronomię. Jeszcze do niedawna można było skorzystać z ,,barów mlecznych”. Kto dzisiaj o nich pamięta? Jeszcze do niedawna istniał ten relikt dawnego PRL-u. Chcę przypomnieć młodym Polakom, że w tych ostatnio wyśmiewanych ,,Barach mlecznych” można było zjeść bułkę [bez spulchniaczy, polepszaczy] z masłem [a nie z produktem masłopodobnym], z białym twarogiem, popić kubkiem gorącego mleka [nie homogenizowanego] bądź kakao. Tu drobna, niezbyt estetyczna uwaga, [wrażliwi niech nie czytają następnego zdania], otóż, często kubki te były poobijane i w miejscach wyszczerbionych można było niekiedy zauważyć resztki jedzenia. Obiady nie należały do najsmaczniejszych z tego powodu, że głównie były to dania jarskie. Pani z okienka kuchennego wołała klienta, który zamówił zsiadłe mleko [takiego dzisiaj nie uświadczy]. Było takie mleko. Kto nie wie, co to jest – tego odsyłam do encyklopedii.

Po tym może sarkastycznym wstępie, czas przystąpić do głównego tematu.

Nie będę zagłębiał się nad szczegółami związanymi z arkanami kulinarnymi. Moim celem jest wykazanie, jaki wpływ na gotowy produkt mają energie przekazywane z różnych źródeł podczas ich przygotowywania. Ponadto chcę przypomnieć pewne, banalne uwagi, o których zapominamy, na co dzień, a mają wpływ na nasze zdrowie.

Kardynalne znaczenie ma wygląd produktu, niezależnie czy jest to pęto kiełbasy, czy wyrób, nazwijmy galanterii spożywczej, mam na myśli miedzy innymi wyroby cukiernicze. W tym miejscu byłoby grzechem [ciężkim] jeśli bym pominął stronę w blogu  http://fairyttale.blogspot.com/. Przepraszam, ale proszę nie podejrzewać mnie o kryptoreklamę.  Nawet najwybredniejszy esteta nie oparłby się takim cudom, jakie tu możemy obejrzeć. Podstawowy zmysł – wzrok zaczyna działać na wszystkie nasze bodźce, poprzez wszystkie ciała subtelne. Na tym poziomie, w tym miejscu poznajemy mistrza. Kto nim może być? Kiedyś jeden z ezoteryków powiedział, że spotkał wielkiego mistrza na ulicy w Kalkucie. Ezoteryk wskazał na kucharza, który przygotowywał placek dla głodnego turysty. Ruchy kucharza były tak harmonijne, że czekający obserwowali je z otwartymi ustami.
Pamiętajmy, że zwykła zupa kartoflana, w której znajduje się bukiet jarzyn będzie smakowita i pójdzie..na zdrowie”, a podana w talerzu z pięknej porcelany stanowić może ,,królewskie” danie.

Niemniej ważne jest to, kto przyrządza potrawę. Organizacja pracy jest ważnym elementem na każdym stanowisku, a w przypadku kuchni odgrywa szczególną rolę. Czystość i porządek sprawiają, że potrawa będzie sporządzona higienicznie, a nade wszystko jej energetyka utrzymana zostanie na wysokim poziomie.

W Chinach kucharzami zostają osoby, którym stawia się dość rygorystyczne warunki. Poprzeczka dla nich jest zawieszona wysoko. Obok znajomości zawodu, muszą wykonywać swoją pracę z pasją, z pełnym oddaniem. Wykonywana praca ma sprawiać im radość, poczucie, że ich potrawy mają być przyrządzone nie tylko smacznie, ale mają być zdrowe. W tym właśnie tkwi sekret dobrej chińskiej kuchni.
Podczas przygotowywania potrawy, niezależnie czy ma to miejsce w restauracji, czy też w domowej kuchni, następuje akt tworzenia, podczas którego potok energii na różnych poziomach subtelnych zostaje przekazany z kucharza bezpośrednio na potrawę. Może to wydawać się dziwne, ale jednak poparte faktami. W tym miejscu posłużę się dwoma przykładami, które znam z autopsji. Pierwszy przykład dotyczy mojej, domowej kuchni. Kiedyś postawiłem żonę przed faktem, że ma przygotować potrawę mięsną, którą do tej pory ja przyrządzałem. Gulasz został ugotowany, i to dużo szybciej niż ja to robiłem. Wszystkie przyprawy zostały wykorzystane dokładnie według mojej receptury, ale efekt końcowy był, mówiąc delikatnie – mierny. Z niewolnika nie ma pracownika – to powiedzenie idealnie pasuje do sytuacji z mojej kuchni. Nie znaczy, że chcę skrytykować moją żonę, która po prostu ,,odfajkowała” gotowanie. Drugi przykład dotyczy wydarzenia, jakie miało miejsce w świątyni hinduskiej w Czarnowie, za Kamienną Górą. Jeden z mnichów, który przygotowywał potrawę w kuchni, słuchał przez głośnik wykładu na temat śmierci fizycznej. Wykładu tego słuchali inni mnichowie zgromadzeni wyżej w świątyni. Podczas wieczerzy, w której uczestniczyłem, miało miejsce zdarzenie. Spożywaliśmy wielu różnych potraw wegetariańskich. W pewnym momencie, mimochodem, zaczęto rozmowę o śmierci, a miało to miejsce wtedy, kiedy spożywać zaczęliśmy potrawę, którą sporządził Mitra [imię], który słuchał wykładu o śmierci. To jest przykład, jak energie z kucharza są przenoszone na potrawę.
Jako ciekawostkę podam informacje na temat sporządzania potraw przez wyznawców hinduizmu, w tym przypadku chodzi o wyznawców Kriszny. Jest zgoła inne podejście niż u nas, co do samej idei posiłku. Hinduiści potrawę traktują, jako dar składany Krisznie. Nazywa się to prasadam. Osoba, która ma przygotować potrawę musi być czysta fizycznie [musi być wykąpana] oraz wyczyszczona energetyczne, to znaczy musi wykonać odpowiednie modlitwy zanim wejdzie do kuchni. Każdorazowe wyjście z kuchni skutkuje tym, że musi ona zmienić ubranie. Gotowa potrawa jest stawiana przed ołtarzem Kriszny [ofiarowanie], by później można ją było spożyć, jako wspomniane prasadam. Potrawa ta ma wyjątkowe właściwości energetyczne. O energiach, jakie zachodzą podczas uroczystości w świątyni można byłoby wiele powiedzieć, ale to nie jest tematem naszego artykułu. W tym kierunku prowadziłem badania [radiestezyjne] wahadełkiem. Wyniki tych badań są zaskakujące.

Powiedzmy kilka słów na temat wpływu osobowości na wykonywany zawód i odwrotnie wpływu zawodu na kształtowanie osobowości. Tu mogę się narazić na słowa krytyki, ale do tego już przywykłem. Spotkało mnie to wiele razy. Jeśli ktoś uzna, że moje wywody są nieprawdziwe, poddaję się krytyce.
Jako najbardziej zanieczyszczony energetycznie produkt uważam chleb. Powód jest prosty. Chleb w większości wypiekają ludzie, którzy mówiąc delikatnie, mają nienajlepszą przeszłość. W tym miejscu przepraszam wszystkich piekarzy abstynentów, wszystkich, którzy nie przeklinają na porządku dziennym. Co możemy powiedzieć o ludziach pracujących w ubojniach, rzeźniach, sklepach mięsnych? Przecież mają oni, na co dzień kontakt z mięsem, które nie jest niczym innym, jak [co by nie mówić] ciałem zwierzęcia. Tu znów przepraszam wszystkich, którzy poczuli się urażeni. Niech każdy sam odpowie sobie na pytania:

Jak kształtuje się psychika osoby, która kroi, rąbie mięso w sklepie?
Jak kształtowana jest psychika osoby, która pracuje w sklepie ze słodyczami, czy w galerii obrazów?

Odpowiedzi są na tyle oczywiste, że nie trzeba ich tłumaczyć.

Jeszcze kilka uwag. Coraz częściej prace wykonywane do tej pory przez człowieka, zastępują automaty. Z jednej strony jest to zjawisko pozytywne, ponieważ żywność energetyczne jest bardziej sterylna, czysta, chociażby w przypadku wspomnianego wczesnej chleba. Z drugiej zaś strony, pożywienie traci swoją energetykę, wspomniani chińscy kucharze. W tym przypadku możemy powiedzieć, że do końca ,,rewolucja” nie nastąpiła i szybko nie nastąpi. Są ludzie, którzy zapłacą duże pieniądze by zjeść smacznie i zdrowo.

Mnie nie stać na takie luksusy, dlatego muszę dokonać wyboru żywienia swojego ciała i duszy, między barem [nazwy z angielskiego, polskie nazwy zanikają], a własnoręcznie ugotowaniem zupy kartoflanej, którą należy tworzyć ,,z sercem”. Dokonuję drugiego wyboru, a do tego dokładam porcję ,,jazdy na rowerze w ilości 80-90 kilometrów. Chleb do tej zupy kupię niekrojony. Mam zdrowe ręce, dlatego będę go kroił sam i do tego nie idealnie prosto, a dlaczego właśnie tak? Po prostu jest smaczniejszy i zdrowszy. Radzę spróbować.

Wyjaśnienie końcowe. Nie jestem wegetarianinem ani wyznawcą hinduizmu. Poznaję kulturę Indii i jej religie. Pomagają mi w mojej pracy duchowej, a co za tym idzie – pracy ezoterycznej. Jeżdżę do Czarnowa by się wyciszyć, pomedytować w otoczeniu Gór Rudawskich.
 W naszej europejskiej kuchni mięso jest obecne. Spożywać go trzeba, ale w rozsądnych ilościach. Przejście na kuchnię w pełni wegetariańską, bez przygotowania, może zakończyć się anemią lub poważnymi komplikacjami zdrowotnymi, przed czym przestrzegam.  

Ez[o]



poniedziałek, 27 grudnia 2010

Dobroczynny sen


Sny i mity zawierają ważne przesłania
od nas do siebie samych.
[Erich Fromm]


Sny zależą od pozycji śpiącego.

        [Stanisław Jerzy Lec]


Zdaję sobie sprawę, że pisanie na temat snu i samego śnienia, jest zadaniem trudnym, ponieważ na ten temat napisano nieskończenie wiele książek i rozpraw naukowych. Nie ośmieliłbym się dołączać do grona psychologów i innych znawców tematu. Chcę jedynie zabrać swój skromny, cichy głos, jako podpowiadacz, niejako ,,sufler”, który z autopsji, a trochę ze zdobytej wiedzy książkowej, sugeruje [podpowiada] tym wszystkim, którzy śpią nienajlepiej, jednym słowem mało komfortowo. Będą to proste wskazówki, rady, których stosowanie, na co dzień nie nastręczy żadnych trudności.
Są czynności, które wymagają od nas szczególnego traktowania. Między innymi, w życiu codziennym zaliczyć, do nich musimy spożywanie posiłku i właściwy sen. Zanim skupię się na śnie, muszę napisać kilka zdań o spożywaniu posiłków.
Na temat tego, co jemy nie będę pisał. Najlepiej widać to na ulicach, gdzie otyli ludzie paradują z chipsami w rękach. Przyjmuję zasadę, że niezależnie, co jem, robię to bez pośpiechu, przy czystym [przykrytym obrusem] stole. Naczynia stanowią ważny element posiłku. Skrajny przykład, jak smakuje kawa podana w kubku aluminiowym?

W łóżku, przeciętnie spędzamy jedną trzecią naszego życia, dlatego byłoby barbarzyństwem traktowanie snu ,,po macoszemu”. Niestety, ale często śpimy w pośpiechu, zbyt krótko. Zdarza się odwrotnie – śpimy za długo(!). Słychać wówczas głos: ,,Nie budź go/ją sam/sama się obudzi.

Przechodzimy do części zasadniczej, którą nazwałem BHP snu.

Bardzo ważne jest, na czym śpimy. Oczywiście nawet królewskie łoże nie zapewni nam dobrego snu, kiedy potraktujemy go ordynarnie. Sen oczyszcza nasze wnętrze, dodaje sił, zwiększa naszą witalność, w tym czasie zachodzą różne wewnętrzne procesy.

W tym miejscu proponuję literaturę z bloga Na Uroczysku - opowieści Stryji  http://nauroczysku.blogspot.com/,  rozprawę Sny - gdy umysł śpi budzą się demony...

Zewnętrznie [fizyczne] oczyszczenie przed snem jest niezbędne. Gwoli przypomnienia, sól dodana do kąpieli oczyszcza nasze ciało nie tylko fizycznie, ale także [a może przede wszystkim] energetycznie.

Zauważmy, jakże ważny jest kolor pościeli, wzory jakie są na niej. Hromoterapię często stosujemy, można powiedzieć – instynktownie. Otaczamy się takimi kolorami, jakiego aktualnie potrzebuje nasz organizm. Przykładowo, kiedy kolor zielony zaczyna dominować wokół nas, świadczy o tym, że serce daje nam sygnały, żeby się o nie zatroszczyć. W naszym przypadku, pościel z przewagą zieleni jest wstępnym lekarstwem, na nasze serduszko.

Teraz muszę, jako mężczyzna napisać kilka zdań na temat bielizny do spania. Odwołuję się do ciał subtelnych, o których albo niewiele wiemy, bądź zaniedbujemy je w sposób bezwzględny. W naszym, omawianym temacie mamy kontakt z ciałem eterycznym, które tak naprawdę należy do szeltu grubego. Jeśli ktoś śpi nago, nie zaszkodzi jak przeczyta ten akapit. Powiedzmy sobie szczerze, że bielizna elegancka pobudza ciało eteryczne, podobnie jak pościel, a szczególnie poduszki. Zróbmy eksperyment. Dotknijmy delikatnie poduszki, czy jaśka, przesuńmy delikatnie po nim palcami. Jeśli poczujemy ciepło, uczucie błogości, oznacza to, że więź nasza z pościelą została nawiązana [więź eteryczna]. Dotyczy to także dotykania, kontaktów miedzy ludźmi. Zdarza się, że dotknięcie pościeli nie wyzwala w nas żadnych uczuć, to wtedy jeszcze nie jest źle. Gorzej, gdy poczujemy do niej niechęć, wtedy następuje energetyczne jej odrzucenie. Mnie zdarzyło się to już kilka razy. Ktoś z boku może potraktować takie zachowanie, jak nasze fanaberie, ale to jest jego sprawa. Tak zachowują się ludzie o słabym ciele eterycznym, bądź prawie  go nieposiadający.
Ścielmy nasze posłanie tak, jakby na nim miał spać ktoś ważny, godny. A czyż tak nie jest? Czy nie zasługujemy na królewskie posłanie? Odpowiadam, tak, jeszcze raz tak. Na estetyczne zasłanym łóżku goszczą pozytywne, czyste, wysokie wibracje.
Kiedy znajdę się w łóżku, dokonuję ,,rachunku sumienia”. Odtwarzam sobie w myślach cały miniony dzień. Nie może to być samobiczowanie, ale też nie może to być ignorowanie zaistniałych wydarzeń. Każdy ma swój sposób na przeproszenie, naprawę błędów. Nieumiejętne ,,rozliczenie” może skutkować tym, że zamiast odpoczynku, zafundujemy sobie bezsenność. By w miarę płynnie przejść do snu, przeważnie przeprowadzam krótką medytację, poprzedzoną prośbą do Najwyższego o spokojny i zdrowy sen. Przejście ze stanu medytacji w stan snu przebiega na tyle płynnie, że niepostrzeżenie zasypiam. Oczywiście można zastosować autohipnozę, ale to wymaga odpowiedniego przygotowania.
Po obudzeniu się, dziękuję Panu za odpoczynek i zgodnie ze staro pogańskim zwyczajem, zwracam się [tu działanie magiczne] do czterech Żywiołów, ze słowami:

,,Witam Cię Ojcze Ogniu [wschód]; witam Cię Matko Wodo [południe], witam Cię Bracie Wietrze [zachód], witam Cię Siostro Ziemio [północ]”.

O ile jestem na zewnątrz, wypowiadając tą formułkę - przywitanie, zwracam się twarzą w poszczególne strony świata.

Oczywiście na to, by sen był głęboki, dobroczynny, mają wpływ jeszcze inne, także ważne czynniki, ale nie sposób je przedstawić skrótowo. Tu do głosu dochodzą, miedzy innymi zjawiska związane z radiestezją [cieki, odpromieniowania złych energii]. Osady energetyczne są częstą przyczyną poważnych zakłóceń snu. Można oczywiście się ich pozbyć, wyrównać energetykę pomieszczenia, bez większych kłopotów. Często ludzie bezwiednie zaśmiecają energetycznie mieszkania upiększając je różnego rodzaju ,,detalami" [trzymają suszki roślin, nie dotyczy to suszonej róży]. Chociaż zdarzają się przypadki skrajnie trudne, kiedy to obecność dobrego radiestety jest nieodzowna. 

Na zakończenie jeszcze ostatnia rada. Otóż, kiedy nawiedzają nas przez kilka kolejnych nocy złe sny, możemy zastosować prosty sposób, by się ich pozbyć. W tym celu należy postawić [o ile jest to możliwe] pod łóżkiem na noc jedno, bądź więcej małych [koniecznie] czarnych  naczyń wypełnionych wodą. Oczywiście rano wodę z nich wylać do zlewu. Ponoć skutkuje, chociaż osobiście nie próbowałem.

Teraz już czas bym poszedł….   SPAĆ.  
Czas wejść w ręce Morfeusza, bez obawy, że spotka mnie coś złego.

Ez[o]

poniedziałek, 20 grudnia 2010

Odpowiedź na pytanie







Podczas moich rozmów z ludźmi często pojawia się pytanie:

,,Dlaczego my – Polacy jesteśmy tacy smutni”?

Odpowiedzi na tak postawione pytanie możemy spodziewać się wiele. Zależy kto będzie się wypowiadał na ten temat. Dziennikarz będzie kierował się się innymi kryteriami niż etyk, a ten z kolei prawdopodobnie będzie miał nieco inne zdanie niż psycholog. Można powiedzieć, że każdy z nich będzie miał rację. Problem jest bardziej złożony, niż można byłoby oczekiwać. To, że my Polacy jesteśmy postrzegani przez inne nacje jako ludzie smutni, można upatrywać między innymi w naszej trudniejszej sytuacji ekonomicznej niż kraje Europy Zachodniei. Chociaż i one zaczynają ostatnio popadać w ,,tarapaty gospodarcze”.
Pozwolę sobie na wyrażenie własnego zdania na ten temat. Jestem przekonany, że spotkam się ze słowami krytyki, którą przyjmę z pokorą. Postaram się o to, by nikogo nie urazić a jednocześnie przedstawię swoje argumenty, które znajdują oparcie w ezoteryce.
Oprócz różnych ubocznych przyczyn tego stanu rzeczy, jako główną upatruję w karmie dotyczącą całego narodu. Według źródeł, filozoficzne wyjaśnienie karmy różni się pomiędzy tradycjami, jednak główna idea głosi, że czyny tworzą przyszłe doświadczenia i przez to każdy jest odpowiedzialny za własne życie, cierpienie i szczęście jakie sprowadza na siebie i innych. Mówiąc w uproszczony sposób: ,,wszyscy, wspólnie jesteśmy odpowiedzialni za Kraj i za to co nas spotyka”. Czy można powiedzieć, że jesteśmy poddawani w sposób pośredni odpowiedzialności zbiorowej za Kraj? Według mnie  - TAK. Powiem więcej, w skali makro- cała ludzkość jest odpowiedzialna za naszą planetę ZIEMIĘ. Ekolodzy biją na alarm! Ziemia jest degradowana, ograbiana ze wszelkich bogactw naturalnych. Człowiek nie patrzy w przyszłość, wyszarpuje z Jej wnętrza wszystko co jest możliwe, nie myśląc o przyszłych pokoleniach. Prawo przyczyny i skutku [prawo karmy] zadziała kiedyś [być może w niedalekiej przyszłości] z całą mocą. Nie należy kojarzyć moich słów z ostatnio głoszonym końcem świata(?), który rzekomo ma nastąpić 24 grudnia 2012 roku. Niektórzy zbijają na tej teorii ,,strachu” wielkie pieniądze, ale nie zastanawiają się [może o tym nie wiedzą], że będą musieli się rozliczyć ze swojego postępowania. Koniec świata w sensie zagłady fizycznej Ziemi byłby zbyt łagodną i zbyt prostą karą. Jesteśmy karani ostatnio coraz częściej w sposób bardziej dokuczliwy. Nasilenie trzęsień ziemi, powodzie, wichury, pożary są tego przykładem. Wszystkie żywioły w tak brutalny sposób oczyszczają Planetę. Matka Ziemia żywi swoje dzieci, ale kiedy są one nieposłuszne potrafi je skarcić, stosownie do przewinienia.  
Prawo karmy działa na każdym planie. Możemy rozpatrywać karmę Ziemi, karmę państwa, rodziny, karmę firmy, karmę miasta, czy w końcu karmę poszczególnych ludzi. Kiedy popatrzymy i posłuchamy w telewizorze wiadomości, to nie będziemy mieli żadnych złudzeń, że przeważają te złe wiadomości, którymi ludzie żyją. Jednym słowem, wiadomości złe są wiadomościami dobrymi. Nie zagłębiając się zbytnio, często słyszymy komentarze zwątpienia typu: ,,Jakby Bóg był to nie pozwoliłby na taki okrutny los, jaki spotkał tą rodzinę, tego człowieka”. Jest to jawne ignorowanie wiary, jej nieznajomość, traktowanie jej w sposób instrumentalny, w ukryty sposób traktowanie jako handel wymienny, na zasadzie – będę się modlił, chodził do kościoła, ale Ty Boże nie pozwól by spotkało mnie coś złego [choroba, wypadek, utrata kochanej osoby itp.] .
Na płaszczyźnie państwa jako jednostki terytorialnej z jej mieszkańcami, całą infrastrukturą, włącznie z armią, sytuacja jest podobna.
Popatrzmy na nasz Kraj, który od zarania, od początków istnienia państwowości borykał się i boryka do chwili obecnej z różnego rodzaju przeciwnościami, które są naszym i tylko naszym dziełem. Można powiedzieć, że my Polacy jesteśmy specjalistami od wyszukiwania dla siebie wrogów, o czym możemy się dowiedzieć czytając podręczniki historii. Nasze cechy narodowe są takie, a nie inne, co w konsekwencjach prowadzi do różnych meandrów dziejowych. Bycia w niewoli ,,zasmakowaliśmy” jak mało który naród. Teraz, kiedy upragniona wolność stała się faktem, okazuje się, że ci, którzy o nią walczyli, zaczynają się zwalczać wzajemnie. Inni Europejczycy ze zdumienia przecierają oczy, na widok tego co się u nas dzieje. W tym miejscu muszę odwołać się do innej kultury, obcej nam Polakom, a mianowicie mam na myśli Indie. Kastowość i wiara w reinkarnowanie duszy [samsara] pozwalają Hindusom współżyć ze sobą w miarę normalnie. Można tłumaczyć ich zachowanie odmiennością kulturową czy też religijną, to prawda. Ale trudno sobie wyobrazić nas Polaków w sytuacji ,,hinduskiej”  mówiąc kolokwialnie..Na szczęście żyjemy w Europie.  Jednak nie zapominajmy o naszych narodowych zaletach, takich chociażby jak gościnność.
Czy możemy to zmienić, to znaczy, czy możemy być narodem bardziej radosnym, bardziej pogodnym? Myślę, że to jest możliwe, pod jednym wszakże warunkiem, że każdy z nas zacznie ,,naprawę” od siebie. Więcej zrozumienia w rodzinie, wśród ludzi na ulicy, w sklepie, w zakładzie, a nawet w świątyni. Jesteśmy związani niewidoczną nicią, która łączy nas wszystkich energetycznie. Pojedyncze wibracje łączą się z innymi, kumulują się, nakładają się na siebie. Większość z nas tak do końca nie zdaje sobie sprawy z tego, jaki to ma związek z naszym życiem fizycznym, nie mówiąc już o jego znaczeniu duchowym. Przecież na wibracjach opiera się istnienie całego Makro- i Mikrokosmosu.
Na ten temat można mówić, rozprawiać godzinami, ale na to nie ma miejsca i czasu. Tak na już, od dzisiaj można byłoby zaproponować, bez żadnych nakładów finansowych, NAM WSZYSTKIM bez wyjątku kilka prostych, czysto praktycznych rad, to znaczy: 

  • Więcej tolerancji z naszej strony wobec innych; 
  • Dbajmy o nasze ciało fizyczne – chodźmy wyprostowani [czy to nie jest Boski cud, że tak mała  powierzchnia stóp utrzymuje nas stabilnie w pozycji wertykalnej], głęboko oddychajmy;
  • Śpiewajmy [tak, śpiewajmy, to nie pomyłka] przy każdej nadarzającej się okazji. Mało kto zauważa, że śpiew i śmiech odbywa się podczas wydychania powietrza, co powoduje, oczyszczanie nas wewnętrznie [fizycznego i duchowego];
  • Nie dopuszczajmy do siebie złych myśli, które zabijają;
  • Wyrzućmy z siebie całe zło. Ktoś mądry powiedział: ,,wyrzuć z siebie całe zło, a wtedy zło całego świata nie będzie ci groźne”.
  • A nade wszystko kochajmy siebie samych. Pokochajmy nasze ,,wewnętrzne dziecko”, które jest w nas, które oczekuje, że się o nie zatroszczymy. Nie sposób kochać innych, kiedy nie kochamy siebie.

Być może to jest zadanie, któremu nie wszyscy podołają, niemniej spróbować warto, powiem więcej - trzeba.


Ez[o]


sobota, 18 grudnia 2010

Rozważania na temat IDEAŁU

Czym w ogóle jest ideał?
Jest to pojęcie oznaczające szczyt doskonałości, cel dążeń.

K
ażdy z nas z ideałami się spotyka się na co dzień. Może tego nie zauważamy ponieważ najczęściej nasze procesy myślowe są skierowane na coś innego, np. Sąsiad notorycznie nie zamyka drzwi wejściowych do budynku, co nas irytuje, chociaż jego zachowanie nie ma większego wpływu na bezpieczeństwo lokatorów, a mimo to chcielibyśmy, żeby podporządkował się naszej woli. Chcemy by stał się on idealnym lokatorem, zapominając, że sami nie jesteśmy tak do końca w porządku. Odnosimy się do zachowań różnych ludzi, a szczególnie osoby publiczne są wystawiane i poddawane totalnemu osądowi. Mam tu na myśli jednostki z pierwszych stron gazet, czy też oglądane w telewizji. Ich zachowanie często nas irytuje. Zauważamy u nich szereg wad, jednocześnie nie postrzegamy ich u siebie. Paradoks polega na tym, że ich wady są naszymi wadami. Dlaczego tak się dzieje? Własne wady i słabości wypieramy do podświadomości, chcemy o nim zapomnieć. Jest to metoda, która wcześniej czy później da o sobie znać i zmusi nas do zweryfikowania naszych poglądów. Nie ma ucieczki przed własną ułomnością. Najczęściej wobec innych ludzi stosujemy pewien schemat, polegający na tym, że przykładamy do nich szablon, który jest skrojony na miarę jednostki idealnej, co powoduje właśnie tak wypaczone, krytyczne ich postrzeganie.

Każdy, kto zajmuje się ezoteryką, a w szczególności astrologią, wie doskonale, że kwestia ideału jest zawarta w ciele atmanicznym, które jest najbardziej subtelnym ze wszystkich ciał. Może właśnie dlatego nie wszyscy zdajemy sobie sprawę z faktu, że kiedy mówimy o ideale, to tak naprawdę nie potrafimy sprecyzować czym on jest. Większość z nas ma bardzo słabo rozwinięte ciało atmaniczne, stąd tak mgliste są nasze odczucia tych subtelnych wibracji. Młodzi ludzie [szczególnie kobiety] kiedy mówimy o ideale, najczęściej mają na myśli ich przyszłego życiowego partnera. Tu zaczyna się festiwal wyobraźni, najczęściej skupia się na ,,królewiczu z bajki”, który ma przyjechać na białym koniu, by poprosić o rękę swojej wybranki. Oczyliście ma to być młodzian piękny i do tego mądry. Niestety królewiczów jest jak na przysłowiowe lekarstwo, ale to nie dociera do świadomości naszej dziewczyny. Mamy tu klasyczny przykład ideału pozornego.

Z ideałami pozornymi na co dzień spotykamy się często, by nie powiedzieć nagminnie. Dotyczy to różnych sfer życia, poczynając od wcześniej wspomnianego partnera/partnerki, poprzez idealną, wymarzoną pracę, idealnie zaplanowany urlop, idealne dzieło artystyczne a skończywszy na idealnym świecie, w którym wszyscy są szczęśliwi, w którym nie ma przemocy, zła, gdzie wszystko jest poukładane według z góry określonego wzorca. Taki świat można stworzyć, ponieważ wyobraźnia nasza jest nieograniczona. Jednak taki świat będzie nieprawdziwy. Najczęściej taki właśnie idealny świat jest w gestii osób buntowników świata realnego, którzy nie godzą się na głodujące dzieci, nie godzą się na wojny, które nieprzerwanie wybuchają na Ziemi, najczęściej spowodowane chęcią dominacji silnych nacji nad słabszymi. Świat jest tak urządzony, że często ludzie giną nie wiedząc dlaczego właśnie ich dotknął tak okrutny los. Nie sposób odpowiedzieć im na to pytanie. Z punktu widzenia ezoteryka jest to dosyć proste. Odpowiedź jednak byłaby dla ofiary mało czytelna i niedorzeczna.

Jak łatwo zauważyć na różnych planach odbywa się poszukiwanie ideału, a ten najlepiej wyraża się w ciele atmanicznym, które [ciało atmaniczne] jak wcześniej wspomniałem, przeciętny człowiek słabo, bądź prawie w ogóle go nie odczuwa. Człowiek z mocnym ciałem atmanicznym jest misjonarzem, który ma do wykonania bardzo ważne zadania. Takimi postaciami - misjonarzami, bardzo bliskimi ideału byli m.in. papież Jan Paweł II, Matka Teresa z Kalkuty, czy chociażby Ojciec Pio prezbiter i kapucyn, stygmatyk i święty Kościoła katolickiego. Czy te wymienione postaci byli ideałami? Nich każdy sobie sam odpowie na to pytanie. Matka Teresa na początku swojej misji niesienia pomocy była przez inne siostry, które Jej podlegały, postrzegana jako osoba narzucająca im wykonywanie poleceń w sposób autokratyczny.

Poszukiwanie ideału jest zajęciem niezwykle trudnym, jednak nie pozbawionym sensu, chociażby z tego powodu, by spróbować wspiąć się na wyższy stopień rozwoju duchowego, które przecież jest głównym celem pobytu człowieka na Ziemi. Każdy kto się urodził ma jakąś misję do spełnienia, a jeśli tego nie odczuwa, to znaczy, że jeszcze do tego nie dojrzał. Owoc zanim stanie się słodkim, musi dojrzeć na drzewie; za wcześnie zerwany jest kwaśny. Analogicznie jest z rozwojem duchowym człowieka, który jest cząstką Makrokosmosu. Zdarza się często tak, że człowiek, który  wykonuje szlachetną misję, nie zastanawia się nad tym, ot tak, po prostu robi to z potrzeby serca.  

Na zakończenie pewne przypomnienie. Otóż. Karol Gustaw Jung stwierdził, że każdy z nas ma zapisaną nieświadomość zbiorową, niezależnie gdzie mieszka, z jakiej pochodzi rodziny, niezależnie od statusu społecznego. Na tą nieświadomość zbiorową składają się treści, które w ogóle nie mogą zostać uświadomione (są to archetypy oraz instynkty). W Tarocie archetypem człowieka jest Pierwszy Zerowy Wielki Arkan [Głupiec} i Dwudziesty Pierwszy Wielki Arkan [Świat]. Jak to można zinterpretować?

Wszyscy jesteśmy głupcami, którzy tworzą swój własny świat [iluzji],
który pozwala nam łatwiej iść przez życie.

Nie znaczy, że mamy głupcami pozostać do końca życia, wręcz przeciwnie – powinniśmy rozwijać się duchowo, by zrzucić z siebie krępujące szaty głupca, by zamienić je na inne – na szaty maga. Chociaż tak naprawdę rzadko i niewielu osobom to się udaje.

Czy istnieje Idealny Świat? Tego prawdopodobnie nie wie nikt z nas goszczących tu na Ziemi. By taki Świat zaistniał potrzebna jest idealna równowaga w Kosmosie…
A czy jest ona możliwa?...

I tu, moja wyobraźnia  kończy się